poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Kraj, gdzie nigdy się nie umiera - Ornela Vorpsi

Urodzić się w Albanii - to nie rokuje dobrze. Urodzić się w Albanii dziewczynką - to już prawdziwa katastrofa. Jeszcze gorzej może być wówczas, gdy wyrośnie się na atrakcyjną kobietę. Albo ma się ojca więźnia politycznego. Albo światopogląd niezgodny z obowiązującą linią Matki Partii. Tak, w Albanii nie jest łatwo żyć.

To jest kraj, gdzie nigdy się nie umiera. Ciała wzmocnione przez niekończące się godziny spędzane przy stole, podlewane rakiją, zdezynfekowane ostrą papryczką dodawaną do gęstej oliwy nabierają tutaj nadzwyczajnej siły, pozwalającej przejść wszystkie próby. Kręgosłup jest z żelaza. Możesz go używać, jak ci się podoba. Jeśli coś się zepsuje, zawsze da się temu zaradzić. Serce, na przykład, może się powiększyć, zrobić niewydolne, może mu się przytrafić zawał, zator i bo ja wiem, co jeszcze, ale nadal dumnie trwa na posterunku. Jesteśmy w Albanii, tutaj nie ma żartów. [str. 7]



Opowieść Vorpsi utkana jest z luźnych wspomnień z dzieciństwa. Tu epizod o szukaniu skarbów w ogródku, tam o nauczycielce sadystce, gdzie indziej o tajemniczym zniknięciu sąsiadek. Niepostrzeżenie z tych odprysków wyłania się historia rodzinna i obraz życia w totalitarnej Albanii. Byłby zapewne przygnębiający, gdyby nie ironiczny ton nadający całości gorzkiego posmaku. W książce nie ma nostalgii za dawną ojczyzną, jest raczej ulga z powodu opuszczenia smutnego kraju i jego dokuczliwych mieszkańców.

Powieść Vorpsi nie jest w moim odczuciu wybitna czy szczególnie porywająca, jest za to ciekawa ze względu na narodowość autorki, a więc inność, która potrafi urzekać. Literatura albańska tak rzadko gości w polskich księgarniach, że warto czasem zafundować sobie wycieczkę w tak mało znane rejony jak "Kraj, gdzie nigdy się nie umiera".

____________________________________________________________________________________

Ornela Vorpsi "Kraj, gdzie nigdy się nie umiera", tłum. Joanna Ugniewska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2008
____________________________________________________________________________________

13 komentarzy:

  1. Nie przypominam sobie, abym czytała kiedykolwiek literaturę albańską, więc koniecznie muszę nadrobić zaległości:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że warto dać szansę p. Vorpsi.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W czasie ostatniej wizyty w bibliotece pożyczyłam między innymi "Kraj, gdzie nigdy się nie umiera". :) Zbiór opowiadań Ylljeta Aliçki "Kompromis" mocno rozniecił moje zainteresowanie literaturą albańską.
    Cieszę się, że wędrujemy tymi samymi szlakami. :) A w ostatnim "Archipelagu" jest świetny tekst Chihiro o Volpsi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też się cieszę, zawsze raźniej wędrować w towarzystwie;) Na opowiadania zwrócę uwagę, na pewno;) Artykuł też przeczytam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mhm, chyba skuszę się na tą powieść, gdy tylko gdzieś ją znajdę... :D

    Pozdrawiam serdecznie! I życzę miłego popołudnia :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Lirael, nie Chihiro! To tekst mojej siostry, nie mój.

    OdpowiedzUsuń
  7. hm, książka leży na mojej półce już dwa lata, mam nadzieję, że w końcu doczeka się przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
  8. pandorcia -->

    Udanych poszukiwań i lektury;)
    Pozdrawiam;)

    Chihiro -->

    Będziemy miały to na uwadze;)

    bezszmer -->

    Dla mnie to była idealna lektura w sytuacji, gdy nie mogłam się na nic zdecydować, bo nie miałam specjalnych ciągot;) A to zaledwie 110 stron.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam książkę na półce, ale ta letnia okładka sprawia, że jeszcze trochę poczekam z jej przeczytaniem

    OdpowiedzUsuń
  10. Sukienka świetnie współgra ze staruszkami w tle, to dobrze pokazuje jeden z wątków powieści.

    OdpowiedzUsuń
  11. A mi się Vorpsi bardzo podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. I niech tak pozostanie;). Jeśli będę miła okazję, to na pewno sięgnę po "Rękę...".

    OdpowiedzUsuń