wtorek, 28 stycznia 2014

Mnóstwo czasu

Rekomendacja na okładce nie kłamie: opowiadania Doctorowa są błyskotliwe i zaskakujące. Urok tego zbioru wynika z różnorodności formy i treści – bohaterów nie łączy bowiem nic, trudno znaleźć dla nich wspólny mianownik. Akcja osadzona została w różnych zakątkach Stanów Zjednoczonych i w różnych okresach – od schyłku XIX wieku aż po bliską przyszłość. Każdy tekst wymaga oswojenia się z nową sytuacją, często bardzo zagadkową i wymagającą cierpliwości. Autor najwyraźniej stawia na domyślność czytelnika, zmuszając go do łączenia faktów i samodzielnego uzupełniania tła zdarzeń. Dla mnie jest to zaletą, bo podawania gotowych odpowiedzi w literaturze nie lubię.


Bohaterowie „Mnóstwa czasu” są osobami zwykłymi uwikłanymi w niezwykłe sytuacje: prawnik pozorujący własne zaginięcie, członek sekty rozczarowany zachowaniem duchowego przywódcy, ksiądz śledzący złodziei, syn oszustki matrymonialnej, młoda kobieta o skłonności do podejmowania pechowych decyzji i paru innych. Na ogół dobrze radzą sobie z kłopotami, ba! tak dobrze, że ich zaradność potrafi wprawić w zdumienie. Co stanowi tym większą przyjemność dla czytelnika, jak również powód do (u)śmiechu. O tym najlepiej przekonać się osobiście, Doctorow raczej nie zawiedzie. Nie miałabym nic przeciwko temu, aby polscy literaci z podobną zręcznością łączyliby lekkość pióra, pomysłowość i inteligencję.

________________________________________________________________________

E.L. Doctorow „Mnóstwo czasu” tłum. Dorota Kozińska, Świat Książki, Warszawa 2013
________________________________________________________________________

24 komentarze:

  1. Jego opowiadań nie znam ale jeśli są w połowie tak dobre jak "Witajcie w Ciężkich Czasach", "Ragtime" czy "Billy Bathgate", to znaczy że Doctorow ciągle rządzi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co najmniej w połowie tak dobre.;) Mnie najbardziej podobała się "Księga Daniela", ale mam wrażenie, że Doctorow reprezentuje stale dobry poziom. Chętnie poczytam teraz jego starsze, mniej znane książki.

      Usuń
    2. "Witajcie w Ciężkich Czasach" mniej znane?! Protestuję! :-) Powiedziałbym, że to najbardziej znana jego książka, pewnie po części dzięki filmowi z Henrym Fondą. To było moje pierwsze spotkanie westernem w wersji książkowej i od razu udane. "Billy'm" i "Ragtime'em" też, moim zdaniem, nie byłabyś zawiedziona. "Rezerwuar", "Wystawę Światową" i "Jezioro Nurów" pamiętam tylko z tego, że mi się podobały a na "Księdze Daniela" utknąłem :-)

      Usuń
    3. Może źle się wyraziłam - chodziło mi o książki mniej znane od tytułów przez Ciebie wymienionych i kilku innych.;) Zgadza się, "Witajcie..." to chyba najbardziej znana książka Doctorowa, choć mnie nieco rozczarowała. Nie mogłam znaleźć odpowiedzi na pytanie, o co autorowi właściwie chodziło? Bo chyba nie tylko o obrazek obyczajowy sprzed kilku dekad?
      Obecnie najbliżej mi do "Jeziora Nurów", bo krótkie.;) "Księga Daniela" łatwa w odbiorze nie jest, ale b. mi się podobała. Do dzisiaj pamiętam jej atmosferę.

      Usuń
    4. Czytałem "Ciężkie Czasy" w wieku kiedy mi nawet na myśl nie przyszło doszukiwać się intencji autora tak że na mnie nie możesz liczyć :-), przynajmniej na razie ale czuję się "spięty ostrogą" i zdopingowany do odświeżenia pamięci. Książki Doctorowa w ogóle mają ten plus, że za długie nie są. "Billy" jest chyba stosunkowo długi ale pamiętam, że czytałem go "jednym tchem, tak że tego nawet się nie zauważało.

      Usuń
    5. Pewnie w połączeniu z ekranizacją, tudzież młodym wiekiem;))) i mnie by zachwyciły, ale niestety czytałam je dwa lata temu, więc oczekiwania były wysokie. Na szczęście nadal uważam go za dobrego pisarza.;)
      Skoro mówisz, że BB czyta się szybko, może mu się przyjrzę. No chyba że wcześniej trafi się ekranizacja w telewizji.;)

      Usuń
  2. Ostatnio opowiadałam komuś, że nie znoszę dosłowności w literaturze i podawania wszystkiego na tacy ;-) Doctorowa już miałam przyjemność poznać ("Homer i Langley") stąd wiem, że warto sięgać po jego tytuły. Ale jak zwykle do opowiadań podchodzę zawsze sceptycznie.. Niby już wiem, że krótkie formy bywają naprawdę dobre, niby się już przekonałam, ale jednak zawsze najpierw sięgam po powieść.. Zawsze mówię, że to brak cierpliwości do krótkich tekstów :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co zmuszać, na szczęście Doctorow napisał sporo powieści, więc i tak jest w czym wybierać.;) A wyręczanie czytelnika to okropność, ostatnio zafundował mi to Murakami.;(
      "Homer" wciąż przede mną, ale wiele sobie po nim obiecuję. Była nawet myśl, żeby był naszą lekturą klubową? Jak to widzisz, Kasiu? Ma potencjał?:)

