Odpowiedź na pytanie brzmi: klopsiki. Danie mało wyszukane, podobnie jak fabuła książki Schuylera. Czytelnik ogląda obrazki z życia amerykańskiej klasy średniej końca lat 70-tych, jakie widział już wielokrotnie: kolacje u znajomych, zdrady małżeńskie, rozmowy o sąsiadach, nastolatków wchodzących w dorosłość, sesje psychoterapeutyczne. Brzmi poważnie, na szczęście to pozory - całość napisana jest lekko, miejscami zabawnie. Tę lekkość autor uzyskał w bardzo prosty sposób, bowiem powieść składa się niemal wyłącznie z dialogów.
Krytycy cmokają z uznaniem nad książką Schuylera, chwaląc serialową konwencję. Zgadza się, "Co na kolację" posiada cechy serialu, tylko co z tego? Losy bohaterów ani mnie nie ubawiły, ani nie wzruszyły. Nie miałam ochoty doszukiwać się głębi obecnej rzekomo między wierszami. Ot, błahostka literacka, której nie pomogło nawet słowo-wytrych "konwencja", a na pewno zaszkodziło kulejące tłumaczenie. Schuylerowe klopsiki okazały się zbliżone w smaku do odgrzewanych kotletów, a nie jest to moje ulubione danie. Pora rozejrzeć się za czymś bardziej wyrafinowanym.
_____________________________________________________________________________
James Schuyler "Co na kolację", przeł. Marcin Szuster, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2012
_____________________________________________________________________________
Dziś rano miałem dylemat, klopsiki właśnie, czy też coś bardziej pożywnego. Wybrałem to drugie i już się cieszę na posiłek. Może nawet poparty filmowym deserkiem (ale to jak czasu starczy). :)
OdpowiedzUsuńCoś bardziej pożywnego? Hm, golonka?;)
UsuńZa bardzom poszedł w metafory :) Chodziło mi o fakt wzięcia do czytania biografii Bodo :P
UsuńBiografia Bodo to raczej dewolaj niż golonka:)
UsuńZ golonką wkroczyła w wątek Ania. A ja już nie meandruję metaforycznie, bo znowu namieszam :)
UsuńGolonka z dobrym, chłodnym piwem nie jest zła (raz na jakiś czas;)).
UsuńJak Bodo? Faktycznie z rażącymi błędami rzeczowymi? Tak pisał ktoś w GW.
Oj, dopiero zacząłem, a i wielkim ekspertem w temacie nie jestem, więc mogę nie wyłapać. Nie masz czasem linka?
UsuńNie szkoda psuć sobie przyjemności?;) Ale proszę bardzo, rzeczony artykuł jest tutaj.
UsuńOd czasu do czasu w TVP można zobaczyć niezły film dokumentalny o Bodo "Za winy niepopełnione", może oglądałeś?
Jak klopsiki, to tylko szwedzkie ze sklepu meblowego:) Poza tym klopsiki to nie jest jedzenie dla facetów:P
OdpowiedzUsuńNigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba faktycznie to danie głównie dla dzieci. A przecież tak bardzo od mielonego się nie różni.;)
Usuńno ja nie:P W mielonym cały smak jest ze smażenia, a klopsik na parze czy tam duszony to już nie to:)
UsuńNo tak, taki uduszony klopsik jest jak wata w porównaniu skwierczącego mielonego.;)
UsuńNo właśnie:)
UsuńA ja tam sobie chwalę klopsiki w sosie pomidorowym w wykonaniu Kitka. Żonko, pozdrawiam z tego miejsca :D
UsuńBazyl, sprytny ruch:) Pozdrawiamy z tego miejsca również:)
UsuńI żonie nie pozostaje nic innego, jak wdzięcznemu mężowi zaserwować klopsiki w sosie pomidorowym na najbliższy obiad.;)
UsuńPewnie w oryginalnym wydaniu, nietłumaczonym książka wypada dużo lepiej.
OdpowiedzUsuńMyślę, że może być zabawniejsza.
UsuńMoże i klopsiki są mało wyszukane ale kto nie jadł prawdziwych klopsików królewieckich ten nie wie co traci :-) Przepis na oryginalne klopsiki do znalezienia w "Smaku Mazur. Kuchnia dawnych Prus Wschodnich" :-).
