Pamiętam, jak jedliśmy we trójkę śniadania w sadzie. W dzieciństwie zawsze wstawałem wcześnie, ale nigdy nie udało mi się wyprzedzić pani Mili. W momencie kiedy się budziłem, ona przeważnie była już ubrana, kiedy ja, jeszcze w półśnie, schodziłem na dół do kuchni, żwawo krzątała się po domu. Wynosiliśmy do sadu wszystko, co potrzebne do śniadania, i to zajmowało sporo czasu, bo pani Mila i babcia nigdy nie jadły byle jak, stół za każdym razem musiał być starannie nakryty. Biały obrus zawsze był idealnie czysty, nakrochmalony i wyprasowany. W babcinym kredensie równiutkie stosiki takich ręcznie wyszywanych białymi nićmi na białym płótnie obrusów, przełożonych lawendą i jałowcem, zajmowały całą półkę.
Miedziana dżezwa (źródło zdjęcia)
Ciekawe, czy zachowała się w tym muzeum krajoznawczym chociaż część naczyń po babci, nie rozumiem, czemu rodzice ich nie zabrali. Porcelanowy dzbanek do kawy ze specjalną podstawką-świecznikiem, żeby kawa nie ostygła na dworze. Ceramiczne – ręcznie toczone na kole przez znajomego babci garncarza – kubki na poranną kawę, dość spore, bo kawę rano piły z podgrzanym mlekiem albo bitą śmietaną, a gotowały ją w srebrnej dżezwie. Poobiednią kawę babcia przygotowywała w dżezwie miedzianej, z kardamonem i cytryną, piło się ją bez mleka z maleńkich porcelanowych filiżanek. Porcelana obowiązkowo musiała być w kolorze kości słoniowej, babcia nie uznawała żadnego fajansu, tylko prawdziwą cieniutką porcelanę, która wydawała osobliwy melodyjny dźwięk, kiedy filiżankę stawiało się na spodku.
Czasem babcie nalewały sobie do poobiedniej kawy po kieliszku wiśniówki i piekły malutkie ciasteczka, posypane brązowym cukrem. Bywało, że rano pani Mila wypiekała chlebki z otrębami i smarowała masłem, które topniało wewnątrz pieczywa. Kiedy wstawała babcia Alicja, wszystko już było gotowe, obok każdego talerza stała srebrna podstawka na gotowane jajko, a do specjalnych srebrnych dzbanuszków pani Mila nakładała domowego dżemu. Babcia Alicja zawsze robiła bardzo smaczne dżemy, z całymi kawałkami owoców, nie bardzo słodkie, mocno przyprawione cynamonem. Do dziś pamiętam smak chlebków pani Mili, na które obficie nakładałem sobie bryndzy i dżemu agrestowego.
Natalka Śniadanko „Lubczyk na poddaszu”, tłum. Ksenia Kaniewska, Wrocław 2014, s. 116-117
No tak, już czas na drugie śniadanie :) Dzisiejsze babcie chyba za bardzo dbają o linię, żeby pijać kawę z bitą śmietaną i zagryzać ciasteczkami :P
OdpowiedzUsuńBita śmietana to stanowczo za dużo, ale ciasteczko obserwuję często.;) Tradycyjny dwupak.;)
UsuńCiasteczko kawiarnie dorzucają obligatoryjnie w ramach zestawu obowiązkowego:P Rozumiem, że uzależniają w ten sposób konsumenta.
UsuńAlbo pobudzają apetyt na większe ilości cukru.;)
UsuńApetyt na słodycze pobudza ponoć syrop glukozowo-fruktozowy, zwykły cukier przy nim to pikuś :)
UsuńCoś w tym jest: napoczynając opakowanie ciastek, żelków, czekoladek, itp., trudno czasem skończyć na dwóch sztukach.;(
UsuńTia, raczej się kończy na dwóch paczkach :P
UsuńObawiam się, że tak.;( Ostatnio przerzuciłam się na czekoladę gorzką, bo jednak nie sposób zjeść 100 g za jednym posiedzeniem (przynajmniej ja nie daję rady:)).
UsuńA to fakt, też to zauważyłem. Tylko co ja poradzę, że wolę mleczną z orzechami?
UsuńZnam to, znam.;( Bez odrobiny słodkości trudno przeżyć. Rzadko zdarza mi się nie mieć w domu nic słodkiego, a jeśli już, pojawia się u mnie syndrom odstawienia.;(
UsuńŻycie jest ciężkie, trzeba sobie jakoś radzić :P
UsuńOtóż to, idę po wielkanocne jajeczko w czekoladzie.;)
UsuńNa spotkaniu Pani Natalia tez czytała fragment powieści, też był watek kulinarny, ale inny.
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe, bohater tej powieści jest kucharzem.:)
UsuńZazdroszczę Ci tego spotkania, ech!
Za kawą raczej nie przepadam, pijam tylko sporadycznie, ale do takiego śniadania grzechem byłoby wypić jakikolwiek inny napój. Ciasteczko, bita śmietana, konfitury. Rozmarzyłem się :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza w ogrodzie.;) Mnie coraz bardziej intryguje chlebek z bryndzą i dżemem agrestowym.
UsuńPo takim śniadaniu aż chce się żyć ;-)
OdpowiedzUsuńDobra kawa z dodatkami (lub bez) zawsze w cenie.;) Do tego pięknie podana. Ech!
Usuń