wtorek, 17 lipca 2012

Chytry Litwin

Czytając "W pośpiechu" można odnieść wrażenie, że ma się Konwickiego na wyciągnięcie ręki. W mieszkaniu na tyłach Nowego Światu, z papierosem w ręce i mocnym trunkiem pod ręką, krząta się, wierci i żartobliwie łaje swojego interlokutora. Że spokoju mu nie daje, że zmusza do swoistego striptizu, że pyta o bzdurne rzeczy. Na szczęście nie przeszkadza to w opowiadaniu - Kanieckiemu udało się wyciągnąć z Konwickiego chyba cały życiorys. Z lukami, bo lukami, ale jest mowa o dzieciństwie w Kolonii Wileńskiej, partyzantce, czasach powojennej odbudowy państwa, twórczości literackiej i filmowej. Myślę, że książka będzie ciekawą lekturą również dla czytelników nie znających tego artysty.


Oprócz naturalności, w rozmowach uderza całkowity brak zadęcia i duża dawka autoironii ze strony Konwickiego. Nie wypiera się mało chwalebnej działalności w socjalizmie, nie robi tajemnicy z różnych grzeszków, w tym alkoholowych wyskoków. Da się wyczuć ogromny dystans do własnej osoby, a jednocześnie rzadko spotykany dzisiaj etos, stąd m.in. odmowa komentowania pewnych zdarzeń. Niezwykłe jest wspomnienie o żonie Danucie, znanej ilustratorce książek i czasopism dla dzieci. Zastanawia również sposób mówienia o potencjalnych przeciwnikach: ani jednego złego słowa. Przy tym wszystkim otrzymujemy dużo celnych uwag na przeróżne tematy - od zwyczajów gołębi po formy patriotyzmu. Dla mnie literackie delicje.

źródło zdjęcia

Mała próbka stylu Konwickiego, tu pytanego o sposób, w jaki - będąc członkiem jury w konkursie filmowym - rozpoznawał, że to jest "prawdziwy" artysta, że to jest "prawda" w sztuce:
TK: Prawda polega na tym. Po posiedzeniu jury, w Krakowie chyba, troszkę rozluźniliśmy się i tacy wysuszeni po tym jury cosik wypiliśmy - obawiam się, że trochę jakichś płynów niestosownych. I ja nazajutrz byłem na tak zwanym kacu, i wręczając te nagrody, coś tam bełkotałem. Taki uroczysty, ubrany, w krawaciku, powiedziałem: a tu jest nagroda główna, wręczam nagrodę główną - dziesięć złotych. Zamiast dziesięć tysięcy złotych. Sala - myślałem, że zwariuje, taki wybuch śmiechu. Ja skonsternowany. To był mój sukces, zostałem wyśmiany przez publiczność. [str.255]
________________________________________________________________________________________

Tadeusz Konwicki "W pośpiechu", rozmawiał Przemysław Kaniecki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011
________________________________________________________________________________________

20 komentarzy:

  1. Dzięki stronie lubimyczytać.pl trafiłam na Twój blog. Jest bardzo dobry. Z chęcią tu powrócę..Pewnie nie raz. Mam nadzieję na jakąś inspirację po lekturze tego bloga ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i zapraszam ponownie.;) Oby tych inspiracji kilka się znalazło.;)

      Usuń
  2. fajnie, ja mam tę książkę na półce, może czas za nią chwycić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się tak bardzo spodobała, że chcę ją mieć na własność (egz. był z biblioteki). I naturalnie biorę się za powieści Konwickiego, dawno go nie czytałam.

      Usuń
    2. A ja kiedys pochlonelam wszystko, co bylo dostepne, a potem przestalam go czytac na wiele lat... moze czas wrocic i zobaczyc, jak teraz go odbiore :-).

      Usuń
    3. Ja na pewno wrócę, bo wcześniejsze lektury Konwickiego nastąpiły u mnie zbyt wcześnie, żeby je zrozumieć.;(

      Usuń
    4. Ja chyba wszystkie pochlonelam zbyt wczesnie - mozliwe, ze zadnej nie zrozumialam tak naprawde ;-))).

      Ale cos w nich bylo takiego, ze wtedy tylko szukalam kolejnych i kolejnych... dzisiaj nawet nie jestem w stanie powiedziec, co ;-))).

      Usuń
    5. Konwicki może wciągać, zgadzam się. Miałam podobnie.;) Może to za sprawą prostego języka i lekkiego pióra? Dlatego podobnie jak Ty podejrzewam, że nic nie zrozumiałam z tych powieści, oprócz najprostszej warstwy fabularnej.;(

      Usuń
  3. Kiedyś natknąłem się na niego, gdy siedział wraz z Holoubkiem i Łapickim przy swoim stoliku w kawiarni u Bliklego ... ale nie o tym - "Chytry Litwin" kojarzy mi się z epizodem z "Lalki", kiedy do Wokulskiego przychodzi adwokat baronowej Krzeszowskiej, i wspomina o bardzo skąpym Litwinie :-) "(Litwini są bardzo skąpi!)", no ale to nie ten czas i nie ta ulica, chociaż od Bliklego do sklepu Wokulskiego wcale nie jest tak daleko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu "chytry" znaczy "sprytny".;)

      Pana Konwickiego można czasem spotkać na Trakcie Królewskim. Kiedyś widziałam go przy Leksykonie z jakimś młodzianem w niezobowiązującym stroju i w pewnym momencie dobiegły mnie słowa tego drugiego: No to cześć, dziadek. Będę leciał.
      Ot, taka scenka rodzajowa.;)

      Usuń
  4. Czytałam i recenzowałam:) Bardzo mi się podobało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zaraz zajrzę do Ciebie i porównam wrażenia.;)

      Usuń
  5. Bardzo Lubie Tego pana, choć właściwie od deski do deski przeczytałam tylko jego kalendarz i klepsydrę. W pospiechu czeka sobie spokojnie w kolejce na czytanie, właśnie mi o tym przypomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się zastanawiałam, czy ktoś jeszcze czyta powieści Konwickiego.;) "Kalendarz..." jest szczególny, nadaje się chyba i dla młodzieży - dostałam go w prezencie jako nastolatka i pochłonęłam go. Inne jego książki wydały mi się wtedy trudne. Pora na remanent.;)

      Usuń
  6. Książka jest świetna! Trzeba przyznać,że Kaniecki odwalił kawał dobrej roboty. dobrze, że pozwolił się wygadać Konwickiemu. Polecam na stronie Trójki jedną za udycji "Z najwyższej półki"-tam można sobie posłuchać jak powstawała książka i rarytasik- jest nagrana wypowiedź Konwickiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest, a jakże. Nawet w trakcie lektury wpisałam się pod Twoją recenzją.;) Masz rację, Kaniecki dał się Konwickiemu wygadać (co z resztą powinno być normą w takich książkach), nie trzymał się sztywno listy pytań i dzięki temu mamy prawdziwą rozmowę. Mało tego, Kaniecki był b. dobrze przygotowany do tej rozmowy.
      Idę szukać wspomnianej rozmowy, dzięki!

      Usuń
  7. Notka z gatunku "wyrzut sumienia" ;-). Tak mi się podobała "Kronika wypadków miłosnych", a "Nowy Świat i okolice" stoi smętnie na półce i od lat nie może się doczekać mojej uwagi ;-(. Sama siebie nie rozumiem, czemu po Konwickiego nie sięgam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Kronikę..." rzuciłam się w związku z ekranizacją i byłam rozczarowana. Teraz wiem, dlaczego - jako podlotek skupiłam się na warstwie romansowej, a to powieść nie do końca o miłości.;)
      "Nowy Świat..." to chyba luźna kontynuacja "Kalendarza i klepsydry"?

      Usuń
    2. Mnie się w "Kronice..." podobało uchwycenie atmosfery tuż przed wybuchem wojny, bardzo sugestywne. Chociaż wątek młodzieńczej miłości również :-).
      Tak, "Nowy Świat..." jest powiązany z "Kalendarzem..." i jeszcze "Wschodami i zachodami księżyca". No proszę, zajrzy człowiek niewinnie do kogoś, potem zaczyna "kopać" i nagle się okazuje, do jakiego stopnia jest przygnieciony zaległościami czytelniczymi ;-)

      Usuń
    3. Z uporem maniaka powtarzam, że czytanie blogów jest szkodliwe.;) A zaległości czytelnicze to chyba zmora większości moli książkowych.;(

      Usuń