piątek, 3 grudnia 2010

Chwila na wietrze - Andre Brink


Po znakomitej "Tamtej stronie ciszy" moje oczekiwania wobec Brinka były wygórowane, stąd może rozczarowanie "Chwilą na wietrze". Powieść nie jest zła, ale historia w niej przedstawiona wydała mi się mało prawdopodobna. Oto mamy połowę XVIII wieku, środek Afryki Południowej. Po śmierci męża podczas ekspedycji badawczej Elisabeth zostaje porzucona przez ekipę tubylców, w afrykańskiej dziczy natyka się na nią zbiegły przed laty niewolnik, po czym razem ruszają do Kapsztadu. Podczas wielotygodniowej i uciążliwej wędrówki początkowa niechęć i nieufność ustępuje zażyłości, a w efekcie rodzi się miłość. Właśnie ten motyw nie jest dla mnie przekonujący, może głównie za sprawą Adama, który jak na analfabetę jest wyjątkowo inteligentnym człowiekiem.



Przymykając oko na wątek miłosny trzeba przyznać, że autor świetnie buduje atmosferę i rewelacyjnie opisuje interior. To, co mi się spodobało w powieści najbardziej, to zrównanie losu białej kobiety w Afryce z losem niewolnika. Kobiety to istoty zdecydowanie gorszego rodzaju niż mężczyźni, żyją pod presją konwenansów i ku zadowoleniu ojców i mężów.

Być dziewczyną jak ja to najgorsze, co może człowiekowi się przytrafić. Nie rób tego, nie rób tamtego. Bądź ostrożna, pobrudzisz sobie suknię. Uważaj na włosy. Nie dopuść, żeby słońce spaliło ci twarz. Czy sądzisz, że jakikolwiek mężczyzna zainteresuje się poważnie panną, która robi takie rzeczy? To był w końcu cel ostateczny: być pociągającą dla mężczyzny. Nieważne, czego TY chcesz, o całym twoim życiu decydują inni. [str. 194].

Jak łatwo się domyśleć, sytuacja tubylców jest znacznie gorsza, jednak wolność jest tu pojęciem względnym. W przypadku zbiega jest pozorna: można uciec od okrucieństwa białego właściciela, ale niewiele więcej - wolność tak naprawdę oznacza śmierć. Niektórzy niewolnicy dobrze o tym wiedzą i nawet nie próbują się wyswobodzić: bez pana są niczym. Podobnie wygląda egzystencja białych kobiet, które często są całkowicie zależne od tego samego białego pana. Tak jak tubylców wyhodowano dla tej ziemi [str. 99], tak kobiety wychowano dla mężczyzn. One także są tylko ciałem, które powinno trzymać się własnego miejsca i nie myśleć, bo myślenie z ich strony to arogancja [str. 99].

Pomysł ciekawy, dość oryginalnie zaprezentowany. Narracja z wykorzystaniem strumienia świadomości i retrospekcji, które często zazębiają się, zdecydowanie urozmaica lekturę. Przeczytać warto także dlatego, żeby porównać Afrykę Południową Brinka z tą opisywaną przez Gordimer czy Coeztee'go.

Andre Brink, "Chwila na wietrze", tłum. Magdalena Konikowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1992

16 komentarzy:

  1. To chyba nie jest książka dla mnie - zawsze bardzo się irytuję, gdy czytam o uciśnionych kobietach - ale kto wie, może się kiedyś zdecyduję. Choć powinnam zacząć np. od "Jądra ciemności" Conrada.

    Wydaje mi się, że można być analfabetą i jednocześnie człowiekiem inteligentnym, nawet elokwentnym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też się tak wydaje, tylko brakło mi właściwego przymiotnika;) W powieści rozmawiał z Elisabeth jak równy z równą, trudno mi to wytłumaczyć.

    Zapewniam, że to nie jest powieść o uciśnionej kobiecie;) "Tamta strona ciszy" lepiej pasowałaby do tego nurtu.

    A wiesz, że "Jądro ciemności" też chodziło mi w tym tygodniu po głowie? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie chodzi już od jakiegoś czasu, właściwie od lektury "Pierścieni Saturna". Szczerze mówiąc, nie czytałam jeszcze żadnej książki Conrada:). Siostra przerabiała w szkole "Lorda Jima", stwierdziła, że to nudziarstwo i skutecznie (jak dotąd) zniechęciła mnie do sięgnięcia po tego autora:).

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jądro ciemności" było moją obowiązkową lekturą na studiach, ale z braku dostępnych egzemplarzy nie dane mi było zapoznać się z tym dziełem;) Ale za jakiś czas nabyłam w wersji oryginalnej i tak sobie czeka na zmiłowanie.Naturalnie każdy seans "Czasu apokalipsy" budzi we mnie chęć przeczytania "Jądra..." i na tym się kończy;)
    W teatrze tv widziałam kiedyś początek "Lorda Jima" z Żebrowskim, ale zupełnie mnie nie wciągnął. Był też "Tajny agent" z Globiszem - to już było coś!
    Może urządzimy sobie klub czytelniczy i wybierzemy na pierwszą lekturę powieść Conrada? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. "Lord Jim" z Żebrowskim? Nie słyszałam o tej adaptacji, a szkoda! Swoją drogą Żebrowski mi do roli Lorda Jima zupełnie nie pasuje. Uważam, że to powinien być ktoś o bardziej skomplikowanym życiu wewnętrznym.
    "Lorda Jima" czytałam dość dawno temu, wspominam nie najgorzej, ale raczej nie była to książka mojego życia. Conrad fascynuje mnie raczej jako fenomen lingwistyczny.
    Wracając do Brinka, mimo Twojej ciekawej recenzji raczej nie sięgnę po książkę, o której piszesz. Oglądany przeze mnie kiedyś serial "Korzenie" był dla mnie taką emocjonalną traumą, że tematykę związaną z niewolnictwem omijam szerokim łukiem. Zrobiłam wyjątek dla Toni Morrison, ale nie pomogło :(

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, "Korzenie" były b. sugestywne. Z perspektywy wielu lat myślę, że także mocno tendencyjne;)
    A do Brinka zachęcam, bo to nie wyciskacz łez, to naprawdę dobra literatura;) Sama będę do niego jeszcze wracać.

    OdpowiedzUsuń
  7. IMO Lorda Jima czyta sie po prostu za wcześnie, stąd te kolejne pokolenia licealistów kwękające, że jest nudny.
    Co do Brinka- może przestanę go wreszcie omijać na bibliotecznych półkach:).

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację. Myślę, że ten problem dotyczy wielu lektur;( nawet "Pana Tadeusza";)
    Proszę, daj Brinkowi szansę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie omijałam go z premedytacją, tylko ze zwykłej niewiedzy:).
    Acha- chętnie się zgłoszę do wspólnego czytania Conrada, jeśli ten projekt ruszy, miałam się wpisać u Maioofki, ale zeżarło mi komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam się, że o Brinku dowiedziałam się dopiero w tym roku;) Szkoda, ale zaległości będę nadrabiać.

    Jak miło, że chcesz się przyłączyć! Czuję się coraz bardziej zmobilizowana, żeby pomysł dopracować;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiem już tutaj, skoro rozmowa się już toczy w większym gronie. Ale że równocześnie i zupełnie niezależnie w tym samym czasie poruszyłyśmy temat klubu - spooky ;))

    Na 10 posiadanych aktualnie książek Conrada, "Jądra ciemności" akurat nie posiadam. Ale zdobędę, jeśli taka będzie wola wszystkich chętnych :) Jedyne co sugeruję, to pierwszy termin czytelniczy już po świętach. Ale zorganizować miejscówkę i zasady można już teraz.

    Kolejną książkę Brinka chwalisz. Szukam jego "Tamtej strony ciszy" odkąd tutaj o niej pisałaś, ale jak dotąd nie miałam szczęścia. Ale jestem tej prozy ciekawa, więc to tylko kwestia czasu.

    OdpowiedzUsuń
  12. O klubie czytelniczym napiszę konkretniej już jutro;)

    "Tamta strona ciszy" do tej pory za mną chodzi, jest w ścisłej czołówce najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym roku;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Takie mini wyzwanie? Czemu nie:). W bibliotece "Jądro ciemności" jest dostępne, nawet w dwóch różnych tłumaczeniach.
    Trzeba by tylko ustalić mniej więcej, kiedy czytamy:). Może coś koło świąt albo po?

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdecydowanie po świętach;))) Szczegóły jutro;) Fajnie, że się przyłączasz;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mnie z kolei rozczarowała "Sucha Biała Pora", brakowało mi w niej poetyckiego języka i opisów magicznej przyrody interioru.

    Czy taka sytuacja jest prawdopodobna, ma marginalne znaczenie, chodzi bardziej o studium natury ludzkiej oraz zestawienie dwóch wielkich wykluczeń: odnośnie rasy w przypadku Adama i płci, w przypadku Elizabeth.

    P.S. Dodam, że 1749 rok to wiek XVIII a nie XIX.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie prawdopodobieństwo ma znaczenie, zwłaszcza w wątku wspomnianym powyżej. I pewnie bym się tego nie czepiała, gdyby autor przedstawił temat - w moim odczuciu - lepiej. Mnie to nie przekonało i już.
      Rzeczywiście, mój błąd z datami, poprawiam się.;)

      Usuń