piątek, 14 marca 2014

Tysiąc doskonałych słońc

Parę chwil temu słońce było jednym wielkim białym promieniem. Teraz zapadło się drzewa. W całym ogrodzie są tysiące drobnych słoneczek patrzących przez szczeliny, wszystkie są kuliste, wszystkie wypuszczają tysiące promieni. Promienie padają na gałęzie i liście i rozszczepiają się na tysiące mniejszych, doskonałych słońc. (s. 6)

Ten fragment często do mnie wracał podczas lektury „Kiedyś o tym miejscu napiszę”. Po części dlatego, że jest bardzo sugestywny i wywołuje przyjemne odczucia, po części dlatego, że wspomnienia Wainainy przypominają właśnie takie małe, doskonałe słońca. Może nie tysiące, ale na pewno trzydzieści trzy – z tylu bowiem rozdziałów, na swój sposób odrębnych i znakomicie napisanych, składa się książka.


Wainaina nie ogranicza tytułowego „miejsca” do rodzinnych stron czy Kenii. Po skończeniu szkoły średniej w Nairobi trafia na studia do RPA, więzy rodzinne wiodą go do Ugandy, życie zawodowe do Ghany i Togo. Można odnieść wrażenie, że wszędzie porusza się swobodnie, a granice między państwami są płynne. Naturalnie to złudzenie (lub magia literatury), w rzeczywistości w Afryce sytuacja jest bezustannie napięta, czego autor jest świadom od najmłodszych lat. W jego wspomnieniach krew się nie leje, bolesne momenty historyczne zostały zmarginalizowane. Wainaina nie wyparł ich z pamięci, bo obawy i niepokój są często wyraźnie odczuwalne, pisarz najwyraźniej wolał zapamiętać coś innego: przeboje Michaela Jacksona, nowe fryzury i studenckie imprezy. Dorzućmy do tego młodzieńczy trądzik, przejściowe kłopoty w szkole, choroby w rodzinie i mamy opis dorastania, jakie jest udziałem milionów młodych ludzi na całym świecie.

„Kiedyś o tym miejscu napiszę” dowodzi, że można pisać o Afryce bez epatowania ponurymi obrazami. Kenijczykowi udało się w finezyjny sposób oddać ponad cztery dekady przemian w środkowej i południowej części kontynentu, opowiadając przede wszystkim o sobie i swojej rodzinie. A opowiada wspaniale: z miłością i troską o najbliższych oraz losy kraju, ale bez patosu i łzawych scen. Kolejna dobra lektura z literacko słabo znanego regionu, a zarazem kolejny dobry wybór Karakteru. Brawo!


P.S. Jak  wg Wainainy należy pisać o Afryce, można dowiedzieć się tutaj.

_____________________________________________________________

Binyavanga Wainaina „Kiedyś o tym miejscu napiszę. Wspomnienia”
tłum. Marcin Michalski
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2014

18 komentarzy:

  1. jak byłam w zeszłym tygodniu na parę dni w domu własnie tę książkę zakupiłam. naprawdę nie mogę się doczekać lektury!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, ręce same do niej się wyciągają.;) Jest przyjemna także w dotyku, o treści nie wspominając.
      Dobrej lektury!

      Usuń
  2. W lutym w "Dużym Formacie" był artykuł o autorze. Wainaina wykpiwa jednostronne, schematyczne pisanie o Afryce, pokazujące ją jak "duży kraj na południu świata". Książka ma podważać ten niby "prawdziwy obraz Afryki" i choćby dlatego warto ją przeczytać. Jeszcze tego wprawdzie nie zrobiłam, ale na pewno jej sobie nie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Czytałam wspomniany artykuł, bardzo interesujący i prawdziwy - niestety stereotypy nt. Afryki wciąż są obecne. Owszem, w niektórych rejonach ludzie głodują, dochodzi do aktów przemocy itp., ale w wielu innych miejscach ludzie żyją na znośnym, a czasem b. dobrym poziomie. I w końcu nie status majątkowy jest najważniejszy.

      Usuń
    2. Przede wszystkim są w Afryce kraje, w których żyje się normalnie, nawet jeśli stopa życiowa jest poniżej europejskiej. Ale coś jest w naszej ludzkiej naturze, że lubimy dowartościowywać się tym, jak to innym gorzej, karmić tym swoje poczucie wyższości. Bardzo podobało mi się pokazanie tych mechanizmów przez Gawryckiego w jego popularnonaukowej książce "Podglądając Innego". Rzecz traktuje o stereotypach w filmach podróżniczych z Ameryki Południowej i Środkowej, ale zasada leżąca u podstaw powstania tych filmów jest taka sama, jak skrytykowana przez Wainanę.

      Usuń
    3. Nie jestem pewna, czy to tylko kwestia dowartościowywania się. Myślę, że w pewnym stopniu te stereotypy wynikają także z braku wiedzy.
      Ale poczucie wyższości z pewnością jest dość częstym zjawiskiem. To widać np. w niedowierzaniu, że kobiety islamu mogą dobrze czuć się w hidżabie, że nie wszyscy Afrykanie życie w Europie uważają za luksus.
      Dziękuję za podpowiedź odnośnie książki Gawryckiego, poszukam jej w bibliotekach.

      Usuń
  3. Czytałem już co nie co o tej książce i na podstawie wrażeń innych, płynących z lektury dzieła Wainaina rysuje mi się bardzo zachęcający obraz. Podoba mi się szczególnie to zerwanie ze schematem, zgodnie z którym pisząc o Afryce należy epatować nędzą, ubóstwem, brakiem perspektyw, okrucieństwem, ciągłym rozlewem krwi, etc. Wainaina zdaje się rysować świat, który jest doskonale znany nie tylko Afrykańczykom, prezentując uniwersalność ludzkiego żywota. Można więc powiedzieć, że to taki prztyczek w nos wszystkim tym, którzy uwielbiają się litować, współczuć, wmawiać ludziom, w jakim bagnie przyszło im żyć (zamiast oferować realną pomoc).

    Wydaje mi się, że na Afrykę ciekawie spogląda także Albiński, Polak który od dawna mieszka na Czarnym Lądzie. Jego proza (opowiadania) to wszelakiej maści historie, w których jednak próżno szukać wygłaszania własnych sądów, opinii, komentarzy. Lakoniczne, ale dosyć treściwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prztyczek w noc, jakże. Niemniej kończąc lekturę chciałam autora mocno przytulić, bo trochę zagubiony mi się wydał.;)
      Albiński ciekawie pisze, przynajmniej tak zapamiętałam "Antylopę". Ostatnio pojawił się na wyprzedaży, więc może zaopatrzę się w coś nowego.

      Usuń
  4. Kiedyś o tym miejscu przeczy(-)tam...
    mietowa_kawa

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsze słyszę o tym autorze i o tej książce. Bardzo tego żałuję ponieważ Afrykę staram się poznawać ze wszystkich stron (bardzo pomocny jest w tym Basil Davidsom). Mam nadzieję, że uda mi się niedługo zdobyć „Kiedyś o tym miejscu napiszę. Wspomnienia”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja pierwszy raz słyszę o Davidsonie.;)
      Wainainę polecam, skutecznie burzy pewne mity nt. pisania o Afryce. I przede wszystkim jest to Afrykanin, więc zna Kenię od podszewki.

      Usuń
  6. Skończyłam ją czytać dzisiaj. Pierwsze 50 stron sprawiło, że zaczęłam wątpić w słuszność zakupu, ale potem książka mnie wciągnęła. Najbardziej zafascynowały mnie kwestie językowe. Autor pięknie opisywał jak ludzie się zmieniają, kiedy przechodzą z jednego języka na drugi, kto mówi jakim językiem, etc. To były moje ulubione fragmenty.
    Zajmująco też pisał o tym swoim stanie zagubienia. To mnie poruszyło. Potrafię zrozumieć ludzi, którzy wolą czytać i czasami przez to życie im przelatuje przez palce.
    Lektura zdecydowanie udana, mam nadzieję, że wyjdą w PL też inne książki Wainainy.
    P.S. Googlując zagraniczne okładki "Kiedyś..." stwierdzam, że Karakter zrobił najlepsze wydanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również zdezorientowało pierwsze 50 stron, ale za sprawą deja vu - opis dzieciństwa bardzo przypominał mi "Babcię 19" Odjaki i "Jutro skończę 20 lat" Mabanckou. Na szczęście to był tylko wstęp.;)
      Masz rację, Wainaina świetnie pisze o swoim zagubieniu. W zasadzie półsłówkami, wiele rzeczy trzeba sobie dopowiedzieć. Nie epatuje czytelnika swoimi kłopotami, a zaledwie sygnalizuje poczucie rozbicia. Mnie też się to podobało.
      Okładka świetna, zgadzam się - zagraniczne nie są tak udane.;)

      Usuń
  7. Za sprawą Twojej recenzji zaczęłam czytać. Mam nadzieję, że nie szczeznę 😊. Język i metafory jak na razie są bardzo nieprzystępne. Może po prostu bardzo nieeuropejskie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Mnie się tę książkę dobrze i przyjemnie czytało.;)

      Usuń
    2. Z każdą stroną jest coraz lepiej. Przeprogramowuję się na sposób myślenia autora i szybciej podchwytuję jego flow 😊.
      Niestety przeczytałam wczoraj, szukając wywiadów z Wainainą, że pisarz przeszedł ciężki udar mózgu w ubiegłym roku. Zorganizowano bardzo sprawną zbiórkę pieniędzy na jego leczenie w Indiach, więc trzymajmy kciuki, żeby wyszedł z tego obronną ręką.

      Usuń
    3. Nie miałam pojęcia o jego chorobie. Wielka szkoda.

      Usuń