Jakiś czas temu zachwycałam się powieścią "Wszystko jest iluminacją" Foera i z czystej ciekawości chciałam sprawdzić, jak pisze jego żona czyli Nicole Krauss. Przyznaję - całkiem nieźle. A z ciekawostek - oboje mają domieszkę polsko-żydowskiej krwi i dają temu wyraz w swojej twórczości.
Okładka pokazująca zwielokrotnione zdjęcie "Historii miłości" świetnie oddaje treść książki, bo akcja toczy się właśnie wokół powieści o takim tytule. Napisana w przedwojennej Polsce z miłości do ukochanej dziewczyny, Almy, miała równie burzliwe losy, jak jej autor i bohaterowie. Mimo znikomej obecności w księgarniach odegrała także ważną rolę w życiu kilkorga czytelników, przemierzając świat z kontynentu na kontynent.
Co uderza w powieści to melancholia i delikatność, nastrój przypomina mi atmosferę obecną w prozie Paula Austera i Siri Hustvedt. Główni bohaterowie (mieszkający w Nowym Jorku) są samotnikami, pogrążonymi w tęsknocie za zmarłym ojcem / mężem oraz za niespełnioną miłością życia. Niewielkie mają oczekiwania, wydają się zrezygnowani i dopiero "Historia miłości" mobilizuje ich do działania. Powieść Krauss to jak najbardziej książka o miłości, ale także o przyjaźni i jej różnych odcieniach. Najpiękniejszy dla mnie fragment to zapis rozmowy telefonicznej dwóch 80-letnich przyjaciół [s. 104]:
Po dziesiątym dzwonku Bruno podniósł słuchawkę.
Bruno?
Tak?
Czyż nie wspaniale jest żyć?
Nie, dziękuję. Nie chcę nic kupować.
Nie chcę ci niczego sprzedać! To ja, Leo. Posłuchaj. Siedziałem sobie w Starbucks, popijając kawę i nagle mnie to uderzyło.
Co cię uderzyło?
Och, posłuchaj. Uderzyło mnie, że cudownie jest żyć. Żyć! I chciałem ci zaraz o tym powiedzieć. Rozumiesz, co do ciebie mówię? Mówię, że życie to piękna rzecz. Piękna rzecz i jedna wielka radość.
Zapadła cisza.
Oczywiście. Co tylko chcesz, Leo. Życie to piękna rzecz.
I jedna wielka radość, powiedziałem.
Zgoda, odparł Bruno. I radość.
Czekałem.
Wielka. Już miałem odłożyć słuchawkę, gdy Bruno powiedział: Leo?
Tak?
Czy masz na myśli ludzkie życie?
To powieść wzruszająca, ale nie ckliwa. Melancholijna, ale nie smutna. Zdecydowanie warta polecenia.
Nicole Krauss, "Historia miłości", Świat Książki, 2006
Ciekawie się prezentująca para pisarzy (sprawdziłam, bo nie znałam). Wierzę na słowo. Nieckliwa melancholia i te własne losy książek...Biorę to pod uwagę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńren
wpisalam na liste do przeczytania - wyglada na ksiazke w moim stylu. w bibliotece j tez jej nowsza pozycja "czlowiek bez pamieci"
OdpowiedzUsuńsiri lubie, za to austera nie moge czytac. ale film "dym" b mi sie podobal
Nie miałam pojęcia, że to małżeństwo. Ale książkę mam w planach, tylko tych dalszych póki co :)
OdpowiedzUsuńtamaryszek -->
OdpowiedzUsuńTak, para pisarzy, na dodatek pisząca na wyrównanym, dobrym poziomie. Oby tak dalej;)
sygryda -->
"Dym" też b. lubię, no i "Lulu na moście". Z poziomem u Austera różnie, ale jego "Trylogia nowojorska" była świetna.
maioofka -->
Jak dla mnie to idealna lektura na jesień;) Jest w niej pewna aura przemijania.
Czy ja wiem... Chyba tym razem nie dla mnie. To znaczy nie w tej chwili. Lato inspiruje mnie do żywszych powieści i eksperymentów prozatorskich. Ale kiedyś, może... :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
W takim razie chętnie obadam eksperymenty prozatorskie na Twoim blogu;)
OdpowiedzUsuńa no wlasnie, lulu! keitel to strasznie dobry aktor, choc przekonalam sie do niego dopiero w "pianinie". wczesniej widywalam go w roli gangsterów i tam nie mial mozliwosci zablysniecia
OdpowiedzUsuńJa chyba przed "Pianinem" w ogóle go nie kojarzyłam;)
OdpowiedzUsuńA ja od tylu lat mam na polce zarowno Foera jak i Krauss i jakos jeszcze ich nie przeczytalam, wstyd. A Siri Hustvedt wlasnie zakupilam kolejna ksiazke. Cos mnie przyciaga do pisarzy z Brooklyn Heights :)
OdpowiedzUsuńE, tam wstyd. Przeczytałaś za to całe mnóstwo innych ciekawych książek i na dodatek inspirujesz innych;)
OdpowiedzUsuńMnie się coraz bardziej podoba nowojorski klimat w książkach ww. pisarzy, planuję coś z Austera w najbliższym czasie.