poniedziałek, 2 stycznia 2012
Dziewczyny - tak, autor - nie
W tej książce zabrakło mi pomysłu. Widać to już po okładce, na której wykorzystano zdjęcie z zupełnie innej publikacji tj. A Woman in Berlin wydanej przez Virago. Trudno mi uwierzyć, że w Polsce brakuje fotografii pasujących do "Dziewczyn wojennych". W środku nie jest lepiej - autor ograniczył się do przytoczenia opowieści jedenastu kobiet, urozmaicając je z rzadka akapitem streszczającym wydarzenia z życia narratorek. I tyle. Przyznam, że bardzo szybko historie zaczęły mi się zlewać w jedną: beztroska młodość przed wojną, konspiracja podczas okupacji, aresztowania, zagrożenia życia, śmierć bliskich osób, ukrywanie się po wojnie. Wyjątkiem była opowieść Jadwigi Piłsudskiej, co nie jest dziwne - podziałało nazwisko.
Żeby było jasne - zdecydowanie oddzielam pracę autora od opowieści jego rozmówczyń. Są one niezwykle cenne i bez wątpienia powinny ujrzeć światło dzienne. To relacje uczestniczek ważnych wydarzeń, a więc dokumenty nie do przecenienia. Miałam pecha, ponieważ książkę Modelskiego czytałam po znakomitych reportażach Swietłany Aleksijewicz "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" poruszających podobny temat. O ile te drugie były naprawdę wciągające (m. in. dlatego, że napisane przekrojowo), to "Dziewczyny wojenne" zaczęły mnie w pewnym momencie nużyć. A przecież tak nie powinno być, w końcu to część rodzimej historii czyli rzecz bliższa sercu. Mam odczucie, że autor w pewnym stopniu zaszkodził swoim bohaterkom, nonszalancko wrzucając ich życiorysy do jednego worka. Zasłużyły na znacznie lepsze potraktowanie, a na pewno na lepszą redakcję.
_______________________________________________________________
Łukasz Modelski "Dziewczyny wojenne", Wydawnictwo ZNAK, Kraków, 2011
_______________________________________________________________
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aniu, jest dokładnie tak, jak piszesz, chociaż może nie do końca mam prawo wypowiadać się o tej książce, bo gdzieś niedaleko za połową odpuściłam sobie lekturę. Bohaterki, owszem, odważne, niezwykłe, silne, wzór do naśladowania - ale w którymś momencie opowieści te zaczęły mnie nużyć, zlewać w jedno. Uważam, że te historie można było przedstawić o wiele ciekawiej, niż tylko sucha relacja, w końcu zasługują one na to. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń--> Skarletka
OdpowiedzUsuńO, dziękuję Ci bardzo za opinię. Do tej pory czytałam tylko pozytywne recenzje i zaczęłam się nawet obawiać, czy nie przesadzam;)
Szkoda materiału;(
wielka szkoda, bo takie pobieżne potraktowanie materiału może tylko szkodzić przecież tak ciekawej tematyce!
OdpowiedzUsuńco do okładki, to w pierwszej chwili pomyślałam, że to tłumaczenie 'a woman in berlin' i dopiero po dłuższej chwili odkryłam, że jednak nie ;)
--> bezszmer
OdpowiedzUsuńPrawda, że można się nabrać na okładkę?
Tematyka b. ciekawa, a na dodatek świadectwo czasów. Niby wiele osób się zachwyca, ale dla mnie te opowieści giną wśród innych. Niestety;(
hmmm. To pierwsza recenzja, która nie jest w 100% pozytywna. Książki nie czytałam (więc nie mam prawa się wypowiadać co do jej wartości) ale takie podejście autora do tematu jest... hmmm co najmniej dziwne.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to było po prostu pójście na łatwiznę;(
OdpowiedzUsuńA jak ta książka jest skonstruowana? Leci każdą relację osobno, czy jest jakiś collage z fragmentów?
OdpowiedzUsuńKażda historia osobno, a np. pierwsze trzy są do siebie b. podobne.
OdpowiedzUsuńUch, to faktycznie zamordowany temat, a szkoda. Mnie coraz bardziej przekonuje robienie zbiorów fragmentów układanych według różnych kluczy, wtedy można wydłubywać to, co najciekawsze.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - tak potraktowała temat Aleksijewicz.
OdpowiedzUsuńA Modelski - jak to trafnie określiłeś - zamordował temat. Np. wywiad dałby lepszą dynamikę moim zdaniem.
On chyba korzystał po prostu z jakiegoś gotowego zbioru relacji? Aleksijewicz powiązała fragmenty wspomnień z własnym komentarzem, ale można i bez takich ingerencji, pisałem niedawno o zbiorze wspomnień ocalonych z Holokaustu o podobnej konstrukcji.
OdpowiedzUsuńPodobno tylko dzięki uprzejmości kancelarii byłego prezydenta RP udało mu się dotrzeć do rozmówczyń. Gdyby nie Kaczyński, książki by nie było. Na moje oko zrobił wywiad, a potem spisał z dyktafonu. Wstawki-streszczenia nieco mnie bawiły, bo wyobrażałam sobie, jak dramatycznie przeczytałby je amer. lektor filmowych zwiastunów. Autorowi na pewno nie o to chodziło;)
OdpowiedzUsuńDzięki prezydentowi? Gdzieś mi oko zahaczyło, że wykorzystał ponoć relacje z programu historii mówionej http://audiohistoria.pl/
OdpowiedzUsuńMoże i jedno, i drugie? O prezydencie czytałam w posłowiu.
OdpowiedzUsuńMoże. W którychś ostatnich "Nowych Książkach" była recenzja.
OdpowiedzUsuńTak czy owak, zachęcam do zajrzenia do książki.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to naczytałem się takiej literatury służbowo i hobbystycznie, więc może jak już nie będę miał nic do czytania, a w bibliotece akurat będzie, to może:)
OdpowiedzUsuńGdyby nie jutrzejsza dyskusja w bibliotecznym DKK, pewnie też bym "Dziewczyn..." długo jeszcze nie przeczytała;(
OdpowiedzUsuńŻe też jeszcze masz czas na dodatkowe kluby dyskusyjne, podziwiam:)
OdpowiedzUsuńDo tej pory miałam szczęście, bo lektury już znałam;) Ale niestety dostaję zadyszki, muszę sobie wziąć na wstrzymanie.
OdpowiedzUsuńA już myślałem, że masz jakieś nadprzyrodzone rezerwy mocy:D
OdpowiedzUsuńByłoby pięknie;)
OdpowiedzUsuńTo już chyba tylko jakiś kurs u mistrza Yody:)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, trafiłam jednak jakiś czas temu na rubrykę Szczuki "Hit-Kit" w Wysokich Obcasach i Wasze wrażenia okazują się podobne - historie - tak, wykonanie - nie.
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam. Może znajdzie się więcej tych nieusatysfakcjonowanych;(
OdpowiedzUsuńA mnie porwała, może dlatego, że jako historyk bardzo sobie cenię takie świadectwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Wiem, czytałam Twoją notkę;)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam.
No proszę, też chciałam najpierw przeczytać Swietłanę, a później Modelskiego,ale teraz zmienię kolejność, bo jeśli rzeczywiście Modelski jest tak słaby, to po tym czytanie Swietłany będzie czystą przyjemnością
OdpowiedzUsuńTakie miałam niestety wrażenie, że traci w porównaniu z Aleksijewicz. Ciekawe, jak Ty go odbierzesz, Mag.
OdpowiedzUsuńNic nie irytuje bardziej niż partacze historii.
OdpowiedzUsuńProblem bliźniaczych okładek niestety, nie należy do rzadkości. Ostatnio ze zdumieniem zauważyłam zdjęcie z okładki "Plaży muszli" Marie Hermanson na jakiejś angielskiej powieści. Wydaje mi się, że właściciele praw autorskich do fotografii powinni prowadzić rejestr i uprzedzać potencjalnych nabywców, że zdjęcie już zostało przez kogoś wykorzystane na okładce.
OdpowiedzUsuńAniu, mam poważne obawy, że Wasze jutrzejsze spotkanie DKK może się zakończyć linczem. Przypuszczam, że pozostali dyskutanci będą książką oczarowani. :)
--> makiwara
OdpowiedzUsuńAż tak źle z tą książką nie jest, zdarzają się niestety więksi partacze historii;(
--> Lirael
To ciekawe, co piszesz. Przecież są miliony, jeśli nie miliardy, zdjęć do wykorzystania.
I na pewno są przepisy, które regulują wykorzystanie fotek na okładkach.
Właściwie wystarczy przecież jednobarwne tło, tytuł, nazwisko autora...;)
bardzo ciekawa recenzja, ja jeszcze nie czytałam tej książki chociaż mam ją na półce, więc nie mam zdania, ale mam nadzieję, że niedługo sama będę już mogła coś powiedzieć w na ten temat :)
OdpowiedzUsuńPodziękowania za dobre słowo;) Jestem za tym, żeby osobiście wyrabiać sobie zdanie. Czekam na Twoją notkę;)
OdpowiedzUsuńponieważ wczoraj nie zdążyłem ci przekazać swojej opinii na temat tej pozycji w cztery oczy to przynajmniej tu się zjawiam by dokończyć - poniekąd się zgadzam , czegoś zabrakło i autor w pewien sposób "położył" sprawę, ale jednak ze względu na bohaterki i ich przekaz wcale bym nie skreślał tej książki. Jest na pewno inna od tego co napisała Aleksijewicz przez to że to nasze, polskie historie i zyciorysy. Więc emocjonalnie ja tę książkę "kupuję" mimo wad. Choćby dla tych historii ze ściany wschodniej Rzeczypospolitej.
OdpowiedzUsuńPS/ Ci co nie czytali pozycji mają szansę ją zdobyć - przekazuję swój egzemplarz dalej :)
--> przynadziei
UsuńToteż ja jej nie skreślam, uważam tylko, że paniom należało się lepsze potraktowanie ich życiorysów, ich historie mogły lepiej wybrzmieć. Historie ze ściany wschodniej - tak, plus powojenne losy bohaterek.