W angielskich powieściach obyczajowych przeważnie pije się herbatę. Nie u Iris Murdoch. U niej pije się whisky, wino lub szampana. W A Severed Head (nietłumaczonej na polski) alkohol leje się obficie i stanowi ważny rekwizyt. Poszczególne trunki znakomicie podkreślają emocje bohaterów (a te zmieniają się jak w kalejdoskopie), ale też stwarzają wiele możliwości dla rozwoju wydarzeń. Skrzynki z butelkami trzeba nosić do piwnicy, czerwone wino można rozlać na dywanie w sypialni, kieliszki przez nieuwagę potłuc i już fabuła nabiera dramatyzmu. O zatruciu alkoholowym nie ma co wspominać, pole do popisu ogromne;).
Po raz kolejny przekonałam się, że u Murdoch nic nie dzieje się bez powodu i że drobiazgi mają znaczenie. Jeśli pisarka zdecydowała się na narrację pierwszoosobową, to niewątpliwie miała w tym określony cel. Na przykład taki, żeby opowiadając historię z perspektywy głównego bohatera dokładnie oddać stan jego ducha, a w czytelniku obudzić instynkt mordercy. Ja przynajmniej dość szybko nabrałam ochoty, aby udusić Martina gołymi rękami. Co za facet! Ma 41 lat, ale to chyba błąd w druku, bo pod względem dojrzałości przypomina raczej 14-latka. Egocentryczny i wygodnicki, ma w zwyczaju uznawać wiele rzeczy za oczywiste. Z chwilą, gdy los spłata mu figla i niespodzianki posypią się lawinowo, biedaczysko zacznie cierpieć. A cierpieć - trzeba przyznać - potrafi jak mało kto.
Naturalnie żartuję sobie, ale tak chyba należy do tej powieści podchodzić. A Severed Head jest przede wszystkim satyrą na obyczajowość klasy średniej. Murdoch kpi sobie z rewolucji seksualnej, z wolności człowieka, kpi sobie także z psychoanalizy. Szalone tempo i nieprawdopodobne sytuacje przypominają niekiedy tragifarsę, niemniej jest to rozrywka na wysokim poziomie. Czytelnik oczekujący poważnych tematów może być spokojny: na pewno takie znajdzie. Dla mnie była to bardzo satysfakcjonująca lektura, która mimo 50-letniego "stażu" nadal zachowuje świeżość. Alkohol najwyraźniej ma właściwości konserwujące;)
Tekst powieści dostępny jest tutaj.
_______________________________________________
Iris Murdoch 'A Severed Head', Chatto and Windus, 1961
_______________________________________________
Lubie takie "pijane" powiesci (chyba bardziej od herbacianych) :) Od razu przypominaja mi sie calvados w "Luku Tryumfalnym" Remarque'a i alkoholizujacy sie bohaterowie "Czula jest noc" FSF.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle lubię czytać o tym, co jedzą i piją bohaterowie książek;) A słysząc: "Łuk triumfalny" myślę natychmiast o calvadosie właśnie.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością poznam humorystyczny aspekt prozy Iris Murdoch, bo "Dzwon" był ich pozbawiony całkowicie, nie licząc ironii podszytej grubą warstwą smutku.
OdpowiedzUsuńW kategorii sugestywnych opisów napojów alkoholowych dla mnie niezrównane było "Pożegnanie z bronią" Hemingwaya. :)
No tak, trudno żeby bohaterowie Hemingwaya popijali gorące mleko;) Choć to akurat u Murdoch występuje.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem znacznie zabawniejsza jest 'A Fairly Honourable Defeat', ale zobaczymy, jak porównanie wypadnie w Twojej opinii;)
Mnie w Twojej notce zmartwił jeden detal a mianowicie: "(nietłumaczonej na polski)"
OdpowiedzUsuńOstatnio wzbogaciłam się o kolejny tomik Murdoch ( kiedy ja je przeczytam) ale jak na razie nic nie przebija "Dzwonu" A może to efekt szoku pierwszego razu?
Ale to może być motywacja, żeby przeczytać powieść w oryginale;)
OdpowiedzUsuń"Dzwon" czeka w kolejce, choć bardziej intryguje mnie "Przypadkowy człowiek";) Cieszę się, że Murdoch była dość płodną pisarką, na dłużej starczy tych przyjemności.
Miejmy nadzieję, że Twoje wrażenia z "Dzwonu" nie są jednak efektem pierwszego razu i coś jeszcze Cię jednak zachwyci. "Skromna róża" jest naprawdę niezła;)
Pić, to niech oni sobie piją, bo nie rzuciłem. Ale niech przestaną palić, bo mimo 8 lat rozłąki, ciągle ciągnie :(
OdpowiedzUsuńW tej powieści mało się pali na szczęście;) 8 lat - piękny wynik, pogratulować.
OdpowiedzUsuńciesze sie, ze Murdoch Cie nie zawodzi! pelna komizmu jest rowniez 'Zielony ksiaze' - mysle, ze tlumaczona na polski.
OdpowiedzUsuńA przeczytalas juz 'Czarnego ksiecia'? Pamietam, ze mialas w planach, ale nie przypominam sobie notki... ;)
Nie zawodzi, choć przyznam, że czytany ok. 10 lat temu "Henryk i Kato" nie zostawił w mojej pamięci żadnego śladu;( Może to kwestia wieku;)
OdpowiedzUsuńI Książę, i Rycerz czekają na swoją kolejkę. A jak Ci się podobały "Zakonnice i żołnierze"?
"Zakonnice i żołnierze" - bardzo!
OdpowiedzUsuńhm, wlasnie zdalam sobie sprawe, ze z "Henryka i Kato" to ja sama niewiele pamietam... na pewno mi sie podobala podczas lektury, lecz jak widac nie zapadla tak gleboko w pamiec. ach, bedzie wymowka, zeby jeszcze raz przeczytac ;)
Podobno "Henryk i Kato" to słabsza rzecz w dorobku Murdoch.
OdpowiedzUsuńJa tam nigdy nie jestem w stanie rozkminić, dlaczego autor napisał tak, a nie inaczej i po co takie szczególy, a nie inne:).
OdpowiedzUsuńBTW-Bowen już do wzięcia:
Mnie akurat tym razem alkohol rzucił się w oczy, a że było go dużo, zaczęłam zwracać uwagę na kontekst. Na pewno znaczące są także książki historyczne czytane przez Martina (głównie o generałach) oraz seria obrazków z ptakami, która wędruje. No i naturalnie tytułowa głowa. Ale przyznam, że nie w każdej książce sceneria jest tak uderzająca.
OdpowiedzUsuńCo do Bowen - mogę wypożyczyć z biblioteki, ale jeśli nie będzie chętnych, mogę ją przygarnąć;) Mogłybyśmy za jakiś czas przystąpić do wymiany.
Aniu, no niestety nie wiedziałam, że LIrael jej nie ma:).
OdpowiedzUsuńJeśli masz w bibliotece, to nie ma sensu jej przesyłać.
natomiast co do moich wrażeń po pewnym czasie (odpowiadam tu)- już teraz po waszych pomyłkach freudowskich (Na południe), doceniłam kunszt, z jakim tytuł został wpleciony w całość. Południe zreszta też gra swoją rolę:).
Tak, czas dość często zmienia odbiór utworu. Po pół roku może się np. okazać, że dobrze oceniona książka jest tylko przeciętna;(
OdpowiedzUsuńBowen na pewno będę miała na uwadze, widzę, że w British Council jest jej sporo. Jest rzadko czytana, ale natknęłam się tylko na pozytywne recenzje;)