piątek, 25 czerwca 2010

Francuski testament - Andrei Makine


Nie dziwi mnie, że powieść Makine'a zdobyła kilka prestiżowych francuskich nagród. Po pierwsze, Francja to naród wyjątkowo dumny ze swojej "francuskości", a po drugie znany także z rusofilii. Tak się składa, że autor trafił w oba czułe punkty: składa hołd zarówno Francji, jak i Rosji. Niestety na mnie to nie działa.

Głównym bohaterem jest młody Rosjanin, który od lat spędza wakacje u babki na wsi w dalekim stepie na północy ZSRR. Niby nic niezwykłego, a jednak. Charlotte jest z pochodzenia Francuzką, w dużej mierze trafiła tu z wyboru na początku lat 20-tych ubiegłego wieku, z wyboru także pozostała. Wiele przeżyła, ale Francja z lat młodości wciąż jest w niej żywa. Z miłością przekazuje swoją wiedzę wnukom, zaszczepiając w nich bakcyla francuskiego esprit. Dzieci są zauroczone działającymi na wyobraźnię historyjkami i poezją, ulegają ich czarowi.

Mieliśmy do czynienia z narodem bajecznie wprost różnorodnym, jeśli chodzi o uczucia, zachowanie, spojrzenia, poglądy, sposób wysławiania się, tworzenia, kochania. [s. 86]
Kilkunastoletni narrator jest na tyle zafascynowany kulturą francuską, że w szkole dobrowolnie skazuje się na izolacjonizm, co nie może być dobrze widziane w powojennym Związku Radzieckim. Dorastając zaczyna postrzegać inaczej swoje położenie, zdaje sobie sprawę, że jest przecież Rosjaninem.

Nagle olśniła mnie myśl, że jedynym rozwiązaniem jest zatracić się w kolektywnej, dobroczynnej rutynie. Żyć jak żyją inni! (...) Ale przede wszystkim wiedzieć, że ten spokojny, zaplanowany ciąg dni zostanie ukoronowany wielkim mesjanistycznym dziełem - komunizmem, który uczyni z nas ludzi zawsze szczęśliwych, krystalicznie myślących, równych w najściślejszym tego słowa znaczeniu... [s. 157].
Powieść jest właśnie o zmaganiach z tożsamością, o rozdarciu między duchem francuskim a rosyjskim. Narratorowi z trudem przychodzi odnalezienie własnego "ja", przeżywa to bardzo boleśnie. I to było dla mnie w książce trudne do zniesienia: o ile autor opisuje przeżycia chłopca czy historię babki, jest to literatura na wskroś piękna, z chwilą kiedy zaczyna opisywać stan emocjonalny narratora, uderza w ton egzaltowany i patetyczny. I może dlatego nie przekonują mnie stwierdzenia typu:

To kraj potworny! Zło, tortury, cierpienie, samookaleczenie się - oto ulubione rozrywki jego mieszkańców. A jednak kocham go. Kocham za jego niedorzeczność. Za jego potworność. Dostrzegam w tym głębszy sens, którego żadne logiczne rozumowanie nie może podważyć... [s.146]
"Francuski testament" wywołał u mnie bardzo mieszane uczucia, z przewagą zniecierpliwienia. Zdaję sobie sprawę, że książka jest w dużym stopniu oparta na doświadczeniach autora i prawdopodobnie opisał własne odczucia. Niestety nie stanowi to dla mnie okoliczności łagodzących. Mogę tylko powtórzyć za klasykiem: jak zachwyca, skoro nie zachwyca.

Andrei Makine, "Francuski testament", Czytelnik, 2004

21 komentarzy:

  1. Hmm, ja mialam same bardzo pozytywne odczucia czytajac te ksiazke. Draze temat tozsamosci od lat, wszelkie zmagania sie z "szukaniem siebie" sa mi bliskie i rozumiem wszelki patos, a nawet egzaltacje. Czasem trudno sie tego wyzbyc i spojrzec z dystansem, dlatego wybaczam wielkie emocje autorom i bohaterom rozdartym w welokulturowym swiecie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę? Jednak nie zachwyca?
    Dobiega końca Wyzwanie - nagrody Literackie (a przynajmniej jego pierwsza tura). Zadeklarowałam sobie, że przeczytam Myśliwskiego, Enright, Adachie i właśnie Makine`a. Nie zdążyłam z "Francuskim testamentem" i teraz jest mi już trochę nie po drodze, bo apetyt ukierunkował mi się na inne smaczne kąski. A dodatkowo odsuwa się ode mnie ta lektura za sprawą Twej notki. Ta emocjonalność nie zachęca, bardzo wprost wyrażone są czyjeś zachwyty i rozczarowania, aż nazbyt. Chociaż... mieszanka francusko-rosyjska to jednak (jak słusznie zauważasz) silny i pewny wabik.
    Pozdrawiam
    ren

    OdpowiedzUsuń
  3. Chihiro -->

    Może właśnie ze względu na własne doświadczenia lepiej go rozumiesz i jest Ci bliższy?

    tamaryszek -->

    Najlepiej samemu się przekonać:) Mimo wszystko warto chociaż przejrzeć, żeby mieć pojęcie. Z chęcią poczytam inne recenzje, dotąd na blogu wyzwaniowym była jedna, pozytywna.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie znam niestety ani autora, ani tytulu. zmagania z tozsamoscia SA ciekawe - mysle, ze kazda oosoba, kt mieszka "gdzie indziej" musi rozlozyc sie na czynniki pierwsze i poskladac na nowo, decydujac przy tym CO bedzie czyjas tozsamoscia. ja tak przynajmniej zrobilam - natomiast w zyciu nie myslalam "kocham ten kraj" (o zadnym). gdziekolwiek bede, to i tak "jestem z krakowa" i jak wedruje przez rynek (a wychowalam zaraz obok), to stukam mocno obcasami, bo to MOJA ziemia

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się motyw stukających obcasów;)
    Nigdy na poważnie nie brałam pod uwagę emigracji (choć niekiedy ciężko się tu żyje), ale myślę, że raczej bardzo bym tęskniła i za granicą czuła się obco. Brakowało by mi codziennego kontaktu z polską kulturą, tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  6. ale za to jakie swiaty sie otwieraja! ;-)
    poznanie kazdego jezyka wiecej to jedno zycie in plus - zas jezyk bez konekstu kulturowego j kaleki. czyli dzieki zyciu gdzie indziej mozna obcowac z jeszcze jakas kultura - natomiast z polska da sie utrzymywac kontakt i tak. teraz, jak j juz internet, to ja jesetem bardziej oczytana w GW niz moja rodzina w kraju
    natomiast brakuje mi spontanicznosci, serdecznosci, swiezych owoców i jarzyn (zwlaszcza latem)w duzych ilosciach
    jak spotykam ludzi kultury w krakowie, to mam odruch, zeby dac im na zupe - nadal w dobrym tonie sa podarte spodnie itp. no i brakuje mi rozmów - to to taka srodkowoeuropejska rozrywka

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że się otwierają. Goethe powiedział coś w tym rodzaju, że z każdym nabytym językiem stajemy się "kolejnym" człowiekiem tj. zyskujemy nową osobowość. Zgadzam się całkowicie.
    Z rozmowami trafiłaś w sedno sprawy. Poza tym, jeśli powiem np. jak zachwyca, skoro nie zachwyca, to wiesz od razu, o co mi chodzi;) Z cudzoziemcem tak nie porozmawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, nie porozmawiasz w ten sam sposob, ale poniewaz znasz/znalabys nowy jezyk, wykorzystalabys te druga osobowosc i uzylabys innego, trafnego okreslenia. Albo po prostu wykorzystalabys cytat do sytuacji, w ktorej w jez. polskim nie ma odpowiedniego kulturowo cytatu. Zachowanie w jednej kulturze nie jest przekladalne na druga, ale ja juz teraz nie potrafilabym zyc tylko w jednej. Mowiac, piszac, rozmawiajac po polsku brakuje mi tej angielskosci, pewnych sformulowan, ktore az sie prosza, by je uzyc. Juz jestem w pol drogi miedzy jednym jezykiem a drugim i juz nie czuje sie w zadnym 100% swobodnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. To bardzo ciekawe, co piszesz i na pewno masz rację. Nie sądziłam tylko, że proces "wsiąkania" w drugi język postępuje tak szybko.
    Zgadzam się też co do (nie)wyrażalności pewnych myśli w danym języku - czasem wyrażenia obcojęzyczne lepiej oddają sens;)
    Jestem bardzo ciekawa Twojego artykułu o dwujęzyczności;)

    OdpowiedzUsuń
  10. To bedzie artykul o dwujezycznosci u pisarzy, tylko i wylacznie.
    Sama jestem zaskoczona, ze proces wsiakania w drug jezyk nastepuje tak szybko. Zwlaszcza, ze mowiac po angielsku wciaz popelniam drobne bledy, slychac, ze to nie jest moj ojczysty jezyk, ale tez nie staram sie brzmiec "bardziej angielsko niz krolowa" :) Zastanawia mnie, jak ludzie (np. Nabokov) przez wiele lat zyjacy poza swoja pierwsza ojczyzna, tworzacy w nieojczystym jezyku, wciaz lekaja sie popelniania bledow, do konca nie czuja sie pewnie w nim, przede wszystkim ze wzgledow kulturowych. Nie da sie czasem nadrobic straconych lektur z dziecinstwa, programow telewizyjnych, empirycznego doswiadczania zmian, jakie w danym jezyku nastepuja. Dziecko jest jak gabka, chlonie wszystko, dorosly jest bardziej wybiorczy i np. odrzuca pewne sformulowania jako niepasujace mu, bardziej stara sie, by jezyk, ktorym mowi oddawal jego samego (dlatego ja np. nie przeklinam ani po polsku ani po angielsku, nawet czegos tak niewinnego jak "bloody hell" nie mowie, mimo ze dla mnie nie brzmi to wulgarnie. Ale to nie jest "moje" wyrazenie.). Nabokov ksztaltowal jezyk angielski na swoje potrzeby, lepil jezyk dla siebie, ale trzeba miec ogromna pewnosc siebie, by to czynic i nie bac sie posadzen o bledy i lapsusy jezykowe. To tak jak z malarstwem np., trzeba poznac wszystkie techniki i umiec nasladowac Rembrandta, by moc pozniej oddac se sztuce abstrakcyjnej...

    OdpowiedzUsuń
  11. Święta prawda z brakiem możliwości nadrobienia braków kulturalnych z dzieciństwa. Powiedziałabym, że to działa także w obrębie tego samego języka.
    Co do pisarzy - są w o tyle dobrej sytuacji, że przynajmniej część błędów może poprawić redaktor;) A lepienie języka na własne potrzeby to b. ciekawa kwestia.

    OdpowiedzUsuń
  12. no prosze, jak ciekawa dyskusja sie rozwinela!
    dorzuce, prosze, moje dwa grosze: taki maciej zaremba wyjechal z PL juz jako czlowiek niemal dorosly, z uksztaltowanym jezykiem. wymienilam z nim korespondencje po polsku, ale jego artykuly w GW sa juz tlumaczone na polski przez kogos innego. po szwedzku pisze b dobrze; bogatszym jezykiem niz rodowity szwed. jezyk czynny zanika jak sie nad nim nie pracuje caly czas - moze byc tez tak, ze mysli sie po polsku, ale trudno sie mówi (co mi sie zdarzylo w stanach przy pobycie posród wylacznie aborygenów)
    co do zabaw jezykoznawczych, to albo ma sie to "cós" i wtedy w kazdym jezyku, albo nie ma sie polotu. ja tam bawie sie szwedzkim, ku duzej uciesze tubylców. szwedzi maja obrazoburczy stosunek do swojej lingua, kochaja skróty i ciagle tworza nowe slowa. jak sie szybko wpadnie na nowatorskie slowo, to b sie ciesza

    OdpowiedzUsuń
  13. B. cenne informacje, jak zawsze zresztą;) Nie posądzałam Szwedów o podobne zamiłowania, w końcu sama pisałaś, że to naród chłopów;) trudno mi sobie wyobrazić polskich rolników tworzących neologizmy;)))))
    Zaremba piszący po szwedzku lepiej niż Szwedzi - no, no!
    Ciekawe, czy zdarza Ci się "przeflancować" coś z jęz. polskiego na szwedzki i co oni na to?

    OdpowiedzUsuń
  14. pomysle nad tym flancowaniem (flancowanie to chyba jednak temat dla chlopów?,-)
    jak cos wymysle (najlepiej po nocy, bo sie zrobilo upalnie) to od razu dam znac
    natomiast jedna rzec zdecydowanie: tutaj mysle po szwedzku (zreszta stosuje taka taktyke w kazdym jezyku). przystawalnosc polskiego ze szwedzkim j bliska zeru - zupelnie INNY rodzaj jezyka
    szwedzki chlop lubil sie zabawic, wiec szwedzi maja wiele piesni biesiadnych, toastów no i pisza "wiersze" okolicznosciowe. wbrew pozorom wcale niezle!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wydaje mi się, że myślenie w języku środowiska, w którym się żyje, to dość naturalne, oprócz może tych, którzy się izolują i przebywają tylko z ziomkami. Kiedy z ang. i niem. miałam do czynienia w szkole i na uniwersytecie codziennie, też mi się to zdarzało. Myślę, że tak powinno nawet być;)
    Co do biesiadnej twórczości - raczej nie pozostajemy w tyle;) Może gorzej z okolicznościowymi wierszami, choć np. mój szef kilka takich już dostał:) Mnie się zdarzyło kilka rymowanek dla siostrzenic ułożyć, z przyjaciółką pisałyśmy na odległość po wersie (tzn. jeden ona, później ja itd.) limeryki - swoją drogą super zabawa. Nie jest źle, ale z pewnością to zależy od towarzystwa.

    OdpowiedzUsuń
  16. limeryki sa super!
    choc jak dla mnie, troche za sophisticated :-((

    OdpowiedzUsuń
  17. Wystarczy spróbować, to jest proste;) I wciąga;)

    OdpowiedzUsuń
  18. hey, czy wiesz moze czy ksiazka leslie t. chang, factory girls jest po polsku?
    dzieki!

    ola

    OdpowiedzUsuń
  19. Z tego, co wiem, to nie ma. Ale tłumaczy się coraz więcej książek dot. Chin, więc może i Factory Girls się doczekają? Jestem za;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytałam w oryginale... Niby bardzo mi się podobało, ale jakoś utknęłam w połowie ;)
    PS Opisując książkę tłumaczoną, naprawdę warto podać nazwisko tłumacza, bo od niego bardzo zależy, czy tekst będzie wierny/dobry/wzruszający/...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj wspominam tę lekturę jako żmudną i chyba taka była, bo nie sięgnęłam już po inną książkę tego autora. Pisze pięknie, ale...

      Usuń