piątek, 11 stycznia 2013

Ładne obrazki

Na fali licznych zachwytów dotyczących "Dźwięków kolorów" zakupiłam je i ja z myślą o siedmioletniej siostrzenicy. Przed podarowaniem dokładnie przejrzałam i oniemiałam. A kiedy już ochłonęłam, zwróciłam egzemplarz do księgarni.


Owszem, książeczka jest bezsprzecznie pięknie ilustrowana. Interesująca kreska, soczyste barwy i bajkowa rzeczywistość przykuwają uwagę i zachęcają do wielokrotnego oglądania "Dźwięków kolorów". Właśnie - oglądania, bo z czytaniem jest znacznie gorzej. Tekstu jak na lekarstwo, ale to niewielki problem w porównaniu z treścią. Konkretnej fabuły tu mało, u Liao mamy raczej do czynienia z impresjami. Czytam na blogach, że to poezja, filozofia itp., itd. Zgadza się, trudno mi jednak uwierzyć, że dziecko 7-10-letnie akurat takie ujęcie tematu lubi w książkach najbardziej. Wątpię też, czy pasjami czyta "historyjki", w których roi się od pytań pozostawianych bez odpowiedzi (Z której stacji zazwyczaj wyruszasz? Na której wysiadasz? Ludziom w metrze zawsze tak okropnie się spieszy. Czy ktoś czeka na ciebie przy wyjściu na górze?Jak to jest głowę wznosić ku niebu? Zupełnie zapomniałam... Czy wiecznozmienne chmury wciąż uwodzą ludzi?).


Zważywszy, że główna bohaterka ma lat 15, wychodzę z założenia, że książka przeznaczona jest dla dzieci starszych niż sugerowana przez księgarzy grupa wiekowa 7-10 lat. Pytanie, czy nastolatki nie uznają z kolei "Dźwięków kolorów" za zbyt infantylne? Szanse są duże. Można od biedy uznać, że książka ma walory wychowawcze, bo traktuje o niewidomej dziewczynce, a więc zwraca uwagę na problem niepełnosprawności. To bardzo cenne, niestety autor ewidentnie gra na uczuciach czytelnika, przedstawiając bohaterkę jako osobę zagubioną i zatroskaną, której - nie ma innego wyjścia - współczujemy. Tymczasem niepełnosprawnym nie zależy na współczuciu społeczeństwa, ale na wsparciu i równym traktowaniu. Tego w książce zabrakło - Liao zatrzymał się na najprostszych odruchach.


Tak, "Dźwięki kolorów" to ładna książeczka. Nie dziwię się, że przypadła do gustu dorosłym - stanowi bardzo przyjemny powrót do czasów dzieciństwa (czyli gra na sentymencie;)) i powoduje, że robi się ciepło na sercu. Zmusza do refleksji, a tym samym pozwala na chwilę wytchnienia w codziennej gonitwie. Niewątpliwie dorośli to docenią. Tylko co z dziećmi?

P.S. Oryginalny tytuł książki brzmi "Metro". Po prostu.

_______________________________________________________________________________

Jimmy Liao "Dźwięki kolorów" Wydawnictwo Officyna, tłum. Katarzyna Sarek, Warszawa, 2012
_______________________________________________________________________________


40 komentarzy:

  1. Odważnie, odważnie;)
    Ja czuję się mało kompetentna, by aż tak kategorycznie wypowiedzieć się o tej książce, ale po przeczytaniu szeregu recenzji z zainteresowaniem obejrzałam tę książkę w księgarni, myśląc o Starszym, po czym odłożyłam, uznając że nie ma szans, aby mu się spodobała i była czymś więcej niż jednorazowym przeleceniem przez wszystkie strony.
    Może gdyby potraktować ją tylko jako z jednej strony możliwość poobcowania z ładnym obrazem, a z drugiej jako pretekst do rozmowy z dzieckiem, to się obroni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mię rozsierdziła ta pozycja.;)
      Masz rację, książka cieszy oko i pozwala pokazać "ładny", ale nie kiczowaty obraz. Obroni się, jeśli rodzic z dzieckiem usiądzie, przeczyta i dopowie pewne kwestie. Brałam pod uwagę opowiedzenie książki po swojemu, ale mała umie czytać i połapałaby się, że ciotka fantazjuje.;)
      Po tym, co napisałaś, dochodzę do wniosku, że chłopcy mogą być jeszcze mniej zainteresowani "Dźwiękami" niż dziewczynki.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy czytałaś co napisała o tej pozycji inna Ania, z blogu Poza Rozkładem
      (ciągle nie nauczyłam się wklejać linków w komentarze, więc znowu naśmiecę: http://pozarozkladem.blogspot.com/2012/09/dzwieki-kolorow.html)
      To daje nadzieję, nie sądzisz? Może przy tej pozycji potrzeba większej wrażliwości niż nasza:P
      A tak serio, to myślę że może trzeba też więcej czasu i przyzwyczajania dziecka do innych obrazków niż te, które widuje na co dzień. Ja tego czasu mam za mało, a że i sztuki wizualne nigdy nie były moją domeną, to i dzieci nie idą w tę stronę. Trudno, nie można mieć w życiu wszystkiego:)

      Usuń
    3. Tak czytałam, i parę innych też.;) Najchętniej przeczytałabym opinię młodego czytelnika, bo to on jest tu najważniejszy.
      Do obrazków nic nie mam, dzieciom można podsuwać i Picassa.;) To może być dobre ćwiczenie i dla rodzica i dla dziecka.;) Tu brakło mi ciekawej dla dziecka treści. Wydaje mi się, że w wieku 7-10 lat najchętniej czyta się o przygodach dowolnego bohatera czyli liczy się akcja.

      Usuń
    4. Abstrahując od tematu dyskusji, to mam tak samo jak momarta (znów!), czyli prawdopodobnie nie ta wrażliwość i, dodatkowo, brak wiedzy, a co za tym idzie, możliwości objaśniania dziecku choćby technicznych niuansów ilustracji dziecięcej. U mnie i chłopaków cała rzecz zawęża się do "podoba", "nie podoba". Wiem, hańba mi, ale brak czasu ... i tak dalej, i w ten deseń :(

      Usuń
    5. A próbowałeś/próbowaliście kiedyś z synami interpretować chmury na niebie?;) Zauważyłam, że dobrze działa ćwiczenie, jakie stosuje się przy nauce języka obcego: przed zapoznaniem się z tekstem rozmawia się o ilustracjach i m.in. próbuje się zgadnąć, czego będzie dotyczył.
      Chętnie podeślę Wam skan pomocy naukowej z Zachęty, która pokazuje, jak rozmawiać z dzieckiem o pracy plastycznej. Kilkanaście pytań dot. dowolnej pracy plastycznej, które prowadzącą prawie jak za rękę.;) Dorosłego także,;)

      Usuń
    6. Ja bardzo poproszę o pomoc naukową; taka dla dzieci będzie akurat!:)
      O chmurach owszem, niekiedy rozmawiamy. W wakacje w minionym roku wyglądało to tak: "zobacz mamo, ta chmura wygląda jak goblin!" "O! A tu krasnolud!" Wśród tłumu orków, trolli i Strażaków Samów (Młodszy) z trudem znaleźliśmy jednego małego zajączka...
      Czy nadal uważasz, że poziom tej pracy nie będzie dla nas zbyt wysoki?:P

      Bazylu: skoro zawsze mamy do powiedzenia to samo, to może podzielimy się blogami do komentowania, dzięki czemu w prosty i szybki sposób opanujemy całą blogosferę?:PP

      Usuń
    7. Chmury mają duuuuży potencjał, czasem trudno znaleźć tę, o której mówi dziecko.;))) Na dodatek, skubane, potrafią szybko zmieniać kształt.;)
      Poziom pracy nie będzie wysoki, to są tylko pytania, z których można wybrać coś stosownego. Z czego wykonana jest praca? Jakie uczucia w tobie wywołuje? itp. Niby proste, ale zwracają uwagę na rzeczy, które czasami się pomija.
      A co do obcowania dziecka ze sztuką - do dziś pamiętam niedzielę, kiedy to ciotka zaprowadziła mnie (wtedy 11-latkę) do Muzeum Narodowego i oglądałyśmy obrazy. "Dziwny ogród" Mehoffera i kilka innych dzieł zapamiętałam na wieki wieków, a przecież ciotka, ani nikt z rodziny nie znał się na sztuce - ot, parę nazwisk i tyle. A jednak to jakoś zostało we mnie, więc jakiś sens pokazywania dzieciom malarstwa, nawet bez stosownego przygotowania, jest.;)

      Usuń
    8. A ja zapamiętałam "Imieniny babuni" Boznańskiej. :) Miałam z 6-7 lat, kiedy mama zabrała mnie pierwszy raz do Muzeum Narodowego w Warszawie.

      Usuń
    9. Prawda, że takie wizyty zapadają w pamięć?;) Boznańska, która podoba się 6-7-latce, to niezwykła rzecz. Jej malarstwo jest wg mnie "chropowate", a tu proszę, przemawia i do dziecka. Może za sprawą rówieśnicy na obrazie?;)

      Usuń
    10. Zdecydowanie tak, bardzo zapamiętałam tę wizytę. A obraz Boznańskiej uwielbiam do dziś.

      Usuń
    11. Twoje uwielbienie wcale mnie dziwi.;) Obrazy Boznańskiej mają niezwykle melancholijny klimat.

      Usuń
    12. Ona chyba też była właśnie taka trochę melancholijna.

      Usuń
    13. Nadawałaby się na okładkę wielu książek.;)

      Usuń
    14. @momarta W związku ze zmasowanym atakiem różnych podpierdzielaczy czasu, z chęcią rozważę Twoją propozycję :D

      Usuń
  2. Ja jestem jednym z tych dorosłych, którzy się zachwycili :) Nie mam niestety na kim sprawdzić, jak zostanie odebrany tekst - synkowi jeszcze daleko do względnie kumatego wieku ;) Traktuję to przede wszystkim jako książkę obrazkową, do oglądania, a co do filozoficznych pytań - raczej odbieram je jako zachętę do wspólnego filozofowania :) Myślę, że w tej wersji książka może zdać egzamin, dzieci potrafią zaskakiwać. Mi się w każdym razie bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako książka obrazkowa "Dźwięki..." sprawdzają się na pewno. Na wyższym poziomie odbioru wymagają pomocy, a nawet przewodnictwa dorosłych. Co do ew. wspólnego filozofowania muszę się zastanowić.;)

      Usuń
  3. Wspominanej książki nie widziałam, ale podobną tematykę podejmuje "Czarna Książka Kolorów" (http://ryms.pl/ksiazka_szczegoly/1116/czarna-ksiazka-kolorow.html - również nie umiem 'ładnie' wklejać linków do komentarzy!). Ta pozycja wydaje mi się ciekawa, chociaż jeszcze nie sprawdziłam, co na jej temat myślą dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezwykła rzecz! Dziękuję Ci za link. Dochodzę do wniosku, że zamiast wyobrażać sobie, jak niewidomi "widzą" świat.

      Koleżanka opowiadała mi o "Niewidzialnej wystawie" - podobno robi piorunujące wrażenie i pozwala na własnej skórze poczuć to, co czują na co dzień niewidomi.

      Usuń
    2. Bardzo ciekawy pomysł! Sama chętnię się wybiorę. Szczególnie podoba mi się część "Jak pomagać" (zdjęcie w galerii). Niedawno byłam świadkiem, jak osoba prowadząca niewidomego o mało go nie wywróciła, gdyż szła z nim pod rękę jakby była na spacerze z koleżanką.

      Usuń
    3. "Czarną książkę kolorów" też oglądałam w księgarni i podobała mi się bardziej niż "Dźwięki kolorów". Ale też chyba przekaz jest w niej prostszy, i cel zdaje się, że inny.
      "Niewidzialna wystawa" to bardzo dobry pomysł, pod każdym względem, także jeśli chodzi o odwrócenie ról i postawienie osób niewidomych/słabowidzących w roli przewodników. Ciekawe ile czasu trwa pobyt w części "niewidzialnej", bo z doświadczenia wiem, że zaadaptowanie się do braku widzenia i uruchomienie pozostałych zmysłów trochę trwa.

      Usuń
    4. Pomaganie niewidomym, a konkretnie prowadzenie ich, również wymaga pewnej wiedzy, jak się okazuje.

      Co do wystawy - wbrew opiniom zamieszczonym na zalinkowanej stronie ta "wycieczka" nie jest podobno przyjemnym doświadczeniem. Bazuję na zdaniu koleżanki, która była mocno zestresowana.

      Usuń
    5. tak to bywa z książkami reklamowanymi. ) Polecam. Malą ksiązkę o feminizmie oraz Małą książkę o demokracji.

      Usuń
    6. Bardzo Ci dziękuję, to może być ciekawe. I tu widać zasadniczą różnicę: Buregren proponuje 13-latkom lekcję o demokracji, a Liao - urocze obrazki. Hm.

      Usuń
    7. Proszę bardzo. A i ilustacje w podanych przeze mnie książkach, także mi się podobają, są "jakby z innych czasów", i "takie ciepłe" takie skojarzenia mi się przyplątały.

      Usuń
    8. Tym bardziej muszę obejrzeć te książki. Miło, że ktoś pomyślał o "ociepleniu" poważnych i raczej trudnych dla młodzieży tematów.;)

      Usuń
    9. Pomyślał i zrobił. Wyszła cała seria...

      Usuń
    10. Tak, teraz dopiero zauważyłam, że to w tej serii, oprócz "poważnych" tematów, pojawiła się słynna "Mała książka o kupie".;)

      Usuń
  4. Przyznam się, że trochę narozrabiałam, bo po przeczytaniu kilku hiperentuzjastycznych recenzji namówiłam Anię na zakup tej książki, choć nie miałam jej nawet w ręku. Przykro mi, że okazała się rozczarowaniem. :(
    Mam nadzieję, że odezwie się ktoś, kto miał okazję zobaczyć, jak na "Dźwięki kolorów" reaguje dziecko, nie dorosły, bo tu panuje pełna zgodność.
    Może teraz jest tendencja, że wydawcom bardziej zależy na zachwycaniu rodziców niż dzieci? To przecież dorośli najczęściej wybierają książki i to oni za nie płacą, w przypadku książek bogato ilustrowanych dość pokaźne sumki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ to już zostało wyjaśnione, że nie powinnaś robić sobie wyrzutów, jako że sama także natknęłam się na pozytywne reakcje i w końcu jestem dorosła.;)
      Na pewno trzeba trafić najpierw do rodzica, nie mam wątpliwości. Jedni wybiorą "bajki" Disneya, drudzy Liao, a jeszcze inni dziecięcą klasykę.
      A co do rozbieżności między gustem dziecka i dorosłego: kiedyś z biblioteki wyszłam z siostrzenicami z naręczem książek, które same sobie wybrały. Nie było źle.;)

      Usuń
    2. Rzeczywiście jest wielka rozmaitość książeczek dla dzieci, każdy znajdzie co dla siebie.
      Wyobrażam sobie radość dziewczynek, kiedy buszowały między półkami. :) Pamiętam, jaka byłam szczęśliwa, kiedy chodziłam z tatą do księgarni i mogłam sobie wybrać określoną liczbę książeczek, która zwykle okazywała się negocjowalna. :P

      Usuń
    3. Radość była, ale też trzeba było nieco ograniczyć liczbę egzemplarzy. Pamiętam też, że na okładkach było mało różowego koloru.;)
      Świetny tata, nie przypominam sobie, żebym miała prawo do wyboru.;( Ale też w księgarniach zbyt wiele nie było do wybierania, wyjątkiem były Targi Książki. Na świeżym powietrzu, koło PKiN-u... To były czasy!

      Usuń
    4. Wybór książek dla dzieci na pewno był o wiele mniejszy niż teraz, ale i tak wyprawy dostarczały mi niesamowitych emocji. :)
      Na Targach Książki w Warszawie też byłam z tatą, tak pod koniec podstawówki. Wrażenia niezapomniane. :)

      Usuń
    5. O tak, wybór był nieduży, ale wrażenia na pewno większe. Obecny zalew książek jest przytłaczający, zbyt wiele dobrych tytułów umyka uwadze, poza tym ilość nie idzie w parze z jakością.;(

      Usuń
    6. To prawda, trudno się w tym wszystkim zorientować. Dobrym kompasem są już sprawdzone wydawnictwa lub autorzy, ale pojawiają się coraz ciekawsze nowe. :)

      Usuń
    7. Nawet bazując na sprawdzonych wydawnictwach nie nadążam za podażą.;) O finansach już nie wspomnę.;(

      Usuń
    8. Biorąc pod uwagę jakość ilustracji i papieru finanse chyba nie powinny nas dziwić, ale czasem ceny faktycznie podnoszą ciśnienie. :(

      Usuń
  5. Fantastycznie, że poczytałam opinię i te komentarze. Książkę miałam w schowku, ale jak się okazuje, target wiekowy jeszcze długo będzie mi dorastał, więc ze schowka wyrzuciłam. Jak książka dobra, to i po latach się obroni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko zachęcam do obejrzenia książki, każdy w końcu ma inny gust.;) W sieci można znaleźć sporo ilustracji z tej książki.

      Usuń