Pytania na dziś:
1. Czego oczekujecie po lekturze dziennika? Czy są takie dzienniki, które zrobiły na Was szczególne wrażenie?
2. Czy „Dom nad Oniego” spełnił Wasze oczekiwania? Plusy i minusy książki.
3. Jakie wrażenie zrobił na Was w zapiskach autor? Polubiliście go?
4. Jakie wyobrażenie o Karelii i jej mieszkańcach dają opisy Wilka?
5. Czy autor zainspirował Was w jakiś sposób (np. zachęcił do dalszej lektury)?
6. Wasze pytania
Zapraszam do dyskusji.;)
3.
OdpowiedzUsuńTo ja się przyznam do tego, że pana Wilka nie polubiłam. Irytuje mnie język, jakim się posługuje, irytują mnie niektóre jego uwagi. "Nie dowierzam facetom o babskich kształtach" - pisze Wilk. Jak można oceniać ludzi po wyglądzie?!
Krytykuje kobietę, która płacze nad dziećmi zabijanymi w Biesłanie. "A biedna Jegorowna przeżywa. Zamiast się cieszyć, że nie na jej dziecię padło. A może to nadpobudliwość emocjonalna związana z ciążą?".
Ciekawa jestem, co inni sądzą o autorze.
Chyba się dostanie panu Wilkowi.;)
UsuńMnie uderzyła jego wypowiedź, że kobiety nie powinny zajmować się wojną, bo to rzecz dla mężczyzn. 100% maczo.;(
To ja się niniejszym deklaruję jako przedstawicielka przeciwnego obozu - czuję sympatię do autora :-). Wypowiedź o wojnie nie ma dla mnie tak negatywnego wydźwięku, za to mocno nie spodobała mi się uwaga na temat dziewcząt ze szkoły, gdzie przeprowadzał lekcję o Pielewinie - seksizm w czystej postaci :-/
UsuńTak czy owak, autor chwilami jest niepoprawny politycznie.;(
UsuńAle cieszę się, że Wilk ma i sympatyków.
Dodam jeszcze, że Wilk zrobił na mnie wrażenie człowieka silnego duchem, konsekwentnego, dokładnego - zgłębiającego temat zanim go opisze, rzetelnego w poszukiwaniach.
UsuńWydaje mi się, że uwaga na temat Biesłanu i owej kobiety jest podyktowana w jakimś stopniu dystansem do wydarzeń na świecie, a może raczej do obrazu świata, jaki kreują media. Często udaje im się "sprzedać" ludziom coś, co tak naprawdę ich nie dotyczy. Trochę trudno mi ubrać w słowa tę myśl.
O tak, mnie też uderzyła jego wypowiedź o kobietach zajmujących się wojną: "Czyżby to była kwestia perwersji, czy też niedostatek adrenaliny"?
UsuńKoczowniczko, ja poczułam się trochę utulona w żalu po kotce Fredy - ujęły mnie opisy koterii Mariusza i Natalii (aż 9 sztuk!:) i żałuję, że nie było ich więcej. :) Zabawna była uwaga o tym, że obrażamy koty używając słowa katzenjammer w kontekście kaca. :)
UsuńCo do oceny po wyglądzie - zauważ, że on mówi o politykach, sugerując, że powinni stanowić dla maluczkich wzór, a pulchność sprawia, że pojawia się światełko z napisem: "aha, są sprawy, w których nie można na nim polegać jak na Zawiszy". Osoby występujące publicznie, piastujące najwyższe funkcje, chyba powinny myśleć o swoim wyglądzie w innych kategoriach niż pozostałe. Mało kto spotka prezydentów osobiście, widzimy te osoby w kilkusekundowych telewizyjnych relacjach i często na tej podstawie wyciągamy wnioski.
Lirael, Twoja wypowiedź pozwoliła mi sformułować to, czego wcześniej nie umiałam, dziękuję :-). Chodziło mi o to, że wiele z wypowiedzi Wilka należy rozpatrywać w kontekście całego fragmentu - wówczas często tracą kontrowersyjny wydźwięk.
UsuńMyślę, że maczyzm Wilka wynika z tego, że żyje w świecie, w którym mężczyzna musi być mężczyzną w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, bo inaczej nie przetrwa.
UsuńWcześniejsza uwaga Eireann o tym, że jest silny duchem i konsekwentny wydaje mi się bardzo trafiona. Podoba mi się w nim to, że nie boi się pozwolić sobie na to, by mieć gdzieś to, co sobie ludzie pomyślą. Choć fragment o Biesłanie wydaje mi się zbyt kontrowersyjny - pamiętam to zdarzenie bardzo dobrze, nie myślałam wtedy ani o Rosjanach, ani o Czeczenach, tylko o dzieciach, które panu Wilkowi gdzieś umknęły.
Również zgodzę się, że Wilk sprawia wrażenie osoby konsekwentnej i silnej. Dla mnie to oznaka męskości.
UsuńUwagi o Biesłanie zdziwiły mnie, ale jego reakcję tłumaczę sobie odcięciem od świata i brakiem możliwości śledzenia wydarzeń na bieżąco. Chyba nie miał pojęcia o rozmiarach sprawy.
Momarto, zgadzam się z Tobą w kwestii maczyzmu.
UsuńPrzeczytałam jeszcze raz fragment o Biesłanie - Wilk mówi tam nie o samych zajściach w szkole, tylko o tym, co z tego wydarzenia zrobiły media. Moim zdaniem to zmienia postać rzeczy...
Ja ten fragment mam zaznaczony i dobrze pamiętam, że było o mediach. Dla mnie to jednak nic nie zmienia. Decydując się w ogóle na zamieszczenie choćby wzmianki o Biesłanie i odwołując się wyłącznie do tego kontekstu, w moich oczach wypadł źle. To była potworna tragedia, a nie relacja z obrad parlamentu, kiedy to z braku innych zajęć można się spierać o to, czy prawa i lewa strona były tak samo często dopuszczane do głosu.
UsuńDziękuję za wyjaśnienie, teraz zrozumiałam Twój punkt widzenia.
Usuńja Wilka polubiłam, owszem, co prawda na pewno nie uwielbiam go tak jak Stasiuka, raczej jest w tym więcej szacunku. za konsekwencję właśnie, za ogromną wiedzę, za pasję, za odwagę do podążania swoją własną drogą i do wyrażania poglądów, które może nie zawsze są poprawnie politycznie, ale są prawdziwe.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń~ Alicja 2010
UsuńProszę, nie wyrywajcie jego słów z kontekstu.
Jak już wspominałam, według mnie to nie są "niemiłe uwagi na temat ludzi puszystych". Wilk pisze o politykach, nie ludziach w ogóle. Czy nie zgadzasz się z nim, że osoba rządząca krajem powinna być autorytetem moralnym, a puszystość jednoznacznie i na pierwszy rzut oka wskazuje na to, że są dziedziny życia, w których rozsądek i silna wola u tego człowieka wyłączają się? Wilk sugeruje,że skoro tak się dzieje w tej dziedzinie, mogą przestać działać również w tych ważniejszych.
Obrażanie się na Wilka za to, że przedstawił swój pogląd na temat, jak powinien jego zdaniem wyglądać polityk, żeby budzić zaufanie ludzi, i w dodatku nazywanie tego "rasizmem" wydaje mi się lekką przesadą. :)
Na s. 101 znalazłam też fragment, w którym Wilk dzieli się obserwacją, że na ulicach Warszawy widział dużo otyłych osób, co go zaskoczyło: "Ależ się poprawili za ostatnie lata!" Zapewne sobie tego nie zmyślił. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńLirael, za posiadanie dziewięciu kotów Wilk dostaje ode mnie plusa. Chociaż podejrzewam, że te koty służą głównie do łapania myszy. Ileż myszy musi być w takiej chatce :-)
UsuńKiedy widzę osobę pulchną, wcale nie zapala się we mnie światełko mówiące: "aha, są sprawy, na których nie można na nim polegać", bo wiem, że na nikim, kogo dobrze nie znam, nie mogę polegać i że każdy ma jakąś słabość - jeden za dużo je, drugi potajemnie pije, trzeci napastuje dzieci. Osoba szczupła wygląda po prostu estetyczniej - i tyle. Znam wielu ludzi grubych, którzy są rozsądni, skłonni do poświęcenia i warci zaufania.
Alicjo 2010, w bardzo nieprzyjemny i zacietrzewiony sposób przypisujesz mi poglądy, których nie wygłosiłam, a jednocześnie obrażasz mnie sugerując, że nie myślę samodzielnie i jestem "niby inteligentna".
UsuńCzy gdziekolwiek w swojej wypowiedzi szyderczo naśmiewałam się z ludzi chorych i domagam się ich eutanazji - co mi kąśliwie wmawiasz? Wyszukujesz w moich słowach treści, których w nich nie było - to Twój wybór, ale nie zgadzam się na taki ton rozmowy.
@ Alicjo
UsuńMiło, że zechciałaś podzielić się swoim zdaniem, ale wprowadziłaś bardzo nieprzyjemny ton do rozmowy. Odmienna opinia to jedno, agresja - coś zupełnie innego. Ja również nie zgadzam się na takie zachowanie.
Ad.2. Nie miałam żadnych oczekiwań, przed rozpoczęciem lektury nie miałam zielonego pojęcia, kim jest autor i o czym pisze. Zaczęłam czytać ot tak, z ciekawości "z czym to się je". I byłam mocno zaskoczona tym, że wsiąkłam od razu, nie chciałam się odrywać od książki- a jednocześnie czytałam powoli, żeby się zbyt szybko nie skończyła ;-).
OdpowiedzUsuńOgromnie podobały mi się opisy życia we współczesnej Karelii, zachwycił język - dawno nie miałam tyle frajdy z lektury! Co rusz wyciągałam któryś z tomów Doroszewskiego, żeby sprawdzić, czy dobrze rozumiem dane słowo, czy jest to rusycyzm itd. Natomiast niektóre fragmenty, np. ten o Klujewie, raczej omiatałam wzrokiem, ale to dlatego, że nie interesuję się szczególnie Rosją (kulturą, literaturą itd.); myślę, że "wtajemniczonym" bardziej przypadłyby do gustu. Aczkolwiek opowieść o Aleksandrze Swirskim mi się podobała, więc tu też nie ma reguły.
Ja miałam oczekiwania: chciałam się dowiedzieć czegoś więcej na temat życia w Karelii.;) Informacje kulturoznawcze były interesujące, ale wydarzeń bieżących mało.
UsuńKlujewa również pominęłam, ze słownictwem miałam identyczny problem.;(
Aniu, fakt, trochę mało tu samej Karelii, trzeba wydłubywać te fragmenty. Ale konieczność zaglądania do słownika postrzegam bardzo pozytywnie - język polski jest tak piękny i bogaty, a tak małym zasobem słów zwykle posługujemy się na co dzień :-(. Użycie rusycyzmów w jakiś sposób przybliża ten region, objaśnia go.
UsuńEireann, co do języka pewnie masz rację. Gdybym ja jednak czytała tę książkę z Doroszewskim, to pewnie zajęłoby mi to ze dwa miesiące, a nie dwa tygodnie. Być może nie jestem więc odpowiednim czytelnikiem (co Wilk zdawał się momentami sugerować).
UsuńPowiem tak: miałam zamieścić fragment kulinarny, ale roiło się w nim od nazw potraw i ingredientów brzmiących nieznajomo, więc zrezygnowałam - za dużo czasu musiałabym poświęcić na przypisy.;) Niemniej ta wiedza mi imponuje.
UsuńMomarto, myślę że wcale nie zajęłoby Ci to aż tyle czasu :-). Podpisuję się pod Twoją uwagą z wpisu poniżej, że przydałby się słowniczek na końcu, mnie też znaczenia niektórych słów ulatywały, a już drugi raz Doroszewskiego nie chciało mi się wyciągać ;-)
UsuńAniu, czy ten wspomniany przez Ciebie opis to było może wielkanocne śniadanie u baby Mani? Z kalitkami, moroszką i głębielami. :) Właśnie się dziwiłam, że nie zamieściłaś. :)
UsuńEireann, ja też wsiąkłam dokumentnie i dziś rano było mi przykro, kiedy skończyłam. :(
UsuńLirael, zawsze można wrócić do pierwszej strony i zacząć od nowa ;-)
Usuń...Albo sobie podczytywać ulubione fragmenty. :)
Usuń@ Lirael
UsuńTak, to był ten opis.;) Ale w "Wilczym notesie" znalazłam stosowniejszy na okoliczność maslenicy i ten na pewno zamieszczę.;)
Ad.4. Karelia jawi się jako region zagrożony-wyludniony; do tego zakusy wydobycia uranu, wycinanie lasów. Także w jakiś sposób niebezpieczny - każdy dzień jest walką o przetrwanie, a niezbyt poważny problem ze zdrowiem może zakończyć się tragicznie. A jednocześnie jest piękno przyrody, cisza - wydaje się być wymarzonym miejscem dla kogoś, kto pragnie spokoju.
OdpowiedzUsuńMam podobne wyobrażenie. Ogólnie: kraina piękna, ale dla surowa. Niemniej chętnie bym się tam wybrała. A kiedy sprawdziłam w wyszukiwarce, jak wygląda cerkiew Kiży, to z zachwytu oniemiałam. Bajka!
UsuńZgadzam się, cudo!
UsuńRzeczywiście cerkiew wygląda nieziemsko! A karelskiej ciszy i spokoju Wilkowi bardzo zazdroszczę. Choć wspomniane przez niego pielgrzymki gości i miłośników świadczą o tym, że okolice Oniego wkrótce mogą stać się tzw. modnym miejscem. :(
UsuńZależy, co Wilk rozumie pod pojęciem "pielgrzymki" - może tak się odzwyczaił od ludzi, że 20 turystów rocznie to dla niego tłum.;)
UsuńOn nie użył tego słowa. :)
Usuńjest taki blog, Na Wschód, i tak się złożyło, że w tym tygodniu na swoim profilu na wiadomym portalu społecznościowym, zamieścił zdjęcie Karelskiej wsi. Robi wrażenie, więc zamieszczm linka, może zadziała...
Usuńhttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151251263407007&set=a.365205192006.164561.64985492006&type=1&theater
Jak najbardziej działa. :) Zdjęcie świetne, ale straszliwie smutne. Byłam kiedyś w takiej wymarłej wsi w Bieszczadach, tylko tam nie było już żadnych budynków z wyjątkiem cerkwi, zostały ślady po fundamentach. Przytłaczające wrażenie.
Usuń@ Lirael
UsuńNawet jeśli słowo "pielgrzymka" nie padło, odwiedziny 20 turystów rocznie niektórzy na takim odludziu mogą traktować jak tłum.;)
@ bezszmer
Zdjęcie niesamowite, czar prysł...
Ad.5. Ba! Wczoraj wypożyczyłam "Wilczy notes" :-) W "Domu nad Oniego" znalazłam sporo własnych myśli i wniosków; chętnie będę kontynuować poszukiwania ;-)
OdpowiedzUsuń"Wilczy notes" kupiłam już w grudniu.;) Pierwsze wydanie, ze zdjęciami.
UsuńJa też wypożyczyłam pierwsze. Przejrzałam pobieżnie w autobusie i co do zdjęć mam mieszane uczucia.
UsuńSkąd to zmieszanie?:)
UsuńUwaga, wygłoszę herezję: nie jestem pewna, czy one są w ogóle potrzebne... :-)
UsuńAha. One są jakby "obok" zapisków Wilka, ale podobały mi się.;)
UsuńMnie same w sobie też, ale jeśli zdecyduję się na zakup, to chyba wybiorę nowsze wydanie... jednak :-)
UsuńTo teraz będę miała dylemat, na które wydanie się zdecydować. :)
Usuń@ Lirael,
Usuńzdjęcia są klimatyczne, ale małe.;(
oj, to ja w takim razie żałuję, że mam jedno ze starszych wydań! mnie właśnie zdjęć brakowało, i "Wilczym notesie" (który czytałam dosyć dawno) i w "Domu nad Oniego"
Usuń1. Sięgać po dziennik można z bardzo różnych powodów - albo z uwagi na osobę jego autora, chcąc się dowiedzieć o nim czegoś więcej; albo z uwagi na chęć dowiedzenia się czegoś o rzeczywistości, jaką opisuje; albo wreszcie z powodu czczej ciekawości (a nuż trafimy na jakieś pikantne szczegóły?). Kiedyś czytałam ich dużo więcej, od około 10 lat nie czytam prawie wcale. Niewątpliwie jednak tym, który najbardziej odcisnął mi się w pamięci jest dziennik Katherine Mansfield. Sięgnęłam kiedyś po niego przypadkiem w bibliotece, nie wiedząc nic o jego autorce i przepadłam. Czytałam go co najmniej kilkanaście razy. Piękny język, fascynująca kobieta i to coś, którego potem nie znalazłam nigdzie indziej..
