piątek, 20 lipca 2012

Klub czytelniczy (odc. 19) – Pestka

Każdy ma w sobie pestkę, każdy swoją. Jak owoc. Przylatują ptaki, przychodzi spustoszenie. Robak. Gnije to, co jest miąższem. Odpada. Ale pestkę trzeba uratować. Pestka musi zostać nietknięta. (...) Pestką jest to, w co nie przestajemy wierzyć. Co najgłębiej jest nami, pomimo wszystko. Pomimo zła w nas. Pomimo naszych odstępstw, mimo wszystkich srebrników, jakieśmy wzięli. Kradnę, kłamię, cudzołożę - ale nie zabiję; tysiąc kompromisów, a kiedyś jednego nie; za żadną cenę, nigdy. ("Pestka" Anka Kowalska)


Pytania do Was:

1. "Pestka" powstała blisko pół wieku temu. Jak Waszym zdaniem zniosła próbę czasu? Co ma do zaoferowania współczesnemu czytelnikowi?

2. Czy polubiliście główną bohaterkę?

3. Agata ma specyficzny pogląd na kwestię związków i małżeństwa, przy czym jest przeciwniczką rozwodów (Borys, Sabina). Jak to wytłumaczyć?

4. Po wyjściu zdrady na jaw Teresa mówi do męża:
Ty ją porzuć, Borys. Nie będę nic mówiła, nic. Wychodź sobie z domu i w ogóle... Ale od niej odejdź. Proszę Cię. O to jedno cię proszę. Przecież ja rozumiem... Ale niech nie wiem. I niech to nie będzie ta. (rozdział 73). Dlaczego nie TA?

5. Oprócz związków damsko-męskich w powieści przedstawiona została także przyjaźń między kobietami. Co sądzicie o relacji Agaty i Sabiny?

6. Czy możecie wskazać książki o miłości, które zrobiły na Was największe wrażenie?

7. Miejsce na Wasze pytania



Zapraszam do dyskusji.



236 komentarzy:

  1. 1. Wydaje mi się nieco zwietrzała głównie pod względem stylu - w każdym razie ja tego barokowego słowotoku znieść nie mogłem i gdyby nie to, że nawet dość często pojawiała się celna myśl albo obserwacja, to rzuciłbym tą powieścią wcześniej niż w połowie. Poza tym zwietrzałe są już poglądy Sabiny, która jawiła mi się jako osoba szalenie konserwatywna już chyba w tamtych czasach, a dziś w ogóle prawie jak zwolenniczka Radia Maryja. Dużo nowocześniej wypada Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę się tylko zgodzić z Twoją opinią.;) Wyjątkowo przeszkadzało mi powoływanie się na Pana Boga i moralność, ale domyślam się, że wolne związki w latach 60-tych siały zgorszenie.

      Usuń
    2. Może i siały, ale chyba nie do tego stopnia, żeby tak grzmieć jak Sabina. Ja ją podejrzewam, że może w pewnym momencie i w jakimś stopniu trochę Agacie zazdrościła tej swobody, bo sama już miała tego swojego nudnego męża, który jej wmawiał, że wie, co jest dla nich właściwe.

      Usuń
    3. Zazdrościła, nawet otwarcie o tym mówiła. Wydaje mi się to nawet naturalne, ludziom czasem podoba się to, na co nie mają odwagi, albo czego im z różnych powodów brakuje.
      Sabina grzmiała, ciekawe, co ją do tego upoważniało.;)

      Usuń
    4. Własna wyższość moralna: w Boga wierzyła tak jak ksiądz katecheta uczył, męża miała, nie łajdaczyła się, matką Polką była - same zalety.

      Usuń
    5. Mimo wszystko przez chwilę zastanawiała się nad rozwodem. Poważny wyłom jak na taką religijną osobę.

      Usuń
    6. Demoralizujący wpływ Agaty, podobało mi się, jak w którymś momencie wygarnęła Józefowi, że jest zwykłym płazem:P

      Usuń
    7. No, to JEST odważne. Przy całym swoim "narwaniu" Agata zaczęła mi się wydawać dość konsekwentna. Jej postępowanie wynikało z pewnych zasad, nie kaprysów. Zasady na pewno mogły wydawać się dziwne otoczeniu, ale miały sens.

      Usuń
    8. Oczywiście, Agata absolutnie nie była żadną kapryśnicą czy zepsutym dzieckiem. Pełna konsekwencja w braku zasad, przynajmniej tak by to nazwała Sabina:)

      Usuń
    9. Trochę zwekslowaliście, ale ja wrócę do pierwszej odpowiedzi ZWL. Jak dla mnie, to nie tylko styl zwietrzał (czy on w ogóle kiedykolwiek był świeży? Niemożliwe!), ale i treść. Ja wiem, że wątek ona, on i ta trzecia jest i będzie wiecznie żywy, ale akurat te problemy, które tu wokół tego powstały, czy raczej ich otoczka, absolutnie nie przystają do obecnych realiów. Ten romans jest po prostu mocno niedzisiejszy. Wydaje mi się, że jeśli sięgnie po tę książkę obecny 20-latek, to oszaleje ze zdziwienia i z nicnierozumienia. No, a przede wszystkim - nie ma szans, nie da rady tego przeczytać. Chodzi mi głównie o to, że te realia (świat bez komórek, sms-ów, emaili) oraz ówczesna, przynajmniej pozorna, moralność (rozwód? Rany boskie, nigdy w życiu!) są absolutnie retro. Ten świat już nie wróci. A romans, trójkąt miłosny we współczesnym świecie to zupełnie inne tempo, zupełnie inne problemy.

      Usuń
    10. Ale zwróć uwagę, że niedzisiejsza jest Sabina i jej poglądy, a nie romans Agaty i Borysa - oboje rzucają się w niego chyba zupełnie tak, jak ludzie rzucają się w takie romanse dziś. Tyle że faktycznie maile by im sporo ułatwiły. Osobiście znam pary albo o takich słyszałem, dla których rozwód jest nie do pomyślenia, mimo że jedna ze stron ma już nową rodzinę niemalże. Oczywiście, częściowo ta niezgoda na rozwód to szykana i złośliwość, a nie przekonanie o trwałości więzów, ale jednak.
      A co do stylu: to zdaje się, że był modny, mnie się to kojarzy trochę z lit. latynoamerykańską, takie monologowanie przez pińćset stron, albo z jakimiś awangardami francuskimi. Omijam szerokim łukiem, szczególnie jak autor ma wstręt do przecinków:D

      Usuń
    11. Sabina owszem, niedzisiejsza, choć też nie do końca. Wszystko zależy od tego, w jakich środowiskach się będziemy obracać. Niekoniecznie trzeba celować tu w Radio Maryja, pewnie wystarczy zajrzeć na jakąś wieś 50 km za dużym miastem. Mam jednak wrażenie, że bardziej niedzisiejsza jest Agata. Która dziś popełni samobójstwo, żeby chronić niewinne dzieci kochanka? Współczesna Agata wygłosiłaby monolog o swoim (i Borysa oczywiście) prawie do szczęścia, po czym żyliby. Krótko i burzliwie. Bez ślubu, to i bez rozwodu. Może by nawet dała jakiś wywiad do Vivy?

      Usuń
    12. Widzę, że nieznajomość finału może mi zaburzać ogląd sytuacji:) Jakby Agata była celebrytką, to może by i codziennie miała ustawkę z paparazzi dla Pudelka, ale raczej nie była. Ją ta cała sytuacja uwierała, bardzo dobre były fragmenty o tym, ile ciosów musiała znieść, żeby móc ciągnąć romans z B., ile upokorzeń, drobnych i grubszych - to mogło ją pchnąć do samobójstwa, ja tu nie widzę nic nietypowego. Chyba że znienacka pojawia się jakieś inne wyjaśnienie - o co chodziło z tymi dziećmi?

      Usuń
    13. Ja o tej Vivie (może być i Pudelek), to właśnie dlatego, że jakoś nie widzę obecnie takich tych trzecich, które mają coś w rodzaju wyrzutów sumienia, jak Agata. Dlatego uważam, że jest niedzisiejsza.
      A dzieci się pojawiły tak pod koniec (jak zwykle zbiorczo, jako masa bliźniacza), bo okazało się, że Agata dłużej nie może udawać, że Borys ich nie ma i coraz częściej wchodziły jej w kadr. I o ile Teresa jej nie ruszała, to biedne dziatki, opuszczone przez tatusia i pozostawione na pastwę matki-co-to-nawet-kartofli-nie-umie-ugotować, okazały się jej kroplą, co wydrążyła skałę i bum!

      Usuń
    14. No i patrz, Anno Kowalska, przepraszam! Pestką się jej dzieci okazały, pestką, a nie kroplą! No jak mogłam, przepraszam raz jeszcze!

      Usuń
    15. No nie, to o poddanie się wizji biednych dzieci bym jednak Agaty nie podejrzewał.

      Usuń
    16. Wrócę jeszcze do Sabiny - ta postać akurat w filmie Jandy miała dobre usprawiedliwienie, była bodajże z sierocińca katolickiego, dla mnie to uwiarygodniło jej poglądy.

      @ momarta

      Czytasz w moich myślach w kwestii sms-ów itp.;) Ten romans dzisiaj wyglądałby zupełnie inaczej. Zgodzę się też, że czasy na tyle się zmieniły, że rozterki Agaty mogą wydawać się śmieszne. A jej końcowa decyzja - rodem z ckliwego melodramatu.

      @ zwl

      Mnie się wydaje, że Borys nie rzucał się w ten romans. Nie szukał przygód, raczej skorzystał z okazji.

      Usuń
    17. No owszem, dlatego niżej marudzę, że on taki mało wyrazisty i bezwolny, baby mu po głowie jeżdżą:)

      Usuń
    18. Jeżdżą, jeżdżą. A on spokojnie naprawia żelazko itp.

      Usuń
    19. Może otoczył się woalem melancholii, jak ojciec Borejko:P

      Usuń
    20. ojciec Borejko to przynajmniej trochę charakteru miał ;)
      chociaż żelazka by pewnie nie naprawił, zacytowałby tylko Marka Aureliusza ;)

      Usuń
    21. Nie obrażaj ojca Borejko, z łaski swojej :)
      U niego ten woal był szlachetny; u Borysa lekko głupawy...

      Usuń
    22. Cofam ojca Borejko. Borys otoczył się woalem melancholii. Pewnie w dzisiejszych czasach spędzałby czas wolny na czatach i blogach:P
      Czy tylko mnie wydaje się, że Borys Agacie do pięt nie dorastał pod żadnym względem?

      Usuń
    23. @ zwl

      Zgadzam się, nie dorastał. Ona wręcz wprowadziła go w życie, pokazał mu różne jego smaki. Borysowi właściwie brakuje inwencji (chyba wyżywał się w projektach;)), gdzie go popchną, tam pójdzie.

      Usuń
    24. Nie wydaje mi się, żeby znienacka nijaki gość stawał się Le Corbusiere'em przy desce kreślarskiej.

      Usuń
    25. Bo on chyba był od czego innego. Nic tylko przyjmował interesantów, a nie tworzył. Swoją drogą, ciekawe - w książce było w ogóle o tym, gdzie oni pracują? Bo ja jakoś też ich usadowiłam w biurze projektowym, czy u innych architektów, ale jak się skupię, to wcale pewna nie jestem...

      Usuń
    26. @ momarta

      Architekci, jak najbardziej. Tak, Borys przyjmował interesantów, chyba za bardzo zasugerowałam się filmem.;)

      Usuń
  2. 2. Właściwie nie wiem, czy polubiłem kogokolwiek. Agatę obserwowałem jak egzotyczne zwierzątko, jakim była zdaniem Sabiny. Czyli można o takiej pani poczytać, ale w realnym życiu chyba byłaby dość nieznośna, mimo swojego wdzięku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We mnie tylko jedna osoba wzbudziła sympatię - matka Borysa. Postać tak marginalna, że nie wiem, czy wypada ją wspominać.;)
      Tak, Agata była na pewno egzotyczna i taka byłaby wg mnie w dzisiejszych realiach. Trudno chyba z nią się nawet przyjaźnić, a co dopiero mówić o długotrwałym związku. Z czasem zaczęłam ją jednak rozumieć i współczuć.

      Usuń
    2. Normalnie przez chwilę miałem wrażenie, że nie czytałem fragmentu, w którym pojawia się matka Borysa:)) Ale matka Agaty chyba też nieźle wypadała, tyle że o niej parę zdań zaledwie. Agata w dzisiejszych realiach musiałaby się bardziej postarać, żeby szokować, same tylko szpilki by jej nie wystarczyły:P

      Usuń
    3. Matka Borysa umiała postępować z synową, przejrzała syna i była taktowna. Mogła grzmieć, a tego nie zrobiła. Toi mi się podobało.
      Matka Agaty z kolei była b. tolerancyjna wobec wybryków córki.

      Baraszkowanie w trawie na Agrykoli to mimo wszystko dość odważne.;)

      Usuń
    4. Może Agrykola wtedy była dziksza niż teraz:) Zaraz baraszkowanie, jakieś niewinne pieszczoty, chyba że nie przejrzałem aluzji:P

      Usuń
    5. Na pewno była dziksza. Ale też pamiętam z pewnego serialu, jak to stróż gonił w parku całującą się parę.;)

      Usuń
    6. Znaczy, że wtedy parki w parku nie były rzadkością - wiadomo, trudności lokalowe:)

      Usuń
    7. Wątek pożyczania od znajomych mieszkania na popołudnie (nie mówię o akademikach) dość często pojawia się w kinematografii polskiej doby PRL-u. To musiało być frustrujące.

      Usuń
    8. Chyba Hłasko to pierwszy opisał:)

      Usuń
    9. Zgadza się - Pierwszy krok w chmurach.

      Usuń
  3. 6. Czy ja w ogóle czytałem coś tylko o miłości? Zawsze miłość była częścią jakiejś szerszej fabuły chyba. Ale na mój gust to historia miłosna ma mieć happy end i jeśli to miłość z przeszkodami, to mają być głównie zewnętrzne, typu rozdzieliła ich wojna, a nie jakieś rozdrapy wewnętrzne:) Znaczy wątek romansowy w stylu Nad Niemnem lubię najbardziej:D Albo Trędowatą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że dobra historia miłosna musi kończyć się nieszczęśliwie.;( Np. Anna Karenina.

      Usuń
    2. No to Trędowata się kończy nieszczęśliwie:)

      Usuń
    3. Znakiem tego muszę przeczytać.;)

      Usuń
    4. Albo nie, bo znowu będzie na mnie:P

      Usuń
    5. Na szczęście jest za gruba, odpada w przedbiegach.;) Ale sama zajrzę.

