Przechadzkę po "Nagim sadzie" czas zacząć;)
Tym razem pytania są następujące:
1. O twórczości Wiesława Myśliwskiego mówi się, że to literatura wybitna. Czy zgadzacie się z tą opinią? Poproszę o uzasadnienie;)
2. Co Waszym zdaniem symbolizuje tytułowy sad?
3. Z czego wynika wyjątkowo silny związek narratora z ojcem? Dlaczego matka wydaje się znacznie mniej ważnym rodzicem?
4. Jak scharakteryzowalibyście narratora biorąc pod uwagę różne role społeczne: syna, nauczyciela, sąsiada?
5. W powieści nie występują nazwy własne, nawet najbliższe narratorowi osoby pozostają nieznane z imienia. Jaki to ma wpływ na odbiór opowiedzianej historii?
6. W rozdziale szóstym kilkakrotnie wspomina się nieszczęście, które dotknęło ojca (nieszczęście, którego sam przecież nie dostrzegał, nie czuł, zamknięty w nim aż po granice przeczucia [str. 170]). Co według Was przytrafiło się ojcu?
7. "Nagi sad" obfituje w znakomicie napisane sceny. Która z nich szczególnie zapadła Wam w pamięć?
8. Czy lubicie tzw. nurt chłopski w literaturze? Czy są książki z tego gatunku, które cenicie i możecie polecić innym?
9. Miejsce na Wasze pytania;)
Nie trzeba odpowiadać na wszystkie pytania, można zadawać także własne.
****
Zapraszam do dyskusji - każdy może wziąć udział. Dołączyć można w dowolnej chwili;)
nie czytałam wszystkich powieści Myśliwskiego, raptem cztery, ale myślę, że tak, o nim można powiedzieć, że jest wybitny. udowadnia to każdą swoją książką. to, jak Myśliwski posługuje się słowem, jest wręcz niesamowite i, wydaje mi się, niezwykle rzadkie. jego zdania wzruszają, kiedy bohater czuje wzruszenie na widok ojca, który przyszedł w deszczu pod szkołę - ja to z nim współodczuwam. nie są więc to popisy słowne, jak się często zdarza, dla samych popisów, tylko naprawdę zostawiają ślad w czytelniku.
OdpowiedzUsuńpoza tym muszę przyznać, że bardzo podoba mi się to jak pracuje Myśliwski - niespiesznie, pisze jedną książkę wiele lat, niepoganiany przez umowy z wydawcami. myślę też, że tego wszyscy powinniśmy się od Myśliwskiego uczyć. tak samo jak i od ojca bohatera. tej niespieszności, cierpliwości, poprzestawania na małym, bo mniej znaczy więcej. a nie tak ciągle gonić i gonić. tak jak ojciec bohatera nigdy nie gonił za kolejną morgą ziemi, za kolejną krową, za koniem. nie rozpaczał, kiedy przyszła powódź, susza, gradobicie. piękny stoicyzm, który dobrze byłoby zapamiętać, a nie tylko ładne zdania w ksiażce.
Coś w tym jest - nie przypominam sobie innego pisarza polskiego, który miałby podobny dar do odmalowywania scen. Dla mnie one są b. "filmowe", wyjątkowo mocno działają na wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńZgodzę się także co do niespieszności, przy czym trzeba zaznaczyć, że sporo dzieje się w tej powieści, to nie jest pisanie o niczym;)
dla mnie opisy Myśliwskiego są jak zdjęcia. jak album z fotografiami, który lubimy sobie otworzyć w niedzielne popołudnie i pooglądać.
OdpowiedzUsuńtak, tak, sporo się dzieje w powieści, ale to właśnie postawa bohatera wobec otaczającego świata jest pełna niespieszności i stoicyzmu.
Aha. Dla mnie jednak one są żywe, ruchome, dlatego mam skojarzenia z filmem.
OdpowiedzUsuńha! no proszę! ja z tego bym mogła zrobić film, ale baaardzo powolny. ciekawe!
OdpowiedzUsuńA scena z galopującym koniem? ;)
OdpowiedzUsuńPytanie 1
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to proza ciekawa, oryginalna, nastrojowa, o niezwykłym rytmie i plastycznych opisach. Trudno uwierzyć, że powieść powstała w roku 1967. Sprawia wrażenie bardziej współczesnej.
Poetycki język, jakim opowiedziana jest ta historia, robi wrażenie niesamowite! Trudno wskazać jakiś szczególnie udany fragment, trzeba by przepisać całość. :)
Książka wzrusza bez tanich chwytów. Ostatnią scenę czytałam z wilgotnymi oczami.
"Nagi sad" nie oczarował mnie całkowicie - bardziej przemawiają do mnie książki, w których fabuła jest bardziej wyrazista, ale cieszę się, że w nim zawitałam. :)
P.S.
Finałowe "Tylko czy jesteś" skojarzyło mi się ze sceną, którą uwielbiam od dzieciństwa:
-Puchatku??
-Tak Prosiaczku??
-Nic-powiedział Prosiaczek łapiąc Kubusia za łapkę-chciałem się tylko upewnić, że jesteś.
:)
faktycznie, ale to się działo tylko w wyobraźni syna, bo syn-młody chciał szybko, już i teraz, a ojciec- stary i mądrzejszy dał się koniowi prowadzić, i mnie chyba bardziej urzekło te wolne ciągniecie wozu, niż galopujący koń. no, ale to moje subiektywne odczucia!
OdpowiedzUsuńPytanie 2
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nagi sad, smutnaziemia jałowa, uosabia świat bez ojca. Przez chwilę narrator sadzi, że coś się z nim stało, szuka go z niepokojem.
Sad jest też wyrazem nastrojów ojca, obrazem jego duszy: ""jeśli gdziekolwiek ojciec jest, to tylko tu, więc tylko tu mogę go odnaleźć, w tym bezkresnym sadzie jesiennym, nie zbudzonym jeszcze po nocy, w tej pustce pozatykanej pniami jak pamięcią, a przynajmniej tu mogę doznać jego obecności" (s. 240).
Ojciec kochał przyrodę, był jej integralną cząstką. Sad może też symbolizować jego związek z naturą.
Opustoszały, jesienny sad kojarzyć się może też z kresem życia, z nieubłaganą zmiennością pór roku.
Pasjami lubię takie niejednoznaczne symbole i mgliste, metaforyczne obrazy.
Pytanie 3
OdpowiedzUsuńOdniosłam wrażenie, że narrator był dzieckiem późnym i bardzo wytęsknionym. Był też jedynakiem, co w tamtych czasach raczej nie zdarzało się często. Ojciec prze;lał na niego całą miłość. Wyraźnie widać to na przykład w scenie, gdy prowadzi by przedstawić go w dworze, albo w czasie uporczywych wizyt w szkole, które młodego nauczyciela irytowały.
Ojciec sprawia wrażenie człowieka bardzo zamkniętego w sobie. Związek z synem był chyba jedną z niewielu udanych relacji międzyludzkich, jakie nawiązał.
Matka jest niemal całkowicie zepchnięta na margines. Mimo prozaicznej, fizycznej pracy, jaką wykonuje, autor podkreśla jej alienację, ucieczkę w różaniec.
Dowiadujemy się, że ślub rodziców był mezaliansem, że ojciec groził samobójstwem, jeśli teść odmówi mu ręki ukochanej. Może stąd ta nuta histerii w miłości do dziecka?
Może wewnętrzna emigracja uczuciowa żony sprawiła, że bardziej szukał kontaktu z synem?
Pytanie 4
OdpowiedzUsuńNarrator jest moim zdaniem trochę nijaki. W konfrontacji z ojcem, nawet jako dorosły człowiek, wypada blado. Sprawia wrażenie trochę przytłoczonego tym bezmiarem miłości.
Pytanie 5
OdpowiedzUsuńZa sprawą braku imion i nazwisk opowiedziana historia przypomina baśń albo przypowieść, a tam nieczęsto zdarzają się imiona. Chyba dopiero Disney nazwał Śpiącą Królewnę Aurorą. :)
Brak nazw własnych sprawia,że opowieść jest bardziej poetycka, odrealniona, wieloznaczna.
--> bezszmer
OdpowiedzUsuńOczywiście, że w wyobraźni, ale pęd był;) Dla mnie również bardzie interesujące było podejście ojca.
Pytanie 6
OdpowiedzUsuńW szóstym rozdziale umiera matka. Przypuszczam, że to mogło być wspominanym nieszczęściem.
Pytanie 7
OdpowiedzUsuńBezapelacyjnie wędrówka przez dziewięć mostów z chorym na koklusz dzieckiem i oczywiście wszystkie sceny związane z dworską biblioteką. :)
Pytanie 8
OdpowiedzUsuńDość dawno temu czytałam "A jak królem, a jak katem będziesz" Tadeusza Nowaka. Bardzo mi się podobała ta powieść. Też zapamiętałam baśniowość i poetyckie symbole (np. jabłko). Sympatycznie wspominam "Konopielkę" Redlińskiego. :)
--> Lirael
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyczerpujące odpowiedzi:).
Pyt. 1
Trafnie to określiłaś - Myśliwski wzrusza bez tanich chwytów. I faktycznie nie widać po jego prozie upływu czasu.
Pyt. 2
Dla mnie sad to (niemal puste) życie narratora i on sam jako ulęgałka. Chyba w rozdziale 6. narrator mówi, że nie udał się ojcu, że go rozczarował,a przynajmniej tak mu się wydaje.
Pyt. 3
Tak, syn był oczkiem w głowie ojca. Może tak bardzo był przez niego kochany i hołubiony, że matka siłą rzeczy była w cieniu? Może miłość ojca była nawet przytłaczająca?
Pyt. 4
Zgadzam się - narrator całkowicie bezbarwny. Chyba sam uwierzył w to, że ojciec go sobie takim a nie innym wymyślił i po prostu dopasował się do obrazka. Mężczyzna bez planów, bez ambicji, bez pomysłu na życie. Zdający się całkowicie na los - tak przynajmniej ja go widzę.
Pyt. 5
To ciekawe! Sama widzę to zupełnie inaczej;))) Dla mnie brak imion powoduje zawężenie świata narratora, a zarazem czyni go bardziej swojskim, familiarnym. Nie używa imion, bo nie musi, doskonale zna osoby i miejsca, o których mowa;)
Pyt. 7
Dla mnie zdecydowanie scena licytowania się z dziedziczką o konia;).
Pyt. 8
"Konopielka" - to niemal oczywiste. Dla mnie "Chłopi";) I "Widnokrąg". Nowaka wpisuję w kajecik;)
Lirael - w szostym rozdziale umiera matka tuż po tym jak zdarzyło się nieszczęście: "matka znikła zaraz po tym, jak się to z nim stało" mówi narrator.
OdpowiedzUsuńna początku myślałam, że może chodzi o coś związanego ze zdrowiem, ale teraz tak mi przyszło do głowy, że może chodzi o taki a nie inny koniec wojny?
Ja wprawdzie książki już nie mam przy sobie, żeby wrócić, ale jak czytałam, wydawało mi się, że to nieszczęście, to jakiś rodzaj obłędu był, choroby psychicznej. Że się ten ojciec w tą chorobę coraz bardziej zagłębiał i odchodził od realnego świata i z realnego świata, tak powoli, stopniowo, prawie niezauważalnie.
OdpowiedzUsuńAd. 5
OdpowiedzUsuńDzięki temu, że nikt nie miał imion, cała moja uwaga skupiona była na narratorze i jego ojcu. Reszta opisanych postaci pojawiała się i znikała, ale była tylko tłem dla ich relacji, a tło nie potrzebuje szczególnych nazw. Jakby ci drugo- i trzecioplanowi bohaterowie otrzymali nazwy, staliby się rozpoznawalni i na swój sposób ważni. A dla narratora ważny był tylko ojciec, a ojciec nie potrzebuje imienia ani nazwiska, bo jest jeden.
Ad. 7
OdpowiedzUsuńNie będzie to jedna scena ,a ja nie będę oryginalna: zabawa w szukanie syna w sadzie, ukryte wyczekiwanie na niego pod szkołą, targowanie się o konia i wyprawa za 9 mostów. Duże wrażenie zrobiły na mnie też opisywane relacje między rodzicami: ten rytuał czesania włosów, to odmawianie różańca. I niedzielne czytanie gazety. Obawiam się, że to większość scen z książki :)
Pyt. 1: "Nagi sad" to moje pierwsze spotkanie z Myśliwskim. Tak jak pisałam w recenzji, obawiałam się tego pisarza, że będzie po prostu za trudny. Moim zdaniem, wybitność Myśliwskiego polega na kwintesencji słowa. Każde zdanie powieści jest ważne, każde właściwie stanowi odrębny cytat.
OdpowiedzUsuńPyt. 2: Dla mnie "nagi sad" to symbol poszukiwania. Szukania ojca w sadzie "nagim", jesiennym, już prawie bez liści. Właściwie to szukanie nie powinno być trudne, skoro sad już taki na zimę przygotowany. Jednakże bohater błądzi w przestrzeni, określonej jako "nieprzytulna zimna widoczność dookoła, w której nic ukryć się nie mogło(...)". Ciekawe wydaje mi się to szukanie, skoro sad jakby odsłonięty.
