Mimo że opowiadania zamieszczone w zbiorze powstały w latach 1977-1984, upływ czasu im nie zaszkodził. Tak jak i w znanej polskim czytelnikom "Uciekinierce", tak i tu Munro skupia się na kobietach na różnych etapach życia. Pisze o ich związkach z mężczyznami i rodziną, dojrzewaniu i kryzysach, kilka opowiadań poświęconych jest wyłącznie ludziom starszym.
Najbardziej podobało mi się opowiadanie 'Accident' (Wypadek) o młodej nauczycielce śpiewu, która ma romans z kolegą z pracy. Jak często u Munro, rozwój akcji nie jest oczywisty, nie podąża utartymi ścieżkami. Napięcie i niepokój są obecne, ale kulminacja daleka jest od fajerwerków. Niekiedy - jak np. w 'Prue' - opowiadanie kończy jakby za wcześnie, oczekuje się kontynuacji, tymczasem pointa już nastąpiła. Muszę przyznać, że podobał mi się taki chwyt.
Nie potrafię sprecyzować, na czym polega urok pisarstwa Munro. Może właśnie na braku sztampowości, może na lekkim chłodzie. Lubię książki, których bohaterowie nie są "przesłodzeni", nie wzbudzają natychmiastowej sympatii lub wręcz współczucia, a raczej neutralne odczucia. Tak jest w 'Moons of Jupiter' i mam nadzieję - w innych zbiorach opowiadań, które już czekają na mojej półce.
Moja ocena: 8/10
Alice Munro, "The Moons of Jupiter', Penguin Books, 1984
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz