piątek, 8 czerwca 2012

Bajka o niemieckim wilku

Śniło mi się, że Elżbieta Jaworowicz zrzuciła eleganckie ciuszki, zmyła makijaż, ucharakteryzowała się na kloszardkę i postanowiła pomieszkać na Dworcu Centralnym. Nie dla przyjemności naturalnie, ale dla zebrania materiału o życiu bezdomnych. Kiedy miała już pełne dossier i odpoczęła, przebrała się za Rumunkę i próbowała znaleźć pracę, mieszkanie dla "swojej" rumuńskiej rodziny i miejsce dla dziecka w szkole. Dane z terenu były coraz ciekawsze, więc na jakiś czas zatrudniła się w hipermarkecie na stanowisku kasjerki, a później jako agentka w największej w Polsce firmie ubezpieczeniowej.


Tak z grubsza mogłaby wyglądać polska wersja "Z nowego wspaniałego świata" czyli reportaży z Niemiec opisujących los ludzi gnębionych przez społeczeństwo i pracodawców. Gunter Wallraff wielokrotnie wcielał się w rolę czarnoskórego, a następnie bezdomnego, aby na własnej skórze przekonać się o tolerancji współobywateli i skuteczności urzędów państwowych. Zadał sobie także trud przepracowania kilku tygodni w piekarni będącej poddostawcą znanej sieci sklepów spożywczych. Zważywszy, że przekroczył już 60-tkę, często narażał zdrowie i życie, to prawdziwe poświęcenie i nie lada wyczyn.

Relacje Wallraffa z pracy w przebraniu czyta się z dużym zainteresowaniem. Niestety słabnie ono, gdy reporter, bazując na alarmujących doniesieniach czytelników, zaczyna prześwietlać stosunki pracownicze na kolei, w renomowanej restauracji i znanej na całym świecie sieci kawiarni. Opowieści o nagminnym łamaniu przepisów, długotrwałym mobbingu wobec podwładnych oraz bezkarności pracodawców płyną nieprzerwanym strumieniem i w pewnym momencie zaczyna się je czytać jak bajkę o żelaznym wilku. A tu jeszcze korupcja, nepotyzm i inne nadużycia - straszny kraj po prostu. Z jednej strony pocieszające, że nie tylko w Polsce jest źle, z drugiej przygnębiające, bo być może za jakiś czas i u nas będzie podobnie.

Kpię sobie oczywiście, to moja reakcja obronna na znużenie książką. Owszem, jest świetnie przygotowana i napisana, porusza bardzo ważne problemy, jednak są to problemy Niemców. Teksty Walraffa są głęboko osadzone w niemieckiej rzeczywistości, a więc tamtejszych przepisach prawnych, strukturach administracyjnych i świecie biznesu. Co jest czytelne i zajmujące dla czytelnika niemieckiego, nie musi być takowym dla polskiego. Osobiście wolałabym poczytać o wynikach podobnych śledztw w Polsce; ciekawi mnie, jak wypadlibyśmy w porównaniu z naszymi sąsiadami.

_________________________________________________________________________________________

Günter Wallraff "Z nowego wspaniałego świata" tłum. Urszula Poprawska, Wyd. Czarne, Wołowiec, 2012
_________________________________________________________________________________________

8 komentarzy:

  1. No tak, ale te porownania wydaja mi sie zawsze niesprawiedliwe i nieadekwatne w dwie strony :-) To tak z moich obserwacji, znajac dobrze 2 kraje europejskie (fifty/fifty zycia w jednym i w drugim). Popada sie albo w "trawa u sasiada zielensza" albo w inne skrajnosci. Jak stanac ponad i obiektywnie spojrzec ? Ja przyjmuje postawe: w kazdym miejscu jest duzo pozytywnych rzeczy i negatywnych rowniez nie brakuje.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się - w każdej sytuacji (kraju) można dopatrzeć się stron pozytywnych i negatywnych. Mnie ww. porównanie interesuje nie z chęci poprawienia sobie samopoczucia, ale chęci dowiedzenia się czegoś o kraju, w którym żyję. Np. jakie grupy społeczne są u nas gnębione? Wydaje mi się, że nieco inne niż w Niemczech. Sytuacja w miejscach pracy może niestety wyglądać podobnie.;(

    OdpowiedzUsuń
  3. z innej bajki... ponawiam zaproszenie i prośbę
    http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2012/06/wyzwanie-czy-znasz-prusa-czyli-jeszcze.html

    OdpowiedzUsuń
  4. z ta Jaworowicz to albo przesadziłaś:-) albo właśnie to chciałaś powiedzieć, bo przecież ta pani szuka sensacji nie prawdy, wręcz nagina prawdę, by zrobić sensacje.
    no alergie na nia mam straszną:-)
    nie mniej do omawianej książki zniechęciłaś mnie baaardzo skutecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że sobie zażartowałam z tej pani.;) Nie sądzę, żeby dała się namówić na podobną akcję, zresztą kto by się zgodził? W naszych mediach jest niestety tak, jak piszesz: liczy się sensacja, oglądalność i możliwość zaistnienia, sam człowiek/problem raczej mniej.
      Ale skoro Cię zachęciłam, to miło mi.;)

      Usuń
  5. Polską wersję takich reportaży mamy, czytałem kiedyś tekst Jacka Hugo-Badera, który udawał bezdomnego - pewnie da się wyszukać w sieci. A wrażenia z lektury mam podobne, tzn. tempo książki zdecydowanie zwalnia gdzieś w połowie i potem miejscami wieje nudą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, JH-B udawał bezdomnego na potrzeby reportażu, ale chyba daleko mu do samozaparcia i rozmachu Wallraffa. Swoją drogą szkoda, że nie opublikował tych materiałów w formie książki - to byłoby ciekawe poczytać o sztuce przetrwania w Polsce.

      Usuń