OdpowiedzUsuńO nienienieenie. Nie ma lekko, podziel się tym przepisem:)
UsuńMarlow zamilkł (może udał się na obiad;), ale może to nam starczy.
UsuńCiekawy przepis, chociaż kapary to nie moja bajka.
UsuńJa nawet lubię, ale trudno mi wyobrazić je sobie w klopsach.;)
UsuńTo chyba masz menu eksperymentalne na jutro:D
UsuńStanowczo za ciepło na klopsy. Sałata (z kaparami) - może być.;)
UsuńWypróbuj mieszankę sałat z prażonym słonecznikiem i winegretem miodowym:P
UsuńSkoro polecasz, to spróbuję. Warto jednak było przeczytać Schuylera - lektura taka sobie, ale zaowocowała dwoma przepisami kulinarnymi.;)
UsuńNo to się opłaciło, faktycznie:)
UsuńMarlow nie udał się na obiad tylko był w drodze :-) a "Smak Mazur" swoją drogą polecam :-) "Nowy kanon" zapowiadał się na taką dobrą serię a tu proszę - kubeł zimnej wody :-)
Usuń"Smak Mazur" przy okazji obadam, lubię kuchnię regionalną.
UsuńNowy kanon nie jest taki zły - Chang mi się b. podobała, teraz czytam Simenona i zapowiada się nieźle. Poza tym wiele książek z oryginalnej listy NYBR zostało już u nas kiedyś wydanych (m.in. przez PIW), np. taki "Posłaniec" Hartleya.
Też miałem takie wrażenie - co do "niezłosci" :-) ale po Twojej ocenie Schulyer'a przeżyłem chwile zwątpienia :-)
UsuńJak zwykle zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania.;) W amer. Kanonie NYBR jest nawet "Lalka" Prusa, więc nie może być to zła lista.;)
UsuńAniu czytasz Simenona? w takim razie czekam na wrażenia! zastanawiam się nad lekturą jednego z amerykańskich wydań nyrb, ale właśnie się bardzo rozczarowałam maigretem - mam nadzieję, że jego proza detektywistyczna i ta z wyższej półki to są po prostu dwie różne rzeczy...
UsuńPo Maigreta nawet nie sięgałam, pomyślałam, żelepiej przeczytać książki spoza tego cyklu. Jestem świeżo po "Paryskim ekspresie", który mi się podobał, wcześniej była "Wdowa Couderc" - całkiem niezła. Zbieram myśli, żeby coś o nich napisać.;)
UsuńUhuhu, ostro:)
OdpowiedzUsuńJa tam zjadłam klopsiki Schuylera z przyjemnością.
Dobrze pamiętać, że dostajemy tę książkę z wielo(dziesięcio)letnim opóźnieniem. Autor napisał ją, kiedy w Polsce z konwencji serialowej nie znaliśmy (czy też - nasi rodzice nie znali) nawet "Niewolnicy Isaury", już o "Dynastii" nie wspominając. Dziś, w zupełnie innej rzeczywistości medialnej i (pop)kulturowej, faktycznie tego rodzaju zapożyczenie czy pastisz nie jest niczym ani dziwnym ani odkrywczym. Czytając Schuylera biorę jednak (z korzyścią dla książki i jej Autora) poprawkę właśnie na ogromną czasową dziurę, jaka dzieli czas napisania "Co na kolację?" od jego polskiego wydania.
Pozdrawiam:)
Książkę czyta się przyjemnie, owszem. Pamiętałam, że dotarła do nas z dużym opóźnieniem, a jednak nie uwiodła mnie. Lubię zabawy konwencją, tu jednak nie chwyciło.;(
Usuńszkoda,okładka intryguje...
OdpowiedzUsuńWięc może lepiej dać się skusić, innym zawartość się podoba.;)
UsuńWlasnie ciekawa jestem serii "Nowy Kanon", nic jeszcze nie czytalam i nie wiem, od czego zaczac.
OdpowiedzUsuńAle od "Co na kolacje" chyba jednak nie ;-)).
A może jednak?;) Krótka jest i szybko się czyta. Tak czy owak, nieustająco polecam Chang.
UsuńA, wlasnie, Chang, zaczne od Chang :-).
UsuńGdybyś planowała zakup, to w merlinie jest jeszcze przez kilka dni dostępna po mocno obniżonej cenie.;)
Usuń