Autorka „Pakistan Express” nie podróżowała szybkim pociągiem, ale takie można odnieść wrażenie: zobaczyła wiele, niestety zabrakło czasu na zgłębienie tematów. W książce pojawiają się migawki ze sklepów i targowisk, z zakazanych przyjęć i projekcji przemycanych filmów, ze szkół i demonstracji. Jest mowa o koncertach rockowych i drag queen, ale też o ekstremistkach religijnych i antytalibskich duchownych. To wszystko jest jednak bardzo powierzchowne i nie daje szerokiego wglądu w pakistańską rzeczywistość. Najlepsze są rozdziały dotyczące polityki, jak na przykład ten o Benazir Bhutto.
Choć podtytuł książki brzmi „Jak żyć i gotować w cieniu talibów", u Mahjar-Barducci podpowiedzi w tych kwestiach brak. Z jej tekstów można wyciągnąć tylko jeden wniosek: należy urodzić się w bogatej rodzinie i w miarę możliwości dyskretnie żyć na sposób zachodni. Co powinni zrobić skromnie sytuowani mieszkańcy Pakistanu czyli większość społeczeństwa liczącego ponad 180 milionów obywateli, nie wiadomo. Książka pozostawia duży niedosyt i nie pomogą tu nawet przepisy kulinarne z regionu opisywanego przez Muhjar-Barducci. Niemniej kurczaka biryani spróbować zawsze warto.;)
Kurczak Biryani
Składniki:
• pół kilograma mięsa z kurczaka (np. piersi i/lub udka)
• 600 gram ryżu basmati
• 4 ząbki czosnku
• 2 łyżeczki czerwonej papryki w proszku
• 1 łyżeczka kurkumy
• półtorej łyżeczki kuminu (a nie kminku, jak podaje tłumaczka)
• 2 drobno pokrojone cebule
• pół laseczki cynamonu
• kilka szczypt kardamonu
• 5 goździków
• 2 kawałki pokrojonego imbiru
• 5-6 pokrojonych pomidorów z puszki
• woda
• olej
Przygotowanie:
Mięso umieścić w szybkowarze, dodać pól litra wody i gotować przez 10 minut. Na patelni na wolnym ogniu zrumienić cebulę i przyprawy z dodatkiem oleju. W dalszej kolejności dodać też kurczę, gotować aż do zagęszczenia sosu.
W międzyczasie przez 5 minut gotować ryż we wrzącej i posolonej wodzie.
Następnie w żaroodpornym, posmarowanym masłem naczyniu żaroodpornym ułożyć odcedzony ryż, na nim kurczę z pomidorowym sosem. Zalać szklanką wody (dodać kolejną w miarę potrzeby, dalej gotując) i piec przez ok. 40 minut.
______________________________________________________________________________________
Anna Mahjar-Barducci „Pakistan Express. Jak żyć i gotować w cieniu talibów”, tłum. Hanna Serkowska, Wydawnictwo Sic!, Warszawa, 2012
______________________________________________________________________________________
Przepis niczego sobie, ale serwowany w porze obiadu zakrawa na okrucieństwo, tym bardziej że ostatnia bułeczka dawno zjedzona:(
OdpowiedzUsuńGodzina 13.14 i już zasoby wyczerpane? Chyba bym nie wytrzymała.;( Może w okolicznym sklepiku chociaż sos pomidorowy jest? Albo koleżanka z pracy odchudza się i użyczy własnej kanapki?;)
UsuńTu jest kompletne bezsklepie. Ewentualnie zupa w sąsiednim bufecie albo batonik z kiosku. Do kurczaka biryani jakoś się to nawet nie umywa. Swoją drogą, z kuchnią pakistańską mam związane dość ekstremalne wspomnienia.
UsuńNo tak, zupka na niedługo starczy.
UsuńGwoli informacji - to danie nie jest ściśle pakistańskie, bo jedzą je w różnych odmianach (np. z rodzynkami) w kilku krajach Azji Południowo-Wschodniej.
