środa, 6 kwietnia 2011

Zawał - Miron Białoszewski


Złapało mnie to w tunelu. Staję, nie pomaga. Wywlekam się schodami na górę, na Marszałkowską. Jeszcze nie rezygnuję z kupowania czapki w domach towarowych, bo chodzę z gołą głową. Koło rotundy PKO rezygnuję. Właściwie już wiem, że muszę zrezygnować natychmiast z wielu rzeczy. Boli niesamowicie za mostkiem. Słabawo. Pot się leje. Ani kroku nie można zrobić, a muszę. Dużo. Serce tak jakby się obrywało.
- to zawał - myślę, bo sobie przypominam, jak ktoś raz mówił, że to ból w samym środku.
Nie wolno się ruszać, a muszę do jakiegoś samochodu.
Jest 11 rano. Strach? Pomyślałem, że może tym razem jeszcze nie umrę.
[str. 5]



To nie fikcja literacka, ale samo życie - zawał dopadł Białoszewskiego 28 listopada 1976 r. W dzienniku opisał pobyt w warszawskim szpitalu oraz rekonwalescencję w sanatorium w Inowrocławiu. W zapiskach pojawiają się luźne rozmowy, oderwane scenki, które mimo lapidarności dość szczegółowo opisują wycinek peerelowskiej rzeczywistości. Poczułam się, jakbym tam była.

Garść cytatów:

Kiedy ją goście poprosili o wywiezienie mnie, to w korytarzu krzyk:
- wózek dla ....ałoszewskiego!
- co?
- ...ałoszewski potrzebuje do ustępu!!
[str. 14]

*****
- co dziś na deser?
- płyn z galaretki.
[str. 19]

*****

Siostra Rusałka (tęga, duża jasna blondyna) przyszła o wpół do pierwszej w nocy, pan Ha. spał, ona go przebudziła, żeby mu dać proszek nasenny. [str. 20]

*****

Le. wylewa z kaczki, płucze ją:
- żeby tego nie stłuc, co za wazon, ... ale wymyślne wygięcia. U Laury Pytlińskiej takie wazony. Tylko w nich róże trzymać.
[str. 28]

*****

- jakie są jeszcze sposoby fizykalnego badania chorego oprócz opukiwania i osłuchiwania?
- obmacywanie
- dobrze, obmacywanie.
[str. 50]

*****

Nasze zawałowe towarzystwo nie wydaje mi się tak wytworne jak w autobusie. To były widocznie godziny polotu i pogody, stężenia inteligencji, przy tym wspólnoty grzecznościowej. [str. 102]

Zachęcam do lektury całości;)

___________________________________________________________________

Miron Białoszewski "Zawał", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1977
___________________________________________________________________



16 komentarzy:

  1. Hmm... Czemu nie:). Wydaje się ciekawa, więc dam jej szansę:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Polską literaturę warto czytać;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Białoszewskiego znam tylko z wierszy, przyznaję, jako nastolatka uwielbiałam ten:
    Patrzą na mnie,
    więc pewnie mam twarz.

    Ze wszystkich znajomych twarzy
    najmniej pamiętam własną.

    Nieraz mi ręce
    żyją zupełnie osobno.
    Może ich wtedy nie doliczać do siebie?
    — — —
    Gdzie są moje granice?
    — — —
    Porośnięty przecież jestem
    ruchem albo półżyciem.

    Zawsze jednak
    pełza we mnie
    pełne czy też niepełne,
    ale istnienie.

    Noszę sobą
    jakieś swoje własne
    miejsce.
    Kiedy je stracę,
    to znaczy, że mnie nie ma.
    — — —
    Nie ma mnie,
    więc nie wątpię.

    Dziś mogę przyznać, że zagnieździł się we mnie ten wiersz chyba już na zawsze

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się fragment:

    Ze wszystkich znajomych twarzy
    najmniej pamiętam własną.

    Ja Białoszewskiego dopiero poznaję, znajomość szkolna była znikoma;) Wiersze czasem przeglądam, za każdym razem można je czytać inaczej;)

    OdpowiedzUsuń
  5. jest piękny!:-) kiedyś znałam cały na pamięć. Poza tym czyż nie jest prawdziwy?
    kiedy myślę czy piszę o lustrach zawsze przypomina mi się ten wiersz. czytałam tez inne, ale żaden nie zapadł mi tak w pamięć, no może jeszcze Autoportret radosny, ale na pewno mniej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawdziwy, a jakże;)
    Ja lubię go w takich krótkich tekstach jak ten:

    POCZEKALNIA
    kolejowa.

    Wybieralnia
    Się.

    Narzekalnia
    Aż do snu
    Na własnych kolanach
    Jak na pół-iksie

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię jego zabawy słowami w wierszach...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, bawi się, bawi;)
    Ja chyba najbardziej lubię go za wychwytywanie ulicznych wypowiedzi. Podziwiam go też za znajomość botaniki;) - dało się to zauważyć szczególnie w "Chamowie".

    OdpowiedzUsuń
  9. ciekawe ze na przyklad tacy Australijczycy to nie znaja specjalnie wierszy... nie wiedza po co sa.
    Albo nie wiedza ze wogole takowe istnieja.

    Najlepsza rozrywka to pojsc do centrum sklepowego..zjesc cos na szybko..i kupic niepotrzebna rzecz, ktora sie wyrzuca po paru tygodniach....A ja to potem zbieram spod domow i zawoze na Bali i rozdaje jako prezenty. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To bardzo ciekawe, co piszesz. Może nie mieli czasu na twórczość artystyczną, bo przez wieki byli zajęci walką o byt?
    Lit. australijska jest chyba w ogóle czymś mało znanym;) Kojarzę chyba 3 nazwiska;(

    OdpowiedzUsuń
  11. Wlasnie przytargałam z biblioteki. po przeczytaniu Chamowa nie mogłam inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wciskam się w zaszły post i polecam film o Mironie Białoszewskim i Jadwidze Stańczakowej - świetna kreacja Krystyny Jandy - "Parę osób, mały czas"
    Można go obejrzeć tu:
    http://www.youtube.com/watch?v=QF8R2WIfL5U

    A "Zawał" mam w planach:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Znamy, znamy;) Ale dziękuję za polecenie - film bardzo mi się podobał. Pan Hudziak również dobrze zagrał;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super, bo to świetny film:) Wiedziałam, że Miron był wrażliwym dziwakiem, o Pani Jadwidze Stańczakowej nie miałam pojęcia - a to bardzo ciekawa postać - do podziwiania wręcz:)
    Miło było wsadzić parę słów.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja o Stańczakowej niewiele wiedziałam, a postać faktycznie nietuzinkowa.
    To, co pojawia się w filmie, a powtarza w "Chamowie" i "Zawale" to Mironowe wędrówki po okolicy. Efekty widać także w wielu wierszach;)

    Pozdrawiam i zapraszam częściej;)

    OdpowiedzUsuń