Od jakiegoś czasu spore zainteresowanie (przynajmniej wśród niektórych czytelniczek;) wzbudza Gustave Flaubert. Że znakomitym pisarzem był, przekonać się mogliśmy podczas niedawnej dyskusji o "Pani Bovary". Że neurotykiem był, dało się wyczytać m.in. między wierszami notatki jego znajomego. Okazuje się, że Flaubert potrafił być także cudownie złośliwy, o czym świadczy jego "Słownik komunałów".
Garść przykładów:
Abelard - Jest rzeczą zbędną mieć jakieś wyobrażenie o jego filozofii lub znać tytuły dzieł. Napomknąć skromnie, że wytrzebił go Fulbert. Grób Heloizy i Abelarda: gdy zaczną dowodzić, że jest fałszywy, zakrzyknąć: Odziera mnie pan ze złudzeń!
Absynt - Wyjątkowa trucizna. Uśmiercił więcej żołnierzy, niż Beduini.
Akademia Francuska - Lżyć ją, lecz starać się, o ile możności, do niej trafić.
Alabaster - Służy do przedstawiania najpiękniejszych części ciała kobiecego.
Anatema Watykanu - Wyśmiewać.
Angielki - Dziwić się, że mają ładne dzieci.
Architekci - Zapominają zawsze, że dom ma mieć schody. Sami durnie.
Ateista - Naród złożony z ateistów nie mógłby się ostać.
***
Racine - Łobuz!
Radykalizm - Tym groźniejszy, im bardziej skryty.
Republikanie - Nie wszyscy republikanie to złodzieje, jednakże wszyscy złodzieje - to republikanie.
Ręka - Francja winna być rządzona żelazną ręką.
Robotnik - Nawet zacny, póki się nie buntuje.
Rozcapierzyć - Kłócić się o wymowę tego słowa.
Rozstrzelać - Szlachetniej, niż gilotynować. Radość człowieka, wyróżnionego tą łaską.
Rozwód - Gdyby Napoleon nie był się rozwiódł, wciąż byłby na tronie.
Ruptura - Ma ją każdy, lecz nikt o tym nie wie.
Rtęć - Zabija chorobę wraz z chorym.
Rzemiosła - Całkiem bezużyteczne, bowiem zastępują je maszyny, wytwarzające wszystko o wiele prędzej.
Rzeźnicy - Straszni podczas rewolucji.
***
Zapach (nóg) - Oznaka zdrowia.
Zarys - Przy oglądaniu posągów mówić przy każdym: Cóż za wdzięczny zarys.
Ząb "oczny" - Niebezpiecznie wyrywać, bo łączy się z okiem. Gdy go rwą, to średnia przyjemność.
Zdrowo napisane - Tak mówią stróże o powieściach odcinkowych, gdy im się podobają.
Zegarek - Dobry tylko genewski. Gdy sięga poń postać z farsy, musi ukazać się cebula: nieunikniony żarcik.
Zęby - Psują się od jabłecznika, tytoniu, cukierków i lodów, spania z otwartą gębą i picia zaraz po zupie.
Znakomitość - Interesować się najdrobniejszymi szczegółami prywatnego życia ludzi znakomitych, by mieć później możność wszystkich ich oczerniać.
***
Więcej komunałów na tej stronie.
__________________________________________________________________________
Gustave Flaubert "Słownik komunałów" tłum. Jan Gondowicz, Fundacja Brulionu, 1993
__________________________________________________________________________
Rozcapierzyć - Kłócić się o wymowę tego słowa.
OdpowiedzUsuńRzeźnicy - Straszni podczas rewolucji.
Zapach (nóg) - Oznaka zdrowia.
To już mam zapewniony wspaniały humor na cały dzień! :D Wielkie dzięki!
O tak, zapach nóg i rtęć ubawiły mnie setnie. Gustaw zdaje się b. dbał o zdrowie;)
OdpowiedzUsuńJeśli sądzić po zapachu nóg, to pan Pepys powinien być okazem zdrowia, a przecież słabował nieustannie:P Czyli coś tu nie tak:) Ale czytałem kiedyś fragmenty słownika, fantastyczna rzecz.
OdpowiedzUsuńPS. zapiska w Płaszczu to nie list, tylko fragment dziennika Goncourtów, tak dla porządku:)
A może Pepys był hipochondrykiem i tylko wydawało mu się, że słabuje;)
OdpowiedzUsuńFantastyczna, wystarczy poczytać kilka wersów i humor się poprawia;)
Dzięki za uwagę, zaraz poprawię błąd.
