czwartek, 2 sierpnia 2012

Biuro w budce telefonicznej

W Dużym Formacie z 19 lipca 2012 r. (nr 28/298) zamieszczono wywiad Agnieszki Wójcińskiej z Moniką Sznajderman, szefową Wydawnictwa Czarnego. Fragment poniżej.


Od lat mieszkacie w głuszy. Jak ci się udało prowadzić wydawnictwo w tych warunkach?

Po Czarnym mieszkaliśmy w kolejnej łemkowskiej wsi - Łosiu. Moją siedzibą była budka telefoniczna, w której spędzałam długie godziny. Czasami podawałam jej numer, udając, że mam biuro. Mieszkaliśmy za cmentarzem, kawałek od budki, i zdarzało się, że kiedy ktoś dzwonił, przybiegał sąsiad, że jest do mnie telefon. Gdy przenieśliśmy się do Wołowca, na początku też nie mieliśmy telefonu. Chodziłam do sąsiada zamawiać międzymiastowe. Potem kupiliśmy centertelowską komórkę, olbrzymią, która po paru minutach się nagrzewała i nie dało się jej trzymać, poza tym nie było w naszej wsi zasięgu, więc wychodziłam na strych i łapałam jego skrawki. Internet mamy dopiero od paru lat, bardzo długo chodziłam do kafejki internetowej w Gorlicach.


Więcej ciekawostek z historii wydawnictwa tutaj. Z opowieści Moniki Sznajderman mogłaby powstać niezła powieść.;)

19 komentarzy:

  1. Czytałam ten wywiad z ogromną przyjemnością i poczytałabym jeszcze więcej. Ciekawe były spostrzeżenia o tym, że teraz każdy chce wydawać swoje 'dzieła'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ten wywiad też był arcyciekawy.

      O powszechnej chęci wydawania swoich dzieł i bycia pisarzem mówiła niedawno Masłowska i myślałam, że przesadza, ale najwyraźniej to prawda. Cytat z wywiadu w Polityce:
      Ostatnio Dunin opowiadał, że wśród tekstów przysyłanych do druku w Lampie coraz mniej jest rzeczy do czytania, za to przysyłane są całe tomy autoprezentacji. To już nie są propozycje wydawnicze, ale podania o bycie gwiazdą, kandydatury na gwiazdę. Nikt nie chce być pisarzem, każdy chce być po prostu sławny.

      Usuń
    2. Taki trynd. Ale i tak chyba powinniśmy się cieszyć, że ktoś chce być sławny przez to, że Coś Napisał, a nie przez to, że pomachał nóżką, tyłkiem lub inną częścią ciała... Kto wie, może jeszcze trochę i dojdziemy - jak to opisywał M. Szczygieł - do stanu z Czech, w którym "Fakt" czy inny "Super Ekspress" da na pierwszej stronie np. newsa np. o Masłowskiej i czytelnicy będą wiedzieli kto to! To by nie było wcale takie złe:)

      Usuń
    3. Myślę, że dałoby się wypromować w ten sposób Masłowską, tylko chyba musiałaby na początek coś bulwersującego zrobić. Jej nowa powieść ma tytuł "Kochanie zabiłam nasze koty", więc jakiś grunt pod zainteresowanie gawiedzi jest.;) Naturalnie sławy rodem z Faktu Masłowskiej nie życzę.;)

      Usuń
  2. Świetny wywiad, miło mi było się dowiedzieć, że jednak wszystko ze mną jest ok jeśli chodzi o ocenę polskiej literatury :-) na szczęście jest ktoś kto trzyma poziom i pion :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, to jedno z niewielu w Polsce wydawnictw, które oferuje literaturę na dość wyrównanym, dobrym poziomie. Ostatnio niepokoi mnie tempo rozwijania niektórych serii (np. reportaże), bo moim zdaniem nie zawsze ilość tytułów odpowiada ich jakości, a druga rzecz - wysokie ceny.

      Usuń
    2. "Na szczęście" :-) jestem do tyłu z nowościami, co ma dobre ale i złe strony, bo z jednej strony doznaję mniej rozczarowań a z drugiej pewnie omija mnie też sporo dobrych rzeczy, choć statystyki z wywiadu raczej mrożą krew w żyłach. Co do cen książek zgoda ale jednocześnie w "taniej książce" czy na allegro można dostać klasykę mnie więcej w cenie paczki-dwóch papierosów albo "pół litra" - jak kto woli :-)

      Usuń
    3. Jasne, klasyka bywa tania i w dobrym stanie. Tylko czasem chciałoby się poczytać coś nowszego.;) I trochę mnie dziwi, że w rzeczonej taniej książce już po roku można trafić na książki z list bestsellerów. Jak to możliwe?

      Usuń
    4. Bo takie to i bestsellery :-)

      Usuń
  3. Swoją drogą ,trzeba mieć ogromne zaparcie,realizować marzenie w takich warunkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W latach 90-tych wiele firm tak powstawało, niektórzy zaczynali np. od sprzedaży z walizki na chodniku i jakoś udawało im się stworzyć duże przedsiębiorstwo.;) Wierzę, że Polak potrafi, Wyd. Czarne jest tego najlepszym dowodem. Pani Sznajderman zazdroszczę, że może nadal pracować w domu, jak sama mówi, w szlafroku, bez całej biurowej otoczki, a przecież zarządza prężnym wydawnictwem. To budujące.

      Usuń
  4. Czysty hadrcore. Ale jak ktoś lubi wakacje wśród kóz na mongolskim stepie to i zarządzanie firmą bez telefonu mu niestraszne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już mają telefony i kilka osób do pomocy.;) Osobiście coraz lepiej rozumiem potrzebę wycofania się w dzikie ostępy, przynajmniej w pewnym wieku.;)

      Usuń
  5. Mnie dzikie ostępy interesują jedynie w formie Ucieczki na wieś. oglądanej co tydzień w telewizji Domo;) I nic mi sie zbiegiem lat w tych upodobaniach nie zmienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie coraz bardziej denerwuje zdziczenie obyczajów i dlatego może kiedyś przeniosę się do jakiegoś szałasu na wsi.;)

      Usuń
  6. zazdroszczę im, odwagi przede wszystkim. też bym tak chciała, z kozami, z owcami, czasami to lepsze towarzystwo od niektórych dwunogów ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zasługa M. Sznajderman, ja tylko cytuję.;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń