poniedziałek, 26 lipca 2010

Zadie Smith przedstawia: Poparzone dzieci Ameryki


Wbrew notce na okładce Zadie Smith napisała jedynie wstęp do tego zbioru opowiadań, natomiast wyboru dokonała para włoskich wydawców zapaleńców. Teksty dobrano podobno według precyzyjnego klucza: odzierają ze złudzeń wyobrażenia o Ameryce jako krainie dobrobytu i szczęścia, a autorami są najwybitniejsi pisarze młodego pokolenia. Piszę "podobno", bo po lekturze mam mieszane uczucia i myślę, że informacje z okładki są nieco przesadzone.


Spośród kilkunastu autorów w Polsce wydano książki zaledwie kilku m.in. Eugenidesa, Foera, Budnitz, Eggersa czy Lethema. Czy są oni wybitni, nie wiem. Niektóre opowiadania są dobre, niektóre nijakie. Niektóre rzeczywiście burzą amerykański mit, niektóre według mnie zupełnie przypadkiem znalazły się w zbiorze. Jedno jest pewne: większość z nich faktycznie nie napawa optymizmem. Wyłaniający się obraz przedstawia ludzi przegranych, bez ambicji, często "popapranych", dotkniętych uzależnieniami, chorobami i ocierających się o śmierć. Niezbyt to oryginalne i nawet surrealistyczne wstawki nie pomogą.

Gdybym miała wskazać moje ulubione opowiadania, byłyby to "Ale lala" Homes o randkach z lalką Barbie, "Dentofilia" Slavin o dziewczynie porośniętej zębami oraz "Chlust" Budnitz znane z jej zbiorku "Ładnego dużego amerykańskiego dziecka". Trudno jednak nazwać je rewelacyjnymi - ot, przyzwoicie napisane. I taka w głównej mierze jest moim zdaniem cała książka czyli w sumie dość przeciętna.

Zadie Smith przedstawia: "Poparzone dzieci Ameryki", Wydawnictwo Znak, 2005

7 komentarzy:

  1. Mam kilku znajomych w USA, plus dalekich krewnych* i po części zgadzam się z obrazem jaki malują nie tylko te, ale i inne modne dzisiaj pozycje książkowe. Niemniej należy pamiętać, że Ameryka to bardzo wielki - obszarowo - kraj, o wielkiej polaryzacji kulturowej, religijnej, światopoglądowej czy nawet właśnie materialnej.
    Ale wiesz co, ja pomimo wszelkich utartych schematów że USA to kraj buraków i zachłanności i tak wolałabym tam mieszkać niż nawet w tych ulubionych przez siebie zakątkach Europy. Nie wiem dlaczego, może właśnie przez wzgląd na ten ogrom przestrzeni. Tam jest wszystko: góry, lasy, jeziora, pustynie, kaniony, wodospady, prerie, wielkie miasta i maleńkie wioski z przydrożnymi kafejkami. A bieda, głupota czy insze problemy społeczne są wszędzie, Ameryka nie ma w tym akurat monopolu ;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Otóż to - ww. problemy społeczne są wszędzie, rozczarowani życiem ludzie - również. Dlatego właśnie uważam, że te opowiadania nie są zbyt odkrywcze.
    A czy chciałabym mieszkać w Stanach? Raczej nie, nawet nie ciągnie mnie do zwiedzania tego kraju. Zdecydowanie wolę Azję;)

    Pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie skończyłam lekturę Zadie Smith i jej "Białych zębów", zatem rekomendacja tej autorki mogłaby mnie przekonać do sięgnięcia po ten tom. Ale teraz czuję się ostrzeżona. Mam co czytać, więc eksperymenty na takim niepewnym gruncie sobie odpuszczę po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki jeszcze nie czytałam, tytuł zawsze wydawał mi się dość niepokojący i działał na mnie odstraszająco. Rekomendacja Zadie Smith jest na pewno argumentem na tak. Szkoda, że nie wszystkie opowiadania zasługują na uznanie.
    P.S.
    Dziękuję Ci bardzo za pamięć i miłe słowa!
    Powoli nadrabiam braki.
    Żałuję, że zrezygnowałaś z ocen punktowych. Wiem, że to tylko cyferki, ale Twoje zawsze dawały mi do0 myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. maioofka -->

    W wolnej chwili Twoją recenzję sobie przeczytam.
    Mimo wszystko nie zrażaj się moją notką;) Jeśli w ręce wpadnie mi inny tom opowiadań z rekomendacją ZS tj. "Księga innych ludzi", to i tak przeczytam;)

    Lirael -->

    Serdecznie witam, bardzo mi Ciebie brakowało;))))
    Tytuł faktycznie zniechęca. W środku jest różnie;)
    Z punktacji zrezygnowałam, bo z perspektywy czasu oceny czasami ulegały zmianie;) Po Twojej uwadze pomyślałam, że może wrócę do tego zwyczaju, tyle że z miesięcznym opóźnieniem tzn. notki będę zamieszczać na gorąco, a punkty później. Dystans jest potrzebny;)
    I tak myślę, że np. na dziesiątkę zasłużyła "Skromna róża" Murdoch i "Tamta strona ciszy" Brinka. Ta druga chyba bardziej. Tak, przemyślę sprawę;) W zasadzie na innych blogach po tytule mój wzrok prześlizguje się natychmiast do oceny;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Przede wszystkim dziękuję za miłe słowa!
    Cieszę się, że planujesz reaktywację punktów. :)
    Przy całej świadomości, że trudno zamknąć dzieło literackie w bezdusznych cyferkach, ja też lubię oglądać oceny.
    Twoja dziesięciopunktowa skala jest super. Ja korzystam z uboższej, zgodnej z Biblionetką.
    Tak bardzo mnie ucieszyła Twoja opinia o powieści Murdoch, bo ją mam i sobie czeka w kolejce. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O, nie, to ja dziękuję za miłe słowa;)
    Murdoch spodobała mi się tak bardzo, że zamierzam do niej wracać, na pewno jest tego warta;)
    Mówisz, że skala 10pkt jest ok? Przez pewien czas miałam wątpliwości, czy nie jest zbyt duża, ale dzięki temu unikam "połówek" punktów/gwiazdek, plusów, minusów itp.

    OdpowiedzUsuń