Niestety powieść Plebanek okazała się zwykłym czytadłem. Niby rzecz jest o tym, jak trudno połączyć niespodziewane macierzyństwo z karierą zawodową, niby to zamysł słuszny i chwalebny, a jednak całość spłynęła po mnie wartkim strumieniem.
Utonęłam za to w morzu stereotypów. Kobieta na eksponowanym stanowisku w korporacji jest naturalnie wyfiokowaną zołzą, niepracująca matka jest zaniedbana i ślamazarna, ojciec wielodzietnej rodziny to oczywiście patriarchalny prostak. Aż trudno mi uwierzyć, że w 2006 r. można było TAK jeszcze pisać; myślałam, że pewne schematy w literaturze definitywnie już zarzucono.
Lektura "Pudełka..." nie była na szczęście stratą czasu - czyta się ją wyjątkowo szybko, tak więc jako odtrutka na codzienne stresy podziałała dobrze. Czy ma także inne, oprócz łagodzących, właściwości - wątpię.
_____________________________________________________________________
Grażyna Plebanek "Pudełko ze szpilkami", Wydawnictwo W.A.B., Warszawa, 2006
_____________________________________________________________________
Długość wpisu świadczy, że autorka miała niewiele do przekazania czytelnikowi:)
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że seria "Z miotłą" po świetnym początku obniżyła nieco loty. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałem niczego tej pisarki, więc jest mi trudno się wypowiedzieć
OdpowiedzUsuńCzytałam i byłam załamana poziomem tej książki. Masz rację, same stereotypy, rozwiązania problemów spadające z nieba, pseudoproblemy nieprawdziwych kobiet, okropieństwo... Jak dla mnie nawet czytadło powinno trzymać poziom, a czytanie tego badziewa to była drogę przez mękę.
OdpowiedzUsuńja miałam jedno, nieudane, podejście do 'dziewczyn z portofino'. też mnie książka nie zachwyciła, i zastanawiałam się, czy to ja taka kapryśna jestem czy może ta pani jednak ma niewiele do powiedzenia? Twój wpis mnie trochę pociesza ;)
OdpowiedzUsuń--> dr Kohoutek
OdpowiedzUsuńDługość (a raczej krótkość;)) wpisu może świadczyć też o mojej analizie;). A na serio: stereotypy tak mnie osłabiły, że nie miałam siły na dalsze pastwienie się nad książką;).
--> Lirael
Ten tytuł wydano 5 lat temu, więc niby w dobrych czasach WAB, ale może to wypadek przy pracy;). Niemniej masz rację, ostatnie tytuły z tej serii są raczej takie sobie. Nic dziwnego, że o tzw. literaturze kobiecej mówi się później jako o lit. pośledniejszego gatunku;(
--> pisanyinaczej
Powieść jest niedługa, można zaryzykować. Czy mężczyźni znajdą w niej coś dla siebie - oto jest pytanie;)
--> kornwalia
Mnie akurat czytało się ją szybko, bo styl nie wymaga zbytniej uwagi;) Po krótkiej przerwie mogę powiedzieć, że ze względów osobistych zainteresował mnie wątek zazdrosnej siostry (w sumie też dość częsty w powieściach;)). Ale stereotypy królują, aż zęby bolą;)
--> bezszmer
A to ja mam nieco inaczej - "Dziewczyny z Portofino" bardzo mi się podobały, bo to książka niemal o moim pokoleniu. Utożsamienie się zadziałało;) Podobała mi się także "Przystupa" - niezła powieść przygodowa. Ale ostatnia powieść Plebanek to już dla mnie całkowite nieporozumienie. Myślę, że była lansowana mocno na wyrost.
ach, to jednak jestem kapryśna ;)
OdpowiedzUsuń--> bezszmer
OdpowiedzUsuńAleż dlaczego, nie wszystkich "Dziewczyny z Portofino" muszą zachwycać. To nie jest wybitne dzieło literatury, ale moim zdaniem dobrze skrojona powieść;) Do mnie przemówiła dzięki rocznikowi głównych bohaterek, rejonom, w których się poruszały i nawiązaniu do "Dziewcząt z Nowolipek";)
"Dziewczyny z Portofino" mi się podobały, ale następna książka po którą sięgnęłam - "Przystupa" - mnie już rozczarowała...
OdpowiedzUsuńCzyżby Plebanek miała tak niewielu fanów/fanek wśród blogerów? Zanim zaczęłam ją czytać (czyli niemal hurtowo w ub. roku), wydawało mi się, że to lit. na przyzwoitym poziomie;)
OdpowiedzUsuńWg mnie zdecydowanie najsłabsze były jej zeszłoroczne "Nielegalne związki".
O, a ja zaczęłam "Pudełko" i nie skończyłam. Znudziła mnie ta książka. Może dzisiaj bym ją przeczytała z przyjemnością,bo nastrój na chick lit mam...? Za to "Dziewczyny z Portofino" też mi się podobały. Ciekawe jak to jest...
OdpowiedzUsuńMoże pisząc "Pudełko..." autorka była w słabszej formie;) Utwierdzam się w przekonaniu, że jest przereklamowana;)
OdpowiedzUsuńMoże to syndrom "drugiej książki"...?
OdpowiedzUsuńMnie jakos w ogole ta seria z miotła nie lezy. Pewnie dlatego, że w domysle jest spalenie włascicielki miotły żywcem ;/
OdpowiedzUsuń--> Dabarai
OdpowiedzUsuńA wiesz, że tak mogło być?;) Coś w tym jest.
--> peek-a-boo
Jak się tak zastanowić, to wybitnych dzieł literatury nie ma w tej serii. Wygląda na to, że może utrwalać stereotyp lit. kobiecej jako czegoś pośledniejszego;(
Pudełko- średnie, dziewczyny- trochę lepsze, nielegalne- średnie, nawet niedoczytane. Ciekawe, bo w sumie uważam Plebanek za mądrą, piękną, spełnioną kobietę. Może jednak niekoniecznie pisarkę.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - czytając wywiady z Plebanek mam podobne wrażenie tj. że to fajna kobita;) Zawodowo - niekoniecznie;(
OdpowiedzUsuńuff ciesze się, że mnie ostrzegłaś przed tą pozycją, gdyż jestem miłośniczka serii z miotłą i jeszcze bym nie daj boże po tą pozycję sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńAle to nie jest książka beznadziejna;)))) Poza tym ilu czytelników, tyle wrażeń;)
OdpowiedzUsuń@biedronka: potwierdzam, to nie jest książka beznadziejna, jest nawet miła, po prostu raczej niekonieczna;)
OdpowiedzUsuń--> porządek_alfabetyczny
OdpowiedzUsuńDobrze to ujęłaś;)
"Dziewczyny z Portofino" recenzowałam nawet niedawno u siebie, podobała mi się ta powieść, ale nie na tyle, by chcieć sięgać po inne książki Plebanek. Niestety na spotkaniu z Plebanek, na którym byłam, autorka także w swoich wypowiedziach nie ustrzegła się stereotypów. Spotkanie dotyczyło migracji i ona miała tak uproszczone spojrzenie na tę kwestię, tak niezgodną z prawdą, aż jedna z kobiet obecnych na spotkaniu (pisząca notabene doktorat na temat blogów migracyjnych) doradziła jej, by Plebanek poszperała w internecie i poczytała sobie trochę blogi migracyjne.
OdpowiedzUsuńHm, a przecież kilka dobrych lat na emigracji spędziła. To przykre, zwłaszcza że "Nielegalne związki" rozgrywały się na emigracji właśnie. Nie znam realiów, ale wydaje mi się, że tu także zafundowała czytelnikom kilka stereotypów.
OdpowiedzUsuńJej osobiste doświadczenia to jedno, mogą się nawet wpasować w stereotyp (nie wiem, czy się wpasowują), natomiast ona na spotkaniu wypowiadała się bardzo ogólnie, o tym jak Polacy postrzegani są na całym świecie i co emigracja znaczy DLA WSZYSTKICH. Odniosłam wrażenie, jakby przedstawiała swój punkt widzenia w imieniu wszystkich emigrantów i to spojrzenie mocno różniło się od spojrzenia wielu osób, mieszkających poza granicami Polski, które znam. Wydaje mi się, jakby była lekko oderwana od rzezywistości...
OdpowiedzUsuńZaczynam podejrzewać, że Plebanek ma po prostu dobry PR w Polsce. Kreowana jest (była?) na jedną z najlepszych pisarek swojego pokolenia, a sądząc po jej książkach, felietonach w Polityce i ostatnio Wysokich Obcasach oraz Twoich doświadczeniach widzę, że jest przereklamowana (chyba się powtarzam;). Szkoda.
OdpowiedzUsuń