Biały, 27-letni architekt, Duncan Lidgard zostaje aresztowany za zabójstwo swojego przyjaciela - taki jest punkt wyjścia "Broni domowej". Powieść skupia się na rodzicach mężczyzny, Claudii i Haraldzie, oraz wydarzeniach związanych z procesem sądowym ich syna. Jak zwykle u Gordimer akcja toczy się w RPA, pikanterii dodaje fakt, że Lingardowie są przedstawicielami zamożnej klasy średniej, a obrońcą oskarżonego - czarny prawnik, gwiazda palestry.
Autorka niezwykle precyzyjnie opisuje przeżycia głównych bohaterów, wiarygodnie oddaje ich ból, rozterki i izolację. Przekonująco obrazuje rozdźwięk w postawach obojga rodziców. Jak pisze: przemoc to wspólne piekło dla tych, co mają z nią związek (s. 147). Inna sprawa, jak to robi. Niestety sposób narracji Gordimer, zwłaszcza w pierwszej części powieści, był dla mnie irytujący. Opisując stan psychiczny postaci używa w moim odczuciu zbyt wielu pytań, domysłów stosując przy tym zawiłą metaforykę. W rezultacie całe partie tekstu sprawiają wrażenie kanciastych i nieprzejrzystych. Było to chwilami na tyle nużące, że odkładałam na dłużej lekturę. Na szczęście druga część poświęcona samemu procesowi jest znacznie lepsza, nabiera dynamiki. Tu właśnie znakomicie widać niuanse ludzkiej psychiki, najlepiej przedstawione chyba we fragmencie, w którym sędzia odczytuje wyrok.
Z ciekawością przeczytam inne powieści Gordimer, może tym razem w oryginale.
Moja ocena: 7/10
Nadine Gordimer, "Broń domowa", Prószyński i S-ka, 1999
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz