poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Muzyka pop z Vittuli - Mikael Niemi


Szpitale psychiatryczne są przepełnione ludźmi, którzy czytają zbyt dużo. Kiedyś byli - tak jak my - silni fizycznie, otwarci, zadowoleni i zrównoważeni. Potem zaczęli czytać. Najczęściej przez przypadek. Jakieś przeziębienie, wymagające kilku dni leżenia w łóżku. Ładna okładka wzbudzająca ciekawość. I nagle rodzi się zły nawyk. Pierwsza książka prowadzi do następnej. I następnej, i jeszcze jednej, ogniwa w łańcuchu, który wiedzie prosto w dół, w wieczny mrok choroby psychicznej. Po prostu nie można przestać.

Z największą ostrożnością można posługiwać się książkami, które czegoś uczą, jak leksykonem, podręcznikiem albo instrukcją naprawy. Niebezpieczna jest literatura piękna - to tam rozmyślania mają swój początek i pożywkę do rozwoju. Do cholery! Tak niebezpieczne i uzależniające produkty powinny być sprzedawane wyłącznie w kontrolowanych przez państwo sklepach, za okazaniem dowodu tożsamości, reglamentowane i tylko dorosłym.
[s. 190-191]


Podobną pogadankę o zagrożeniach wieku dojrzewania można usłyszeć od ojca w Pajali, czterotysięcznej wiosce na dalekiej północy Szwecji, tuż przy granicy z Finlandią. A przynajmniej takie rewelacje usłyszał narrator "Muzyki pop z Vittuli" - książki wspomnianej przez Tilmanna Bünza w "Krainie zimnolubów" jako niebywale popularnej wśród Szwedów. Po jej przeczytaniu jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe.

Powieść jest zapisem wspomnień z okresu dorastania przypadającego na lata 60-te i 70-te ubiegłego stulecia. Żyć na głębokiej, a raczej odległej, szwedzkiej prowincji nie jest łatwo. Mattias widzi to następująco:

Z czasem zrozumieliśmy, że nasze rodzinne strony właściwie nie należą do Szwecji. dołączyliśmy jakby przez przypadek. Północny skrawek ziemi na doczepkę, trochę posępnych mokradeł, gdzie można natknąć się na ludzi, którzy tylko po części są szwedami. Byliśmy inni, odrobinę gorsi, odrobinę niewykształceni, odrobinę ubodzy duchem. [...] Materialnie radziliśmy sobie. Lecz w sensie tożsamości. Byliśmy nijacy. Nasi rodzice byli nijacy. [s. 51]

Do tego dochodzą inne utrudnienia:

Mieliśmy najgorsze w całym królestwie wyniki w ogólnokrajowych testach. Nie umieliśmy się zachować przy stole. W domu nosiliśmy czapki. Nigdy nie zbieraliśmy grzybów, unikaliśmy warzyw i nigdy nie mieliśmy rakowych uczt w sierpniu. Nie potrafiliśmy zabawiać rozmową, deklamować, pakować prezentów ani wygłaszać mów. Chodziliśmy, stawiając stopy palcami na zewnątrz. Kłóciliśmy się z fińskim akcentem, nie będąc Finami, kłóciliśmy się ze szwedzkim akcentem, nie będąc Szwedami. [s. 52]

Mimo to dzieciństwo Mattiasa można śmiało uznać za udane. Były w nim "chłopackie" przyjaźnie, zabawy i bitwy, były psoty i burze hormonalne, a przede wszystkim była muzyka. Zaczęło się od ukradkowego przesłuchiwania płyt na adapterze starszej siostry, z czasem fascynacja popem przerodziła się w garażowe granie na pseudo-gitarach skleconych z płyty pilśniowej, aby wreszcie zacząć grać na prawdziwych instrumentach w szkole i w okolicznych domach kultury. Pal licho wartość granej muzyki, zainteresowanie damskiej części publiczności było nie do przecenienia.

Siła tej książki polega moim zdaniem na wyważonym połączeniu realizmu (aczkolwiek z małą szczyptą fantazji) i poczucia humoru, dzięki czemu ta słodko-gorzka historia oferuje nie tylko uśmiech, ale i refleksję. Jest w niej przede wszystkim głębokie zrozumienie i szacunek wobec opisywanej społeczności czyli prostych chłopów, których codzienność wypełniona jest głównie pracą. Autor potrafił odnaleźć uroki w surowym życiu na odludziu i przedstawić je na tyle barwnie, że powieść czyta się z ogromną przyjemnością. Natomiast sceny takie jak dzielenie spadku po babci, mocowanie się na pięści czy zawody w piciu samogonu powinny być wystarczającym bodźcem do zrealizowania ekranizacji powieści Niemi. Ja z chęcią odwiedziłabym Pajalę, choćby w kinie.

Mikael Niemi, "Muzyka pop z Vittuli", Wydawnictwo Jacek Santorski & Co / Wydawnictwo Czarne, 2003

20 komentarzy:

  1. Pierwszy cytat genialny!!!!! :D
    Z góry się cieszę na lekturę tej książki, przedstawiłaś ją nader zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi;) Na początku trochę się dziwiłam, ale wkrótce tak wsiąkłam, że nie chciałam jej odkładać. Ciepło na sercu robiło mi się podczas lektury;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również cytat 'na otwarcie' mnie porwał. Ale książka jest zupełnie nieuchwytna! Pozostaje mi podsycać apetyt i rozglądać się bacznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety dzisiaj książki sprzed np. 7 lat uznawane są za starocie, co przy zalewie tytułów na rynku wydawniczym nie dziwi;(
    Mój egzemplarz był z biblioteki, więc w dużych miastach powinien być - choćby śladowo - dostępny. Czego Wam życzę, bo powieść jest naprawdę dobra i zasługuje na odkurzenie;) Dziwię się, że jeszcze jej nie sfilmowano, chyba że mam nieaktualne informacje;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ha, ha - a ja film tez widzialam! ale b sie rozczarowalam, bo ksiazka byla o niebo lepsza. rzeczywiscie duzo sie o niej mówilo po wydaniu, ale teraz zapadla juz w niepamiec. szwedzi charakteryzuja sie pedem ku nowemu, wiec w miedzyczasie popadzili ku innym trendom. podobnych ksiazek pojawilo sie pare, potem nastapil wysyp ksiazek o nieszczesciach zmelanzowny z kryminalami- w kazdym razie zgadzam sie w zupelnosci, ze humor zjadliwy i pelen autoironii, a ksiazka b fajna

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc jednak jest ekranizacja;)
    Wiesz, to ciekawy temat - trendy czytelnicze. W PL jest raczej podobnie. Był wysyp podróbek Bridget Jones, Kodu Leonarda, teraz chyba wampiry i naturalnie kryminały.
    A o "Muzyce pop" myślę coraz cieplej;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak tak książka jest rewelacyjna! czytałam ją parę lat temu (2006) ale pamiętam, że byłam cała wsiąknięta w klimat tej książki i chyba mnie bawiła. Jak ją czytałam to miałam taką myśl, że to dobry "materiał" na film:) Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  8. Do tej pory b. miło ją wspominam. Z chęcią przeczytałabym coś podobnego;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się spodobała ta książka i szukam czegoś w takim właśnie stylu... Może mogłabyś coś polecić? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie znalazłam już niczego podobnego, a szkoda, bo książka jest naprawdę dobra. Niektórzy polecają np. Erlenda Loe, ale mnie nie zachwycił.;(

      Usuń
    2. "Naiwny. Super" Erlenda Leo dziś wypożyczony. Zobaczymy czy warto.

      Usuń
    3. Oby Tobie spodobał się bardziej niż mnie.;)

      Usuń
    4. Niestety mam podobną opinie. Książka średnia. A szkoda bo miałam ochotę przeczytać coś dobrego.

      Usuń
    5. A może to:
      http://filetyzizydora.blogspot.com/search/label/Tore%20Renberg

      Mam to od kilku lat na półce i nie zdążyłam jeszcze przeczytać, ale wciąż mam w planach.;)

      Usuń
    6. Szczerze mówiąc zapowiada się dobrze. Właśnie ładuje na czytnik. Dzięki! :)

      Usuń
    7. Oby to był lepszy wybór niż Naiwny.;)

      Usuń
    8. Pewnie, że lepszy! Dużo lepszy wybór! Jestem Twoją dłużniczką. Przyjemne chwile przy czytaniu. Trochę zbyt dużo przekleństw, ale trzeba się przyzwyczaić, że to taki klimat. No i zakończenie pozostawiło mi jakiś niedosyt, ponurość, ale z tego co widzę po opiniach to kwestia interpretacji. Bierz się za nią, szkoda, żeby leżała na półce. :)

      Usuń
    9. Dobrze, że chociaż jeden z dwóch strzałów był celny.;)

      Usuń
    10. Właśnie szukam czegoś do czytania i pomyślałam o Tobie. Pomożesz? Do trzech razy sztuka? :) Szukam czegoś w identycznym stylu.

      Usuń
    11. W identycznym się nie da.;( Ponoć dobry jest "Underdog" Flygta, niestety polski przekład kiepski.

      Usuń