Wielki Tydzień 1943 r. był szczególny - w poniedziałek 19 kwietnia w warszawskim getcie wybuchło powstanie. Po jednej stronie muru, w środku miasta, rozlegały się strzały, paliły kamienice, ginęli ludzie, a po drugiej życie toczyło się niemal bez zmian: Warszawiacy pracowali, spotykali się ze znajomymi, trwały przygotowania do świąt. Owszem, wiele osób przejęło się losem Żydów, ba, byli i tacy, którzy wystawali pod murem i komentowali sytuację. O tym właśnie jest opowiadanie Andrzejewskiego - o postawach Polaków wobec powstania w getcie.
W książce bardzo spodobał mi się pomysł na wplecenie losów młodej Żydówki w liturgię Wielkiego Tygodnia. Jej tułaczka po Warszawie to pretekst do pokazania nastrojów społecznych, a te były mocno spolaryzowane - od głębokiej i nieskrywanej niechęci wobec Żydów po współczucie i solidarność z walczącymi w powstaniu. Najbardziej poruszyły mnie jednak postawy "pośrednie", a więc całkowita bierność czy mówiąc dobitniej - tchórzostwo. Psychologia postaci jest w ogóle mocną stroną tego opowiadania - bohaterowie nie są postaciami papierowymi; choć mało sympatyczni, wydają się bardzo wiarygodni. Jedyną rzeczą, która mnie raziła, było tłumaczenie ich moralnych dylematów - to zbędne elementy.
Moja przygoda z "Wielkim Tygodniem" zaczęła się tak naprawdę od ekranizacji Andrzeja Wajdy. Film zrobił na mnie duże wrażenie, zwłaszcza rola Beaty Fudalej. Do dzisiaj wracam do niego myślami w okolicy świąt wielkanocnych i szukam go w programie telewizyjnym. Wiele razy obiecywałam sobie dotrzeć do pierwowzoru literackiego i wreszcie stało się. Teraz, po lekturze opowiadania, widzę, że ekranizacja jest bardzo wierna, reżyser uwzględnił prawdopodobnie wszystkie epizody. Ciekawy tekst, ciekawy (aczkolwiek bolesny) kawałek polskiej historii. Te same wydarzenia są tematem wiersza Czesława Miłosza "Campo di Fiori".
********************************
Jak się okazuje, film Wajdy "Wielki Tydzień" będzie można obejrzeć w najbliższy czwartek (21.04) w TVP Kultura o godz. 22.25.
_______________________________________________________
Jerzy Andrzejewski "Wielki Tydzień", Czytelnik, Warszawa, 1993
_______________________________________________________
Nigdy nie zetknęłam się z tym opowiadaniem Andrzejewskiego, nie widziałam też wersji filmowej. Żałuję, bo tematyka zdecydowanie z kręgu moich zainteresowań. Czy opowiadanie wydano oddzielnie, czy to część zbioru?
OdpowiedzUsuńDo filmu trochę zniechęcają mnie nazwiska dwóch aktorów, ale Twoja rekomendacja działa silniej. :) Może w przyszłym tygodniu adaptacja pojawi się w którejś telewizji. Będę czujna. :)
Jeśli wierzyć programowi tv z internetu, to film będzie pokazany w czwartek w TVP Kultura o 22.25. Już się cieszę. Mam nadzieję, że tym razem film mnie nie rozczaruje - widziałam go tylko raz, w ub. stuleciu;)
OdpowiedzUsuńMój egzemplarz zawiera tylko "wielki Tydzień", wcześniej wydawano to opowiadanie wraz z innymi tekstami.
Czyżby p. Malajkat albo Pazura Cię zniechęcał? Obaj (i pozostali aktorzy też) moim zdaniem zostali dobrze obsadzeni.
Nigdy nie słyszałam o tej adaptacji, a wydawało mi się, że znam prawie wszystkie filmy Wajdy. Co gorsze nie znam też tego opowiadania. Musze nadrobić braki ! :) Dzięki za zachętę !
OdpowiedzUsuńNie ma za co;) Poproszę jedynie o wrażenia;)
OdpowiedzUsuńFilm jest wyjątkowo rzadko pokazywany w TVP. Może nie jest wybitny, ale obejrzeć warto - przynajmniej moim zdaniem;)
O, to musi być naprawdę ciekawa książka i myślę, że po nią sięgnę :) Co do filmu, nie wiem czy uda mi się go obejrzeć teraz, na pewno zajrzę do niego, gdy przeczytam już książkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Niestety, nie mamy TVP Kultura. :( Nic to, mam nadzieję, że kiedyś szczęście się do mnie uśmiechnie i film pojawi się znowu.
OdpowiedzUsuńA nazwiska wytypowałaś bezbłędnie! :D
Czytałam tę książkę na studiach. Wstrząsająca i ważna. Andrzejewski zdołał uchwycić w tym tekście uniwersalizm Zagłady. Każdy jest naznaczony, zbrodnia każdego dotyka. Szkoda, że Andrzejewski nie otrzymał Nobla.Zasłużył! :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam informację w sieci, że to opowiadanie wydano w zbiorku "Noc". W środę będę w antykwariacie, to się rozejrzę:)
OdpowiedzUsuńpandorcia -->
OdpowiedzUsuńZachęcam;) Choćby dlatego, że o powstaniu w getcie nie ma wielu książek.
Pozdrawiam;)
Lirael -->
Szkoda, rzeczywiście.
Serio? Sama za panami nie przepadam, ale podobali mi się. O powodach nie napiszę, może kiedyś sama się przekonasz;)
the_book -->
Świetnie powiedziane: zbrodnia każdego dotyka. U Andrzejewskiego świetnie to widać. W obliczu Zagłady nie da się być bezstronnym.
viv -->
Tak, ten zbiorek też kojarzę, na pewno da się gdzieś zdobyć. Udanych łowów i lektury;)
Jakoś tak u kresu mojej edukacji szkolnej Andrzejewski zaczął wypadać z obiegu lekturowego i nie dotarło do mnie, że napisał coś o getcie. Muszę uzupełnić luki w wykształceniu.
OdpowiedzUsuńMój rocznik czytał w szkole "Apelację" - warto było. Ale to zasługa naszego roztropnego polonisty, że wybrał coś spoza obowiązującej listy.
OdpowiedzUsuńNam się trafiła wyprawa do kina na "Popiół i diament", uech:(
OdpowiedzUsuńFilm świetny, mogę oglądać co roku, materiał do dyskusji z młodzieżą też dobry - jak uważasz?
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak licealistom czytałoby się "Bramy raju"?
Słabo trawię Wajdę, Cybulskiego organicznie nie znoszę, pojęcia nie mam dlaczego, a "Popiół" mnie po prostu nudzi, nie wiem, może nie umiem się wczuć w dylematy tamtego pokolenia:( Co do dyskusji, to wątpię; pół kina umierało ze śmiechu, kiedy Maciek ginął na tym śmietniku. Być może zresztą był to histeryczny śmiech ulgi, że wreszcie można będzie wyjść z kina...
OdpowiedzUsuńNie do wiary.
UsuńUmierało ze śmiechu? Hm, to chyba oznacza, że nauczyciel nie przygotował młodzieży na film? Gdybym była takim belfrem, porozmawiałabym nawet o tym śmiechu.
OdpowiedzUsuńA legendarna scena z podpalaną wódką w kieliszkach ściska mi gardło za każdym razem.
Jako nastolatka też nie lubiłam Cybulskiego, głównie ze względu na wygląd;) Później mi przeszło, nie wiem jak;)
Tak, nauczyciele nie przygotowali młodzieży na film. Chociaż pewnie by to wiele nie zmieniło, a jedna scena z kieliszkami filmu nie czyni:(
OdpowiedzUsuńKońcowa scena też była dobra, ta w kościółku z oberwanym krzyżem też. Ale to moje b. subiektywne zdanie, przyjmuję i Twoją opinię;)
OdpowiedzUsuńTaka tam i opinia, akurat ta niechęć nie jest oparta na jakimkolwiek racjonalnym przekonaniu, po prostu nie wchodzi i już. A co ja będę z własną fizjologią walczył:P
OdpowiedzUsuńWłączając się do dyskusji o filmie Wajdy. W liceum zrecenzowałam bardzo, ale to bardzo negatywnie ten film i dostałam jedynkę. Moją pierwszą w życiu. Po Wajda wielkim reżyserem jest i basta! :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję serdecznie:) Jaki był ten nasz polonista, taki był, ale opinie nam pozwalał wygłaszać dość swobodne:)
OdpowiedzUsuńthe_book -->
OdpowiedzUsuńMoże ta jedynka była za coś innego niż szarganie narodowej ikony?:)
Film spróbuję jutro obejrzeć, żeby się przekonać, jak go odbiorę po kilkunastu latach. Obym się zbyt mocno nie rozczarowała;)
zacofany.w.lekturze -->
Rzeczywiście należy współczuć;(
A może :P Chociaż ja w liceum to strasznym kujonem byłam, potem dopiero na studiach mi przeszło :) Ale znając charakter Pani Profesor i ocenieniu całej pracy po kilku zdaniach to chyba jednak ja nie nawaliłam :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPoloniści bywają różni, fakt. Jak wszyscy zresztą;)
OdpowiedzUsuńMój z liceum opowiadał, jak to koleżanki po fachu dziwiły się po jakiejś wizytacji na jego lekcji, że do "Dziadów" można podchodzić inaczej niż na kolanach;) Co nie znaczy, że omawiał to dzieło niewłaściwie. Z kolei koleżanka miała polonistkę, u której wyrażenia: "geneza powstania tego utworu itd." lub "mania ludomanii" były na porządku dziennym.
Materiału moglibyśmy uzbierać na książkę, jak sądzę;)