Oto nadeszła wiosna i jakby biorąc pod uwagę ten szczegół, Reichsfhürer zwrócił się do mnie jako do niemieckiego mężczyzny. Trudno nazwać list "Lebensbornu" wezwaniem lub nawet upomnieniem. To łagodny, ale mądry ojciec tak właśnie upomina syna, który przejęty zadaniami bardziej rozległymi, zapomniał o swojej prostej, biologicznej misji wobec potrzeb narodu. Jeszcze raz utwierdziłem się w podziwie dla delikatności Heinricha Himmlera. [str. 15]
Główny bohater tej mini-powieści to młody oficer SS, a zarazem komendant niewielkiego obozu koncentracyjnego w Bawarii. Jest szczerze oddany narodowemu socjalizmowi, a więc nie pozostaje mu nic innego jak zastosować się do zalecenia swego idola. Jak do każdego zadania, tak i do tego podchodzi sumiennie i metodycznie. To nie jest bezmyślny i sadystyczny hitlerowiec, do jakich przyzwyczaiła nas literatura. To ideolog, z własnym kodeksem moralnym, niewolny od romantycznych porywów serca. Jego postać przedstawiona została w tak przekonujący sposób, że musiałam kilka razy się upewniać, czy książki nie napisał Niemiec;)
Powieść ma formę dziennika - wpisów dokonuje nie tylko oficer, ale również jego przyszła żona, stąd historię ich związku można prześledzić dwutorowo. Młodym przyszło dojrzewać w trudnych czasach wojennych, a to dla miłości nie rokuje dobrze. Losy małżeństwa nieuchronnie splatają się z losami III Rzeszy, wraz z klęskami armii niemieckiej nasila się kryzys małżeński. Stąd też tytuł powieści - Trismus czyli szczękościsk.
Przypadkowe znalezisko w antykwariacie okazało się bardzo ciekawą lekturą. Może nie doskonałą, ale z pewnością wartą poznania, zwłaszcza że Grochowiak kojarzony jest przede wszystkim z poezja. Wydanie z 1965 r. ma dodatkowy smaczek - okładkę projektował Jan Młodożeniec. Tekst powieści dostępny jest na stronie Projekt Grochowiak.
_____________________________________________________________
Stanisław Grochowiak "Trismus", Wydawnictwo Iskry, Warszawa, 1965
_____________________________________________________________
Ja uwielbiam takie wygrzebane smaczki. czasem jeszcze odkrywam u rodziców takie perełki, choć juz coraz rzadziej bo wzrokiem wielokrotnie prześmigałam ich bibliotekę, wiem, co moge znaleźć. Natomiast uwielbiam książki wielokrotnie używane, stare wydania, przykurzone często, ze śladami użytkowników. Generalnie nie notuję na książkach, wyjątkiem były egzemplarze wielokrotnie czytane na studiach, gdzie bez notatek na marginesach ani rusz, ale mam wydanie wznowione "Twierdzy", takie sprzed 15 lat chyba, z notatkami na marginesach, konkluzjami... Kiedy to odkryłam na nowo, byłam zdziwiona, że to moje, że taki tok myślenia miałam...
OdpowiedzUsuńtak mi sie jakoś pokojarzyło:-))))
Ja też lubię te stare książki - mocno pożółkłe, wystrzępione na brzegach. "Trismus" ma blisko 50 lat;) Miał kilka podkreśleń ołówkiem i tak sobie pomyślałam, że sama zaznaczyłabym inne fragmenty.
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia do Twoich, kiedy wpadły mi w ręce licealne zeszyty z wypracowaniami z polskiego;) O święta naiwności;))))
Właśnie jestem świeżo po lekturze tej powieści i czuję się porażona. Czytałam wiele literatury wojennej, ale takiego ujęcia tematu jeszcze nie spotkałam. Moim zdaniem, Grochowiak świetnie uchwycił duszę przeciętnego Niemca podczas II wojny światowej. No i forma świetna.
OdpowiedzUsuńOdkryłam ten tekst przypadkiem, bo wcześniej kojarzyłam Grochowiaka z poezją turpistyczną.
U mnie było podobnie - na książkę trafiłam przypadkiem, nawet moi znajomi poloniści jej nie czytali. Zdecydowanie warta poznania.
UsuńTak samą przygodę miałem na z Eskapizmem Marka Sawaszkiewicza. W zaskakująco ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńPolecam uwadze :)
Xan
Nazwisko Sawaszkiewcz nic mi nie mówi, ale pewnie dlatego, że fantastyka nie jest moim ulubionym gatunkiem.;( Tak czy owak, zwrócę uwagę. Dziękuję za polecenie.;)
Usuń