poniedziałek, 30 lipca 2012

Pogodna Sylvia Plath

Brzmi niemal jak oksymoron, ale zgadza się: Sylvii Plath zdarzyło się napisać kilka ciepłych i pogodnych historii - dla dzieci. Jedną z nich jest "Garnitur na każdą okazję" czyli rzecz o tym, że warto mieć marzenia oraz odwagę bycia indywidualistą. Opowiastka z jednej strony bazuje na powtórzeniach nadających całości rytm, z drugiej strony - na oryginalności (imiona bohaterów, hobby). Najważniejszy jest naturalnie tytułowy garnitur, który posiada nadzwyczajne właściwości dodające splendoru najmłodszemu członkowi rodziny. Gdyby nie nazwisko autorki na okładce, pomyślałabym, że to książka ze skandynawskiego obszaru kulturowego, nie anglosaskiego.;)


Sama historyjka jest urocza, dodatkową atrakcję tej publikacji stanowi szata graficzna wykonana przez Agnieszkę Skopińską. Ilustracje stylizowane na autentyczne obrazki dziecięce oraz tekst wydrukowany różnymi rozmiarami czcionki świetnie korespondują z treścią i jasno dają do zrozumienia, dla kogo przeznaczona jest książka. W kilku miejscach zgrzyta natomiast tłumaczenie, ale na szczęście dzieciom raczej nie będzie to przeszkadzać. Myślę, że "Garnitur na każą okazję" może sprawić dużą przyjemność także dorosłym, w moim przypadku tak było. A tytułowe wdzianko po prostu trzeba zobaczyć.;)

Oto kilka stron z książki:




________________________________________________________________________________________

Sylvia Plath "Garnitur na każdą okazję", tłum. Jadwiga Jędryas, Wydawnictwo Dwie siostry, Warszawa, 2012
________________________________________________________________________________________

44 komentarze:

  1. Demoniczne te przetwory:)) Błędy tłumaczenia faktycznie dzieciom nie przeszkadzają, podobnie jak błędy ortograficzne (do czasu:P), ale w książce dla dzieci jednak ich być nie powinno, bo potem zwichrowani na tle poprawności rodzice podczas głośnego czytania muszą na bieżąco poprawiać tekst:P A to okropnie żmudna robota, bo trzeba pamiętać, co się wymyśliło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demoniczne? No, popatrz - dla mnie takie jędrne, soczyste.;)
      W tym przypadku trudno mówić o błędzie w tłumaczeniu, raczej dały o sobie znać ograniczenia językowe. Bo np. angielskie słowo suit daje więcej możliwości (ski suit, swimsuit itp.) niż polski garnitur i to mi najbardziej zazgrzytało.
      Mnie się zdarza zmieniać archaizmy podczas głośnej lektury siostrzenicom. Dla żartu modyfikuję natomiast bajeczki, w których kobietom przypisuje się służalczą rolę wobec mężczyzn.;)

      Usuń
    2. Użyłem tego demonicznego w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu - właśnie dlatego, że są jak żywe:) Myślałem, że chodziło Ci o jakieś bardziej przyziemne błędy niż problem z oddaniem gier słownych - to jest niestety duży problem. Archaizmy zostawiam, co najwyżej wyjaśniam, jeśli widzę zdziwienie w oczach, trudno w końcu opowiadać Konopnicką własnymi słowami:D A z modyfikowaniem bajeczek to nie ma co przesadzać, się właśnie doczytałem, jakie to szkodliwe wpływy na dziewczęce duszyczki ma bajka o Kopciuszku - jak to one potem biedulki całe życie czekają na tego swojego księcia:P

      Usuń
    3. Dlatego napisałam, że tłumaczenie zgrzyta.;) Zresztą może sam będziesz miał okazję sprawdzić.
      Chyba czytaliśmy ten sam tekst o bajkach. Cóż, nie mogę w XXI wieku wmawiać dzieciom, że życie składa się tylko z gotowania, sprzątania i czekania na tegoż właśnie księcia. Jest przecież czas na np. rozrabianie.:)

      Usuń
    4. Toteż raz czytamy Kopciuszka, a raz coś o rozrabianiu, a najlepsza na to jest Astrid Lindgren. Taka Lisa z Bullerbyn i gotuje, i rozrabia:) A na dodatek ma też zaczątki poglądów feministycznych i sama sobie wybiera męża:D

      Usuń
    5. Z ust mi to wyjąłeś - Astrid jest tu nieoceniona;) Ostatnio najbardziej cieszą nas psoty Emila, ale pomysły Pippi też nam się podobają.;)

      Usuń
    6. A u nas jakoś Pippi bez echa przeszła, ale mamy jeszcze czas:) Swoją drogą, że też ona nie jest ulubienicą genderowych literaturoznawczyń: samotna, bogata, samodzielna, silna, niezależna - same zalety:)

      Usuń
    7. U nas zaczęło się od spektaklu w T. Dramatycznym i może dlatego lepiej się przyjęła.
      I mężczyzny nie potrzebuje do samorealizacji, wystarcza jej ojciec.;)

      Usuń
    8. Na dodatek tatuś daleko, więc żadnych toksycznych więzi:P

      Usuń
    9. ZWL Zakup do samochodu audiobooki E. Jungowskiej. Sukces murowany, a i gardło odpoczywa :)

      Usuń
    10. Faktycznie tak dobrze czyta Pippi?

      Usuń
    11. Jungowskiej to ja za bardzo nie uważam, za to mam Dzieci z Bullerbyn czytane przez Irenę Kwiatkowską:) W dziedzinie audiobooków natomiast nic nie przebije Jarosława Boberka czytającego Julkę i koty Trojanowskiego:))

      Usuń
    12. Mnie też się podobały "Dzieci..." w wyk. Kwiatkowskiej. Za Boberkiem muszę się rozejrzeć, on ma duże możliwości głosowe.

