czwartek, 9 grudnia 2010
Pan Norris się przesiada - Christopher Isherwood
Berlin, wczesne lata 30-te. Z jednej strony kryzys gospodarczy, nasilające się wystąpienia nazistów i komunistów, z drugiej - bujne życie kulturalne i moralne rozpasanie. W taki świat trafia narrator powieści, młody William Bradshaw. Zaprzyjaźnia się z tytułowym Arthurem Norrisem, którego szlaki prowadzą nie tylko przez drogie restauracje i burdele, ale także przez posterunki policji i więzienie.
O ile Norris jest postacią barwną, o tyle narrator jest człowiekiem bez wyrazu. Podąża za innymi, pokornie poddaje się wydarzeniom. Mężczyzna bez ambicji i planów, trudno u niego nawet o emocje. Być może był to celowy zabieg autora, aby przez nijaką postać narratora uwypuklić głównego bohatera, mnie Bradshaw wydał się nadzwyczaj mdły. Bardzo możliwe, że z tego właśnie powodu powieść nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Świetnie za to przedstawione jest tło wydarzeń, przy czym warto pamiętać, że książka ukazała się w 1935 r., a więc nie rzutuje na nią wiedza o późniejszych losach Niemiec.
Powieść zapamiętam na pewno dzięki tłumaczowi. Otóż czasem jest tak, że nie znając tekstu oryginalnego ani języka źródłowego da się wyczuć, że coś się nie zgadza. I tak jest w przypadku pierwszego zdania na 129 stronie czyli: Hugo międlił kapucyna. Zdziwiłam się bardzo, mimo że kilka zdań wcześniej homoseksualny baron zaczepiał głównego bohatera przydeptując mu czubek buta, ale żeby aż tak się rozzuchwalił?;)) W końcu to przedwojenni dżentelmeni. Poza tym żaden Hugo tu nie występuje. Po sprawdzeniu Berlin Stories w books.google okazuje się, że oryginalne zdanie brzmi: He was squeezing a corn (str. 108), a więc powinno być: Przydeptywał nagniotek/odcisk. Jak dla mnie to translatorska wpadka roku;).
Podsumowując: "Pan Norris się przesiada" jest przyzwoicie napisany i stanowi bardzo dobry przykład powieści obyczajowej z wątkiem sensacyjnym. Zdecydowanie wolę jednak Isherwooda takim, jakim się zaprezentował w późniejszym o niemal 30 lat "Samotnym mężczyźnie" - według mnie powieści znacznie głębszej.
Christopher Isherwood "Pan Norris się przesiada", przeł. Marek Cegieła, Świat Książki, Warszawa 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapowiada się fajna rzecz. Podczas lektury będę dzielnie wypatrywała zdania o "niefrasobliwym kapucynku" :)
OdpowiedzUsuń;)))))))))))))
OdpowiedzUsuńO tak, pomyłki tłumacza są zawsze najciekawsze :P
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, więc jak tylko znajdę czas, to pewnie się o nią postaram :)
Pozdrawiam
Ha, czytałam to dosyc dawno temu, ale nie zauwazyłam tego klejnociku sztuki translatorskiej;). Mnie Pan Norris sie podobał. Kiedys mialam w swoim otoczeniu osobe nieco go przypominającą, moze stad moje bardziej emocjonalne podejscie do lektury.
OdpowiedzUsuńPan R -->
OdpowiedzUsuńPomyłki są ciekawe, zwłaszcza tak spektakularne;))) Poza tym przekład jest b. udany.
Pozostaje mi czekać na Twoją notkę;)
peek-a-boo -->
Pan Norris jest postacią specyficzną, podobała mi się jego elegancja i maniery;) Może też odstręczać przez wzgląd na swoje szemrane interesy, ale to wszystko czyni go b. interesującą postacią. Niestety nie można tego powiedzieć o narratorze;(
Translatorski wybryk zaiste spektakularny! :D To jest hit nie tylko roku, ale chyba stulecia.
OdpowiedzUsuńChyba zacznę specjalny notesik prowadzić, to może być dobra lektura na smutne dni;)
OdpowiedzUsuń