Może. Ale teraz mi przyszło do głowy, że się rozchorował po umyciu nóg - a więc usunąwszy ich zapach, usunął również oznaki zdrowia. To zwracam honor Flaubertowi:))
OdpowiedzUsuńPewnie! Skoro usunął wonną florę bakteryjną, to był bardziej narażony na infekcje itp. Wiadomo: częste mycie skraca życie;)
OdpowiedzUsuńMycie nóg - życia wróg:)
OdpowiedzUsuńWpisuję do kajetu, acz w trosce o doznania olfaktoryczne innych rozpowszechniać nie będę;)
OdpowiedzUsuńBezcennym źródłem takich złotych myśli jest komiks "Skąd się bierze woda sodowa?" Baranowskiego:) http://esensja.pl/obrazki/ilustracje/97587_apn1_50_500.JPG
OdpowiedzUsuńPodziękowania - humor Baranowskiego niezły.
OdpowiedzUsuńI kreska niezła:) Polecam, jeśli przegapiłaś w dzieciństwie:) Szczególnie kultowy dowcip o Gąsce Balbince:))
OdpowiedzUsuńCzy to nie jego autorstwa był komiks o prof. Nerwosolce drukowany w Świecie Młodych? Bo kreskę zdecydowanie kojarzę;)
OdpowiedzUsuńAntresolka profesorka Nerwosolka, a jakże, tenże ci to:D
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że niezwykle szalone i kolorowe to było. Zresztą jak większość komiksów wtedy;)
OdpowiedzUsuńChyba nie masz na myśli jakości poligrafii?:) Ale faktycznie fajnie było, Kajko i Kokosz, Tytusy:)
OdpowiedzUsuńNie, mam na myśli pomysły i treść;)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego dzisiaj, przy zalewie różnych bodźców, także kolorystycznych, uwagę przyciągają na zasadzie kontrastu te czarno-białe. Lubię humor Wilqa, innych nazwisk właściwie nie kojarzę;(
Wilq rządzi, chociaż skończyłem znajomość chyba na ósmym tomie:)
OdpowiedzUsuńJa nawet do drugiego nie dotarłam, znam głównie wyrywkowe dowcipasy;)
OdpowiedzUsuńWyrywkowe dowcipasy wiele tracą bez kontekstu, niestety.
OdpowiedzUsuńEjże, te bazujące na grze słów są przednie. Kładę na tym laskę, księżniczka na balu itp.;)
OdpowiedzUsuńNo ale to jednak niezupełnie to samo:) http://www.grafzero.com/wp-content/uploads/2008/05/wilq_zlowrodzy_mimo_wszystko_caly_komiks.gif
OdpowiedzUsuńZależy, co kto lubi;)
OdpowiedzUsuńNo owszem:) Swoją drogą, jaki ten Flaubert inspirujący jest:)
OdpowiedzUsuńTo samo miałam napisać: jakimi ścieżkami myśl ludzka podąża wychodząc od Flauberta;;)
OdpowiedzUsuńJednym słowem: pokrętnymi:D
OdpowiedzUsuńOj, bardzo!;)
OdpowiedzUsuńKawalerowie - Egoiści i rozpustnicy. Trzeba obłożyć ich podatkiem. Szykują sobie smutną starość.
OdpowiedzUsuńNo i uratowała mnie Żona. Do nóżek dziś padnę :D
A jednak Flaubert nie był anty-feministą;)
OdpowiedzUsuńO, tak, żonie się należy;)
@Bazyl: ale pomyśl, że z drugiej strony ominęło Cię "Śniadanko kawalerskie - Wymaga ostryg, białego wina i pieprznych facecji.":P Chyba że nie lubisz owoców morza:)
OdpowiedzUsuńOstrygi są afrodyzjakiem - po takim śniadaniu warto mieć żonę pod ręką;)
OdpowiedzUsuńŻony z czasów Flauberta nie podawały raczej mężom ostryg, żeby im nie zawracali głowy swoimi fanaberiami:P
OdpowiedzUsuń;) Zresztą sam Flaubert kilka haseł dalej pisze:
OdpowiedzUsuńOstrygi - Już się nie jada! Za drogie!
Gdyby miał żonę, należałoby domniemywać, że to ona po kryjomu dopisała to hasło:))
OdpowiedzUsuńMoże Flaubert hasło "ostrygi" opracował jako stary już kawaler, a więc nierozpustny, za to skąpy;)
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe:) A może po prostu w bardziej rozpustnych czasach struł się ostrygami i miał uraz:)
OdpowiedzUsuńInteresująca hipoteza;) Flaubert coraz bardziej kojarzy mi się z W. Allenem. Obaj neurotyczni twórcy, hipochondrycy, z dużym poczuciem humoru.
OdpowiedzUsuńDorzucę jeszcze: Mieszkanie kawalerskie - Wiekuisty bałagan. Porozrzucane wszędzie damskie fatałaszki. Swąd cygaretek. Znaleźć tam można niesłychane rzeczy.
OdpowiedzUsuńCholera, nie pamiętam tych damskich ciuszków. Dobrze, że swąd LMów można podciągnąć pod te cygaretki :)
Moją wyobraźnię pobudzają natomiast owe "niesłychane rzeczy";)
OdpowiedzUsuń--> Bazyl
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że nie pamiętasz - kobiety raczej przywiązują się do swoich fatałaszków, zostawić je u jakiegoś kawalera byłoby karygodną rozrzutnością;)
Do "niesłychanych rzeczy" z pewnością należała "Guma elastyczna - Robi się ją z moszny końskiej":)
OdpowiedzUsuńZapewne! Rozumiem, że to inna nazwa balonów Condoma (Flaki (cielęce) - Nie wiedzieć, że z nich robią balony Condoma);)
OdpowiedzUsuńPo wizycie u kawalera Flauberta, dialog dwóch psiapsiółek, z których jedna odwiedziła jego mieszkanie mógłby wyglądać tak:
OdpowiedzUsuń- Opowiadaj! Jak było?
- Mówię ci, ten egoista i rozpustnik nakarmił mnie ostrygami i spoił białym winem, a potem zaczął opowiadać takie pieprzne facecje, że wyskoczyłam z fatałaszków i jak stałam wybiegłam z jedną tylko cygaretką w ustach. Tylko swąd został.
- Niesłychane rzeczy!!!
Brawo;))))
OdpowiedzUsuń@Bazyl: dobre dobre:DD
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Flaubert odnosił do siebie to: "Geniusz - Nie ma się czym zachwycać: to neuroza":P
Im dłużej czytam jego komunały, tym bardziej jestem skłonna uwierzyć, że miał zdrowy dystans do własnej osoby.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że w dzisiejszej przestrzeni publicznej byłby się autor odnalazł ze swymi przemyśleniami. Ot:
OdpowiedzUsuńDoktor - Poprzedza go zawsze słowo "drogi", zaś w szczerej rozmowie męskiej - "skurwiel": Ach, ten skurwiel doktor! Jeden w drugiego materialiści.
--> Bazyl
OdpowiedzUsuńZgadza się. Podobne: Chirurdzy - Kamienne serca, zwać ich rzeźnikami
Na dodatek kilka rzeczy przewidział:
Dagerotyp - Zastąpi malarstwo.
"Akademia Francuska - Lżyć ją, lecz starać się, o ile możności, do niej trafić" - ha, nic sie od czasow Flauberta nie zmienilo w tej kwestii :)
OdpowiedzUsuńTo takie typowe - wybrzydzać na coś, ale skrycie marzyć o dostępie do potępianej rzeczy. Przypominają mi się niektórzy aktorzy i kwestia udziału w reklamach;)
OdpowiedzUsuńAle to nie tylko Flaubert. Ja pamiętam z biografii Verne'a jak on się biedny starał tam wepchnąć :)
OdpowiedzUsuń- Dumas zwykł mówić mi, gdy narzekałem, że moja rola w literaturze francuskiej nie została doceniona: "Powinieneś być autorem amerykańskim lub angielskim. Wtedy książki twe, tłumaczone na język francuski, mogłyby ci przynieść ogromną popularność we Francji, a ty mógłbyś być uważany przez swych rodaków za jednego z największych mistrzów fantastyki". Tymczasem nic nie znaczę w literaturze francuskiej. Piętnaście lat temu Dumas zgłosił moją kandydaturę do Akademii, a jako że miałem wówczas wielu przyjaciół w Akademii - Labiche'a, Sandoza i innych - wydawało się, że będę miał szansę na to, że zostanę wybrany, a mój dorobek będzie oficjalnie uznany. Ale tak się nie stało i dziś, gdy dostaję listy z Ameryki zaadresowane "Pan Juliusz Verne, członek Akademii Francuskiej", uśmiecham się tylko nieco do siebie. Od czasu, gdy moja osoba została zgłoszona, wybory do Akademii Francuskiej odbyły się nie mniej niż czterdzieści dwa razy, dzięki którym, że tak powiem, jej cały skład się wymienił. Ja jednak odpadłem.
