Bohaterów reportażu nie było łatwo namówić na rozmowy, ale trzeba przyznać, że podczas wywiadów zachowywali się z fasonem. Bez agresji, cierpliwie i dość rozlegle opowiadali na temat swojej działalności podczas wojny, co nie znaczy, że nie robili uników. Uderza w ich wypowiedziach przekonanie o "własnej racji": z perspektywy niemieckiej sprawy wyglądały zupełnie inaczej. Generał Konrad Meyer tłumaczył to następująco:
(...) panowie myślą, że byliśmy zbrodniarzami, a my byliśmy tylko dobrymi Niemcami. Była duża grupa młodych, którzy początkowo myśleli po nazistowsku, lecz po zakończeniu wojny żądaliby reform. Wszyscy chcieli jednak najpierw wojnę skończyć. Było wiele grup, ale żadna nie chciała wyrządzić zła potencjałowi wojennemu. (...) Ale między nami były różnice: my nie chcieliśmy zamachu, tylko zakończenia wojny, według zasady: W nurcie rzeki nie zmienia się koni. [str. 125]Kąkolewski nie oczekiwał od swoich rozmówców skruchy i pokajania się, bardziej - takie mam wrażenie - zależało mu na przyznaniu, że ich plany oraz liczba ofiar była porażająca. Nic takiego nie nastąpiło, choć dwóch panów pozwoliło sobie na drobną krytykę nazistowskich działań. Tak czy owak, czyta się te rozmowy z ogromnym zainteresowaniem, szczególnie wywaid z Hubertusem Strugholdem ("ojcem medycyny kosmicznej"), jako że samo odszukanie go przypomina historię rodem z powieści sensacyjnej.
W przygotowanie do rozmów Kąkolewski włożył niewątpliwie ogromnie dużo pracy, o czym świadczą m.in. przedrukowane kopie trudno dostępnych dokumentów. Na cud zakrawa, że książka w ogóle powstała - w czasach bez dostępu do internetu, telefonów komórkowych i paszportu w szufladzie. Niesamowite.
P.S. Dla zainteresowanych - książkę można nabyć w tej księgarni za jedyne 5 zl.
_______________________________________________________________
Krzysztof Kąkolewski "Co u pana słychać", Wyd. Zysk i S-ka, Poznań, 2010
_______________________________________________________________
Miałam ochotę przeczytać tą książkę, ale tak jak piszesz w nadziei, że Ci ludzie będą potrafili przyznać się do błędu. Teraz chyba jednak się na nią nie skuszę, nie lubię wiedzieć, że nawet po latach i takiej tragedii niektórzy ludzie się nie zmieniają...
OdpowiedzUsuńMimo wszystko zachęcam do lektury książki. Myślę, że panowie jednak trochę się zmienili - nie mieli innego wyjścia. Dla mnie właśnie ten upór, wykręty i zaprzeczanie faktom były najciekawsze. Naturalnie człowiek jest bezsilny wobec takiej postawy, rodzi się sprzeciw i gniew, ale cóż można?
Usuńmamy w bibliotece, więc na pewno przeczytam. sama właśnie skończyłam Śmierć w bunkrze Martina Pollacka - artystycznie książka słaba, ale właśnie bardzo ciekawe jest to, jak ludzie wtedy wierzyli, że zachowują się 'zacnie', 'honorowo', że są po prostu dobrymi niemcami. całkiem inna perspektywa.
OdpowiedzUsuńa swoją drogą, to ja w taką całkowitą przemianę chyba bym nawet nie uwierzyła...
Z ust mi to wyjęłaś! Ja również z podejrzliwością przyjęłabym całkowitą przemianę zbrodniarza.
UsuńPollack jeszcze przede mną, trochę mnie zmartwiłaś;( A takie dobre recenzje miał... Niemiecki (żołnierski) honor ściśle wiąże się z wiernością, na którą rozmówcy się powołują. Muszę przyznać, że nawet to rozumiem. A Niemcy to naród zdyscyplinowany, więc koło się zamyka.
Pollack niestety trochę rozczarował, trochę nie przekonał - ale to tylko moja sugestywna opinia. warto przeczytać, chociażby ze względu na tematykę, pokazuje też wojnę z innej perspektywy, więc w sumie jest ciekawie.
UsuńHm, może rzutem na taśmę wreszcie po niego sięgnę, zwłaszcza że czeka od kilku lat na półce. Wojna pokazana z perspektywy agresora/przegranego jest arcyciekawa, zgadzam się. U Kąkolewskiego niemal padło stwierdzenie, że to Polska jest winna drugiej wojny światowej.
