Anna Świrszczyńska
Zgrzebło z żelaza
Dziś nie przychodź do mnie.
Gdybym uchyliła drzwi,
nie poznałbyś mojej twarzy.
Bo dziś u mnie remanent i kapitalny remont,
bilans doroczny,
wielkie pranie.
Generalna próba końca świata
w mikrokosmosie.
Zgrzebłem z żelaza
szoruję ciało aż do kości.
Zdjęłam z kości skórę, wisi obok,
gołe wnętrzności dymią,
drgają gołe żebra,
a tu sąd,
wysoce wysoki trybunał
idzie sądzić w trybie doraźnym.
Wszystkie wyroki
skazujące.
Sądzi mózg i oczy wyjęte z czaszki,
grzeszną nagość miednicy
i zębów bez dziąseł,
płuca nieczyste, leniwe golenie.
O, ciężko się dzisiaj trudzę,
zgrzebłem z żelaza
szoruję ciało aż do kości,
kość aż do szpiku.
Chcę być czystsza niż kość.
Chcę być czysta
jak nicość.
Sądzę, wykonuję wyroki,
dygocę z przerażenia,
skazanka i upracowany kat.
Robię bilans, pocę się
krwawym potem.
Więc nie przychodź dziś do mnie.
Nie kupuj kwiatów. Szkoda forsy.
też go lubię:-)
OdpowiedzUsuńNa mnie działa tak samo od chwili pierwszego przeczytania;)
OdpowiedzUsuńJa nie czytuję poezji, ale ten wiersz do mnie bardzo przemawia...:).
OdpowiedzUsuńSama też rzadko czytuję poezję, choć próbuję to zmienić;) A wiersz wyjątkowo mocny.
OdpowiedzUsuńjak miło ujrzeć poezję na blogu :) szczególnie Panią Ironistkę Świrszczyńską :)
OdpowiedzUsuńFakt, Świrszczyńską rzadko się czyta. Mnie o niej przypomniała ostatnia płyta Agi Zaryan;)
OdpowiedzUsuńTak z innej beczki... Czytałaś... http://wyborcza.pl/1,75480,10514223,Wiersze_to_wielkie_swinstwo.html ??
OdpowiedzUsuń