OdpowiedzUsuńKilkanaście razy? Rzeczywiście musi być niesamowity. Mnie Mansfield jeszcze nie porwała, ale znam tylko jej opowiadania.
UsuńPo dzienniki sięgam z tych samych powodów. Najbardziej ciekawi mnie życie prywatne autora i komentarz bieżących wydarzeń, czego akurat u Wilka b. mi brakowało. W klasie maturalnej (czyli wieki temu) duże wrażenie zrobił na mnie dziennik Tyrmanda, ostatnio ciekawie czytało mi się Iwaszkiewicza. Wciąż czekam na dziennik, który mnie olśni.;)
Momarto: nie wiem, jak Dziennik Mansfield, ale jej listy są niesamowite:)
Usuń"Listy" też kiedyś czytałam, ale tylko raz i dawno, dawno. Teraz czasem podglądam w "Płaszczu" i za każdym razem przypomina się, jak bardzo fascynuje mnie ta kobieta:)
UsuńJak już przeczytam dziennik, listy i brakujący tom opowiadań, to poszukam jakiejś biografii Kasi - i pewnie wtedy się rozczaruję, że miała takie smutne, pełne cierpienia życie, o którym umiała mimo wszystko tak pięknie pisać.
UsuńNie szukaj, po co się rozczarowywać. Najpierw czytałam "Dziennik" Mansfield, a potem dowiedziałam się o istnieniu Poświatowskiej. Obie tak samo cudowne, utalentowane, tak samo kochające życie i tak samo tragiczne.
UsuńA widzisz, Poświatowska jakoś do mnie nie przemawia, ale to pewnie dlatego, że poetka:)
UsuńMoże za późno zacząłeś ją czytać? Ja wcelowałam w okres własnych uczuciowych burz i komponowała się idealnie:) Teraz sięgam sporadycznie, znajdując zupełnie nowy sens w tym, co kiedyś wydawało mi się "tylko o miłości". Nadal mi się jednak bardzo podoba, mimo że aktualnie ja i poezja zdecydowanie nie stanowimy całości:P
UsuńJako alergik na poezję znam Poświatowską wyłącznie z antologii. Stężenie cierpienia, nie tylko miłosnego, zdecydowanie za duże; wystarczały mi wybrane utwory. Ale jest coś w porównaniu Poświatowskiej i Mansfield.
Usuń2. Wobec "Domu..." nie miałam żadnych oczekiwań, no, może poza tymi wynikającymi z ciekawości jaki obraz Rosji wyłoni się z tej książki (ostatnio kształtował mi go Hugo-Bader, więc człowiek z innej bajki). Zasadniczo mi się podobał, choć też trochę zmęczył. Jest to lektura wymagająca poświęcenia jej czasu i tracąca swój urok przy pospiesznym czytaniu. Jej plusem (akcentowanym zresztą przez samego autora) jest możliwość spojrzenia okiem kogoś, kto dobrze zna tamtejszą rzeczywistość, nie jest tylko gościem, przy którym zakłada się odświętne ubrania. Ciekawie opisuje też wątki historyczne, obyczajowe; robi to przy tym pięknym językiem.
OdpowiedzUsuńUważam, że minusem jest wprowadzenie do książki tylu rosyjskich zwrotów i niezamieszczenie na końcu żadnego słowniczka. Ok, zmusić czytelnika do wysiłku intelektualnego, ale czytelnik czasem jest zmęczony. Im bliżej końca, tym bardziej miałam dość zastanawiania się, czy to słowo już wcześniej padło i czy powinnam je znać.