OdpowiedzUsuńPyt. 3: Związek syna z ojcem, tak silny w powieści, wydaje mi się bardzo "chłopski", w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Wyobraziłam sobie ojca: od początku jako starszego mężczyznę, z niebieskimi oczami, z kapeluszem na głowie. I tę wieś gdzieś w Polsce, gdzie rodzic dba o wykształcenie dziecka bardziej niż o swoje, posyła na nauki do miasta, sam nie potrafiąc czytać. Taka miłość jest mi znana bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko, czy ważna jest tutaj płeć dziecka, że to właśnie był syn, a nie córka. Czy córkę ten powieściowy ojciec traktował by tak samo?;)
Pyt. 4: Syn, moim zdaniem, zaspokajał ambicje ojca. Został nauczycielem, a to na wsi znaczyło "coś", stanowiło społeczną nobilitację. Nie wydaje mi się, żeby był tutaj mniej ważnym bohaterem. Oni się uzupełniają, nie potrafiąc żyć bez siebie do końca. "Przecież synem jego jestem, raczej byłem, a dręczy mnie ustawicznie niepokój o niego jak o kogoś niedorosłego do życia".
OdpowiedzUsuńPyt. 5: Co do imion, to na początku spodziewałam się,że pojawią się w pewnym momencie. W trakcie czytania odniosłam wrażenie, że autor pisze o sobie i o własnym ojcu. Nie znam biografii Myśliwskiego, chyba muszę ją sprawdzić:)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to doczytałam powieść, traktując ją jako autobiograficzną. Tak to odebrałam.
--> viv
OdpowiedzUsuńSkłaniam się ku Twojej teorii o chorobie psychicznej. Przypomina mi to starsze osoby zapadające np. na Alzheimera.
Podoba mi się Twój podział na ważnych i nieważnych, podobnie to widzę.
Tak, czesanie włosów też było świetną sceną. Pokazywały przywiązanie ojca do żony (czekanie na zakończenie modłów też;).
Pyt.6: Jako nieszczęście wyobraziłam sobie chorobę nowotworową. "Ta śmierć jego nagła, a przecież spodziewana od dawna, która już na długo przedtem wszystką niebieskość mu z oczu wyjadła, że musiał patrzeć samym zmierzchem(...)".
OdpowiedzUsuń--> Visell
OdpowiedzUsuń1. Przed pierwszą powieścią Myśliwskiego miałam podobne obawy;) Ale wiem, że nie wszystkim odpowiada taki gęsty styl. I masz rację - nie ma zdań zbędnych, też tak to czuję.
2. Kolejna interpretacja sadu, też ciekawa. I przekonująca;)
3. To b. ciekawe pytanie, czy ojciec kochałby córkę tak samo. Wierzę, że tak, bo to było wyczekane, późne dziecko.
4. Syn na pewno nie jest mniej ważny, ale w sumie to przeciętniak (dla mnie). Ojciec i syn żyją w pełnej symbiozie, rzeczywiście.
5. Ja też sobie pomyślałam, że to może być hołd oddany ojcu. Mimo wszystko wolę traktować tę historię bardziej uniwersalnie;)
Pyt.7: Początek powieści, kiedy ojciec wiezie syna z miasta na wieś. I kiedy mówi: "I nikt nie wierzył, że ty będziesz. Ale ja wierzyłem, że będziesz, i wierzyłem, że to ty będziesz. I posadziłem wtedy to drzewko, żebym nie był taki sam w swojej wierze". Dla mnie scena najbardziej wzruszająca. W niej zawiera się cała ojcowska miłość.
OdpowiedzUsuńPyt.8: Nie znam innych "chłopskich" powieści. Myśliwski jest dla mnie pierwszym "ludowym" odkryciem.
OdpowiedzUsuńCo do postaci matki,jest widoczna, ale jakby przez pryzmat ojca. Czesanie włosów, niesienie chorego syna przez dziewięć mostów- wszędzie jest widoczna postać męża. Widoczna jest także jego miłość do żony, choćby w scenie powrotu "z mostów": "(...) wyjął jej dziecko z rąk i ludziom oddał i niósł ją z powrotem do domu przez całą noc. I widzieli ludzie, że płakał".
OdpowiedzUsuńCiągle trafiam na tę książkę, czy to jakiś znak dla mnie?
OdpowiedzUsuńPisany inaczej-----
OdpowiedzUsuńWarto wyrobić sobie własną opinię w przypadku Myśliwskiego.
A co sądzicie o pozycji ojca we wsi? Był szanowany? Lubiany? Czy też wprost przeciwnie: ludzie czuli do nie dystans? Gdzie Waszym zdaniem ten stosunek innych osób do niego jest najlepiej opisany w powieści?
OdpowiedzUsuń--> Visell
OdpowiedzUsuń7. Piękna scena, z gatunku tych, co ściskają gardło. I jak pisała Lirael, bez tanich chwytów.
8. A "Chłopi" w szkole?;)
Co do matki - też uważam, że miłość ojca do matki jest widoczna, tylko nie tak ostentacyjna jak w przypadku miłości do syna. Dorzucę jeszcze scenę, kiedy ojciec planował kupić żonie zapaskę (z radości, że jest w ciąży) i zapowiedział, że "nie będzie robić" czyli ma się oszczędzać. Myślę, że nie chodziło mu tylko o donoszenie ciąży.
--> pisany inaczej
OdpowiedzUsuńTo na pewno przeznaczenie;) Zachęcam do lektury, myślę, że nie będziesz żałował;)
--> Visell
OdpowiedzUsuńTwoje pytanie
Myślę, że ojciec był szanowany, ale niekoniecznie lubiany. Stosunek sąsiadów i rodziny najlepiej widać w scenie drogi przez 9 mostów - tam wychodzą na jaw różne animozje, ale też ojciec jest przewodnikiem tego "stada". Na co dzień raczej trzymał się z boku, wierny swoim przekonaniom, nie zawsze dobrze rozumiany przez innych.
Co ciekawe, dzieciaki nie śmiały się ze starego, kiedy przychodził pod szkołę.
Szacunek sąsiadów do ojca mógł zmaleć po tym, kiedy kowal przyłapał go na udawaniu czytania. Później mówi się o tym, że wieś się odsunęła wskutek tajemniczego nieszczęścia , czyli jak rozumiem jego choroby. Ale też wiadomo, że na pogrzeb przyszły tłumy.
A Ty jak to widzisz?
czytanki anki-----
OdpowiedzUsuńCo do "Chłopów", to faktycznie, masz rację, ale nie przyszła mi ta powieść na myśl chyba dlatego, że nie przeczytałam całej w szkole. Jakoś film bardziej mnie porwał. Poza tym, nie przypominam sobie, żeby język Reymonta w jakiś sposób zapadł mi w pamięć. No, ale może to inne czasy były i inaczej wtedy podchodziłam do tzw. lektur obowiązkowych:)
Co do mojego pytania: "pomyślę o tym jutro".
"Chłopi" podobali mi się już w szkole, a serial tylko wzmocnił tę sympatię. Pod względem językowym niewiele niestety pamiętam;( Chciałabym kiedyś wrócić do tej lektury.
OdpowiedzUsuńkiedy w końcu mój internet mi uległ, w zasadzie wszystko, co chciałam powiedzieć zostało powiedziane.
OdpowiedzUsuńDla mnie Mysliwski to fenomen. Jest bardzo osobny w całej literaturze polskiej. To są zdania tak proste, tak oczywiste w swym pieknie, malowniczości a jednoczesnie tak głebokie w swej prostocie ...
W Nagim sadzie mam mnóswto ulubionych scen, wyprawa przez 9 mostów (np.jak pada stwierdzenie ze chłop na babe musi wylac swoje żale) ale chyba przede wszystkim targ o konia. Ale ta miłość, kiedy ojciec mówi, że nie na dziecko czekali ale własnie na niego ... oczy wilgotnieją
Piszecie, że narrator był bezbarwny ... hmm narrator to syn, który po latach opisuje to wszystko, oczekiwania wobec niego, to napięcie, poświęcenie, któremu czuje, że nie sprostał. Nie był taki do końca przeciętny, uważam raczej, że przedstawia siebie jako człowieka niegodnego miłości jaką dostał, nie umiejącego sprostać oczekiwaniom które WYDAWAŁO mu się, że ojciec miał wobec niego. Czuł siłę uczucia i w moim przekonaniu, chciał mieć poczucie, że na nią zasługuje, a tego poczucia nie umiał odnaleźć. Nie był przecietny czy nijaki moim zdaniem, byl przytłoczony bezmiarem miłości jaką otrzymał, a której nie czuł sie godzien. Widze tu raczej frustrację, że ktos otrzymał coś, za co nie jest w stanie się odwdzięczyć, niezaleznie, czy sie tego od niego oczekuje, czy nie. Wg mnie narrator rozumiał, co dostał, na jego nieszczeście ...
Czy zauwazyliście, że kiedy narrator - syn pisze o wyprawie przez 9 mostów jest niemowleciem? Nie mógł tego pamietać. To ciekawy zabieg moim zdaniem (moge sie mylić)narrator jakby jest synem i nim nie jest...
Co do nieszczescia to podejrzewam, tak jak już padło, chorobę powodujacą ucieczkę w siebie. Może to być rak, który ojca zamknął jeszcze bardziej, choć to trudne do wyobrazenia, może to byc choroba psychiczna.
nad sama symboliką sadu jeszcze myślę, choć nie odbiegam zbytnio od waszych interpretacji.
Symbioza z natura u Mysliwskiego zdaje mi się znamienna
Opowieść o drodze przez 9 mostów bohater mógł znać z...opowieści ojca.
OdpowiedzUsuńJa też założyłam, że tę historię narrator zna z opowieści. W przypadku 9 mostów to mogły być nawet "wsiowe" opowieści - taką historię na pewno cała wieś jeszcze długo opowiadała. Może i opowieść o targowaniu o konia od dziedziczki słyszał. Ale historię jego poczęcia, zachowanie ojca potem - to już musiał słyszeć do rodziców. Może od tej matki, której w książce niby było niewiele, ale była bardzo ważnym tłem w życiu narratora. Przynajmniej ja ją tak odbierałam.
OdpowiedzUsuńA propos wędrówki przez dziewięć mostów to przypuszczam, że wszyscy mamy takie wydarzenia z wczesnego dzieciństwa, które, wielokrotnie relacjonowane z detalami przez rodzinę, zapisują się w naszej pamięci bardzo dokładnie i mamy wrażenie, że sami je zapamiętaliśmy. :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się teoria Ani o tym, że w świecie odmalowanym przez Myśliwskiego imiona i nazwy geograficzne były niepotrzebne, bo wszyscy i wszystko było w zasięgu ręki.
OdpowiedzUsuńJeśli wyobrazimy sobie miłość jako strumień światła, to uczucie ojca porównać można do reflektora, który chłopca onieśmielał i przytłaczał, co tak ładnie opisała Dea. Wydaje mi się, że dla dobra dziecka to światło powinno być choć odrobinę rozszczepione.
Z drugiej strony narrator mówi o ojcu z wyrozumiałą tkliwością, na przykład relacjonując jego "czytanie".
W kwestii pytania Visell, odniosłam wrażenie, że ojciec traktowany był przez wiejską społeczność trochę jak nieszkodliwy dziwak. W tamtych czasach na wsi na pewno długotrwały brak dziecka wpływał na obniżenie pozycji mężczyzny w wioskowej hierarchii. W dodatku ta analfabetyczna wpadka przed kowalem...
Na pewno sąsiadów i bliskich zaskakiwały jego zapędy feministyczne - żona jest w szoku, kiedy z powodu ciąży mąż żąda, żeby nie pracowała fizycznie, co świadczy o tym, że to nie było zjawisko powszechne.
Zgadzam się z Viv, że rytuał czesania włosów opisany jest genialnie! Teoria o chorobie psychicznej może być słuszna. Groził samobójstwem, jeśli nie będzie mógł poślubić kobiety, którą kochał, co świadczy o tym, że z emocjami było u niego krucho. Lub wręcz przeciwnie - może był zręcznym manipulatorem. :) Ale to mi do niego zupełnie nie pasuje.
A może, jak ciekawie sugeruje Bezszmer, chodziło nie o chorobę, a o jakieś wydarzenia ogólniejszej natury.
Z powodu juwenaliów włączam się do dyskusji trochę późno, ale postaram się dorzucić i od siebie coś ciekawego :)
OdpowiedzUsuńCo do pytania 5 - na mnie akurat ten brak nazw własnych wywarł podobne wrażenie, co na Lirael - nadał historii jakiejś bajkowości, tajemniczości, odrealnił ją. Nikt chyba tu do tej pory jeszcze nie wspomniał o motywie, który pobrzmiewa w całej książce - narrator wielokrotnie wspomina, że może został tylko przez ojca zmyślony. "Więc może nigdy nie byłem naprawdę, lecz zostałem tylko przez ojca zmyślony". W pierwszym rzędzie nasuwa się taka interpretacja - ojciec miał od początku pewną wizję syna, narzucił mu ją i od tej pory syn przez całe życie stara się żyć tak, by rodziciela nie rozczarować, swoje prawdziwe ja kryjąc gdzieś głęboko w sobie. Ale jak dla mnie to "zmyślenie" czyni też całą tę opowieść bardziej mglistą - co jest prawdą, a co fantazją?
Myślę zresztą, że choć ta miłość ojca do syna jest piękna - wspaniała scena czekania przed szkołą w deszczu - to jest też na swój sposób okrutna, odbierająca swobodę, ta miłość jest też trochę dla narratora więzieniem. Podobnie jak było z miłością ojca do matki, gdy groził, że popełni samobójstwo, jeśli nie będzie mógł jej poślubić - syna, mam wrażenie, też kocha desperacko, uporczywie. I pasuje mi to do koncepcji nieszczęścia jako choroby psychicznej, tu znów zgodzę się z Lirael - przez cały czas widać u ojca jakieś zaburzenia emocjonalne, więc czemu szaleństwo nie miałoby go w końcu zupełnie wziąć w posiadanie?
