Wyobraź sobie takie pobudki:
Budzi mnie światłowstręt i ból głowy przed szóstą rano. Kac po jednym piwie. Rozwolnienie. Kręgosłup. Jak zwykle moja własna fizjologia obraca się przeciwko mnie. Odkąd schudłam, ciągle się dziwię, że takie małe ciałko może dostarczyć tyle przykrości. W ogóle nie umiem panować nad własnymi uczuciami. Jest ich po prostu zbyt dużo. Wyciekają na zewnątrz, nawet kiedy staram się uszczelniać, zatykać i korkować. Parę razy dziennie mam napady paniki tak silne, że drętwieją mi palce u rąk, wargi i język. Trudno mi się wtedy utrzymać na nogach. W nocy budzę się, jęcząc i narzekając. Jego też budzę. Wstyd. (s. 26)
Albo inne dolegliwości:
Jazda metrem i przemarsz przez plac Bankowy wymagają wielkiego wysiłku woli. Męczą mnie ludzie wokół, chrząkania, nieznośne pomruki, jaki wydają, zapach ich nieświeżych oddechów, zbyt głośne rozmowy, ruch na przystankach autobusowych. Wydaje mi się, że nie zniosę płyt chodnikowych, krawężników, plackowo wyłysiałych trawników. Wytrącają mnie z równowagi witryny sklepowe, odłażące ze ścian plakaty, odpadający tynk. Świat wokół staje się zbyt agresywny i nie potrafię się odizolować od natłoku szczegółów, które wciskają mi się do głowy. (s. 150)
Nie jest lekko, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Główną bohaterkę, a zarazem narratorkę, dopada załamanie nerwowe. Nic jej się nie chce, jest rozchwiana emocjonalnie, zaniedbuje dom i pracę. Nie jest to jednak totalny zjazd w dół, bo czasem stara się opanować i szuka dla siebie ratunku. Jeśli jednak przyjrzeć się dokładnie "historii choroby" Mai, to łatwo da się zauważyć, że źródłem problemów jest ona sama. Skupia się całkowicie na sobie i natarczywej miłości do męża, jego nieobecność rozbija ją. Inni są irytujący, stają się ważni tylko wtedy, gdy mają czas i cierpliwość ją wysłuchać. Nawet kilkunastoletnia córka pojawia się w polu widzenia niczym duch, Mai na rękę jest jej zaradność i przedwczesna dojrzałość. Można się zastanawiać, jak długo rodzina i przyjaciele wytrzymają z taką osobą.
W jednej z recenzji przeczytałam, że powieść dość szybko staje się nudna. Nic podobnego. Niewiele w niej się dzieje, otrzymujemy za to bardzo szczegółowy zapis poczynań głównej bohaterki (notatki mają służyć terapii) z jej szarego życia. A jednak czyta się to z zainteresowaniem, mimo że chciałoby się potrząsnąć tą marudą (gdyby była dzieckiem, dodałabym: rozwydrzoną) i kazać się opamiętać. Krótkie zdania i prosty język nadają książce dobry rytm, natomiast wspomnienia z dzieciństwa i opowieści o znajomych (tak, tak, czasem uwaga Mai skupia się na także innych;) pozwalają na złapanie oddechu i oderwanie się od cierpień narratorki. Przy całej swojej obsesyjności Maja pozostaje bystrą obserwatorką otoczenia, jej spostrzeżenia są celne, choć często złośliwe.
Książki nie miałam w planach czytelniczych, po prostu wpadła w moje ręce w bibliotece i okazała się bardzo miłą (i dobrą) niespodzianką. Wreszcie trafiłam na opis życia człowieka z ulicy, a nie z okładek kolorowych magazynów. Chciałoby się prosić o lepszą szatę graficzną i staranniejszą korektę (np. tytuł filmu wspominany na str. 151 to raczej 'True romance', a nie 'Truth romance' ; jeśli zaczynamy "po pierwsze" (str. 21), to wypadałoby kontynuować wyliczankę, a więc "po drugie" itp.), ale składam to na karb ograniczonych finansów młodego wydawnictwa. Jednego jestem pewna po lekturze: nie chciałabym być w skórze ani głównej bohaterki, ani jej bliskich.
Kaja Malanowska, "Drobne szaleństwa", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010
Jestem mniej więcej w połowie lektury tej książki i jak na razie o żadnej nudzie nie ma mowy. Do Twojej recenzji wrócę, gdy skończę, co by porównać wrażenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Będzie ciekawie porównać wrażenia;)
OdpowiedzUsuń...czyli refleksje mamy podobne i konkluzja na końcu recenzji bardzo podobna. Mnie się podoba, że o kobiecym doświadczeniu można pisać też w taki sposób, że nie zawsze w literaturze kobiecej musi być pięknie i prawie bezproblemowo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zgadzam się, wreszcie bohaterka prawdziwa, jakich być może tysiące w Polsce. Bez udziwnień, "ozdobników" itp.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam "Drobne szaleństwa" na półce. Podobnie, jak w Twoim przypadku, wpadły mi po prostu w ręce, więc cieszę się, iż spotykają się z pozytywnym odbiorem, bo to znaczy, że czeka na mnie ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoją recenzję;)
OdpowiedzUsuń