niedziela, 9 marca 2014

Słońce jeszcze nie wzeszło

O trzęsieniu ziemi, które dotknęło Japonię trzy lata temu, mówiło się w mediach bardzo dużo. Skala zjawiska i jego następstw była wyjątkowo ogromna, według powszechnej opinii była to największa katastrofa na wyspach od czasów wybuchów atomowych w Hiroszimie i Nagasaki. Media epatowały zdjęciami ze zniszczonych terenów, ale też podkreślano hart ducha mieszkańców: opanowanie, cierpliwość i obowiązkowość. Pisano o skutkach tragedii dla gospodarki światowej, gdzieniegdzie organizowano zbiórki pieniędzy dla poszkodowanych.


Piotr Bernardyn w reportażu „Słońce jeszcze nie wzeszło” przybliża wydarzenia z marca 2011 r. z nieco innej perspektywy. I tak w pierwszej części książki skupia uwagę na zwykłych obywatelach; opisuje, jak radzą sobie podczas trzęsienia ziemi i już po kataklizmie. Pokazuje to, czym rzadko zajmują się dziennikarze w podobnych sytuacjach: długotrwałe skutki tragedii, które nie ograniczają się przecież do utraty bliskich i dobytku. Pisze o traumie, depresji i samobójstwach wśród ocalałych z tsunami, pisze też o syndromie powstrząsowym i zachodzących z czasem zmianach w relacjach rodzinnych. To wszystko jest fascynujące, aż chciałoby się, żeby część „Tsunami” była dłuższa.

Znacznie więcej miejsca autor poświęca Fukushimie, w której po trzęsieniu ziemi doszło do awarii reaktorów atomowych. Katastrofa nie tylko doprowadziła do skażenia radioaktywnego i kolosalnych strat finansowych, ale przy okazji obnażyła nieuczciwość firm energetycznych, które od lat lekceważyły przepisy bezpieczeństwa i fałszowały raporty o emisjach. Bernardyn pokazuje, jak w ogóle doszło do tego, że w kraju boleśnie dotkniętym przez atak nuklearny w 1945 r. udało się wypromować energię atomową i uczynić z niej bodaj najważniejszą i najbardziej dochodową gałąź przemysłu. Informacje o silnych powiązaniach świata polityki, mediów, nauki, biznesu z urzędami są tyleż szokujące, co przykre.

„Słońce jeszcze nie wzeszło” to książka z gatunku tych, które otwierają oczy. Z jednej strony przybliża aspekty katastrofy zazwyczaj pomijane przez media żądne newsów, z drugiej obala kilka mitów dotyczących Japonii. I choć chwilami przeszkadzała mi szczegółowość drugiej części reportażu, materiał zebrany przez Bernardyna uważam za bardzo wartościowy. To publikacja, która zadowoli nie tylko czytelników zainteresowanych Krajem Wschodzącego Słońca.

__________________________________________________________________________________

Piotr Bernardyn „Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima”, Wyd. Bezdroża, Kraków 2014
__________________________________________________________________________________


10 komentarzy:

  1. Czuję się zachęcony, by przeczytać tę książkę - ciekawi mnie szczególnie obraz po katastrofie, którego pierwszoplanową postacią jest zwykły człowiek. Media chętnie prezentują migawki, zdjęcia twarzy zastygłych z rozpaczy, ale mało komu chce się przedstawiać świat, po opadnięciu całego kurzu, kiedy to trzeba zacząć wszystko na nowo.

    Interesujące są również te wypaczenia, malwersacje. Czytałem ciekawą książkę poświęconą katastrofie w Czarnobylu. Tam za główną przyczyną podawano radziecki klimat bylejakości, nieliczenia się ze środowiskiem, człowiekiem, etc. Ale z tego co widać system kapitalistyczny również jest bardzo daleki od ideału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zwykły człowiek był tu dla mnie najciekawszy, bo przecież o wielu rzeczach się nie mówi. O samobójstwach i syndromie powstrząsowym nie miałam w ogóle pojęcia. Ciekawa jest również kwestia osiedlania się w terenach szczególnie narażonych na tsunami - o dziwo, powody są chyba identyczne jak w przypadku naszych powodzian decydujących się na zamieszkanie w rejonach zagrożonych kolejnymi wylewami rzek.

      W Fukushimie zasłaniano się błędem ludzkim, podczas gdy prawda była o wiele bardziej przygnębiająca. Śmiało można uznać, że przyczyną katastrofy była nadmierna chęć zysku. Przygnębiające.

      Usuń
  2. Telewizja jest mocno powierzchowna, jest nastawienie na newsa, a nie na rzetelne informowanie o świecie, które ponoć jest podstawową zasadą dziennikarstwa ;-(. Dobrze, że chociaż z pisanych reportaży można się dowiedzieć czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Chętnie dowiedziałabym się np. jak wyglądało życie Polaków po powodziach sprzed kilku lat. O tej wrocławskiej z 1997 r. pisano akurat sporo, społeczeństwo było wtedy b. przejęte.
      Nie zapomnę natomiast krótkiej relacji po przejściu huraganu w środkowej Polsce. Reporter pytał zdruzgotanego gospodarza, którego dom legł w gruzach: "co pan teraz czuje?" Ręce opadają.

      Usuń
    2. Opadają ;-(. A tego typu pytania pojawiają się coraz częściej; całkowite lekceważenie ludzkich uczuć i brak szacunku do rozmówcy :-(
      A czy w reportażu Bernardyna jest mowa o skutkach katastrofy w Fukushimie? Mam na myśli te długofalowe, nie tylko doraźne.

      Usuń
    3. Lekceważenie, brak empatii i chyba nawet bezmyślność.
      O skutkach awarii Bernardyn tylko wspomina. Przydałoby się jakieś postscriptum, mówiące np. o tym, co wyszło z planowanych likwidacji reaktorów. Co do skażenia, jedne z bardziej aktualnych informacji o Fukushimie podano tu.

      Usuń
  3. To dobrze, że powstają takie książki, z telewizji i prasy to za dużo się nie dowiemy. Wygląda na porządnie skrojony dokument.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma duże walory poznawcze, zachęcam do lektury.

      Usuń
  4. Książka wydaje się być ciekawym portretem psychologicznym ludzi, którzy przeżyli traumatyczne wydarzenia. Takie mam wrażenie. Z pewnością przeczytam, wsześniej nawet o niej nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim odczuciu to jest zaledwie wstęp do portretu psychologicznego, ale i tak bardzo cenny. Książkę na pewno warto przeczytać.

      Usuń