piątek, 30 marca 2012

Było świniobicie, czas na polowanie

Gdyby organizować turniej książek, "Polowanie na kaczki" Hugo Clausa śmiało mogłoby konkurować ze "Świniobiciem" Magdy Szabo. Po pierwsze, obie książki dotyczą zawiłych relacji rodzinnych. Po drugie, w obu zastosowano polifonię. Po trzecie, podobnie poprowadzono fabułę, podobny jest też klimat. Po czwarte, obie książki są napisane na wysokim poziomie. Co więcej, jest pewna zbieżność w tytułach - oba sugerują, że bez przelewu krwi się nie obejdzie. Podobieństw można doszukać się więcej, na szczęście to dwa dość różne utwory.;)


"Polowanie na kaczki" powstało w 1950 r. (a więc 10 ok. lat wcześniej niż "Świniobicie"), jego akcja osadzona jest na belgijskiej wsi, krótko po zakończeniu wojny. Rodzina Metsiersów trzyma się na uboczu, mieszkańcy wioski też od nich stronią. Podejrzenia o podpalenia, złe oko Matki i niejasna przeszłość Mona robią swoje, ponury portret rodzinny uzupełnia opóźniony w rozwoju Bennie i jego ciężarna, acz niezamężna siostra Anna. W Metsiersach jest coś oślizgłego, brudnego i zarazem groźnego. Sąsiedzi ich nie lubią, oni sami też chyba za sobą nie przepadają. Bardziej przypominają przypadkową zbieraninę aspołecznych typów niż rodzinę. Wyjątek stanowi rodzeństwo - relacja Benniego i Anny jest wyjątkowo zażyła, można nawet powiedzieć - niepokojąco zażyła.

W tej mini-powieści niewiele się dzieje, uwaga czytelnika skupia się zresztą na dochodzeniu, kto jest kim i jakie zajmuje miejsce w rodzinie. Autor nie ułatwia zadania podrzucając zaledwie strzępy informacji, z których samodzielnie należy odtworzyć historię rodziny. Pewne fakty pozostaną do końca niedopowiedziane i chyba to najbardziej spodobało mi się w "Polowaniu na kaczki". To książka napisana w oszczędny sposób, a jednak bardzo wyrazista. W porównaniu z Szabo Claus wręcz celuje w skromności środków - jego bohaterowie nie dają się do końca poznać, co tylko potęguje wrażenie mroczności. Dlatego między innymi palmę pierwszeństwa oddałam "Polowaniu na kaczki". Przynajmniej do czasu powtórnej lektury "Świniobicia", kiedy ogarnęły mnie wątpliwości, do dzisiaj nierozwiane.;)

***

Gdyby kogoś z Was zainteresował pomysł turnieju książek, polecam akcję The Morning News Tournament of Books.


_______________________________________________________________________________

Hugo Claus "Polowanie na kaczki" tłum. Zofia Klimaszewska, SW Czytelnik, Warszawa, 1981
_______________________________________________________________________________

4 komentarze:

  1. O, proszę. Hugo Claus... niedawno przygarnęłam stary tom LnŚ poświęcony temu autorowi, ale "Polowania..." tam nie ma, za to są inne fragmenty. Literatura belgijska nie jest zbyt popularna, ani znana u nas. Mam jednak ochotę spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa. Lit. belgijska (i obszaru Beneluxu) słabo jest u nas znana. Wieki temu widziałam w tvp spektakl "Piątek dzień miłości" i tak się zaczęła moja znajomość z Clausem. Niestety prozy mało pisał, a tłumaczeń - oprócz "Całego smutku Belgii" - brak.
      Muszę zdobyć nr LnŚ, o którym piszesz.

      Usuń
  2. monia-w2:
    Zachęciłaś mnie - zwłaszcza że po "Świniobiciu" już wiem, że ten rodzaj powieści mi odpowiada. Najpierw przeglądnęłam zasoby biblioteczne i nie znalazłam, więc zostało kliknięcie na Allegro - dobrze że większość tych mniej znanych i starych książek nie jest droga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tylko nadzieję, że się nie rozczarujesz, ta powieść, mimo wielu podobieństw, jest jednak inna.;) Czekam na wrażenia.;)

      Usuń