Jeszcze jeden problem, który chciałabym poruszyć - widać pewien rozłam między narratorem a mieszkańcami wsi, na czele z samym ojcem, tj. prości ludzie, wśród których narrator żyje, zdają się posiadać coś, czego on nie ma, jakąś życiową mądrość, opisywaną - w odniesieniu do ojca - jako "mądra niewiedza, mądrość niejako przyrodzona, ta jedyna uczciwa mądrość, na jaką stać człowieka". Czy myślicie, że utracił to w momencie kiedy stał się "uczony", kiedy zyskał dostęp do książek, a tym samym do świata innej mądrości, płytkiej, nie mającej nic wspólnego z intuicją? Jednocześnie jak gdyby przestał "rozumieć" ziemię - był taki fragment, gdzie pisze o tym, że uwielbiał być w polu, przechadzać się, być blisko tej ziemi, ale nie pracował przy niej, więc niejako nie był jej godzien. W jednej ze scen, kiedy ojciec jest w mieście i długo nie wraca, syn idzie w pole i zaczyna robić, i kiedy dostrzega to ojciec, jest wściekły. Zapewne dlatego, że syn miał być kimś lepszym, miał nie parać się pracą fizyczną, a umysłową, więc ten gniew miał swe korzenie w trosce i miłości, ale przemknęło mi też przez myśl, że ojciec dostrzega to niezrozumienie syna dla ziemi i uważa że ktoś, kto nie ma serca do pracy w polu, nie powinien się za to zabierać. Czyli - czy to była tylko troska o syna, czy też trochę troska o ziemię?
Wiąże się z tym też moja teoria na temat sadu - ten sad symbolizuje ten inny świat, do którego narrator nie miał do tej pory dostępu, świat "przyrodzonej mądrości". "Nie sadem już był, lecz jesienną jednością ziemi". I "jeśli gdziekolwiek ojciec jest, to tylko tu". Tam, wśród drzew, kryje się też zwątpienie ojca, jego obawy, i stając pośrodku tego sadu, ogołoconego z liści, nagiego, narrator dostrzega prawdziwego ojca, poznaje prawdę o nim. Zaczyna rozumieć to, czego wcześniej nie rozumiał, i - to jest niezwykłe - staje się po części ojcem, a ojciec staje się nim, role się odwracają, kiedy to syn mówi "Nie, nic. Tylko czy jesteś". Miłość ojca, która wcześniej trochę go kłopotała, trochę męczyła, staje się nagle zrozumiała i staje się też jego udziałem.
Co do ulubionych scen - zdecydowanie podróż przez dziewięć mostów. Narastające napięcie, kiedy idą, smaganie matki kijkiem po nogach, wrzaski szwagra, a później to ostatnie zdanie - i magicznie otwiera się kurek z łzami. Trzeba wielkiego talentu, by budzić takie emocje.
--> Dea
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego, że narrator dał się przytłoczyć ojcowskiej miłości, jest w moich oczach człowiekiem słabym, bez charakteru. Wg mnie zbyt łatwo się poddał wyobrażeniom ojca, poniekąd wpasował się w nie. Tłumaczy to pokorą i szacunkiem, niech mu będzie. Ale gdzie jego własna osobowość?
--> Lirael
OdpowiedzUsuńMasz rację co do traktowania ojca przez sąsiadów jako dziwaka - zapomniałam o tym;)
Zgadzam się też w kwestii traktowania historii wielokrotnie zasłyszanych jako "swoich" - tak bywa;)
--> naia
OdpowiedzUsuńPisałam o zmyśleniu syna przez ojca tylko innymi słowami;)czyli: Chyba sam uwierzył w to, że ojciec go sobie takim a nie innym wymyślił i po prostu dopasował się do obrazka.
Ciekawą kwestię poruszyłaś - co jest prawdą, a co zmyśleniem? Może wszystko jest uładzonym wspomnieniem? Może miłość i tęsknota za rodzicami zmieniła nieco postrzeganie tych osób?
--> naia
OdpowiedzUsuńKwestia pracy na roli - moim zdaniem ojciec nie chciał, żeby jedynak zajmował się ziemią czyli ciężką pracą, chciał dla niego lepszego, wygodniejszego życia. To już widać w chwili, kiedy przyjechał odebrać syna ze szkoły - wytargował najlepszego konia. Później zaprowadził go do dziedziczki, żeby się nim pochwalić, ale też - miałam wrażenie - "załatwić" jakąś lepszą pracę w przyszłości. Mnie się wydaje, że ojciec wymyślił go sobie do wyższych celów;)
--> naia
OdpowiedzUsuńJeszcze co do utraconej mądrej niewiedzy - rzeczywiście syn coś utracił, swego rodzaju niewinność. Z chwilą zdobycia wykształcenia zdecydowanie awansował w hierarchii wiejskiej, a tym samym stał się już inny, nie był już "swój", bo był "lepsiejszy".
Tu mam kolejne pytanie: CZY ZAUWAŻYLIŚCIE, JAK NIETYPOWO NARRATOR PODCHODZIŁ DO KSIĄŻEK?
Pisze, że czytał, ale wcale tego nie lubił, męczyły go. A jednak przy podziale majątku dziedziczki poszedł właśnie po książki.
Zwróciliście na to uwagę?
Aniu, rzeczywiście pisałaś o tym dopasowaniu się narratora do wizji, jaką miał ojciec, umknęło mi to. Z tym, że dla mnie to "zmyślenie" jest takim słowem-kluczem, pojemnym, stymulującym właśnie do zastanowienia się, jak to naprawdę jest z tą historią, w jakim sensie syn został zmyślony, co przez to rozumiał. Można w ten sposób właśnie dojść do kwestii granicy między tym, co prawdziwe a tym co wymyślone, zniekształcone przez pamięć, emocje, ale to bardzo delikatna materia i ciężko byłoby chyba powiedzieć cokolwiek pewnego na ten temat :)
OdpowiedzUsuńStosunek narratora do książek był rzeczywiście dość specyficzny - ogólnie zresztą i do słów, "bo słowa najwięcej myślom wadzą i na pewno łatwiej jest żyć niż spisywać to życie". Miał nadzieję, że sięgając po książkę będzie wiedział więcej, tymczasem wiedział jeszcze mniej, rodziły się nowe pytania i wątpliwości, a więc ta książkowa mądrość okazuje się zwodnicza, upokarza go, zmusza do pokory. I zastanawia się, czy nie lepiej byłoby dać sobie spokój, nic nie wiedzieć, a jednocześnie wiedzieć wszystko, posiąść tę prostą mądrość ojca. Jednocześnie jednak, tak jak piszesz, nie potrafi się książek wyrzec - czy to przez świadomość, że zawiódłby w ten sposób ojca, czy to wciąż ta rola, która mu została narzucona? Gdyby tak było, trwałby w dziwnym uwikłaniu - podziwiałby ojca, chciałby być taki jak on, ale jednocześnie z miłości do niego stawałby się inny. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńCo do zmyślenia - w rozdziale 6 narrator wspomina, że ojca rozczarował - rozumiem, że tylko wydaje mu się (bo przecież z ojcem na ten temat nie rozmawiał), że nie dorósł do wyobrażeń ojca. Zresztą w tej rodzinie mało się rozmawiało, wiele rzeczy było dorozumianych;), więc rzeczywiście granica między prawdą a zmyśleniem/wyobrażeniem jest delikatna;)
OdpowiedzUsuń--> naia
OdpowiedzUsuńMam właśnie takie podejrzenie, że w pewnym momencie czytał głównie przez wzgląd na ojca. Pamiętasz rozmowę podczas drogi z nauk w mieście, kiedy ojciec pytał go, czy wszystkie książki może już czytać i czy je zrozumie? Może faktycznie nie chciał zawieść oczekiwań ojca.