Czyżbyś musiał odchorować kuchnię pakistańską?
Wskutek nieporozumienia dosypaliśmy do wołowiny po pakistańsku a la Joanna Chmielewska pół torebki papryki ostrej zamiast słodkiej. Nie dało się tego zjeść w żaden sposób:(
UsuńPół torebki papryki ostrej to faktycznie kapkę za dużo.;)
UsuńW której książce był przepis?
UsuńKsiążka poniekąd kucharska:) W oryginale kaczka, ale Chmielewska przerobiła na wołowinę. Jak się da właściwie przyprawy, to jest całkiem niezłe.
UsuńŁadny tytuł.;) Z ciekawości zwrócę uwagę przy okazji, może Chmielewska proponuje proste potrawy.
UsuńWyłącznie proste: posiekać byle jak, wrzucić, zagotować. Albo natrzeć i piec. Nic nad czym trzeba stać i mieszać:) I bardzo dobre przepisy na nalewki.
UsuńCzyli takie przepisy, jakie lubię najbardziej.;) Moja sympatia do pani Joanny gwałtowanie wzrasta.;)
UsuńDo tego wszystko okraszone anegdotą. Zupa cebulowa dobra wychodzi z jej przepisu:)
UsuńTeraz to i ja bym coś zjadła.;)
UsuńMoże koleżanki podzielą się kanapką :P
UsuńNa szczęście jest sok pomidorowy. Podobno picie gorącej wody małymi łykami pomaga.;)
UsuńNie przepadam za gorącą wodą:)
UsuńMoże o to właśnie chodzi.;) Na pewno skuteczna jest woda z cytryną, testowałam.
UsuńTo już bym wolał samą cytrynę :D
UsuńMnie lekko skręca na samą myśl zjedzenia całej cytryny. Plasterek - to tak.;)
UsuńNie nadawałabyś się na damę Orderu Uśmiechu:)
UsuńOj, nie.;(
Usuńodnoszę ostatnio wrażenie, że coraz więcej książek jest pisanych powierzchownie, bez zbytniego zgłębiania się, i im więcej migawek tym lepiej. bo się gdzieś było/mieszkało w egzotycznym miejscu, to książkę można napisać. tak jak Monika Sznajedrman gdzieś powiedziała, że teraz to każdy książki pisze. ech, nie jestem pewna czy mi się takie powszechne pisanie podoba... chyba lepiej pójdę coś zjeść, dziś na obiad co prawda nie kurczak, ale gulasz z kaszą też może być :)
OdpowiedzUsuńNajgorsze, że to powierzchowne pisanie się wydaje i reklamuje czasami jako nie-wiadomo-co. Ta książka ma jeszcze inny mankament: napisała ją osoba uprzywilejowana i to niestety widać. O życiu przeciętnego Pakistańczyka nie wie chyba zbyt dużo.
UsuńPokutuje chyba jakieś dziwne przekonanie, że czytelnik wychowany na teledyskach z MTV, takich z dynamicznym montażem, nie zniesie czegoś co nie jest poszatkowane, kolorowe i niezbyt głębokie. Swoją drogą, coś w tym jest, niestety.
UsuńBardzo dobre skojarzenie - ta książka ma w sobie coś z barwnego teledysku. Dziwne, bo autorka wiele po świecie podróżowała, przeprowadzała wywiady z ważnymi politykami ludźmi kultury, a tu coś w stylu "Pakistan nie początkujących".
UsuńMoże szybko na ratę potrzebowała. A może wywiady też przeprowadzała w takim stylu?
UsuńJedno i drugie możliwe.;(
UsuńNo i masz. Czuję, że mój dzisiejszy obiad był stanowczo za skąpy. Idę poszperać w lodówce. Kurczaka z pewnością w niej nie ma ;-(
OdpowiedzUsuńMoże w szafce znajdzie się ryż? O dodatki nie powinno być trudno.;)
UsuńSam ryż to za mało, by zaspokoić ten wilczy apetyt, jaki się we mnie odezwał ;-). Na szczęście złagodziła go trochę czekolada gorzka 70%. Odchudzenie się chyba nie jest mi pisane...
UsuńRacja, na wilczy apetyt potrzeba czegoś solidniejszego niż ryż bez wkładki mięsnej. A z odchudzaniem może jeszcze trzeba się trochę wstrzymać, podobno w przyszłym tygodniu wraca mroźna zima.;(
UsuńNarobiłaś mi ochoty na takie jedzonko :-)
OdpowiedzUsuńMoże skusisz się na wykonanie?:)
UsuńZwłaszcza ten szybkowar wydaje mi się typowym dla Pakistanu urządzeniem kuchennym:)
OdpowiedzUsuńBłąd dotyczący kuminu katastrofalny - może to jednak nie tłumaczka, tylko korekta?
Sądząc po tytule, proporcje "poważnych" wpisów do przepisów kulinarnych powinny wynosić mniej więcej 50 : 50. Może to spowodowało, że książka jest takim a nie innym tworem? (jeśli proporcje są inne, niniejszym zrzekam się przyjętej dobrowolnie roli advocatusa diaboli:P)
Kminek pojawia się tu kilkakrotnie, trudno mi powiedzieć, czyj to błąd. Proporcje przepisów kulinarnych do rozdziałów kulturoznawczych wynoszą 25:17, przy czym autorka najwyraźniej uważa, że można przeżyć na wodzie różanej, kawie, herbacie i mieszance przypraw, bo przepisów na potrawy, którymi można się najeść, jest ok. 7-8.;(
UsuńPakistańska herbata bywa znakomita, ale istotnie, najeść się nią trudno. Może to jednak (znakomicie zakamuflowana) książka dietetyczna? Odchudzamy ciało, a przy okazji i umysł, nie zaśmiecając go jakimiś bezsensownymi szczegółami na temat świata. Pstryk, pstryk i wystarczy, bo staniesz się mentalnym obżartuchem:P
UsuńMasz rację, w tym szaleństwie musi być jakaś metoda.;) Może dzięki skromnej ilości informacji w książce łatwiej o "czystość" umysłu.;)
UsuńZ wolnych skojarzeń - wczoraj u Wilka wyczytałam, że kto nie zna umiaru w jedzeniu, ten i w innych dziedzinach życia postępuje podobnie.
Ja Wilka zaczęłam dopiero wczoraj i na razie mam wrażenie, że jest to lektura wymagająca wolniejszego czytania. A z przytoczonym poglądem się zgadzam - należy bowiem odróżnić smakowanie jedzenia od obżerania się, które zazwyczaj faktycznie jest przejawem tego, że i na innych polach coś szwankuje.
UsuńTak, Wilk wymaga powolnego czytania. Dla mnie to książka do sączenia. A umiar przyda się zawsze.;)
UsuńMniam, uwielbiam książki z rysem kulinarnym. Tylko skąd ja mam wziąć szybkowar?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, szybkowar nie będzie potrzebny.;) Wczoraj przeglądałam pisma kulinarne rodzicielki i trafiłam na "kurczaka w pomidorach". Danie bardzo przypominało to z książki Mahjar-Barducci, ale było prostsze w wykonaniu. Mięso na początku należało obgotować w zwykłym garnku, inna możliwość to obsmażenie i tę pewnie wybiorę.;)
UsuńJeśli lubisz książki z elementami kulinarnymi, "Pakistan Express" warto przejrzeć.;)
U mnie też wchodzi raczej opcja obsmażania :) A to se zajrzę do biblioteki, może mają egzemplarz :)
Usuńchodliwy temat, wiec każdemu wydaje się ze wystarczy cokolwiek napisać, i tak chętni się znajda. Jak widać po wskazanym przez Ciebie przykładzie, takie myślenie ma sporą szansę na sukces.
