Książkę Tochmana wypożyczyłam w ciemno, zdecydowało nazwisko autora i seria "Reportaż". Dopiero w domu przeczytałam opis na okładce i tu mój zapał do lektury mocno opadł. Zapowiedź "złożonego obrazu naszej religijności" podziałała na mnie odstraszająco, polski katolicyzm to temat, który budzi we mnie silny opór. Ale skoro już jest, pomyślałam, to chociaż zajrzę. Zajrzałam i wsiąkłam. Gdyby nie wizyta gości, pewnie przeczytałabym całość jednego dnia.
Szeroko pojęta religijność przewija się w reportażach, ale w tak różnym ujęciu, że nie nuży, a wręcz przeciwnie - wciąga. Nie przeszkadza nawet fakt, że dwa teksty tj. Mojżeszowy krzak i Amen dotyczą tego samego wydarzenia, a mianowicie tragicznego wypadku drogowego maturzystów z Białegostoku w 2005 r. Obok księży, małżeństwa gorliwych katolików i młodego zakonnika, bohaterami reportaży są także ludzie chorzy lub w inny sposób poszkodowani przez los. Pewnym zgrzytem były dla mnie teksty o Wandzie Rutkiewicz i Tomaszu Beksińskim - warsztatowo bez zarzutu, ale jakoś nie pasują do całości, może dlatego, że są o znanych osobach.
Tytuł książki mógłby właściwie brzmieć "Bóg zapłacz" - tyle tu nieszczęść i bólu. Nie sądzę jednak, żeby zamiarem autora było wzbudzanie litości u czytelnika. Historie przedstawia obiektywnie, daje wypowiedzieć się różnym osobom. A że potrafi przy tym wzruszyć, to już inna sprawa. W opisywanych życiorysach poruszyły mnie szczególnie dwie rzeczy: z jednej strony - ludzka bezinteresowność, a z drugiej - hipokryzja czyli ciemna strona polskiego katolicyzmu. Cóż, takie jest życie.
Czytając reportaże Tochmana trzeba pamiętać, że pochodzą z różnych okresów, niektóre nawet sprzed 20 lat i że część ukazała się już w zbiorze "Schodów się nie pali". Upływ czasu im nie zaszkodził, ale na okładce przydałaby się stosowna informacja. Z chęcią przeczytam nowe teksty tego autora dotyczące polskich problemów. Często zachwycamy się doniesieniami z innych krajów, tymczasem w Polsce B i C jest równie ciekawie, a może nawet bardziej. Dla mnie to była nadzwyczaj udana podróż.
Reportaż tytułowy dostępny jest tutaj.
_______________________________________________________________
Wojciech Tochman "Bóg zapłać", Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2010
_______________________________________________________________
do mnie już idzie:-) razem z "Dzisiaj narysujemy śmierć"
OdpowiedzUsuńw "jakbyś kamień jadła" bardzo odpowiadał mi styl. Wyważony, rzeczowy, a z takim ładunkiem emocji. Człowiek czyta i czuje się świadkiem, czuje że musi coś zrobić. nagle zmienia Ci się perspektywa myślenia patrzenia na drugiego człowieka. Dla mnie niesamowite odkrycie ...
Świetnie to ujęłaś: człowiek czyta i czuje się świadkiem. Dokładnie takie miałam odczucia;)
OdpowiedzUsuńSię zasadzam na tę książkę. Może uda mi się ją upolować w bibliotece:) Bardzo lubię tą serie.
OdpowiedzUsuńSeria wyjątkowo udana, dzięki niej przekonałam się do reportaży. Udanego polowania w bibliotece;)
OdpowiedzUsuńZobaczyłam tytuł i pomyślałam to samo co Ty - nie dla mnie. Ale tekst z gazety, który podlinkowałaś, czyta się świetnie: mocny i dosadny. I szokujący. Pewnie się przekonam do lektury całości.
OdpowiedzUsuńWłaśnie sprawiłam sobie tego autora "Jakbyś kamień jadła", więc mam jeszcze czas na szukanie kolejnych tekstów Tochmana do kolekcji :)
Nie lubię takich zbiorów tekstów powyciąganych z różnych książek i uzupełnionych zazwyczaj jeden, może dwa nowe teksty. Książki Tochmana tworzą zawsze spójną całość i dziwi mnie fakt, ze autor zgodził się na wydanie takiego pomieszania tekstów. Ale to i tak nie przyciemnia talentu reportera. To mocne teksty, siedzą we mnie dość głęboko i poruszają każdy nerw.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że czytam różnorodne książki, ale wciąż napotykam takie obszary literatury, o których nie mam pojęcia. Powinnam wziąć się kiedyś za reportaże, ale wolę niczego nie planować, bo wyjdzie mi tak jak z literaturą tworzoną przez kobiety, którą to niby miałam ostatnio czytać:).
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tekst, do którego linkowałaś, Anno, ale jakoś mnie nie zachęcił do tej akurat książki - forma jest OK, ale tematyka... Właściwie to katolicyzm mnie ostatnio trochę nuży, a na przełomie kwietnia i maja chyba w ogóle nie będę oglądać i czytać serwisów informacyjnych.
Witam. Dzięki za recenzję. Gratuluje bloga. Bede zaglądać
OdpowiedzUsuńTa pozycja to coś dla mnie. tym bardziej, że lubię iść pod prąd i robić rzeczy niemodne, a polski katolicyzm, nie jest wcale taki straszny jak go malują :)
maiooffka -->
OdpowiedzUsuńSzokujący - masz rację. Czytałam i ręce mi opadały. To nie mój świat, ale jak to się czyta! Na tym chyba polega sztuka reporterskiego przekazu:)
Mag -->
Mnie także zdziwiła taka kompilacja, a jeszcze bardziej brak informacji na ten temat.
Tak, teksty zapadają głęboko w pamięć, uwierają. Podoba mi się ich humanitaryzm - to chyba nie jest zbyt szumne określenie w tym przypadku.
Elenoir -->
A czy trzeba czytać wszystko?:) Piszesz czasem o książkach popularno-naukowych, które niby chciałabym poczytać, ale i tak w bibliotece zawsze wybiorę inny gatunek;)
Po przeczytaniu tekstu tytułowego pomyślałam tak: nie ogarniam świata. Ale najwyraźniej takie osoby żyją, może nawet niedaleko nas. Dla mnie to także sprawdzian z tolerancji: zupełnie nie rozumiem takiego postępowania, takiej wiary, ale jeśli dla kogoś to ważne... Pozostałe teksty są już inne, zachęcam choćby do przejrzenia;)
Ponieważ religia nie jest dla mnie ważna, święta kościelne traktuję jako zjawiska "etnograficzne". Wielkanoc wypada moim zdaniem b. ciekawie w literaturze, weźmy np. "Chłopów".
Majka Skowron -->
To ja dziękuję za dobre słowo;)
O polskim katolicyzmie wolę mówić na podstawie tego, z czym sama się zetknęłam. Oględnie mówiąc - chyba miałam pecha;( Wierzę jednak, że inni mogli trafić lepiej.
Pozdrawiam.
Aj, często tak mam, że wypożyczam książki w ciemno i zazwyczaj się nie zawodzę :) Poszukam i tej książki i mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Masz szczęście;) Ja w zasadzie nie wypożyczam w ciemno, przeważnie jest to konkretny tytuł lub książka, o której coś słyszałam lub czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia;)
Ksiazka zawiera wyrażną informację, że poza tekstem tytułowym, teksty zebrane w tomie były wczesniej publikowane w ksiązkach "Schodów się nie pali" i "Wściekły pies". Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że oglądałam okładkę i skrzydełka i niestety nie zauważyłam takiej informacji. Sprawdzę jeszcze raz;)
OdpowiedzUsuńTytuł jest szalenie ironiczny, zauważyłaś to? Bo za co tak naprawę dziękować? Za stwardnienie rozsiane (tytułowy reportaż)? Za życie ze świadomością śmierci i płonących ciał? Za taką rzeczywistość, jaką mamy?
OdpowiedzUsuńKsiążka poruszająca, można by duuużo o niej mówić.
Zgadza się, dlatego napisałam, że tytuł powinien brzmieć "Bóg zapłacz";(
OdpowiedzUsuńPoruszająca, i to bardzo. Chyba dwa razy łza mi się w oku zakręciła.
Mi zdarza się płakać nad książkami, jednak przy Tochmanie nie płaczę. Ja przy nim zastygam. Płacz w takiej sytuacji wydaje się czymś pożądanym, jednak u mnie nie przychodzi.
OdpowiedzUsuńWprawdzie czytałam tylko połowę zbioru, w którym był tekst o Beksińskim (nie było o Rutkiewicz, chętnie bym przeczytała), ale też odniosłam takie samo wrażenie jak Ty. To nie jest zbiór takich reportaży (choć ten o Beksińskim uważam za znakomity).
Mam nadzieję, że autor nie pisze po to, aby czytelnika wzruszyć, ale poruszyć. Swoją drogą ciekawe, co powiedziałby na łzawe reakcje.
UsuńMiałam Ci sprezentować, ale zajrzałam do zakładki reportaże....Ech... A co do recenzji. W 200% się z Tobą zgadzam
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz się jej pozbyć, chętnie ją przyjmę.;) Ale jeśli znasz kogoś, kto doceni taki prezent, to daj tej osobie.;)
UsuńI naturalnie dziękuję ogromnie za pamięć.;)
Usuń