Nie widzą nas, gdy się tłoczymy i przepychamy wokół nich. Oczywiście, że nie. Jakżeby mieli widzieć. Ale do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Do tego przywykliśmy od dawna, jeszcze długo przed. Przed tym. [str. 12]Przyjemnie nie będzie. Zaczyna się od znalezienia rozkładających się zwłok przez policję, kończy w krematorium. Po drodze czytelnikowi przyjdzie spędzić sporo czasu w prosektorium i na sali sądowej, bo tędy prowadzi ostatnia droga zmarłego. Towarzyszą mu duchy kolegów, za życia tworzących małą komunę alkoholików i narkomanów. Czas mija, procesja trwa, żałobnicy rozpoczynają opowieść.
Siła książki McGregora tkwi w narracji - nerwowej i chaotycznej niczym narkoman na głodzie, urozmaiconej scenami jak z niezłego odlotu. Częste zmiany wątku, zdania urywane w połowie, luki w pamięci robią mocne wrażenie. Dają iluzję obcowania z żywym człowiekiem, a właściwie pół-żywym, bo balansującym na krawędzi życia. I może to śmierć jest najlepszym, co zdarza się bohaterom powieści, których egzystencję wypełnia oczekiwanie na kolejną działkę. Chociaż nie, w tej marnej wegetacji będącej drogą jednokierunkową w dół, czeka się na coś jeszcze:
Na ogół wszyscy ludzie cię omijają, pilnują się, żeby cię przypadkiem nie dotknąć, nie otrzeć się o ciebie, nie nawiązać nawet kontaktu wzrokowego. A potem coś takiego. Myje, wyciera, bierze do ręki twoje stopy. Właśnie takie rzeczy zostają w pamięci na zawsze, ogólnie rzecz biorąc. Na coś takiego można siedzieć i czekać przez cały dzień. [str. 108]
Na takie powieści jak "Nawet psy" można - i warto - czekać znacznie dłużej.
___________________________________________________________________
Jon McGregor "Nawet psy" tłum. Jolanta Kozak, SW Czytelnik, Warszawa, 2012
___________________________________________________________________
Właśnie czytam i jestem szczerze zachwycony, chociaż przyznaję, że lektura nie jest łatwa (nie tyle z uwagi na styl, bardziej z racji zawartego w niej ładunku emocjonalnego).
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa. Ale jak to jest napisane, prawda? Aż żal, że książka w ogóle się u nas nie przebiła.
UsuńO tak - pomysł z narracją jest kapitalny. Totalny rozgardiasz i chaos przywodzący na myśl narkotyczne omamy. Destrukcja, rozkład, unicestwienie parują z kart tej powieści (i dlatego właśnie lektura jest taka trudna).
UsuńSeria "Nike" to fabryka dobrych bądź bardzo dobrych pozycji, ale Czytelnik nie inwestuje zbyt wielkich pieniędzy w reklamę. W efekcie (czego bardzo żałuję), wiele ich książek wchodzi na rynek bez większego echa.
Pomysł i narracja faktycznie znakomite. Podczas lektury miałam wrażenie, że jestem w środku tej historii.
UsuńTak, Czytelnik nie reklamuje się, a szkoda. Zwłaszcza że newsletter i FB nie wymaga zbytnich nakładów.;(
Osobną sprawą jest fakt, że książki praktycznie nie egzystują w przestrzeni społecznej - w telewizji jest raptem kilka programów poświęconych literaturze, a większość czasopism poradnikowo-rozrywkowych koncentruje się na wydawniczych nowościach reklamowanych jako bestsellery. W rezultacie przeciętny zjadacz chleba, który sięga po 2 - 3 tytuły rocznie, w ogóle nie spogląda w kierunku literatury mniej komercyjnej.
UsuńZgadza się. Jeśli się promuje, to na ogół te same tytuły, które nie zawsze okazują się tak dobre, jak usiłuje nam to wmówić wydawca czy recenzent w czasopiśmie.
UsuńOd dawna uważam, że do promowania książek powinno zatrudnić się celebrytów, to często chwyta, tylko nie można reklamować książki nachalnie.
Ha, to mogłoby być naprawdę ciekawe - Natalia Siwiec i "Kobiety" Bukowskiego, Hanna Lis z "Wadą ukrytą" Pynchona, a na dokładkę Edyta Herbuś zaczytująca się w "Traktacie o łuskaniu fasoli" Myśliwskiego!
Usuńhttp://www.czytelnik.pl/?ID=ksiazka&ID2=516
OdpowiedzUsuńCzytałaś? :)
Tak.;) Już czekam.;)
Usuń