OdpowiedzUsuńNiestety na to wygląda. Mam wrażenie, że jeszcze 2-3 lata temu ukazywały się u nas znacznie lepsze książki z działu literatury faktu. Ale też wierzę, że "Pakistan Express" znajdzie zwolenników.;)
UsuńWidzę, że pojawił się kolejny trend okładkowy: tym razem obowiązkowym elementem jest zdjęcie dziecka, najlepiej odwróconego od obiektywu. Kolejne przykłady tu i tu.
OdpowiedzUsuńPrzepis zanotowany, zapowiada się wyśmienicie. :)
Celna uwaga. Wszystkie okładki dotyczą książek o Azji muzułmańskiej, może to coś oznacza.;)
UsuńNie ma kogoś takiego jak "przeciętny Pakistańczyk". Naprawdę :( Zawsze trzeba konkretnie napisać, z jakiej się jest grupy etnicznej, religijnej, z jakiej klasy... Każda grupa żyje trochę inaczej i nie ma miejsc, w których mogłyby siebie podejrzeć. Powiedzmy, second handu, do którego zajrzy i bezrobotna matka, i bogata pani, która właśnie poluje na coś oryginalnego. Parku, targu, sklepu... Nie ma takich miejsc "publicznych".
OdpowiedzUsuńA kminek - tak, to nieporozumienie ;)
Sproszkowany imbir - kolejne nieporozumienie!
I fakt, że sporo tam nieścisłości. Nie ma "Bara Id", jest "Bakra Id" przecież! Pozdrawiam z Karaczi :) Asia
To bardzo ciekawe, co piszesz. Nie ma to jak zdanie człowieka, który zna temat od wewnątrz. "Przeciętny" to określenie umowne, właściwie może nie ma nawet przeciętnego Polaka. Niemniej rozumiem, co masz na myśli.
UsuńPobytu w Karaczi zazdroszczę, to musi być fascynujące. Dziękuję za uwagi, poproszę o więcej wrażeń z lektury.;)
Trochę mi się pobyt przedłuża, już cztery lata zaraz ;] Więc różne fazy przechodzę, łącznie z obrzydzeniem (które ogarnia sporo "migrantów" po kilku latach w Pakistanie, ale to też tylko jedna z faz :D ) fascynację jednak też, bo miejsce jest bardzo ciekawe. A z autorką tej książki bym dyskutowała i dyskutowała... Na przykład Khalid Hasan kojarzył mi się dotąd tylko z bardzo niechlujnym i skrótowym tłumaczeniem na angielski Hasana Manto (trafiłam przypadkiem na dwa różne tłumaczenia tych samych opowiadań, stąd ta opinia). Więc to, co o nim pisze Anna M-B, jest dla mnie odkrywcze. Przeciwstawianie "talibów" "zwyczajnym ludziom" to wielkie uproszczenie. Rozdział o kobietach wybierających ekstremizm - dowód na to, jak mało ona o tym wie. Dopiero tą książkę czytam "na spokojnie" i widzę, że nieścisłości jest dużo, część na pewno z winy tłumaczki, a część - autorki, która nie jest Pakistanką. Drobiazgi, Bara Id, dupatta jako czador, kminek... Pashtunwali jako modus Pakistanu (?!!!!!!) Imbir w proszku, drożdże piwne :D Bibliografia - conajmniej do dyskusji, bo łatwiej chyba Polakowi sięgnąć po oryginały angielskie niż po tłumaczenia na włoski (Hanif Kureishi wyszedł po polsku, prawda?), można sobie było zadać trud poszukania...! Dużo więcej jest książek po polsku, a po angielsku - krocie. Ale lepszy rydz niż nic, uważam, że to dobry punkt wyjścia, materiał do "guglania", poszukiwań na własną rękę, np. te programy rozrywkowe z "drag queen" (hidźrą) są rzeczywiście bardzo popularne. Lepszy rydz niż nic, naprawdę. Nie można oczekiwać książki, która wytłumaczy komuś jaki jest Pakistan, czy pomoże go zrozumieć. Jaki dostęp można mieć do życia ok. 50% ludności, która nie umie czytać ani pisać, albo zna tylko jeden język i to nie jest urdu? A część "upper class" nawet urdu nie zna, mówią tylko po angielsku! Strasznie się rozgadałam, ale brakuje mi kogoś do rozmowy o tych sprawach :)pozdrawiam, Asia (K)