Nagi sad to pierwsza książka Myśliwksiego z jaką miałam do czynienia i jetsem pod ogrommnym wrażeniem tego autora; szczególne warto według mnie podkreślic język jakim posługuje się autor, jest on bardzo ekspresywny, poetycki, liryczny; każde strona jest mistrzowskim pokazem niebanalnego stylu i pięknej, zachwycającej wręcz polszczyzny. Uważam to za główną zaletę książki; coraz rzadziej można teraz spotkać autora, który w tak doskonały sposób posługuje się językiem, nie spłyca go, nie upraszcza, ale wydobywa to, co w nim najpiękniejsze.
OdpowiedzUsuń--> Magda
OdpowiedzUsuńŁadnie napisałaś o stylu Myśliwskiego. Na pewno można przypisać tę opinię i innym książkom tego autora.
Ja bym tylko podkreśliła, że jest to polszczyzna z elementami gwary (?) wiejskiej;)
Aniu, pamiętam tę rozmowę, rzeczywiście, znamienna. Widzę, że jesteś dość krytyczna w stosunku do narratora, ale wydaje mi się, że jednak można mu i współczuć. Uległemu, spętanemu miłością i oczekiwaniami, stąpającemu wciąż na palcach wokół ojca, obchodzącemu się z nim jak z jajkiem i zapominającemu przez to o swoim prawdziwym ja. Może kochał ojca bardziej niż siebie? Choć faktem jest, że żyjąc w ten sposób krzywdził niejako i siebie, i jego...
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc - nie wszystko było dla mnie tak jasne, zanim zaczęłam czytać Wasze tutaj rozważania i sama spisywać swoje, niektóre myśli zaskoczyły mnie dopiero teraz. Niezła rzecz, ten klub dyskusyjny. ;)
Tak, jestem krytyczna w stosunku do narratora, pewnie to kwestia mojego niepokornego charakteru;)
OdpowiedzUsuńPo tym, co napisałaś, zastanawiam się, DLACZEGO syn tak łatwo dał się ojcu "urobić"? Czy to kwestia szacunku i miłości czy raczej wrodzona pokora?
Mnie też wiele rzeczy zaskakuje podczas dyskusji;) Inni potrafią zwrócić uwagę na fakty, które całkowicie mi umknęły albo pokazują zupełnie odmienną perspektywę. Po dyskusjach czuję się bogatsza;)
Zgadzam się z Deą, w kwestii ciężaru jaki dźwigał narrator, bo tak właśnie widzę tą ojcowską miłość, jako ciężar, pod którym się ugina ale którego nie chce zrzucić. Kocha ojca i nie chce go zawieść, choć wydaje mi się, że ojciec właściwie kochać się nie pozwalał. Miał swoją wizję siebie jako ojca, syna i wspólnego życie (faktycznie jakby matki w ogóle nie było), i przytłaczał wszystkich tą swoją wizją. I na odwzajemnienie miłości przez syna już prawie miejsca nie zostało. Choćby ta scena z koszeniem łąki, w której syn symbolicznie przejmuje inicjatywę, nie czeka na ojca, tylko żeby zająć czymś ręce i głowę zabiera się do pracy. A ojciec reaguje wściekłością, na co syn reaguje poczuciem winy. I tak widzę ich wzajemne relację, to ojciec grał pierwsze skrzypce, dyktował jak ma wyglądać ich życie, i wszelkie (nieliczne) próby wyłamania się z tego schematu kończyły się niepowodzeniem.
OdpowiedzUsuńDlatego nie widzę syna jako postać nijaką i bezosobowa, raczej jako ofiarę zbyt zaborczej ojcowskiej miłości i mam dla mnie go dużo sympatii. Wydaje mi się, że nie postawił się nigdy ojcu, nie dlatego że nie potrafił, ale dlatego że wiedział, ze to by go złamało, że by go zawiódł. A tego nie chciał, bo miłość ojca była dla niego najważniejsza.
A w kwestii symboliki „nagiego sadu”: dla mnie to odwrócenie ról. To zawsze ojciec był tym, który szukał, tym zaborczym. A po latach, to syn chodzi i szuka ojca, martwi się, wypatruje. Wydaje mi się, że to jest ten moment, gdy bohater dorasta, z roli dziecka, przechodzi w rolę opiekuna. Role się odwracają, nawet dialog jest ten sam, tyle że każdy z nich czyta nie swoje kwestie :)
Na Myśliwca trafiłam podążając właśnie nurtem chłopskim. Bo właściwie we współczesnej literaturze polskiej oprócz Myśliwca ten temat prawie nie istnieje (niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę). Właściwie wszystkie książki, które mi przychodzą do głowy zostały napisane najpóźniej w latach 50 XX wieku, „Konopielka” jest trochę późniejsza (ale na jej temat się nie wypowiadam bo jeszcze nie czytałam). Z literatury współczesnej do głowy przychodzi mi jeszcze cykl o Jakubie Wędrowyczu Pilipiuka, choć jest on tak przerysowany, że zupełnie mi nie przypadł do gustu.
A może wy znacie książki, w których poruszana jest tematyka współczesnej wsi?
--> aklat
OdpowiedzUsuńTo b. ciekawe, co piszesz o zaborczości ojca i braku miejsca dla odwzajemnionej miłości syna. Przekonuje mnie to. Ojciec gra pierwsze skrzypce - świetnie to ujęłaś, chyba nikt tego wcześniej nie zauważył/nie sprecyzował. Uważam jednak, że osoba o silnym charakterze potrafi mimo takiego ciężaru zaznaczyć swoje JA. Jeśli daje się przytłoczyć, to znaczy, że nie ma zbyt silnej osobowości. To oczywiście moje subiektywne zdanie bazujące na obserwacjach z życia;).
Ale jeśli uważasz (i inni dyskutanci również;)), że syn nie był nijaki, to jak go scharakteryzujecie? Dla mnie on jest tylko miłością (do) ojca, niewiele więcej w nim dostrzegam, to taki Pan Nikt. W końcu nie żyjemy dla kogoś, tylko dla siebie, to my sami mamy coś w życiu stworzyć, a nie być projekcją wyobrażeń rodziców itp.
Odwrócenie ról w powieści to też interesujący wątek, jak i samo zjawisko. A jak w takim razie interpretujesz ulęgałkę?
Co do innych lektur - Lirael wspominała wcześniej Nowaka i Redlińskiego. Innym pisarzem jest jeszcze Julian Kawalec, ale żadnej jego książki nie czytałam, więc polecić nic nie mogę;)
Znalazłam teraz taki cytat: "Niekiedy zadaję sobie pytanie, czy to moje życie nie było bardziej jego niż moje? On w nim przecież gospodarzył, nie dosypiał, rozum tracił." Zgadzam się z Tobą, że syn nie miał silnego charakteru, ale wydaje mi się, że to nie jest zbyt łatwe wyrwać się z takiego rodzinnego schematu. Szczególnie, że relacje między ojcem a synem były bardzo silne, bardzo zaborcze. Syn wielokrotnie powtarza, że został zmyślony przez ojca, że istnieje wyłącznie dzięki jego woli. Świadomość czegoś takiego sprawia, że nie jest on odrębna jednostką, ale własnością ojca. Nigdy nie przeżył nastoletniego buntu (jakiegokolwiek buntu), w którym ostatecznie separujemy się od rodziców. Wystarczy przypomnieć scenę gdy ojciec prowadzi go do dziedziczki za rękę, jak dziecko, mimo że był już nastoletnim chłopakiem. Dlatego ja go widzę jako ofiarę zaborczej miłości, z takim obciążeniem bez długoletniej terapii nie miał szans na własne decyzje, własne życie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie go określiłaś Pan Nikt.
A ulęgałka? to chyba syn, który zajmuje najważniejsze miejsce w sadzie (rodzinie?), wytęskniony, wypieszczony. W momencie gdy to syn szuka ojca ulęgałki już nie ma, czyli jakby to nie on już był najważniejszy, to nie on jest szukany, to on szuka. :)
Dzięki, nazwiska juz sobie zanotowałam. Choć jak na bogactwo rodzimej literatury to bardzo niewiele. Swoją drogą bardzo ciekawa byłaby książka opisujące obecną wieś, która bardzo różni się od tej sprzed 10-20 lat, nie mówiąc już o tej opisywanej przez Myśliwskiego.
--> aklat
OdpowiedzUsuńZgadza się - trudno jest wyswobodzić się z takiego związku, takiej miłości. A przecież dzieci bywają niepokorne. I może dlatego narrator nie był w stanie założyć własnej rodziny?
Mnie też się wydaje, że ulęgałka to syn;) Jemu cały czas się zdaje, że jednak ojca zawiódł. Taki owoc, który się nie udał...
Przyszedł mi jeszcze na myśl "Prawiek i inne czasy" Tokarczuk, ale to inne klimaty;)
Jak teraz czytałam komentarze i głosy w dyskusji to zauważyłam ze sporo rzeczy mi umknęło, styl pisania Myśliwskiego jest tak esencjonalny, jakby każde zdanie miało znaczenie, każdy wyraz,
OdpowiedzUsuńBardzo rozwijające są takie dyskusje :) gdy można na świeżo porównać spostrzeżenia i odczucie, Dzieki :)
Teraz wypadałoby przeczytać książkę raz jeszcze;)
OdpowiedzUsuńDo mnie np. dopiero po dyskusji dotarło, że dla narratora miłość ojca była ciężarem, a może nawet przekleństwem.
Nie ma za co dziękować, te dyskusje zostały wymyślone z czysto egoistycznej potrzeby głębszego omówienia pewnych utworów;)
To ja dziękuję za głos i zapraszam ponownie.
"Teraz wypadałoby przeczytać książkę raz jeszcze;)"
OdpowiedzUsuńNo właśnie ;-) o tym samym pomyślałam, tylko jak tu znaleźć na to czas, gdy tyle nowych książek czeka ;-)
Mam podobne odczucia;)
OdpowiedzUsuńPora na mój głos. Wpierw muszę jednak przeprosić za niemałe spóźnienie. "Nagi sad" udało mi się co prawda zdobyć jakiś czas temu (wbrew wcześniejszym obawom), ale na czytanie nie pozwalał wiszący nad karkiem egzamin. :) Skończyłem Myśliwskiego dopiero wczoraj, wcześniej musiałem dawać pierwszeństwo Kantowi i kolegom. :)
OdpowiedzUsuńAd. 1: Nie znałem wcześniej tego autora (choć wiele dobrego o nim słyszałem) i od razu powiem, że "Nagi sad" urzekł mnie swą frazą i melodią. Doskonałe pióro. Zaczarowało mnie już pierwsze zdanie, które przeczytałem kilkanaście (?) razy:
"Pewnie już nigdy nie pozbędę się tego dziwnego przekonania, któremu nawet pamięć moja przeczy, że do tej wsi, rodzinnej przecież, w której dzieciństwo swoje spędziłem, młodość, a mogę już chyba powiedzieć, że i całe życie, przybyłem skądś z dalekiego świata, a było to w dniu, kiedy przywiózł mnie ojciec z nauki w mieście; to był jedyny, jak dotąd, powrót w moim życiu, dlatego do tej pory czas tego dnia nie zamglił."
Na pewno będę chciał do "Nagiego sadu" wrócić, na pewno będę chciał poznać inne dzieła Myśliwskiego (zacząłem już czytać "Pałac", poniekąd z rozpędu, jako że w ręce wpadło mi wydanie łączone: "Nagi sad" plus "Pałac" właśnie). Na razie nie wiem jeszcze, czy to literatura wybitna; lecz na pewno jest to literatura bardzo dobra.
Ad. 2: Według mnie tytułowy sad symbolizuje miłość ojca do syna, lub, szerzej: ojcowsko-synowską relację. Wydaje mi się, że ona właśnie stanowi główny temat "Nagiego sadu" (notabene, "Drogę" McCarthy'ego należy chyba odczytywać w podobny sposób). Narrator wiele razy daje do zrozumienia, że stosunki z ojcem określiły jego życie, zdefiniowały go jako osobę. Żadna z Was (przejrzawszy Wasze komentarze pod kątem nicków i pierwszej osoby czasu przeszłego zorientowałem się, że jestem tutaj jedynym facetem. Tak było od początku? :)) o tym nie wspomina, ale wszyscy chyba zauważyliśmy, że ostatni rozdział kończy się analogicznie jak pierwszy. Tylko że w pierwszym sad i ulęgałka rozkwitają, bo narrator jest jeszcze dzieckiem i ojciec wypełnia cały jego świat. Tymczasem w epilogu dzieciństwo już dawno przeminęło, a i samemu ojcu nie zostało wiele życia. Sad jest nagi, ulęgałka uschła.
OdpowiedzUsuńAd. 3: Myślę, że nie było żadnego szczególnego powodu, tak po prostu postanowił autor. Można jednak powiedzieć, że z dwojga rodziców tylko ojciec wytrwale oczekiwał dziecka (syna). Jego żona natomiast stała się z czasem bardzo religijna, a narodziny narratora najwyraźniej nie wyrwały jej nigdy z tej "zamkniętej" duchowości.
Ad. 4: Narrator wielokrotnie wydał mi się postacią nierealną, efemeryczną, jakby nieistniejącą, jakby... zmyśloną. Tyle razy powtarza zresztą, że ojciec go "zmyślił", iż zastanawiam się, czy faktycznie tak nie było. Może małżeństwo nie mogło mieć w ogóle dzieci i "ojciec" syna sobie tylko na starość wymarzył? Oczywiście, twierdzenie, że w "Nagim sadzie" nieistniejący narrator opowiada o istniejącej osobie, która tegoż narratora sobie wymyśliła, jest nieco naciągane, ale przecież dobra literatura nigdy nie bała się metafizyki. ;)
OdpowiedzUsuńZauważyłem notabene, że podczas pamiętnej wędrówki przez dziewięć mostów przez wiele stron nie ma ani słowa o niesionym niemowlęciu. Narrator wspomina o nim tylko na samym początku, no i na końcu. Ale w drodze -- w ogóle. Nawet gdy mowa o słabnącej matce, narrator pisze tylko o jej "opadających rękach", ale ani słowa o dziecku na tych rękach przecież niesionych.
Nie będę jednak forsował tezy o nieistniejącym narratorze. Mnie również wydaje się mało prawdopodobna. :) Należy raczej przyjąć -- i nie odkryję tu Ameryki -- że ojcowskie "wymyślenie" oznaczało, iż ojciec chciał, by jego syn miał w życiu lepiej niż on. Dlatego nie pozwalał mu pracować na roli, dlatego posłał go do miasta do szkoły.
Ad. 5: Tutaj zgadzam się z Anią (i ustawiam w opozycji do Lirael i Nai :)): Brak nazw własnych wywarł na mnie wrażenie nie bajkowości, a swojskości, nawet więcej: intymności psychologicznej. Co nie znaczy, że "Nagi sad" wydaje mi sie powieścią na wskroś realistyczną psychologicznie -- w żadnym wypadku. Nie chcę naginać utartej terminologii, ale w "Nagim sadzie" widzę pewne elementy realizmu magicznego, tyle że takiego wewnętrznego, psychologicznego właśnie. :)
OdpowiedzUsuńAd. 6: Obstawiam, że ojciec na starość padł ofiarą demencji. Przecież jakiś czas po śmierci matki zapytał nieoczekiwanie o nią, a syn odpowiedział mu wtedy, że poszła szukać kokoszki. Ojciec uwierzył. Obawiam się też, że w końcowej scenie, gdy syn szuka ojca w sadzie, to zniknięcie rodzica należy tłumaczyć właśnie początkami demencji. Napisałem "obawiam", bo wolałbym, żebyśmy mogli interpretować epilog w sposób "ciepły", a'la trafne skojarzenie Lirael z Prosiaczkiem i Puchatkiem w jej pierwszym komentarzu. Tymczasem wytłumaczenie "demencyjne" sugeruje raczej, że ta ostatnia scena była, cóż, początkiem końca.
Ad. 7: Gdybym miał wskazać tylko jedną -- pojedynek na baty z owczarzem. Ale i wiele innych scen było bardzo plastycznych. Widać wielki talent opisowy Myśliwskiego. Rozwijając myśl Ani: "Nagi sad" to rzadki przykład (ja się przynajmniej nie spotkałem :)) powieści afabularnej, ale jednak obfitującej w dynamiczne, zapadające w pamięć sceny.
OdpowiedzUsuńAd. 8: Czytałem tylko "Chłopów". Reymont jest moim zdaniem pierwszorzędny, "Chłopi" znajdują się w moim literackim topie. Zainteresuję się "Konopielką". Swoją drogą, mam już "Zniewolony umysł", ale nie wiem, czy zdążę go przeczytać. Postaram się. :)
Miło, że dałeś się skusić na lekturę i dyskusję. Rzeczywiście tym razem jesteś jedynym mężczyzną w naszym gronie;) I cieszę się, że książka Ci się podobała, myślę, że zasługuje na propagowanie. I podobnie jak Ty powoli zabieram się za "Pałac".
OdpowiedzUsuńAd 1
Mnie akurat pierwsze zdanie ździebko zmroziło. Czytałam je kilka razy, żeby policzyć, na ile krótszych można je podzielić;) Ale to już nie byłby Myśliwski;) Na szczęście później lektura była już łatwiejsza.
Ad 2
Ależ zauważyły odwrócenie ról w pierwszej i ostatniej scenie;) Pisały o tym m.in. naia i aklat. Sama pytałam o ulęgałkę, bo to przecież dość istotny symbol. Osobiscie interpretuję ją nieco inaczej: jako nieudany owoc, a tak postrzegał siebie (prawdopodobnie mylnie) narrator. Uważał, że zawiódł ojca i nie spełnił jego oczekiwań.
Co do "Drogi" McCarthy'ego - myślę, że masz rację.
Ad 4
Otóż to - jak dalego sięga zmyślenie ojca? W pewnym momencie pomyślałam sobie, że może to jest opowieść ojca, który nigdy nie doczekał się potomka, ale wymyślił sobie scenariusz, jak mogłoby wyglądać jego życie? I naturalnie wyobraził sobie, że syn bardzo go kochał i szanował;) Oraz że będzie miał lżej w życiu;) Zapętlenie, o jakim piszesz, przekonuje mnie - zwłaszcza w kontekście choroby ojca, demencja dobrze się wpisuje w całość. A że mało realne? Cóż, interpretacja należy do czytelnika;)
Bardzo ciekawa uwaga dot. wyprawy przez dziewięć mostów, rzeczywiście dziecko nie jest tu najważniejsze, ale samo niesienie. A przecież niemowlę mogło się lepiej lub gorzej poczuć, płakać itp. Dla mnie ta scena miała pokazać charakter ojca (głównie jego determinację) i relacje z żoną, dlatego dziecko było tylko rekwizytem.
Ad 6
W moim odczuciu zakończenie również było raczej gorzkie. Ewidentnie coś się kończyło, życie nie szło "ku lepszemu". Dla mnie to było jak żegnanie się z życiem, może nawet swego rodzaju testament.
Ad 8
"Chłopów" również wspominam jako b. dobrą powieść. Oprócz "Konopielki" Redliński napisał również "Awans" znany głównie z ekranizacji Zaorskiego, z Marianem Opanią w roli głównej. Moim zdaniem film na pewno nie gorszy od "Konopielki".
Co do "Zniewolonego umysłu" - obiecuję, że nie będzie szczegółowych pytań, bo lektura zajęłaby dobrych kilka tygodni;)
Podziękowania za wyczerpujące odpowiedzi;)