OdpowiedzUsuńZa tą stroną.
Skłodowskiej też nie przyjęli;(
OdpowiedzUsuńCiekawe, co - oprócz tytułu,a więc powodu do dumy - daje przynależność do Akademii.
Nie wiem, ale u Verne'a (przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie), była to pewnego rodzaju obsesja. Facet śledził kto był zszedł i za kogo mógłby wskoczyć :)
OdpowiedzUsuńBiedaczek!;(
OdpowiedzUsuńTakich obsesyjnych niedoszlych akademikow bylo kilku - wydaje mi sie, ze podobne tortury przechodzil Hugo (ktoremu udalo sie w koncu dobic do grona akademikow).
OdpowiedzUsuńW historii literatury francuskiej, ktora jakis czas temu czytalam (autorstwa akademika, oczywiscie) przy kazdym nazwisku pojawia sie wzmianka, czy byl w Akademii, czy nie i jakie spiski i intrygi sprawily, ze sie do niej nie dostal...
Moze to wlasnie jest cel dolaczenia do Akademii - znajomi pisarze nie beda mogli wysmiewac sie z kandydata, ze sie do niej nie dostal?
OdpowiedzUsuń--> katasia_k
OdpowiedzUsuńTo b. ciekawe, co piszesz. Intrygi mające na celu wprowadzić kogoś do Akademii - no, no.
A o Hugo coś mi się obiło o uszy, chyba faktycznie cierpiał;)
Nie mam skanera z OCRem, ale dodam, że w biografii Juliusza, pióra Lottmana jest i takie zdanie: "Zachowane listy Verne'a wysyłane z jego "prowincjonalnego miasteczka" do Aleksandra Dumas syna, przyjaciela i członka Akademii, ukazują, jak wiele energii był w stanie poświęcić przygotowaniom do ostatecznego ataku." Dalej autor przytacza jakie wygibasy Verne czynił i jakie osobistości poruszał, by wskoczyć na akademicki stolec. Sprawy opierały się nawet o koronowane głowy :) (wyd. PIW str. 270)
OdpowiedzUsuńPS. Jak dorwę FineReadera to mogę wkleić więcej :D
Bazyl, zrób w ogóle cały wpis o tym, zupełnie o tym Vernie nie pamiętałem:P A dostanie się do Akademii faktycznie wymagało co najmniej upokarzających zabiegów:)
OdpowiedzUsuńWtrącę mimochodem, że Flaubert był w Płaszczu osobiście 23 sierpnia (list do Luizy Colet).
OdpowiedzUsuńA hasło Dzieci - Przy gościach przejawiać liryczną czułość jest dosyć obrazową odpowiedzią na pytanie, jak był usposobiony do małoletnich. :)
--> Bazyl
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do pomysłu Zacofanego - zamieść proszę post na temat podchodów Verne'a do Akademii.
--> Lirael
List czytałam - zwróciłam uwagę na alabastrową lampę;)
Podejście do dzieci dość charakterystyczne dla starych kawalerów;) Z drugiej strony - dlaczego tej czułości względem dzieci zabrakło w "Pani Bovary"?
Już do mnie dotarła książka o dziewiętnastowiecznym dzieciństwie, zapowiada się świetnie, więc mam nadzieję, że choć trochę nam temat objaśni. :) Bardzo ciekawy może być też tekst Ireny Jokiel "Romantyk je obiad i wychowuje dzieci" w książce "Codzienność w literaturze XIX (i XX) wieku: Od Adalberta Stiftera do współczesności", ale niestety, nie posiadam. :(
OdpowiedzUsuńAniu, jeszcze raz dzięki za "Słownik komunałów". Mam nadzieję, że czytelnicy, którzy uważają Flauberta za przebrzmiały, zakurzony, pokryty pajęczynami relikt przeszłości, spojrzą na niego teraz łaskawszym okiem. :)
Nie ma za co dziękować, cała przyjemność po mojej stronie. Jeśli innym się podoba, to wystarczy;) Gdyby w szkole pokazywać rzeczy z gat. Słownika, mogłoby to zwiększyć przychylność uczniów. Nie tylko lit. koturnowa jest ważna;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że w moich bibliotekach również brak wspomnianej przez Ciebie książki, a szkoda, bo tytuł wiele dobrego zapowiada.
No i czasu ciągle na tego Verne'a brak :(
OdpowiedzUsuńZaczekamy;)
OdpowiedzUsuń