      Usuń
    2. O, to nawet ciekawa myśl. Temat jest dość oryginalny i mógłby wywołać ciekawą dyskusję :-) Choć pamiętaj, że to tylko mój subiektywny osąd, mi się książka podobała, nawet spowodowała, że trochę pogrzebałam w sieci na temat miejskiej legendy z której skorzystał Doctorow :-)

      Usuń
    3. Pamiętam, ale temat jest b. ciekawy, na dodatek o mania/szaleństwo nie było jeszcze głównym przedmiotem naszej dyskusji.;)
      Gdyby przyszły Ci do głowy inne interesujące książki (najlepiej niegrube, z "okropnymi" bohaterami;)), będę wdzięczna za sugestie.

      Usuń
    4. Tak na szybko to przyszedł mi do głowy "Pnin" Nabokova. Powieść krótka, świetnie napisana, a bohater wystarczająco irytujący ;-) Ale jeszcze główkuję ;-)

      Usuń
    5. Mnie też chodzi po głowie i nawet miałam chęć zabrać się za niego w tym roku.;)

      Usuń
    6. "Kuracja według Schopenhauera" Irvina Yaloma - niedługa powieść, psychoterapeutyczna, ale z niezłym potencjałem literackim i z bohaterem (choć niestety nie do końca głównym, ale wiodącym w tej historii), którego na początku chciałoby się naprawdę.. co najmniej stłuc ;-)

      Usuń
    7. Musiałam sprawdzić, kto zacz, bo ani nazwisko autora, a ni tytuł nic mi nie mówią.;( Książa na pewno do rozważenia, dziękuję.

      Usuń
    8. Fajnie, że i Tobie "Pnin" chodzi po głowie ;-) A co do Yaloma to fakt, mało osób go zna, głównie ci zainteresowani psychologią i psychoterapią, a szkoda, bo pisze naprawdę świetnie :-) Tytuł wart rozważenia, choć oczywiście nie namawiam :)

      Usuń
    9. Najwyżej przeczytam go sama dla siebie.;)
      Co do "Pnina" mam tylko nadzieję, że nazwisko Nabokova nie zniechęci innych, najczęściej nie wzbudza ekscytacji.;(

      Usuń
  3. Doktorow czeka na mnie już ładnych parę lat, od kiedy na bibliotecznej wyprzedaży kupiłam witajcie w ciężkich czasach. Może się wreszcie na rozpoczęcie znajomości zdecyduje? A do Pnina gorąco zachęcam, myślę, że nie będziesz ani chwili spędzonej z Pninem żałować :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Witajcie..." to niezły początek znajomości z Doctorowem, tak mi się wydaje.
      "Pnin" prędzej czy później zostanie skonsumowany, gdyby jeszcze stanowił dobry materiał do dyskusji, byłoby super.;)

      Usuń
  4. Rozmarzyłam się na widok tytułu. :) Mam w zapasach "Homera i Langley'a", chyba czas ich wyłowić ze stert.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tytuł, i okładka są wg mnie nastrojowe. Mnie kojarzą się z melancholią, która niekoniecznie króluje w tym zbiorze. Na szczęście.;)
      Ponieważ już kilka osób ma podobny "problem" z "Homerem...", chyba stanie się naszą lekturą klubową.:)

      Usuń
  5. "Witajcie w Ciężkich Czasach" leży na mojej półce i cierpliwie czeka na swoją kolej. Pamiętam, że nabyłem tę książkę razem z "Johnem Piekło" Didiera Decoina - mam nadzieję, że lektura będzie równie wyborna co pozycja francuskiego literata. Prezentowany zbiór również wydaje się diabelnie interesujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbiór jest interesujący, jestem pod wrażeniem różnorodności formy. Jest monolog wewnętrzny, jest opowiadanie zredukowane do samego dialogu, jest wkładka/książeczka do płyty (nomen omen z piosenkami Billy'ego Bathgate;)) itp.
      "Witajcie..." czytałam po "Braciach Sisters" deWitta i jako western wolę tę drugą książkę, bo ma ciekawszych bohaterów i jest zabawna. 'Witajcie..." nie jest naturalnie złe, może po prostu trochę się zestarzało.
      Zaintrygowałeś mnie "Johnem Piekło", zwrócę uwagę.

      Usuń
  6. Muszę się przyznać, że znam tylko nazwisko. Nigdy go nie czytałam, ani nawet tego nie rozważałam. Ale teraz jestem zaintrygowana. Co byłoby dobrym tytułem, żeby rozpocząć przygodę z twórczością pana Doctorowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że "Mnóstwo czasu" może być b. dobrym początkiem znajomości z Doctorowem, podejrzewam, że "Homer i Langley" też. Pisarz zdecydowanie wart lektury.

      Usuń