UsuńAha - i oczywiście, że przeciętnego Polaka też nie ma! Ale wydaje mi się, że wspólnej przestrzeni jest więcej. Powiedzmy, każdy wie, co to jest Biedronka, a w Almie spotykasz i zamożnych, i mniej. Każdy chodził do szkoły z jednakowym (mniej więcej) programem nauczania, jakaś wspólna wiedza mu została wtłoczona ("1 września 1939"). Każdy coś umie przeczytać, ze zrozumieniem, czy nie. Tu tego zupełnie nie ma. Nie ubieramy się w stroje ludowe, mało jest grup, którym nie podamy ręki, nawet gdy się umyją. Poza tym nie wyobrażamy sobie poślubiania kogoś z rodziny, więc mieszamy się dużo szybciej. Słyszałam powiedzenie: jesteśmy jak olej i woda - dotyczyło dwóch grup, które nie mogły bez siebie żyć, czyli tancerek i muzyków. Pozdrawiam serdecznie :)A.
UsuńBardzo, ale to bardzo Ci dziękuję za uwagi. Widzę, że muszę sięgnąć po lit. anglojęzyczną, żeby mieć lepszy obraz. Tak. Kureishi jest u nas wydawany, poza tym Kamila Shamsie i Mohsin Hamid. Co do Khalida Hasana, to nie wiem, czy się teraz śmiać, czy płakać.;)
UsuńCzy są jakieś książki, które szczególnie polecasz?
Myślałam o wspólnej przestrzeni i rzeczywiście, mimo podziału w Polsce (choćby na zwolenników PIS i PO), można znaleźć wiele punktów stycznych. Na pewno jesteśmy mało zróżnicowani etnicznie, religijnie itp. w porównaniu z Pakistańczykami, co ułatwia sprawę. Do tego kraj znacznie mniejszy.
Co Tobie podoba się tam najbardziej, a co Ci przeszkadza w codziennym życiu?
Najbardziej mi się podoba różnorodność, to, że ludzie tu żyją na tyle tak kompletnie różnych sposobów (właśnie może dlatego, że się "nie mieszają" łatwo). Bardzo podobają mi się kolory i jedzenie, i różne sceny, które się widzi na ulicach, nigdy nie jest nudno :) a w Karaczi - niesamowita energia tego miasta. A przeszkadza - najbardziej, że tak trudno tu się samej poruszać, wychodzić, i tyle czasu kobiety spędzają w domu. Ze jest coraz więcej strzelania na ulicach, wybuchów, "strajków" i staje się to normalne, przemoc w Karaczi coraz bardziej naznacza codzienność. Z drobniejszych rzeczy - szum, hałas, często smród, i upał, niedawno się zaczął ;) i czasem bardzo trudno dogadać się z ludźmi, zrozumieć, co mają na myśli, bo nie ma zwyczaju mówienia wprost. O książkach napiszę potem, jest ich bardzo dużo. Pozdrawiam! Asia
OdpowiedzUsuńCzyli jednak nie jest zbyt bezpiecznie. Chciałabym zobaczyć ten kraj, ale powstrzymują mnie przed tym właśnie wybuchy i zamieszki. Hałas i brud zniosę, ale wolałabym wrócić w jednym kawałku do kraju.;)
UsuńZazdroszczę Ci szczególnie kolorów i smaków, zwłaszcza że u nas dzisiaj wciąż mroźnie, a nawet śnieżnie.;(
Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie.