Czytam pierwsze opowiadanie (Powiedziałam jedna) i nie wiem, co o nim myśleć. Spodziewałam się bolesnego realizmu, tymczasem autorka uderzyła w żartobliwy ton. Drugie opowiadanie (Insekt) jest już poważniejsze, bo dotyczy kazirodztwa. A jednak coś tu jest nie tak, coś niepokoi, może podejście głównej bohaterki. Przy trzecim tekście (Kurtka i futrzane botki) zaczynam się buntować: tak pisać o nowotworze? To niesłychane, co za pomysł! Przy czwartym (Moja najlepsza przyjaciółka) kapituluję i przestaję się dziwić: Castillon po prostu taki ma styl.
W kraju nad Wisłą podobny sposób pisania o relacjach matek i córek jest nietypowy, niekiedy może wydawać się nawet bluźnierczy. Matki to przecież mądre i pełne poświęcenia istoty, żadne tam idiotki i neurotyczki. Morderczynie? Nigdy w życiu! A i córki odnoszą się do rodzicielek z szacunkiem i miłością, o nienawiści i agresji nie ma mowy, wykluczone. Zdarzają się odosobnione przypadki patologicznych relacji, na szczęście to margines. Polska to nie Francja, tu się matkę (i ojca) czci jak pan Bóg przykazał, kalanie dobrego imienia nie wchodzi w grę. Matka Polka to nie matka Francuzka, każde dziecko to wie.
W opowiadaniach Castillon nie ma normalnych związków, w miarę lektury zaczyna zaskakiwać ich różnorodność. Chwilami ironicznie, chwilami surrealistycznie autorka pokazuje, że pod hasłem "matka" kryje się wiele typów ludzkich odbiegających od zwyczajowych wyobrażeń. I to łamanie stereotypów bardzo mi się w książce podobało, nawet jeśli pod koniec miałam wrażenie powtarzalności. Opowiadania Castillon na swój sposób uwierają, nie pozwalają ani na swobodny śmiech, ani na poważne traktowanie. Od czasu do czasu lubię takie drażnienie czytelnika, traktuję je jako ożywczy ferment. A jeśli dochodzi do tego ciekawy język, to można tylko się cieszyć.
________________________________________________________________________________
Claire Castillon "Insekt", tłum.Hanna Igalson-Tygielska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa, 2009
________________________________________________________________________________
Ale psota! Ja właśnie też zbierałam siły na 'bolesny realizm' i nawet bałam się trochę tej książki, zwłaszcza że sama mielę w głowie różne możliwe katastrofy, które mogą się wydarzyć (sama mam córkę).
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś o tym czego oczekuje się od francuskich dzieci i faktycznie, mamy we Francji są nieco inne, może stąd innosć tej książki.
Porzadekalfabetyczny
UsuńCiekawe, czy zwiodło nas streszczenie i tytuł książki.;)
Tak sobie wyobrażam, że we Francji są inne oczekiwania wobec dzieci i matek. Pamiętasz jakieś konkrety?
Czytałam książkę w zeszłym roku (nie dwa lata temu) i podczas czytania było mi nie wygodnie, kilka razy chciałam książkę odłożyć, ale jednak tego nie zrobiłam. Było w niej coś co jednocześnie odpychało i przyciągało. Jednak drugi raz po nią nie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
papryczka
UsuńNiewygodnie, nawet bardzo.;) Podobnie jak Ty miałam ochotę na odłożenie opowiadań, ale ponieważ leżały na widoku, co wieczór czytałam po jednym lub więcej i tak poszło.
Z chęcią przeczytałabym dowolną powieść tej autorki.
Ej no, intrygujecie. Książka wędruje do schowka, kiedyś sama się przekonam.
OdpowiedzUsuńAgnes
UsuńIntrygujemy, a właściwie to "Insekt" intryguje.;) Zachęcam do konfrontacji.;)
Ja się dawno nie spotkałam z tym stereotypowym modelem polskiej rodziny. A autowtórności nie trawię, więc po książkę raczej nie sięgnę. ; )
OdpowiedzUsuńmakiwara
UsuńPowtarzanie się nie jest u Castillon uciążliwe, zapewniam.
Już samo hasło Matka- nie-Polka brzmi niewłaściwie. O Polka-nie-Matka nawet myśleć nie uchodzi ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Presja jest duża. Matka Polka naturalnie z pokolenia na pokolenie się zmienia, obecnie obserwuję sporo takich w stylu amerykańskich soccer mom. Czasem szkoda mi tych dzieci.
Usuń