Usuń'Dobrzy Niemcy' - czy moralność można w ogóle rozgraniczać na tą narodową i ogólnoludzką?
OdpowiedzUsuńCzytam teraz o łódzkim getcie i przy takich lekturach jednak nie starcza wyobraźni człowiekowi, który nie zaznał wojny.
Moralność nie ma narodowości, ale jest także - niestety - pojęciem względnym. W tym przypadku chodziło o racje, rozmówcy twierdzą, że byli w porządku, bo wykonywali rozkazy itp. I tak będzie w przypadku każdej wojny, niestety - każdy ma swoje argumenty. Na szczęście dzieci tych "dobrych Niemców" widzą problem inaczej.
UsuńW zakresie, o którym mówimy, moralność nie jest wcale aż tak względna. Niemcy to trzon europejskiej wspólnoty chrześcijańskiej, gdzie stosunek do odbierania życia ludzkiego jest wyraźnie określony. Jak kruchy jest to fundament cywilizacyjny świadczy brak skruchy, wyrzutów sumienia u rozmówców. Bo przecież "zdrowy" człowiek ma jeszcze wewnętrznego sędziego, prawda?
OdpowiedzUsuńWykonywanie rozkazów to argument-wytrych tak naprawdę. Przewijał się przez wszystkie procesy. Ale z tego co zrozumiałam, w książce pojawiają się osoby, które te rozkazy wydawały? Na mniejszą skalę, ale decydowały o losach innych?
Wydawali rozkazy, snuli plany wysiedlenia i wyniszczenia niepożądanych nacji, robili doświadczenia medyczne na więźniach. Niektórzy prowadzili akcje zakrojone na ogromną skalę, zachęcam do lektury.
UsuńMyślę, że moralność była także i tu względna, bo Niemcom wmówiono, że podludzi, degeneratów itp. należy ze społeczeństwa rugować (dzisiaj np. żołnierzom w Afganistanie na szkoleniach mówi się podobno o "eliminowaniu celu"). Czy zwykły obywatel był od początku świadom, że oznacza to śmierć tysięcy osób - nie sądzę, a umiejętna propaganda potrafi działać cuda (czego Niemcy są przykładem). Zresztą to kolejny argument niektórych z panów - o śmierci w komorach gazowych nie wiedzieli.
Wewnętrzny sędzia, o którym piszesz, zawsze mnie zastanawiał - jaki procent ludności niem. potępiał ideę nad- i podczłowieka oraz inne pomysły Hitlera i spółki. Czy ludzie byli tak zastraszeni, że bali się protestować?
Co do ucywilizowania - to również zastanawiająca sprawa. Z jednej strony - wysoka kultura osobista (maniery, wykształcenie, znajomość literatury, gra na instrumentach), z drugiej - skazywanie tysięcy ludzi na śmierć. To JEST niepojęte.
Żeby było jasne - ja Niemców nie wybielam, staram się spojrzeć na problem z ich perspektywy. I bardzo się cieszę, że przyszło mi żyć w normalnych czasach.
Dehumanizacja grup prześladowanych/zwalczanych była i jest oczywistym narzędziem propagandy oraz - co pewnie ważniejsze - skutecznym mechanizmem obronnym psychiki. A jednak. "Zwykli obywatele" z dnia na dzień tracili sąsiadów, tysiące ludzi, którzy znikali. Nigdy nie wracali. "Zwykli obywatele" okrutnie traktowali przysyłaną im siłę roboczą w swoich firmach/fabrykach/gospodarstwach. "Zwykli obywatele" zasiedlali pustostany - po kim?
UsuńWiem, że indoktrynacja, że zastraszanie, że psychologia tłumu, że siła autorytetów. Wiem. Ale przeraża mnie, jak łatwo z ludzi - cywilizowanych w centrum cywilizowanego świata - uczynić potwory. Reszta to usprawiedliwienia, które pomagają przełknąć gorzką pigułę faktów - im samym i nam. Bo bez tych wszystkich dociekań i analiz, szukania przyczyn gdzieś tam w przeszłości, w splocie uwarunkowań, musielibyśmy przyznać, że to może się zdarzać tu i teraz, z nami w roli głównej. Jak w Jądrze ciemności - bez strażników jesteśmy zwierzętami.
Ciekawa książka. Ale mnie takie rzeczy przerażają bardziej niż jakikolwiek fabularny horror czy thriller. Dawkuję sobie i pewnie książka Sem-Sandberga wyczerpie limit moich sił na długo :)
maioofka, pewnie że to samo może zdarzyć się tu i teraz, wystarczy spojrzeć, na to, co się działo w byłej Jugosławii, tak niedawno przecież, że pewnie i my pamiętamy doniesienia w wiadomościach. zwykli obywatele z dnia na dzień tracili sąsiadów...
Usuń-- maioofka
UsuńMnie niestety również przeraża, jak łatwo społeczeństwem manipulować oraz to, że faszyzm od czasu do czasu daje o sobie znać. Niedawno oglądałam film dokumentalny sprzed kilku lat o wszechpolakach - włos się na głowie jeży. Zjawisko naturalnie o marginalnym znaczeniu, ale najwyraźniej pewne hasła nie giną. Mimo Holocaustu i ludobójstw w drugiej połowie XX w.
Sem-Sandberg czeka, najpierw zabiorę się do "Fabryki muchołapek" Barta.
--> bezszmer
UsuńWłaśnie - Jugosławia dobitnie pokazuje, że Holocaust niczego nas nie nauczył.
Czegoś Holocaust nauczył jednak naśladowców - nie dokumentować tak sumiennie zbrodni. Więcej niewiadomych = mniej wyroków.
UsuńCzy właśnie to poczucie marginalności pewnych zjawisk społecznych nie usypia czujności "zdrowej" większości? Do czasu, gdy jest za późno? Czytałyście może dziś: http://wyborcza.pl/1,75477,11020432,Co_piaty_Niemiec_jest_antysemita.html ?
Zastanawiam się w kontekście tej książki, czy ci ludzie nadal nie wierzą że są ponad innymi w swojej moralnej ocenie. Tylko wiara w misję nadczłowieka - niczym Raskolnikow we wczesnej fazie - może chyba zdjąć z człowieka brzmię własnych zbrodni.
Ależ tak, poczucie marginalności może usypiać czujność. I to widać po mniej drastycznych wybrykach typu palenie w niedozwolonych miejscach. Ponieważ mało kto zwraca delikwentom uwagę, czują się coraz bardziej pewni siebie.
UsuńWszechpolacy na szczęście chyba spuścili z tonu, więc w tym przypadku nie chodzi raczej (mam nadzieję) o uśpioną czujność.
Dziękuję za link - zaskoczyły mnie dane. Obawiam się, że w Polsce mogłyby być podobne, a nawet bardziej pesymistyczne.
A tu o nowym sondażu wśród Niemców:
Usuńhttp://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11029390,Co_piaty_mlody_Niemiec_nie_wie__co_to_Auschwitz__SONDAZ_.html?lokale=warszawa
Aniu, dzięki za przypomnienie Kąkolewskiego. Kiedyś czytałam zbiór jego reportaży, który zrobił na mnie duże wrażenie i świetną książkę "Wańkowicz krzepi: Wywiad rzeka".
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że jesteś wstrząśnięta po lekturze "Co u pana słychać". Tematyka bardzo trudna i kontrowersyjna. Jestem zdumiona, że ci ludzie zgodzili się na rozmowę, jak gdyby nigdy nic. To chyba świadczy o tym, że uznawali, że tak naprawdę są w porządku.
Oni mieli opory przed rozmową, bo wiedzieli, o co może pytać dziennikarz z Polski. Byli przekonani, że skoro zostali uniewinnieni w procesach sądowych, to sprawa przeszłości została załatwiona raz na zawsze.
UsuńKąkolewski jest b. ciekawy, już się rozglądam za innymi jego książkami.
Trochę przerażają mnie te rozmowy, nie wiem, czy odważyłabym się na lekturę tej książki. We Francji ukazał się teraz film-wywiad ze zbrodniarzem wojennym z Kambodży. Zbiera doskonałe recenzje, ale chyba również nie zdecyduję się na to, by go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńkatasia_k
UsuńZapewniam Cię, że ta książka nie jest drastyczna. Owszem, zasygnalizowano kilka takich sytuacji, ale w rozmowach akcent położono na inne problemy, powiedziałabym na "myśl nazistowską". Mimo wszystko zachęcam do lektury.
Film-wywiad chyba trudniej byłoby mi znieść, zakładam, że zawiera także zdjęcia. Moja odporność maleje z wiekiem na takie przebitki, choć może z drugiej strony powinno pokazywać się ludziom - ku przestrodze - do czego, zdolny jest człowiek?