      Usuń
    6. Zajrzyj, tylko jak się zapłaczesz/zachichoczesz na śmierć, to ja umywam ręce:)

      Usuń
    7. Umrzeć ze śmiechu nad książką to raczej dość miła forma zejścia.;)

      Usuń
  4. 5. Moim zdaniem to taki standardowy schemat piękna i brzydula. Piękna ma się komu pozwierzać po swoich szaleństwach, a brzydka pławi się w egzotyce i bez łamania swoich standardów moralnych pławi się w niemoralności:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio myślisz, że Sabina była brzydka?;)
      Mnie się ta przyjaźń spodobała, bo stereotyp jest taki, że panie współczują biednej koleżance i razem biadolą. Tu nie - Sabina była szczera (pal licho jej zasady) i nie wahała się zaznaczyć swojego zdania. To nie jest częste wśród tzw. psiapsiółek.

      Usuń
    2. Jak jedna była piękna, to druga brzydka, chociaż w realu mogła być ładna. Sabina, zdaje się, była po prostu mniej efektowna. Ale pomijając to, faktycznie, ładnie się przyjaźniły, zupełnie inaczej niż te wszystkie panie w Brydżet Dżonsach:)

      Usuń
    3. Sabina była chyba typem szarej myszki, może m.in. dlatego zaprzyjaźniła się z Agatą - dla mnie rajskim ptakiem.;)

      Usuń
    4. Właśnie. Poza tym były tak różne i prowadziły tak odmienne życie, że nie pojawiał się element rywalizacji typu: mój mąż więcej zarabia, a moje dzieci lepiej się uczą.

      Usuń
    5. A jednak Sabina w pewnym momencie poczuła zazdrość o syna. Okazało się, że Agata potrafi się nim pięknie zajmować.

      Usuń
    6. Ja to odebrałem raczej jako ulgę, że dziecko nie stanie między przyjaciółkami.

      Usuń
    7. A ja nie wiem, czy to co je obie łączyło, można było nazywać przyjaźnią. To raczej było takie pasożytowanie Sabiny na Agacie. Ona przecież nic o niej nie wiedziała, tak naprawdę. I niczego jej z siebie nie dawała (vide: scena na dworcu - tu autorka zatroszczyła się o tych głupszych czytelników, w razie gdyby sami nie zauważyli tego, co mieli zauważyć).

      Usuń
    8. Sabina pasożytowała na Agacie? Ewentualnie chyba zaspokajała u niej głód dreszczyku emocji. Mnie to jednak wygląda na przyjaźń, mimo tych niedomówień i niedopowiedzeń.

      Usuń
    9. Ja myślę, że powinieneś się przemóc i doczytać tę drugą połowę. Z początku to faktycznie tak nie wyglądało, ale potem moim zdaniem relacje były całkiem jednostronne. Agata była potrzebna, by zająć się dzieckiem, by pomóc w beznadziejnie trudnej sytuacji. Odwrotnie to nie działało.

      Usuń
    10. A widzisz. Nie, jednak chyba nie mam ochoty kończyć.

      Usuń
    11. @ momarta

      Mnie się wydaje, że jednak Sabina nie pasożytowała na Agacie. Widzę sprawę jak ZWL, dla Agaty była to przecież najbliższa osoba. W końcu do byle kogo nie przychodzi się oblać indeksu.;)

      @ zwl

      Uprasza się o doczytanie książki.;)

      Usuń
    12. Chyba wybiłem się z rytmu i już znam zakończenie, zresztą od jakiegoś czasu było mi znane:P Teraz odreagowuję nad krwawymi wspomnieniami wojennymi:D

      Usuń
    13. Aniu, wszystko zależy od tego, jak się pojmuje przyjaźń. Fakt, Agata nie miała chyba nikogo bliższego - poza mamą i Wołgą. I Borysem, oczywiście. Ale ona chyba była jakaś taka masochistyczna - przynajmniej od kiedy związała się z Borysem - i może dlatego zbliżyła się do Sabiny?

      Usuń
    14. O tak, współpraca Sabiny z Borysem na pewno była tu Agacie na rękę. Tu mnie dziwi, że Sabina przez dwa (trzy?) lata nie wiedziała o romansie, czy też raczej udawała, że go nie widzi. Kobieta? Przyjaciółka? I nic nie zauważyła?

      Usuń
    15. No właśnie. Bo to zła przyjaciółka była :P

      Usuń
    16. @ momarta

      Wyszło na to, że sama sobie zaprzeczyłam.;) Będę jednak bronić tej przyjaźni. Na obronę Sabiny dodam jeszcze, że świeże małżonki mają mało czasu dla przyjaciółek, zafascynowane są głównie nowym życiem, więc może dlatego ta relacja wydała Ci się nierówna?

      Usuń
    17. Jak się ma na składzie świeżego męża i zupełnie świeżego dzidziusia, to chyba nie w głowie się ma romanse przyjaciółek:)

      Usuń
    18. Aniu, ostatnia uwaga wielce trafna. Oceniając rzecz z tej perspektywy, to sama byłam kilka razy taką Sabiną... Pytanie tylko, czy to wtedy jest przyjaźń?

      Usuń
    19. ZWL: a ty jak zwykle pozbawiasz nasze uwagi patosu.
      I chwała Ci za to! :)

      Usuń
    20. @Momarta: myślę, że jak możesz się u kogoś rozwalić na tapczanie i tak po prostu poleżeć, nic nie mówiąc, to to jest przyjaźń:)

      Usuń
    21. @Momarta: bo Wy to tak zaraz o pryncypiach i psychologii. A jak człowiek ma płaczącego w kółko dzidziusia na składzie, to ma w nosie wszystkie romanse przyjaciółek i chciałby się po prostu wreszcie wyspać:)

      Usuń
    22. Może tak, ale osobiście jestem obecnie już chyba blisko przyjaźni z osobą, która mając płaczącego dzidziusia, potrafiła rzucić wszystko (poza dzidziusiem) w cholerę po to, żeby pomóc przyjaciółce w faktycznej potrzebie. Więc można. I nie jest to Matka Teresa z Kalkuty. Może dlatego, mając ją przed oczyma, jestem taka krytyczna?
      A ten tapczan - jak ja do tego tęsknię...

      Usuń
    23. @ momarta

      Na szczęście role z czasem się odwróciły, to Sabina musiała słuchać o romansie przyjaciółki.

      @ zwl

      Takie niekrępujące milczenie świadczy wg mnie o b. dobrej zażyłości obu stron, celna uwaga.

      Usuń
    24. Pytanie, czy Agata (jako prawdziwa przyjaciółka) absorbowałaby matkę karmiącą swoimi sprawami.

      Usuń
    25. @ zwl

      Fakt, miała wyczucie. Nawet w stosunku do Józefa hamowała się ze swoimi opiniami.

      Usuń
    26. Ale jak już mu wygarnęła, to klękajcie narody:) Jeden z lepszych momentów.

      Usuń
    27. A ich rozmowa, a raczej przesłuchanie Agaty przez Józefa? Też ciekawie rozegrana.

      Usuń
    28. Owszem. Jakoś za rzadko Agata mówiła swoim głosem.

      Usuń
    29. Do poetów/poetek pasuje mi introwertyczność.;) Z drugiej strony Agata łamała wiele stereotypów.

