U mnie zachwytu nie będzie. Może dlatego, że nie przepadam za książkami, których głównym bohaterem są dzieci lub nastolatki. Może dlatego, że "Pokój" okazał się dość przewidywalny. Tak czy owak, dobre recenzje na forach anglojęzycznych zrobiły swoje i na lekturę się skusiłam.
W skrócie treść powieści rysuje się następująco: młoda kobieta od 7 lat więziona jest przez niejakiego Nicka w odizolowanym od otoczenia pomieszczeniu. Wraz z nią przebywa tam 5-letni synek Jack, który z racji uwięzienia nie był nigdy na zewnątrz. Tzw. "prawdziwy" świat zna tylko z telewizji, aczkolwiek traktuje go jak fikcję. Jak łatwo się domyślić, ten stan nie może trwać wiecznie - kobieta postanowi uciec.
"Pokój" to przede wszystkim rzecz o sile matczynej miłości czyli coś, co w literaturze opisywano już wiele razy. Dziecięcy narrator również nie jest nowością, choć u Donoghue ciekawy jest język Jacka (widzę tu pewne wyzwanie dla tłumacza). W moim odczuciu to sprawnie napisany dramat rodzinny, który z pewnością znajdzie wielu zwolenników także w Polsce. Mnie w powieści zainteresował problem względności pewnych pojęć, w tym przypadku wolności. To, co dla ogółu jest podstawowym warunkiem życia, dla innych (czyli żyjących w odosobnieniu) może okazać się koszmarem. Frapującym wątkiem była dla mnie również kreatywność matki Jacka - w dobie galopującego konsumpcjonizmu wielokrotne używanie opakowań bądź wynajdywanie nowych zastosowań dla przedmiotów daje do myślenia.
Poruszająca fabuła i dobre tempo są dużym plusem "Pokoju", ta powieść potrafi czytelnika rzeczywiście wciągnąć. W moim przypadku lista zalet na tym niestety się kończy, z perspektywy czasu wiem, że nie była to dla mnie lektura wielkiej wagi. Przeszkadzał mi posmak tabloidowej sensacji i wrażenie pisania pod publiczkę. Ale to są naturalnie moje bardzo subiektywne odczucia;)
Książka ma się ukazać w polskim przekładzie w maju.
_________________________________
Emma Donoghue 'Room', Picador, 2010
_________________________________
Do tej pory napotykałam wyłącznie entuzjastyczne recenzje. Mnie odrzuca sama tematyka tej książki - po prostu nie jestem w stanie czytać o ludziach znajdujących się w fizycznej opresji.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że moja opinia będzie odosobniona;)
OdpowiedzUsuńOpresja nie jest w powieści zbyt dotkliwa, akcenty są położone na inne zagadnienia;) Ale rozumiem Twoją niechęć;)
Mnie osobiście bardzo zaciekawiałś i mam nadzieję, że w polskiej wersji książka mi się spodoba:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Książka, którą połknęłam jednego dnia...i nigdy jej nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńkasandra_85 -->
OdpowiedzUsuńOby spodobała Ci się bardziej niż mnie;)
MONIKA -->
Właśnie takie opinie jak Twoja najczęściej czytałam;) Nic nie poradzę - "Pokój" mnie nie zachwycił;(
ja podobnie jak Elenoir, chyba bym nie dała psychicznie rady i jeszcze dziecko w tym wszystkim. w sumie jest parę książek o których słyszę, że są dobre ale mają tak ciężką tematykę, że nie jestem w stanie się z nią zmierzyć (ciężką w sensie, że będę ją odbierać do samego szpiku kości). Z jednej strony mi szkoda, a z drugiej nie mogę się przemóc
OdpowiedzUsuńDziecko jest tu na pierwszym planie, matka trochę w tle. To nie jest szczególnie bolesna lektura. Ale nic na siłę;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną recenzję i też bez zachwytu. Ot wyciskacz łez i to jeszcze z tezą dotyczącą kobiety-matki. N pewno tego nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńI cóż ja mogę powiedzieć...:)
OdpowiedzUsuńJa nie potrafię takich książek w ogóle czytać, wiele lat temu nawet się takimi tematami interesowałam, teraz mnie odrzuca. Może dlatego, że zbyt dużo jest okrucieństwa na świecie właśnie dotyczącego izolacji od świata.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
p.s. komentarze skasowałam
UWAGA - NOTKA ZAWIERA SPOJLERY!!!
OdpowiedzUsuńMnie przede wszystkim podobała się nie tyle fabuła (fakt, może nieco przewidywalna, i poruszająca, ale według mnie nie wstzrąsająca i pełna okropieństw w stylu Misery-lit), ale przede wszystkim postać głównego bohatera i narratora. A także język, jakim została ta powieść napisana - bo jest inny i bardzo "specyficzny". Od samej fabuły ważniejsze mi się wydały (i dały mi do myślenia) treści/zagadnienia, jakie porusza ta książka - czy dziecko wychowane w zamknięciu i odosobnieniu może normalnie funkcjonować? Czy kontakt tylko z jedną osobą może byc dla dziecka w jakiś sposób upośledzający? Jak zachowa się takie dziecko, kiedy zacznie poznawać otaczający świat? Czy zdoła sie przystosować do noramlnego życia? Czy kochająca matka na pewno wystarczy? W stosunku do tych treści fabuła wydała mi się zupełnie drugoplanowa. Zresztą nie nazwałabym tej książki wyciskaczem łez, nie uważam też, że zbyt wiele w tej książce okrucieństwa - wręcz przeciwnie, myślę, że książka ma bardzo pozytywny wydźwięk - i nie mam tu na myśli zakończenia. Po prostu myślę, że książka reprezentuje optymistyczne i pełen afirmacji podejście do życia - mimo wszelkich przeciwności Jack i Ma mimo przeciwieństw potrafią czerpać radość z życia, nie poddają się, przystosowują się... A poza tym podobała mi się "druga część" tej książki, ukazanie życia osób PO.
Tak więc mój głos jest jak najbardziej za!
(ale się rozpisałam...!)
A mnie Twoja recenzja zachęciła do lektury - bo kiedy po tylu pochwałach pojawia się głos krytyki i to z zarzutem tabloidowej sensacji, to bardzo korci, żeby się przekonać, czy mnie zachwyci, czy nie zachwyci:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie...wciągam na listę...
OdpowiedzUsuńmontgomerry -->
OdpowiedzUsuńRozumiem takie podejście, ja bardziej nie lubię filmów o podobnej tematyce. Ale tak jak napisała w komentarzu Dabarai, tu nie ma okrucieństwa;) Poza tym cały czas świat oglądamy oczami dziecka, które wiele rzeczy odbiera inaczej niż dorośli. Nie ma się czego bać;)
Dabarai -->
Masz rację, zgadzam się z Tobą (mimo że mnie książka nie poruszyła tak jak Ciebie;). Też się zastanawiałam, na ile realistycznie opisany jest stan dziecka, które zna tylko jedną osobę i bardzo ograniczoną przestrzeń. Obawiam się, że wyjście "Na Zewnątrz" mogłoby być o wiele większym szokiem niż u Donoghue. Zwłaszcza, że chłopiec o tym świecie dowiedział się kilka dni wcześniej. Ale to tylko powieść;)
Tak, druga część zdecydowanie ciekawsza.
viv -->
I to mi się podoba - jestem zdania, że najlepiej samemu przekonać się o wartości książki;)
pisanyinaczej -->
Miłej lektury - kiedyś;)
Aniu, wydaje mi sie, ze w pewnych kwestiach autorka musiala pojsc na skroty - na przyklad ten szok, o ktorym piszesz. Ale bez tego cala ksiazka bylaby albo pelna dluzyzn, albo mialaby zupelnie inny wydzwiek (Mozliwe, ze Jack moglby cierpiec na agorafobie, po tym wszystkim... Z drugiej strony - dzieci sie tak szybko potrafia przystosowac...Nie tak jak dorosli - tak zreszta chyba Donoghue tez uwaza, piszac o Ma i jej doswiadczeniach.) A co myslisz o karmieniu piersia? Ten temat wzbudzil wiele kontrowersji... :)
OdpowiedzUsuńPodobnie tłumaczę sobie szybką adaptację Jacka w powieści;) Myślę, że oprócz agorafobii doszłoby do natychmiastowego pogorszenia zdrowia w ogóle.
OdpowiedzUsuńKarmienie piersią pięciolatka - słyszałam o takich przypadkach wśród dalszych znajomych, znam kobietę, która sypiała z synem w jednym łóżku do (jego) 8-ego roku życia. Coś takiego wywołuje u mnie najczęściej grymas niesmaku (dla mnie to już przekroczenie pewnych granic), a potem niedowierzanie. Nie ogarniam podobnych sytuacji;(
Mam podobne zdanie na ten temat... Chociaż jeśli chodzi o "Room", to mogę zrozumieć, że matce ciężko byłoby się przestawić z karmienia piersią na butelkę, a podobnoż mleko matki ma wszystkie najważniejsze witaminy i takie tam, co dla właściwego rozwoju dziecka może być ważne... Jeśli nie ma się papek dla dzieci, nie można zapewnić odpowiedniej diety, to może i można karmić piersią tak długo...?
OdpowiedzUsuńMyślę, że można długo karmić, tak przynajmniej słyszałam. Zastanawia mnie też, że oboje byli nadzwyczaj zdrowi (oprócz kłopotów dentystycznych) biorąc pod uwagę brak świeżego powietrza, słońca itp.
OdpowiedzUsuńHmmm... Wielu ludzi nie wychodzi z domu przez długi czas, a mimo wszystko nie choruje... Możliwe, że dziecko mogłoby się nabawić różnych alergii, szczególnie na pyłki etc, jako że nie miało z nimi styczności, więc nie mogło się uodpornić... Ale nie jestem lekarzem, więc nie wiem..
OdpowiedzUsuńMożliwe, że jest to kolejne z tych uproszczeń...
Racja, to w końcu powieść, nie studium przypadku medycznego;)
OdpowiedzUsuńMoże by się jakiś lekarz zechciał wypowiedzieć...? Znasz jakiegoś?
OdpowiedzUsuńNiestety, nie;)
OdpowiedzUsuńCóż, w blogosferze nic nie ginie, może się lekarz kiedyś znajdzie. :)
OdpowiedzUsuńCo do tego karmienia piersią- czytałam kiedyś wspomnienia Chinki, Natashy Pang- Mei "Bound feet and western dress" (wydane i w PL, tytułu nei pamiętam), bohaterka była karmiona piersią do 6-7 roku życia, tyle, że robiął to mamka, produkująca też mleko dla młodszego rodzeństwa, dziewczynka podchodziła do niej jak do kranu (a było to ok 100 lat temu).
OdpowiedzUsuńJak do kranu - co za określenie;) Jack w powieści też ma podobne podejście. Najwyraźniej tak bywa.
OdpowiedzUsuń