Literacką przygodę z Indiami zaczynałam lata temu od książek Salmana Rushdiego, które, owszem, oddawały klimat i problematykę tego ogromnego kraju, ale często w sposób baśniowy. Co innego Arundhati Roy i jej „Bóg rzeczy małych”, czyli przejmująca powieść o biedzie i dyskryminacji kobiet, rzecz zdecydowanie bliższa indyjskiej rzeczywistości. Książka osiągnęła duży sukces, tymczasem autorka porzuciła świat fikcji i zaangażowała się w działalność społeczną. „Indie rozdarte” są jej efektem i pokazują mniej znane oblicze największej demokracji na świecie.
Roy skupia się na problemie bezpardonowego wysiedlania najuboższych obywateli z terenów przeznaczonych na nowe, duże inwestycje (autostrady, huty, kopalnie itp.). Z jednej strony mamy skorumpowane i cyniczne władze, które w imię rozwoju gospodarki pozbywają się tysięcy osób i niszczą środowisko, z drugiej – zdesperowanych nędzarzy, którzy nie chcą się poddać takiej polityce państwa i stawiają czynny opór. Ci buntownicy to maoiści, uważani przez rząd za terrorystów i tak też przedstawiani w mediach. Pisarka zadała sobie trud i po uruchomieniu siatki kontaktów spotkała się z „bandytami”. Aby wysłuchać ich relacji, pojechała do dżungli, wędrowała z ukrywającymi się ludźmi, mieszkała w ich obozach. Zaangażowanie godne podziwu, zważywszy na niewygody i ryzyko – wyprawa mogła zakończyć się śmiercią poniesioną z rąk indyjskich żołnierzy.
Opowieści maoistów są gorzkie i ponure, postawa władz bulwersująca. W ogólnym rozrachunku publikacja Roy pozostanie raczej głosem wołającego na puszczy, ewentualnie zakrzyczanym przez urzędników państwowych. Przygnębiające, ale prawdziwe, i warto wiedzieć, że takie również są Indie. Nie tylko kolorowe jak sugeruje okładka książki albo foldery biur podróży, ale biedne i sponiewierane. Za odczarowanie egzotycznego i romantycznego wizerunku Indii, a przede wszystkim za gest solidarności z wykluczonymi autorce bezsprzecznie należy się szacunek i uwaga.
_____________________________________________________________________
Arundhati Roy, Indie rozdarte. Jak rozpada się największa demokracja na świecie
przeł. Krzysztof Umiński i Marta Umińska
Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2014.
To piękne, że są jeszcze reporterzy, którzy doskonale rozumieją na czym polega sedno tego zawodu, nie bojąc się podejmować tematów niewygodnych, mocno podważających oficjalne stanowiska władz, uwierających polityków, czy biznesmenów. Trzeba przyznać, że tego typu pisarstwo wymaga nie lada odwagi oraz determinacji. Książka idealnie nadaje się na prezent dla mojego znajomego z pracy, który czyta wyłącznie prozę opartą na faktach - reportaże oraz literaturę podróżniczą :) Ja, przynajmniej na razie, zatrzymałem się na Kapuścińskim :)
OdpowiedzUsuńO Roy można powiedzieć, że to kobieta z misją.;) Im więcej o niej czytam, tym bardziej ją podziwiam. Angażuje się w wiele akcji, głośno wyraża swoje zdanie.
Usuń"Indie rozdarte" są tym bardziej cenne, że to nie jest tzw. reportaż literacki, a eseje i reportaż uczestniczący, czyli treść i jeszcze raz treść. Kapuścińskiego czytam, ale dla mnie to jednak lit. piękna, nie rasowy reportaż.;)
Ha, z Ryśkiem to fakt, masz rację. On sam przyznał się, że nie raz zdarzyło mu się nieco podkoloryzować rzeczywistość, by lepiej prezentowała się ona po przelaniu na papier :)
UsuńZgadza się. Mnie to nie przeszkadza, ale wolę, o ile autor lub wydawca zaznacza, że mamy do czynienia z reportażem literackim.;) A Kapuściński pisał zajmująco, to trzeba mu przyznać.
UsuńJeśli lubisz czytać reportaże dotyczące Indii to polecam Ci ,,Lalki w ogniu" Pauliny Wilk - świetną i bardzo prawdziwą opowieść o kraju sprzeczności. ,,Indie rozdarte" będę miała na uwadze podczas następnej wizyty w księgarni.
OdpowiedzUsuń"Lalki znam" i niestety nie podobały mi się. W moim odczuciu autorka usiłowała wmówić czytelnikom, że Indie to wyłącznie kraj brudu, smrodu, nędzy itp. Bardzo jednostronne podejście do tematu, bazujące na stereotypach.
Usuń