      Usuń
  5. 7. To ja się zapytam o rzecz, która mi tę książkę zepsuła: czy Wam też przeszkadzał rozdźwięk między tym, co wiemy o narratorce a tym, w jaki sposób przedstawia historię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli działalność polityczną Kowalskiej? Czy fakt, że studiowała polonistykę?;)
      Gdzieś czytałam, że "Pestka" była w pewnym stopniu oparta na własnych przeżyciach autorki i mnie to wystarcza za usprawiedliwienie ew. krytyki samej fabuły (która dla mnie jest wiarygodna). Biorąc pod uwagę "Folklor..." Kowalskiej (który znam głównie z recenzji) rozdźwięk jest, i to spory.

      Usuń
    2. Nie, nie. Chodzi mi o to, że Sabina jest co prawda inteligentna, ale opowiada tę historię jakby była poetką, filozofką i psychoanalityczką w jednym. Zupełnie mi ten styl do niej nie pasował, ona by raczej snuła przaśną opowieść w stylu z "Kobiety i życia". Fabuły się nie czepiam. A Folklor faktycznie jest krańcowo odmienny, być może też stąd moje częściowe rozczarowanie.

      Usuń
    3. Aaaa, o to idzie. Zgadzam się, pomysł nie do końca dobry. Sabina okazała się na dodatek osobą wszystkowiedzącą, co nie było nawet możliwe. Z pamiętnika pewnych drobiazgów nie byłaby w stanie wywnioskować. Ja nawet zaczęłam wątpić, czy książka była aż tak popularna, bo przecież to nie jest łatwa lektura.

      Usuń
    4. To mogła być tzw. modna lektura, z którą wypada się pokazać w kawiarni. Coś jak Gra w klasy - patrzcie, jak już czytam romans, to z najwyższej półki:)) Ja mam piąte wydanie z 1970 roku - nakład 20 tys., poprzednie pewnie po tyle samo - ktoś to kupował. Mam wrażenie, że część czytelników przelatywała psychoanalizy, szukając "momentów" i fabuły.

      Usuń
    5. Ja pamiętam, że kiedy byłam w liceum (a było to jakieś 20 lat temu), to wtedy co niektórzy "Pestkę" czytywali (a przynajmniej tak mówili) i bardzo się z tego powodu czuli dumni i dorośli. Czemu, nie rozumiem. "Momentów" jakoś tam nie dostrzegłam, no chyba że chodzi o samą atmosferę zakazanej miłości i seksu, tfu, pozamałżeńskiego?

      Usuń
    6. ZWL: odnośnie rozdźwięku - w pełni się zgadzam. Dopiero sama końcówka nieco go usunęła. Mam wrażenie, że w Sabinie wtedy jakby coś "pękło"; przynajmniej na tyle, że przestała się bać własnego męża. Wcześniej to jakaś makabra była. Ale z drugiej strony, w końcu ona opisywała zdarzenia już jako ta "nowa" Sabina, która już przeżyła to wszystko, o czym my mieliśmy się dopiero dowiedzieć, więc z naszej perspektywy rozdźwięk miał prawo istnieć. Tak czy siak, niezbyt się to autorce udało, dla mnie też był to jeden z wielu irytujących elementów.

      Usuń
    7. Nie dotarłem do końca, więc ten przełom u Sabiny mnie ominął. Ja po części miałem wrażenie, że Sabina mówi tak, jak mogłaby mówić Agata, jakby czytała ten jej mityczny dziennik - postawiłbym tandetną tezę, że Agata wcieliła się w Sabinę i mówi jej ustami o sobie.

      Usuń
    8. Momarta: przyznasz, że momentami atmosfera jest gęsta, na dodatek sceny erotyczne całkiem całkiem.

      Usuń
    9. ZWL: sorry, ale najwyraźniej przysypialiśmy w różnych momentach. Sceny erotyczne???? Atmosfera, owszem, niekiedy gęstniała, ale i tak jak na tak zakazany romans grzeczne to było strasznie.

      Usuń
    10. Niewykluczone:P No jakieś tam spotkania ust i całowanie rąk i nóg było. Może to nie wyrazistość markiza de Sade, ale jednak mnie się erotycznie kojarzyło:P

      Usuń
    11. No może i tak, ale na takie to ja chyba już za stara jestem. W liceum to może i mogło kręcić, ale teraz?

      Usuń
    12. No jakże, była gorąca scena seksu w mieszkaniu Agaty (swoją drogą: skąd ona je miała w tamtych czasach?), tyle że oddana półsłówkami. Na Agrykoli też się coś działo. Po prostu dzisiaj tego się w literaturze nie zauważa; jak nie ma słowa orgazm, znaczy się, że seksu nie było.;)

      Usuń
    13. Opiekowała się mieszkaniem kogoś, kto wyjechał za granicę. O właśnie, czyli jednak sobie tego seksu nie wymyśliłem.

      Usuń
    14. No, niech będzie, że to ja jakaś taka dziwna jestem :) Aż wrócę do tej sceny w mieszkaniu. Coś mi świta, ale żeby od razu gorąco tam było?

      Usuń
    15. @ zwl

      A widzisz, to mi całkowicie umknęło.

      Usuń
    16. @Momarta: no nie były to Ogrody seksu Mastertona, ale naprawdę jeden z lepszych momentów erotycznych w polskiej literaturze, jakie czytałem:)

      Usuń
    17. Uznajmy, że posypałam głowę popiołem...
      Od dziś przekładam Kamasutrę z nocnej półki, na najbardziej tylny rząd w zakurzonej bibliotece!

      Usuń
    18. eee tam, tak gorąco to w tym mieszkaniu nie było. ckliwie jedynie, to tak. ;)

      Usuń
    19. No to przynajmniej mamy jasność, kto lubi ostre sceny erotyczne w literaturze.;)

      Usuń
    20. Aniu, teraz wyszukaj do dyskusji klubowej niedługiego de Sade'a, to się koleżanki ucieszą:))

      Usuń
    21. Mogę robić za różową owcę, co mi tam. Ale winę zrzucam na moich dziadków, bo to u nich w gazecie pt. "Fikcje i Fakty" czytywałam w odcinkach "Wuja Oswalda", którego ostatnio zresztą nabyłam na allegro, płacząc rzewnymi łzami nad utraconą młodością :)

      Usuń
    22. Wuj Oswald rządzi, chociaż to żadna erotyka, tylko dość prostackie porno. Ale zabawne momentami. Też sobie zdobyłem niedawno i czeka na powtórkę:P

      Usuń
    23. Widzę, że byłam w lesie - pierwsze słyszę o Wuju. A pamiętacie owczy pęd do Skiroławek?;)

      Usuń
    24. Pewnie:) Specjalnie będąc w ósmej klasie kupiłem rodzicom pod choinkę, żeby się dobrać nielegalnie do bestselleru. Ścisła czołówka na mojej liście rozczarowań czytelniczych:))

      Usuń
    25. Niestety mnie to "szczęście" ominęło. Książka była nie do zdobycia, znałam tylko fragmenty. A kiedy stała się wreszcie dostępna, straciłam zainteresowanie (bo dorosłam;)).

      Usuń
    26. Może teraz jest właśnie dobry moment, nie będziesz nerwowo przekartkowywać opisów przyrody, żeby dojść do sedna sprawy:) Ale na mój gust to pretensjonalny wyprztyk jest.

      Usuń
    27. Aniu, mam to samo co Ty ze Skiroławkami. Co do wuja - pretensje do protoplastów; gdyby nie moi dziadkowie, w życiu bym teraz na to nie spojrzała!

