Po biografię Miłosza sięgnęłam głównie ze względu na niedawną dyskusję o "Zniewolonym umyśle". Ciekawiły mnie okoliczności powstania eseju, a zwłaszcza relacje poety z czterema literatami opisanymi (albo raczej: obsmarowanymi) jako Alfa, Beta, Gamma i Delta. O znajomości z Borowskim i Gałczyńskim niewiele się dowiedziałam, o tej z Andrzejewskim i Putramentem więcej. Z pewnością "dyskusyjne" postawy kolegów były ciekawym materiałem na książkę, warto jednak podkreślić, że Miłosz z jednym z panów się przyjaźnił, a z protekcji drugiego niejednokrotnie korzystał. Kłopotów z rozszyfrowaniem postaci nie było, tak więc zniesławieni koledzy narażeni byli na poważne nieprzyjemności. Sprawca zamieszania pozostawał w tym czasie od kilku lat poza krajem.
Podczas lektury biografii najbardziej zaskoczył mnie właśnie rozdźwięk między wymową twórczości a życiorysem Miłosza. Niewiele znam utworów Noblisty, ale najczęściej uderzał mnie w nich (i zniechęcał) podniosły ton i zapędy moralizatorskie. A przecież i Miłoszowi zdarzało się podejmować decyzje niepopularne i postępować nielojalnie. Z jednej strony negował nowy porządek w powojennej Polsce (choć od grudnia 1945 r. przebywał już za granicą) i ostrzegał przed komunizmem, a z drugiej to u wysoko postawionych znajomych szukał pomocy. I tak np. Ważyk, poeta i oficer polityczny I Armii, umożliwił Miłoszowi zajęcie dużego mieszkania w Krakowie, Putrament zapewnił posadę w ambasadzie w Nowym Jorku, ktoś inny zapobiegł zatrzymaniu poety w kraju, kiedy stał się politycznie podejrzany.
W poczynaniach Miłosza wyraźnie daje o sobie znać silna chęć przetrwania - i podczas wojny, i w czasie stalinowskiej zawieruchy. W kraju, w którym wbija się do głowy, że za ojczyznę trzeba walczyć i umierać, postawa młodego poety zaskakuje. Ucieczka z kraju w 1939 r., posługiwanie się litewskim paszportem, brak zaangażowania w działania wojenne. Anna Turowicz wspominała jego spór ze Szczepańskim, kiedy z wielkim przekonaniem tłumaczył Jasiowi, że walczyć nie zamierza, bo musi wojnę przeżyć: jego zadaniem jest pisanie, a nie walka, jego ewentualna śmierć na nic się nie przyda, natomiast jego pisanie jest dla Polski ważne. (str. 362) Równie intensywnie starał się przeżyć w okresie stalinizmu, robił wszystko, aby uciec przed opresyjnym systemem.
Franaszkowi doskonale udało się pokazać złożony charakter głównego bohatera. Jego Noblista to człowiek obdarzony ogromnym talentem, ale też sporym bagażem wątpliwości, obaw i błędów. Z trudem godzący funkcję artysty z obowiązkami głowy rodziny. Do tego mężczyzna o imponującym wigorze seksualnym, miewający kochanki także po 60-tce.;) Biografia Franaszka nie jest peanem pochwalnym, ale w miarę pełnym portretem pełnokrwistego człowieka. Piszę "w miarę", ponieważ dostrzegam w książce białe plamy (momentami za dużo pojawiało się domniemywań autora zamiast faktów) oraz niewyjaśnione do końca wątki (np. dlaczego Miłosz nie został zmobilizowany w 1939 r.).
***
Jako lekturę uzupełniającą gorąco polecam wywiad z synem Miłosza oraz wywiad z prof. Fiutem.
______________________________________________________________
Andrzej Franaszek "Miłosz. Biografia", Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2010
______________________________________________________________
Przedwczoraj widziałam tę księgę w bibliotece, ale dotąd nie przyszło mi do głowy że mam się spodziewać takiej objętości :)) Stchórzyłam więc i zamiast tego wzięłam prawie całą półkę Hanny Krall - tym samym odkryłam kolejną ulubioną autorkę.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe jest to co słyszałam dotąd o tej biografii Miłosza, a po twojej recenzji i linkach to już na pewno jej nie ominę, ale pozostawię ją sobie na jesień. Teraz nie byłabym w stanie się na niej skupić.
Mnie do czytania zmotywował termin zwrotu do biblioteki;) Na pewno warto przeczytać. Dziwne, że biografia Miłosza nie pojawiła się wcześniej.
OdpowiedzUsuńCała półka Hanny Krall - też brzmi dobrze;)
a ja Tobie chylę czoła, że udało Ci sie tę grubaśną książkę przeczytać :) u mnie stoi ona na półce już od maja, i cały czas czeka. przeraża mnie trochę jej objętość właśnie ;)
OdpowiedzUsuńmyślę, że gdyby biografia zawierała więcej informacji na temat czegokolwiek, chyba musiałaby się stać wydawnictwem wielotomowym ;) a tak, mam nadzieję, możemy czekać na kolejne pozycyje na temat Miłosza, może napisane przez kogoś innego, i rzucające inne światło na jego postać?
a wywiady cyztałam, bardzo ciekawe :)
Sama się sobie dziwię, bo nie lubię takich grubych tomów. A i Miłosz nie jest w końcu moim ulubionym twórcą;)
OdpowiedzUsuńNiedługo ma się ukazać jego korespondencja z Iwaszkiewiczem, po której wiele sobie obiecuję.
Tak, wywiady pokazują Miłosza w innym świetle, albo: nowym;)
hehe, w nowym, ja ciągle jakieś potworki językowe tworzę ;)
OdpowiedzUsuńAle to nie był przytyk! Chciałam tylko sprecyzować swoje zdanie;) Bo inny nie zawsze równa się nowy;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak wrażenia końcowe "dobrze" :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ten Miłosz. Franaszek wykonał kawał dobrej roboty a białe plamy może niedługo zostaną "rozpoznane i opisane". Chociaż jak padło już u mnie w komentarzach, może należało podzielić książkę na dwa tomy? A swoją drogą może Franaszek "douzupłenia" biografię bo z tego co się orientuję trochę go naglił "Rok Miłosza". W każdym razie: dużo "może".A informacja o wydaniu korespondencji Iwaszkiewicz-Miłosz radosna :)
Pozdrawiam :)
Ze względu na wagę książki śmiało można podzielić biografię na dwa tomy. Jeśli rzeczywiście autora gonił Rok Miłosza, to mu wybaczam pośpiech;) I liczę na uzupełnienia - tu jest duże pole do popisu dla kilku badaczy.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej ciągnie do korespondencji z Hertzem (na szczęście już wydanej), bo jego listy uwzględnione przez Franaszka sygnalizują b. ciekawą i życiową postać.
Również pozdrawiam;)
Wydaje mi się, że podział na dwa tomy zdecydowanie podniósłby cenę książki, która i tak nie należy do najtańszych.
OdpowiedzUsuńZ dużym zaciekawieniem i emocjami przeczytałam Twoją recenzję. Widzę, że Ty też podobnie odbierasz Miłosza. Mnie również przeszkadza pęknięcie między ideami głoszonymi w jego wierszach a jego postawą. Zaznaczam, że nie chodzi mi o to, że pisarzami mogą być tylko ludzie przejrzyści jak kryształ. Literaturę tworzą żywi ludzie. Przeszkadza mi tylko to, że Miłosz inne oczekiwania miał wobec swoich czytelników, którym etyczną poprzeczkę stawiał bardzo wysoko, a inne wobec samego siebie.
Co nie zmienia faktu, że "Dolina Issy" jest piękna. :)
Zdjęcia świetne, najbardziej podoba mi się przedostatnie.
Nie zazdroszczę kolejnym autorom biografii. Bardzo trudno będzie przyćmić dzieło Franaszka.
Cieszę się, że ktoś mnie rozumie.;) Ja też nie oczekuję, że każdy artysta to nad-człowiek, ale w twórczości Miłosza wyczuwam właśnie takie moralizatorstwo.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jeszcze kwestia popularności poezji M. wśród robotników w okresie wydarzeń solidarnościowych. Pisze się tu, że czytano go - hm, ku pokrzepieniu serc itp. Muszę spytać stryjka, który trochę w podziemiu działał.
Tak, trudno będzie napisać następną, dobrą biografię Miłosza. Ale np. spojrzenie cudzoziemca mogłoby pokazać M. z zupełnie innej perspektywy.
Tak czy owak, czekam Lirael na Twoją recenzję;)
Parę dni temu skończyłam czytać te biografię. Rzeczywiście - odczuwa się wyraźnie dysproporcję pomiędzy okresem przed- i ponoblowskim, w zasadzie można bez mała powiedzieć, że książka kończy się na Noblu.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie Miłosz miał ciekawy życiorys. Czy mnie zdziwiła jego postawa podczas wojny? Nie jest wyrazem spełnienia mitu romantycznego, tak silnie u nas zakorzenionego, ale trudno to z dzisiejszej perspektywy oceniać - jednak podczas wojny do Polski powrócił, przed Powstaniem Warszawskim uciekł, ale zrobiło to wielu literatów, nie wszyscy wyszli na barykady jak Baczyński.
Nie jestem fanka poezji - nie chodzi mi o samego Miłosza, lecz o poezję ogólnie. Ale lektura biografii zachęciła mnie do rozejrzenia się za "Doliną Issy" i za "Rodzinną Europą".
Miłosza nie potępiam, choć wiele jego zachowań nie spodobało mi się;( Jego postępowanie nawet rozumiem - nie wierzę, że wszystkim jest słodko umierać za ojczyzną. Mimo wszystko chyba nie przestanę się dziwić wymowie jego twórczości - tak często poruszającej kwestie moralności.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że książka zachęca do dalszych lektur. Dodam, że sama też nie przepadam za poezją, staram się czytać, ale wolę jednak prozę. A tu proszę: powoli rozglądam się za poematem "Orfeusz i Eurydyka". To chyba dobrze świadczy o biografii;)
Często łatwiej o moralizatorstwo, gdy patrzy się na pewne sprawy z dystansu. Być może "etyczna poprzeczka", o której pisała Lirael, to próba stworzenia lepszego "Ja" w swojej twórczości. Na codzień chciał być taki, ale nie miał na to siły, czy jak tego nie nazwać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że powstają takie książki. Odbrązawiajmy legendy! Nie po to, żeby pod nosem powiedzieć, że "niby taki wielki, a popełniał błędy, to ja też mogę", lecz po to, żeby na ich twórczości uczyć się lepiej żyć.
To bardzo ciekawe, co piszesz. Może Miłosz tworzył jakiś ideał, na którego realizację w życiu zbrakło mu wytrwałości. Ważne też, że się rozwijał przez całe życie, w pewnym momencie poszedł w stronę religii. Człowiek poszukujący - to cenne.
OdpowiedzUsuńJa także jestem za odbrązowianiem legend;) Bez prania brudów to JEST realne;)
czeka i czeka na mnie, moze sie zima zabiore. A Miłosz nie osiagnalby tak wiele gdyby nie był egoista i spryciarzem, takie jest prawo buszu ;)
OdpowiedzUsuńTo zresztą przypadłość wielu artystów, niestety. Sztuka uświęca środki, hm;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że długo jeszcze poczekam na Twoją recenzję;)