środa, 3 lutego 2010

Toksymia - Małgorzata Rejmer

Odrażający, brudni, źli - chciałoby się powiedzieć o bohaterach "Toksymii" wykorzystując tytuł filmu Scoli . Źli wprawdzie nie są, niesympatyczni - owszem. Rejmer opisała kilku mieszkańców warszawskiego Grochowa: są zanurzeni we własnym świecie, niezdolni do funkcjonowania w zdrowych związkach, a ich nieciekawe życie to właściwie tylko "żyćko". Wszystko wydaje się brudnawe, lepkie albo mocno zakurzone. Oj, przykry ten Grochów.

Autorce tak dobrze udało się nakreślić portrety bohaterów, że z przyjemnością się z nimi pożegnałam. Co postać, to niemal "kreatura": powstaniec prześladujący studentkę, bulimiczna reporterka, unikający światła twórca mów pogrzebowych, ojciec szantażujący córkę popełnieniem samobójstwa czy popijający tramwajarz o duszy polonisty. Istna menażeria, od której lepiej trzymać się z daleka. Rejmer pisze o nich bez sympatii, ale za to złośliwie. Język jest ogromną zaletą tej powieści, w pewien sposób oswaja i uprzyjemnia opisywany w niej - jakże odpychający - mikroświat. Weźmy za przykład taki fragment:

W trzech różnych miejscach smakowała truskawki, ale wszędzie były kwaskowe. Dopiero przy czwartym stoisku poczuła pchnięcie Ducha Świętego, to znaczy coś jej nogi posłuszeństwa odmówiły, kolana się ugięły, i zrozumiała, że to są właściwe truskawki. (s. 134)

I następny:

Masz ten łój wyczyścić, bo dziewczyno, wali od ciebie jak ze zsypu, jeden marny powstaniec na wylocie, a ty zagrzebujesz się w śmieciach. Ty się ciesz, że jesteś Polką, jakbyś była Niemką, to byś dostała zawału na sam jego widok. (s. 141)

I jeszcze jeden:

Miała pani Kapiszka rozległe siedzenie, na którym dobrze jej się siedziało i niewielką głowę, w której często jej się myślało, i ta głowa pokryta była skłębionym barankiem w kolorze jasnych pudrowych cukierków. (s. 146)

Daleka jestem od zachwytu, bo mimo świetnie zarysowanych postaci i błyskotliwego języka zabrakło mi dobrego zakończenia, które byłoby ukoronowaniem wielce obiecującego początku i rozwinięcia. Zdecydowanie jednak uważam, że "Toksymia" to bardzo debiut i z ciekawością będę śledzić kolejne utwory tej autorki.

Moja ocena: 8/10

Małgorzata Rejmer, "Toksymia", Lampa i Iskra Boża, 2010

2 komentarze:

  1. Po entuzjastycznych recenzjach Tadeusza Nyczka i Krzysztofa Vargi po prostu muszę przeczytać. Muszę, bo sie uduszę tym bardziej, że mnie bardzo interesują młode polskie pisarki, a zwłaszcza te odważne, które nie boją się trudnych tematów i potrafią pisać o nich z dużą intensywnością i taka właśnie jest Małgorzata Rajmer, prawda?
    Pozdrawiam z zaśnieżonego Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest taka, jak najbardziej;) Myślę, że w ogóle młode polskie pisarki piszą bardziej wyraziście niż ich koledzy.
    Czekam cierpliwie na Twoje wrażenia z lektury i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń