Zastanawiam się, jakie przedmioty mogłyby posłużyć do opisania mojej rodziny. Może różową, poniemiecką filiżankę z delikatnej porcelany, a może singerowską maszynę do szycia. Lekko trzeszcząca, bo analogowa, płyta Niemena "Enigmatic" też by się nadała, podobnie jak malowidło z koniem autorstwa stryjka, domorosłego artysty. Do tego rentgenowskie zdjęcie płuc i wściekle czerwony, filcowy kapelusz z szerokim rondem. W ostatniej chwili dorzucam jeszcze cienki, szaroniebieski zeszycik do słówek i pocztówkę z Capri. To powinno wystarczyć.
Pomysł niestety nie mój, ale Mikołaja Łozińskiego, który w "Książce" wyszedł od przedmiotów, aby opisać losy swojej rodziny. A jest co i kogo opisywać, bo familia barwna, a nawet znana (ojciec i starszy brat to wielokrotnie nagradzani dokumentaliści). Są tu aresztowania, emigracje, Wojskowa Służba Wewnętrzna, marzec'68, jest i ruch opozycyjny. Miejsce mają także zdarzenia bardziej powszechne (sic!) czyli zdrady, rozwody, choroby. Autor nie wymienia nikogo z imienia czy nazwiska, nie ma dat, jednak z drobiazgów udało mu się stworzyć imponującą mini-sagę. Nie wątpię, że materiału starczyłoby na kilka tomów;)
Podoba mi się pozorna lekkość pióra Łozińskiego, jego niespieszne opowiadanie. To, jak odgrzebuje rodzinne artefakty i nadaje im połysk. "Książka" nie jest peanem na cześć rodziny, wręcz przeciwnie - jej członkowie wychylają się czasem z offu i proszą, żeby o pewnych rzeczach nie pisać. Efekt poszukiwań autora okazał się arcyciekawy, przynajmniej dla mnie. Jestem chyba nawet pod większym wrażeniem niż po przeczytaniu "Reisefieber". Oby tak dalej.
******************************************
A Wy? Jakie przedmioty wybralibyście do opisania własnej rodziny?
_________________________________________________________
Mikołaj Łoziński "Książka", Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2011
_________________________________________________________