      Usuń
    28. @ zwl

      Wyprztyk, bo kiedyś wielkim wydarzeniem było zobaczyć w druku słowa uznane za niecenzuralne, a tych było chyba w Skiroławkach od groma.;)

      @ momarta

      Chyba się zainteresuję "Wujem Oswaldem".;)

      Usuń
    29. A jakoś nie kojarzę, ale pewnie parłem do finałowej orgii:P A po Wuju Oswaldzie nie spodziewaj się wiele, chociaż oparty jest na ciekawym pomyśle:)

      Usuń
    30. Ciekawy pomysł - już mnie zaciekawiłeś.

      Usuń
    31. Będę się asekurował: ciekawy, ale mało subtelny:P Hm, chyba zaraz odgrzebię tego Wuja, niech stracę:P

      Usuń
    32. Spokojnie, na pewno nie stanie się naszą lekturą klubową.;)

      Usuń
  6. ja niestety nie dałam rady. intencje naprawdę miałam dobre, doszłam nawet do 120 strony, ale to tylko dlatego, że na początku dobrze się rozpędziłam. ale im dalej w las, tym gorzej. i nie chodzi o to, że historia była niewiarygodna, ja nie mogłam po prostu znieść tej stylistyki. kto tak opowiada? i jeszcze tak rozwlekle, przez trzy strony niemalże wałkuje jedno i to samo. doprawdy! nie wiem, może nie przyzwyczajona jestem do książek o miłości, ale jeszcze to 'moja malutka', 'moja pumo' mnie przeraźliwie drażniło. i mimo że nie odkładam książek w połowie, tę odłożyłam. co tam, odłożyłam, rzuciłam z hukiem. aż się okładka rozsypała (mentalnie oczywiście, książek raczej nie niszczę, szczególnie z biblioteki)
    może tak samo powinnam pić, jak narratorka, to by dało radę, nie wiem.
    i głównej bohaterki też nie polubiłam, podobnie jak u Ciebie, Aniu, jedyną osobą, która wzbudziła moją sympatię, była matka Borysa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to widzę, że klub malkontentów powstał :) Mogę się przyłączyć? :)))
      Ja dałam radę, ale z trudem. Myślę, że po tej 120 stronie byłoby nieco lepiej, przynajmniej tak było u mnie - jakoś mi się fabuła rozkręciła, albo inaczej: dojrzałam wreszcie fabułę. Picie, tak, picie z pewnością by pomogło, ale ja na wakacjach z dziećmi byłam i nie mogłam, niestety...

      Usuń
    2. Zapisuj się śmiało:) Mnie by picie nie pomogło, bo ten cały słowotok już kompletnie by mi się zmącił.

      Usuń
    3. @ bezszmer

      Niestety tak jest.;( Mnie puma i podobne odzywki też drażniły. Pomaga mi tylko to, że w chwili powstawania książki moja rodzicielka miała ok. 14 lat, więc to BYŁY inne czasy.;) Może nawet trudne do wyobrażenia.

      Też polubiłaś matkę Borysa? No proszę. Miała kobieta klasę.

      Usuń
    4. @ momarta

      Mnie też czytało się z trudem, ale jako sprawca zamieszania (przy podszepcie ZWL) nie miałam innego wyjścia.;)

      Usuń
    5. Jaki tam podszept:P Ale przynajmniej taki fajny dym nam wyszedł, chyba jeszcze nie było tak krytykowanej książki w klubie:)

      Usuń
    6. Nie było, nawet o Kalamburkę tak się nie sprzeczaliśmy. Znaczy się: trzeba sięgać po książki z nadmiernym słowotokiem.;)

      Usuń
    7. Przy tym wszystkim wielce mnie interesuje, jak wyglądałaby inna powieść Kowalskiej. Przy okazji: czy zwróciliście uwagę na lektury Agaty? Była nawet mowa o "Sarence" Szabo.;)

      Usuń
    8. "Sarenka" utkwiła mi w pamięci (i to zohydzanie głupoty Teresy przy okazji także). Poza tym na pewno jeszcze czytała Borysowi coś innego, ale co??? Zabyłam.
      Z wcześniejszych wpisów ZWL wiem, że A. Kowalska popełniła coś jeszcze, ale nie jestem pewna, czy chcę sprawdzić co...

      Usuń
    9. Borysowi przeczytała kiedyś "Alonkę" Antonowa (to chyba coś dla dzieci jest) oraz wspominano "Bal u hrabiego d'Orgel" Radigueta - rzecz o zdradzie małżeńskiej.;) No, ja to mam słabość do książek czytanych przez bohaterów książek i lubię, kiedy są to istniejące pozycje.;)

      Kowalska na pewno wydała poezję, a "Folklor..." to są bardziej reportaże, wielce chwalone ze względu na - uwaga! styl.;)

      Usuń
    10. Czytali jeszcze Kuprina (chociaż w moim egz. jest Kurpin i nie wiem, czy to błąd drukarski, czy nie) - a Kuprin napisał powieść o domu publicznym.
      Co do Kowalskiej: to ona sama siebie uważała za poetkę, Pestka to taki wypadek przy pracy. A Folklor jest znakomity, zupełnie inna maniera, tam nie ma ani jednego niepotrzebnego słowa.

      Usuń
    11. O matko! Tu chyba spałam! Mi się wydawało, że to jakaś literatura niemiecka była...
      Ale ten dobór lektur tym bardziej potwierdza masochistyczne skłonności Agaty!

      Usuń
    12. Jeszcze serię Nike kompletowała. Zresztą opis mieszkania Agaty i tych stosów książek to wypisz wymaluj kawalerka Kowalskiej:)

      Usuń
    13. Tak! Była mowa o serii Nike! Jak to panie z księgarni odkładały jej książki spod lady.;) I czyż można Agaty nie polubić za wydawanie prawie całej pensji na książki?;)))))

      Usuń
    14. Fakt, na serię Nike zwróciłam uwagę! I na odkładanie książek też (osobiście czerpałam profity z posiadania przez moją babcię zaprzyjaźnionego pana kierownika w Domu Książki). Gdyby "Pestkę" przeczytała moja tylko o cztery lata młodsza siostra, to nie miałaby pojęcia o co chodzi z tą Nike... Tym bardziej uważam, że to książka "z myszką"!

      Usuń
    15. Nie no, mam się czuć jak dinozaur, bo wiem, co to Nike i seria ceramowska? Co za czasy:P

      Usuń
    16. @ zwl

      Spokojnie, seria Nike ma się wciąż dobrze, ceramowska chyba mniej.

      Usuń
    17. Nike ma się dobrze? Jakoś nie zauważyłem tłumów w tramwajach zaczytanych w tych tomikach:D Ceramowska zwiędła wieki temu, na szczęście mam pokaźne zapasy.

      Usuń
    18. Niech będzie, że mierzę własną miarą - dzisiaj kupiłam w promocji w merlinie Tabucchiego.;) A dziwne, że w tramwajach nie widać, format idealny do ręki i torebki.

      Usuń
    19. Ceramowska to chyba jednak bardziej hermetyczna była... A Nike - wydaje mi się, że to co było wydawane, nadal się czyta. Czy w tym, czy w innym wydaniu... (choć z tego co pamiętam, to chyba szyta była, nie klejona, więc powinna przetrwać)

      Usuń
    20. Nie tyle bardziej hermetyczna, co po prostu dla zainteresowanych historią. Ale i tak kilka pozycji czytali wszyscy, choćby tego Cerama.
      Ania: Tabucchi? Kiedyś był Bułhakow, Steinbeck, Faulkner...

      Usuń
    21. @ zwl

      Teraz jest np. Oz, Marai - też niezłe nazwiska. O Tabucchim się nie wypowiem, będę dopiero go poznawać. Nie przypominam sobie, żebym trafiła na książkę słabą w tej serii.

      Przy okazji - wielce mnie kusi "Nie mów noc" Oza jako nasza lektura klubowa w bliżej nieokreślonej przyszłości.;)

      Usuń
    22. Za Oza podziękuję, jakoś mnie to jedno, co czytałem, nie przekonało.

      Usuń
    23. Bo on nierówny jest.;) Przynajmniej moim zdaniem.

      Usuń
    24. Ta, i to było już widać w tej jednej książce:)

      Usuń
  7. 2. Próbując odpowiadać na pytania i zapominając o tym, że ta lektura to jedno z bardziej traumatycznych ostatnio przeżyć - to dziwne, ale jak pomyśleć o pozostałych bohaterach - okropnych, jeden w jeden, czy też jedna w jedną, to Agata wypada zupełnie przyzwoicie. Przynajmniej jest jakaś. Wyrazista. Wie czego chce i czego nie chce. A czy to, co robi jest mądre, to już inna sprawa. A cała reszta, brr! Albo nijaka i bezbarwna, bez charakteru, jak Sabina, albo celowo przerysowana i okropnie zołzowata jak Teresa (po to, żebyśmy przez przypadek nie zrozumieli książki inaczej, niż tego chciała Autorka), albo obrzydliwa, choć mająca owszem konkretne poglądy jak Józef. Fakt, jedyne dwie jako tako sympatyczne postaci, to obie matki: Borysa i Agaty, choć one z kolei są zbytnim tłem, żeby jakikolwiek pogląd na ich temat sobie wyrobić. Swoją drogą, matka Agaty pojawia się jako nobliwa starsza pani - to interesujące, gdy zauważyć, że kiedy Agata umiera, to ma 30 lat, a jej matka już wtedy od pewnego czasu nie żyje. To ile ona miała lat, jak umarła - 50? 60 to chyba maks. Matka Borysa też nie mogła być dużo starsza, a głowę dam sobie uciąć, że miała siwy koczek i okulary na czubku nosa, jak te wszystkie babcie na ilustracjach w książkach dla dzieci!
    Reasumując: sztampa goni sztampę, klisza za kliszą, a do tego ten słowotok. Ratunku! Skąd w tym ta Agata?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy aby nie przesadzasz z tą sztampą? Sabina nijaka, ale takie kolibry jak Agata zwykle mają takie przyjaciółki. Skoro Sabina bezbarwna to na bank dopadnie jej jakiś domowy Hitlerek - i proszę.

      Usuń
    2. A skoro facet wdaje się w romans, to dlatego, że ma okropną, leniwą i brzydką (bo chudą jak szkielet)żonę. Fakt, przepraszam za tekst o sztampie:P

      Usuń
    3. Nie chodziło o słowo, tylko o odczucie:) Naprawdę uznałaś, że motywy Borysa były aż tak proste? No może, on tu się wydaje najmniej zaangażowany emocjonalnie, dał się koleś poderwać, a potem nie miał kręgosłupa, żeby coś z tym zrobić, podjąć jakieś stanowcze decyzje.

      Usuń
    4. Ha! I doszliśmy do mojej ulubionej postaci. Biednego Boryska, który jest po prostu taki śliczny i - jakby powiedział mój trzyletni syn - puszysty, że co on może, biedaczysko na to poradzić, że to życie wokół niego tak się toczy i toczy, a jemu tak całkiem dobrze, milusio. I nawet biedaczek, jak się po siedmiu latach zdecydował w którąś stronę(no dobrze, trochę go popchnięto, ale tylko trochę), to i tak wyszło źle. No biedaczek po prostu, tylko przytulić...

      Usuń
    5. Borysek wypada bardzo blado. Nawet mi go żal nie było, chociaż pewnie najlepsze momenty do przytulenia Borysa straciłem:P

      Usuń
    6. @ momarta

      Ja się zastanawiałam, co ta Agata w w ogóle w Borysie zobaczyła. Bo on - to rozumiem, odetchnął od marudnej żony.

      Postaci dla mnie nie były sztampowe, no, może z wyjątkiem Józefa.

      Usuń
    7. Jeszcze jedno a propos Teresy - czy zwróciliście uwagę na scenę z balu (pierwszy rozdział?), kiedy Sabina opisuje zazdrość tej kobiety? Świetny opis, bazujący na obserwacji ciała Teresy.

      Usuń
    8. Aniu: może przystojny był po prostu:P

      Usuń
    9. ZWL: ja też obstawiałabym tę wersję :) (Choć moja "filmowa" okładka mówi mi, że to raczej niemożliwe)
      Aniu: fakt, z całego okropnego początku najlepiej zapamiętałam właśnie tę scenę!

      Usuń
    10. @ zwl

      Pewnie tak. No i może Agacie odpowiadało, że wzorem innych panów nie próbował jej poderwać?

      @ momarta

      Tak? Zwróciłaś na nią uwagę? Cieszę się, moim zdaniem jest znakomita. To wyjście od butów oglądanych pod stołem, z zaznaczeniem, że nie ze zwykłego sklepu, później napięcie mięśni szyi. Chyba sobie skopiuję ten fragment.;)

      Usuń
    11. Aniu, Monmarta, mnie też ta scena zapadła w pamięć. trochę nawet rozbudziła mój apetyt na resztę książki. a tu okazuje się, że reszta dań już nie taka smaczna...

      Usuń
    12. @ bezszmer

      Ja też sobie dużo po niej obiecywałam, a tu klops. Z innych scen podobała mi się ta, kiedy Agata spotkała na ulicy Teresę plus znaczenie tej sceny.

      Usuń
    13. A ja chyba byłam już za bardzo zniesmaczona lekturą (po przebrnąwszy pierwsze 120-130 stron, zaczęłam nawet odczuwać inne uczucia niż znużenie!). Ten kartofel mnie dobił!

      Usuń
    14. Aż tak?;)
      Dla mnie scena ich spotkania była b. ludzka, tyle rzeczy rozegrało się przez jeden drobiazg, właśnie te rozsypane zakupy: zderzenie szarej codzienności z czymś odświętnym, współczucie, żal, może nawet olśnienie (u Agaty).

      Usuń
  8. Nieeee, no, ja dalam rade, zachwycilam sie i uwazam "Pestke" za ksiazke poruszajaca o wiele aktualniejsze problemy, niz wiekszosc wspolczesnych powiesci.

    Ale nie moge teraz sie rozpisywac... do ktorej trwa dyskusja??? ;-))))))

    OdpowiedzUsuń
  9. 4. Ja przepraszam, ale moje wypowiedzi są i będą nacechowane niechęcią do Autorki, która moim zdaniem chciała napisać książkę, którą wszyscy MUSZĄ zrozumieć tylko tak, jak to ona zaplanowała. Ja nie widzę w tym strasznym słowotoku miejsca dla siebie i własnej interpretacji, a po tym się moim zdaniem poznaje Literaturę. i nie chodzi tu o mnie, jako o mnie, bo ja jako wracająca do świata czytelników po długim macierzyńskim "odwyku" mam jeszcze ciągle o sobie marne zdanie, ale o to, żeby treść nie była płaska.
    A więc, widzę to tak: skoro Teresa jest taka okropna i zależy jej na własnym szczęściu i wygodzie li i jedynie (własne dzieci ma raczej też gdzieś), to nie będzie miała nic przeciwko niegroźnym romansikom, bez konsekwencji, czytaj: romansikom z głupimi babami, takimi jak ona. Czy Sabina, żeby daleko nie szukać. Agata jest zaś jedynym elementem nie pasującym do układanki, czymś nieprzewidywalnym, co może wszystko zaburzyć. I co? Nie miała racji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, ale pojechałaś:) Ale chyba masz rację, ja nie czułem w tym tekście miejsca dla siebie, za dużo słów, wszystko dopowiedziane.

      Usuń
    2. pod powyższym podpisuję się i ja! słowotok taki, że się jeszcze utopić można!

      Usuń
    3. @ momarta

      Dopiero teraz do mnie dotarło, że Teresa faktycznie mało troszczyła się o dzieci. Chyba wystarczyła jej rola matki/żony na papierze. Dla mnie za sprawą filmu ta postać na zawsze będzie miała twarz Dymnej, która wg mnie dobrze ją oddała.

      Podejrzewam jednak, że gdyby kochanką była inna kobieta, nie byłaby obojętna. Raczej oszukiwała samą siebie.

      Usuń
    4. no tak, Teresa była chora, biedaczka! ja jakoś nie mogę pozbyć się wrażenia, że jakby z dzieciakami kilka raze przeleciała się do parku, to od razu by się lepiej poczuła ;)

      Usuń
    5. bezszmer: w samo sedno!
      Aniu: kiedy wczoraj lub przedwczoraj wyguglowałam sobie filmową "Pestkę" i zobaczyłam obsadę (swoją drogą, czy Frycz nie ma dosyć roli okropnych mężów?) oraz Annę Dymną w roli Teresy to od razu zobaczyłam ją w lepszym świetle. Myślę po prostu, że film był bardzo różny od książki, bo wymuszał to choćby wiek bohaterów, stąd też jego odbiór mógł być zupełnie inny. Książkowa Teresa to jednak jakaś makabra!
      Odnośnie tego oszukiwania samej siebie: ja nie wiem; w końcu przez te wszystkie lata trwania związku "odżyła" i dobrze się miała...

      Usuń
    6. @ momarta

      Niejednokrotnie czytałam wypowiedzi psychologów, że zdrada małżonka działa czasem ożywczo na związek. Może to ten przypadek?;) Mnie to nie przekonuje.

      W czwartek 26.7.2012 Pestkę pokaże TVP Kultura, ja na pewno obejrzę. Mam sentyment do tego filmu, choć wiele w nim mi nie odpowiada. Józef-Frycza był moim zdaniem wyjątkowo przerysowany.
      Masz rację, film jest b. różny od książki. Choćby różnica wieku miedzy Agatą a Borysem - to jest znaczące, że on dobiega 40-tki, ona jest świeżo po studiach.

      Usuń
    7. Aniu, dzięki za podpowiedź. Z zasady telewizji nie oglądam, więc pewnie bym przegapiła. Pytanie tylko o której godzinie, bo większość godzin odpada u mnie z uwagi na moje najukochańsze i najbardziej absorbujące potomstwo :)
      Zwl wprawdzie bardzo zniechęcał, ale teraz chyba nabrałam ochoty (może przejęłam trochę masochistycznych skłonności od Agaty?)
      Wydaje mi się, że ten film musi być jednak o czymś innym niż książka. Uwaga o wieku jest ze wszech miar trafna - czym innym jest romans samotnej "ryczącej czterdziestki" (bo kimże innym może być Krystyna Janda) od romansu młodej, "świeżej" dziewczyny, jaką niewątpliwie była książkowa Agata. Jeśli finał filmowej "Pestki" jest taki sam jak książkowej (a pewnie jest), to nie umiem go wytłumaczyć inaczej niż problemami natury psychicznej, czy wręcz psychiatrycznej. Młodość rządzi się jednak innymi prawami.
      Tak sobie też teraz myślę, że może my wszyscy za późno tę książkę czytamy? Może jakbyśmy mieli po te 10, 15 lat mniej, to bardziej by nam się podobała?
      Tylko pytanie, czy to dobrze o tej książce świadczy...

      Usuń
    8. @Momarta: 15 lat temu to poleciałaby w kąt po pierwszych stronach, może właśnie powinienem ją przeczytać za kolejnych 15 lat, żeby dobrnąć do końca:)

      Robicie z Teresy taką panią Emilię Korczyńską:P ale z jakichś wzmianek na początku wynikało, że to jednak nie wapory, tylko coś poważniejszego.

      Usuń
    9. Film będzie o 20.25, a godzinę wcześniej "Godzina z Krystyną Jandą", zresztą przez cały tydzień stacja będzie o tej porze wyświetlać filmy z KJ. Koniecznie donieś mi później o wrażeniach.;)
      Pierwszy raz czytałam Pestkę w okolicy kręcenia filmu czyli wieki temu i też za bardzo mnie nie przekonała. Natomiast po latach wskutek nabytych doświadczeń i obserwacji mam więcej zrozumienia dla Agaty. Tak czy owak, książka zestarzała się - obyczajowość zbyt mocno się zmieniła.

      Usuń
    10. Hm, jeśli uda mi się sprzedać dzieci na jednodniowe wakacje do dziadków, to może się udać... (W czasie ich pobytu w domu nie da rady; tatuś nie umie czytać do snu tak ładnie jak mama - sama sobie to zrobiłam, głupia!)

      Usuń
    11. @ zwl

      Tak, Teresa na coś poważnego chorowała, ale miałam wrażenie, że lubi się nad sobą użalać i trochę wykorzystuje sytuację. A przecież oprócz kłopotów zdrowotnych nie miała innych (no, może oprócz tego cholernego żelazka;)) - zaznaczone było, że drogo się ubierała, mąż dziećmi się zajmował, na dom łożył, teściowa b. pomagała.

      Usuń
    12. No wiesz, wykorzystywała sytuację, żeby wymusić nieco zainteresowania ze strony męża. Może ona spragniona była poezji, jak pani Emilia, a oni wszyscy tylko chleb i żelazko?

      Usuń
    13. ZWL: ze wzmianek na początku tak wynikało, prawda. Nawet było mi jej szkoda. Ale to, jak jej się potem poprawiło, świadczy wyraźnie o tym, że to Emilia Korczyńska, wypisz, wymaluj. Cud, że nie pojawia się w ustach Teresy okrzyk, iż "ma globusa"!
      Wydaje mi się, że autorka była niekonsekwentna w tworzeniu tej postaci. Początek przeczy końcowi. Teresa z początku to kobieta chora, nieszczęśliwa chyba naprawdę. Teresa z drugiej połowy, to wredna hetera, którą sama osobiście bym zdradziła.
      Obsadzenie Anny Dymnej w tej roli to chyba krok w stronę pierwszej połowy.

      Usuń
    14. Dawała popalić Borysowi, dawała. Ja się dziwiłam, że chłop tak długo znosił jej pretensje. Nie znam takich panów.;)

      Usuń
    15. wydaje mi się (o ile dobrze pamiętam), że podczas tych pierwszych wakacji, kiedy Borys dojechał do rodziny po pierwszym lipcu z Agatą, Teresa wykrzykiwała coś takiego, "przecież ja jestem chora!"

      Usuń
    16. Ania: to nie były czasy, gdy panowie się wyprowadzali z domu po pierwszych pretensjach ze strony żony:P

      Usuń
    17. @ bezszmer

      Tak było! Zgroza.

      @ zwl

      Jasne, ale on znosił te pretensje z cierpliwością świętego. Raz się bodaj uniósł, kiedy to miał porównanie z Agatą, która żadnych pretensji nie miała.

      Usuń
    18. Może był flegmatyk z natury i stoik. Skoro Teresa była naprawdę chora, to nie mógł jej dobijać awanturami przecież. Poza tym, mam wrażenie, jednak była mowa o rozmaitych spięciach i pretensjach, jakieś zepsute przyjęcia, uszczypliwe uwagi itp.

      Usuń
    19. zwL: to było przed, a po była sielanka i z dzióbków sobie pili, i nawet pytał o jej zdrowie! Brr!

      Usuń
    20. >>>> W czwartek

      NIE W CZWARTEK

      TYLKO

      WE CZWARTEK!!!!!!!

      A ja proponuje

      na nastepną lekture

      cos Pana Dehnela.

      To najzdolniejszy

      polski pisarz.

      Nasza nadzieja

      Usuń
    21. Tak, myślę, że to był raczej stoik. I rzeczywiście była mowa o nieudanych przyjęciach, narzekaniu na zepsute sprzęty itp. Wydawało mi się, że autorka stawiała tu jednak Teresę w niekorzystnym świetle.

      Usuń
    22. @Momarta: jeszcze się załapałem na tę sielankę:)

      Usuń
    23. ja odniosłam wrażenie, że Teresa to Borysa raczej mocno drażniła, ale ją jakoś tolerował, głównie chyba ze względu na matkę. to znaczy po pierwszych 120 stronach, bo jak tam dalej było, to nie wiem... ;)

      Usuń
    24. @ strasznywiesław

      Odnośnie czwartku odsyłam tu: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=3612

      Dehnel będzie, pewnie "Saturn". Czy najzdolniejszy? Polemizowałabym, ale to może być pytanie do ew. dyskusji.;)

      Usuń
    25. @ bezszmer

      Tolerował to dobre określenie. Może Borys był po prostu dobrze wychowany i dzięki wrodzonemu stoicyzmowi nie unosił się gniewem?

      Usuń
  10. 3. Agata była przeciwniczką rozwodów jeśli chodzi o Sabinę? Coś mi umknęło najwyraźniej. Nie to, że uważam, iż nakłaniała ją do rozwodu, ale nie zauważyłam, żeby ją jakoś strasznie zniechęcała. Ale mogłam nie zauważyć, nie wykluczam.
    Myślę, że Agata miała wierzyć w Miłość, a nawet w MIŁOŚĆ jako taką, a czymże są małżeństwa i rozwody wobec Miłości? (MIŁOŚCI)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, widzę, że nie tylko mnie się wydawało, że Sabinę by chętnie uwolniła od Józeczka.

      Usuń
    2. Uwolniłaby, a jakże. I to mi się spodobało, że Agata nie mówiła: zostaw go, on na Ciebie nie zasługuje itp. Piękne było to, że Sabina sama przejrzała na oczy.

      Sabina bąknęła coś o rozwodzie przy okazji poronienia (chyba).

      Usuń
    3. Mi się wydaje, że jednak nie. To znaczy wtedy może pierwszy raz przemknęło jej to w ogóle przez głowę, ale nie na poważnie, na pewno.

      Usuń
    4. Tak, nie na poważnie. Ale był to znak, że zaszła w niej jakaś zmiana. Niemniej Agata zaoponowała. Wydaje mi się, że mimo krytykowania nudnych małżeństw uważała, że skoro ludzie się pobrali, to nie powinni z tego tak łatwo rezygnować.

      Usuń
    5. Nie zauważyłam tego oponowania Agaty, ale bardzo możliwe że tak było.
      Twoje ostatnie zdanie jest tym, co według mnie jest ponadczasowym przesłaniem. Pytanie tylko, czy naprawdę o tym jest ta książka? Mi się wydaje, że to trochę nasza nadinterpretacja, ale nie mam nic przeciwko. Zwłaszcza w czasach uczuciowego fastfoodu...

      Usuń
    6. Do Agaty to nawet pasuje, bo ona była przeciw traktowaniu małżeństwa jak ciepłych, wysłużonych kapci. Logiczne byłoby, gdyby wymagała "pracy nad związkiem", bo to przecież wg niej nie był układ społeczno-ekonomiczny. Ale masz rację, to moja nadinterpretacja. Muszę znaleźć rzeczony fragment o rozwodzie. Zapytałam Was o tę kwestię, bo mnie zastanowiła reakcja Agaty.

      Usuń
    7. Przypomniało mi się teraz, że kiedy czytałam fragment, w którym SAbina mówi o znanych jej małżeństwach, które są wszystkie takie same (czyli okropne i pozbawione miłości), to zdziwiłam się, bo mi on jakoś zgrzytał w tej książce, a przynajmniej nie pasował do tej Sabiny, którą w tym momencie znałam (do tej z samego końca chyba pasował). I one też jest chyba jakoś tam aktualny. Żeby nie dać się wpasować w te ciepłe kapcie i żelazka i rozmowy o ogólnym funkcjonowaniu gospodarstwa domowego. Teraz to chyba tak samo trudne, jak te - na oko - 40 lat temu.

      Usuń
    8. To też dobry moment i aktualny. Sabina wtedy szukała na gwałt potwierdzenia, że nie jest z jej małżeństwem aż tak źle. Mnie nie zgrzytało.

      Usuń
    9. Mnie natomiast zazgrzytał brat Teresy - naturalnie również zdradzał żonę. Czy to aż tak powszechne zjawisko wśród mężczyzn?;)

      Usuń
    10. A czy Agata nie uwiodła go w ramach stawiania zasłony dymnej?:P

      Usuń
    11. >>>>> Mi się wydaje że jednak nie

      MNIE SIE WYDAJE, A NIE MI!!!

      Na pozycji akcentowanej w zdaniu nie używamy Mi, tylko

      MNIE.

      Żegnam Państwa miłej dyskusji.

      Usuń
    12. @ strasznywiesław

      Z mi/mnie masz akurat rację.;)

      Usuń
    13. @ zwl

      Mnie się wydawało, że Agata była lekko (?) zrozpaczona i poniekąd chciała odegrać się na Borysie. Za jego udane wakacje z żoną, bywanie z nią w gościach i (pozorne) zadowolenie.

      Usuń
    14. Być może też, ale ja jednak odebrałem to po części jako zapewnienie Borysowi alibi - bo przecież potem panowie nie będą na siebie nawzajem do żon donosić.

      Usuń
    15. Na miejscu Borysa serdecznie podziękowałabym jej za takie alibi.;) Posunięcie szatańskie, choć nie pozbawione sensu.

      Usuń
  11. Książka z kilkoma no dobrze kilkunastoma trafnymi cytatami, morałami, prawdami życiowymi przepastnie przeopisana... ale ogólnie rzecz biorąc podobała mi się..co do wątku o rozwodach...hmmm ja tam Józeczka bym pogoniła... Witam i pozdrawiam Morgana
    P.S. Nie wiem czy macie podobne przebłyski ale widzę podobieństwa z Samotnością ...Leona W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Morgana

      Oj, nie porównywałabym Kowalskiej z Wiśniewskim, u tego pana tyle było rzeczy mało prawdopodobnych, że powinien trafić do działu fantastyki.

      Mnie ogólnie "Pestka" też się podobała, ale uważam, że jest przegadana.

      Usuń