      Usuń
    13. Duże? Ogromne! On się tam wciela co najmniej w sześć postaci:)

      Usuń
    14. No, dobra, nie miałam pojęcia.;) Jako lektora znam go głównie z Madagaskaru. Ale widzę, że pan ojciec miłość do kotów wpaja córkom na różne sposoby.;)

      Usuń
    15. Dzieci kota uwielbiają same z siebie, raczej bez wzajemności:))

      Usuń
    16. Skąd ja to znam.;) Koty chyba bardziej kochają tych, którzy za nimi nie biegają.;)

      Usuń
    17. To nawet człowiek tego nie lubi, a cóż dopiero takie stworzenie jak kot.;)

      Usuń
    18. toteż obie strony schodzą sobie z drogi:P

      Usuń
    19. Jak to zwierzę może małego człowieka nauczyć ugodowości.;)

      Usuń
    20. O tak, jak mnie kiedyś w epoce przedszkolnej koteczka zadrapała od kolana do stopy, to do dzisiaj pamiętam.;)

      Usuń
    21. Ale na sympatię do kotów Ci nie zaszkodziło:)

      Usuń
    22. Bynajmniej. Teraz to one muszą wpraszać się w moje łaski.;)

      Usuń
    23. czytanki.anki Bazylom i Bazylątkom się bardzo :) Do fragmentarycznego odsłuchania na http://posluchajpippi.pl/
      ZWL A dlaczego tylko "Julkę i koty"? Wszystkie części są hiciorem w naszym aucie, ba, nawet poza nim, bo wersja książkowa była czytana wieczorami, choć już bez efektów p. Boberka, a w skromnym wykonaniu ojca dzieciom. A pani Edyta ze swoją chrypką i zadziornym głosikiem naprawdę robi fajną robotę :)

      Usuń
    24. Chwilowo zdobyliśmy tylko jeden audiobook, poszukiwania wersji dźwiękowej i książkowej reszty cyklu w toku:P Obawiam się, że progenitura nie odpuści, a i ja jestem nie dość, że pod wrażeniem lektora, to jeszcze się świetnie bawię:D Panie doktorze, lubię książeczki dla dzieci, czy to już starcza demencja?

      Usuń
    25. ZWL Nie odpuści. My zaczarowaliśmy Kotami zaprzyjaźnioną rodzinę i mama-lektorka też twierdzi, że bawi się dobrze. Zaczęliście dokładnie od środka, więc przed Wami jeszcze najlepsza (naszym zdaniem), pierwsza część i niezła - trzecia.
      Co dziwne, pozostałe książki pana Tomasza, jakoś nie znalazły u naszych chłopaków takiego uznania jak Koty właśnie. Nie wiem, czy to kwestia zbyt absurdalnego humoru, czy nawiązań dla ludzi w ich wieku jeszcze niezrozumiałych.

      Usuń
    26. No wiesz, darowanemu audiobookowi w zęby się nie zagląda:) Ja się zacząłem śmiać zdaje się przy trzecim zdaniu i już mi tak zostało do końca. Trojanowskiego nie znamy w ogóle, ale my już tak mamy ze współczesnymi autorami.

      Usuń
    27. Znaczy, całą rodzinę zacofujesz? :P

      Usuń
    28. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak rozejrzeć się za wspomnianymi Kotami. Toż to zbankrutować można.;)

      Usuń
    29. A tu jeszcze Bazyl, gadzina, zachwala i papier i audio :) Niemniej jednak ze względu na inkryminowanego wcześniej Jarosława B. po trzykroć warto! Jego Gienio to maestria interpretacji, a Zosine: "Tsepacką! Tsepacką! Załatfcie ją tsepacką!", trafiło do naszej rodzinnej skarbnicy grepsów :D

      Usuń
    30. Otóż to.;) Widzę, że w bibliotekach są te audiobooki, więc jest nadzieja.;)

      Usuń
    31. Bazyl: bo ja stara szkoła jestem, a w bibliotece jakoś mi te wszystkie Kasdepki w ręce nie wpadają:) Zofia rządzi:P

      Usuń
    32. U nas najwięcej dowodów sympatii zbiera ruda bestia :)

      Usuń
  2. Szczerze - chyba nie kupiłabym Małemu, ale co ja tam wiem - sam sobie wybiera, co mu się podoba;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grafika jakaś nieprzyjemna. Wolę pastele. Ale Władek ma swój gust i podoba mu się czasem coś zupełnie innego niż mnie.

      Usuń
    2. Aha. Ciekawe, czy Twojemu synkowi by się podobała.;)

      Usuń
  3. Musztardowy to nie najlepszy kolor na garnitur, ale ten akurat okazał się hitem ;). Z Collected Children's stories Platch najbardziej jednak lubię the bedbook, pewnie przez własne wielkie zamiłowanie do spania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię kolor musztardowożółty (tak go przetłumaczono), choć nie na sobie.;) O historyjce Plath myślę coraz bardziej pozytywnie, do The Bedbook - skoro polecasz - muszę zajrzeć.;)

      Usuń
  4. świetnie, kupię chrześnicy, akurat zbliżają się jej urodziny :) a i wydawnictwo dwie siostry bardzo lubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też sprawię jakiemuś dziecięciu w prezencie. A Wyd. Dwie Siostry lubię choćby za wprowadzenie Alice Munro na polski rynek.;) Książki dla dzieci mają też wielce interesujące.

      Usuń