A do tego najwyraźniej nie mam zapędów mistyczno-filozoficznych, bowiem fragmenty dotyczące tych kwestii wyraźnie trąciły mi dłużyzną. Może gdybym czytała tę książkę w oderwaniu od cywilizacji i gonitwy dnia codziennego, miałabym czas zastanawiać się nad tym wszystkim. Jest jednak inaczej, wobec czego okrutnie się momentami męczyłam (zwłaszcza gdy czytałam o pierwszej w nocy).
O tak, spojrzenie na Karelię okiem jej mieszkańca jest b. cenne. Podobało mi się to, co Wilk pisał na początku: że najlepiej poznaje się tubylców robiąc z nimi coś razem.;)
UsuńChętnie poznałabym więcej poglądów Wilka na bieżące tematy, w końcu na take odludzie też docierała polityka.
Niestety ja również kilka fragmentów opuściłam.;(
ad.2: Ja również nie miałam większych oczekiwań od tej książki, ponieważ zupełnie nie znałam autora. Może myślałam, że będzie troszkę więcej o życiu na dalekiej północy niż "filozofowania" lub informacji lingwistycznych ale i tak przeczytałam z dużym zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńad 1. Osobiście lubię dzienniki i wspomnienia - może to rodzaj jakiegoś ukrytego podglądactwa :> lubię czytać o tym co autor w danym momencie myślał, jakie impresje go nachodziły, ale także co robił, jak żył. Zazwyczaj lektura jakichkolwiek dzienników lub wspomnień zachęca mnie do przyjrzenia się bliżej i zgłębienia sylwetki autora.
Ja zaczęłam w pewnym momencie zastanawiać się, czy "Dom nad Oniego" mogę uznać w ogóle za dziennik. Powtórzę się: zabrakło mi codzienności. Informacje kulturoznawcze były ciekawe, ale czasem zbyt szczegółowe.
UsuńTeż pomyślałam o podglądactwie. To trochę jak czytanie plotkarskich magazynów, tylko na wyższym poziomie.;)
Aniu: też miałam takie odczucia. Sam autor zresztą tylko co jakiś czas przypomina sobie o tym, że to "dziennik". Sporadycznie wszak tylko relacjonuje bieżące zdarzenia, a częściej snuje rozmaite opowieści, korzystając z jakiegoś bieżącego pretekstu, albo i bez niego..
UsuńMoim zdaniem cały urok dziennika polega na tym, że nie ma żadnych wytycznych, co ma się w nim znajdować. Nie ma tematów obowiązkowych, jest całkowita dowolność. Wybrany przez Wilka tryb życia wyklucza sensacyjne wydarzenia i wstrząsające spotkania, które można by potem brawurowo relacjonować, stąd dużo miejsca dla przemyśleń i wspomnień z lektur.
UsuńLirael: masz rację, każdy pisze taki dziennik, jaki mu w duszy gra. Nie zmienia to jednak tego, że dla mnie nie jest to dziennik typowy.
Usuńmnie również brakowało codzienności w dzienniku Wilka. w pewnym momencie sam Wilk chyba pisze, że "dziennik to rodzaj ukrycia się, że to szkoła samodyscypliny i bezustannej uwagi". To w fikcji autor może się cały 'obnażyć', pod przebraniem jakiejś postaci głosić najbardziej bulwersujące poglądy. Wydaje mi się właśnie, że tak Wilk się mimo odwagi niektórych swoich poglądów, się dyscyplinował.
UsuńFakt, że nie jest to typowy dziennik: sam Wilk rozróżnia to, co sam pisze (ewidentnie z myślą o publikacji), od "intymnych zapisków". Ja tam wolę te intymne, nawet jeśli trochę są "podciągane" w nadziei, że jednak jacyś potomni po nie sięgną. Więc jako dziennik Wilk rozczarowuje, ja bym Dom nazwał "migawkami z podróży", czy raczej "z zamieszkiwania":) Bardziej reportaż podróżniczy niż dziennik.
UsuńGdzieś jeszcze spotkałam się z określeniem, że "Dom nad Oniego" to po części dziennik, a po części esej.
UsuńTu całkiem ciekawy artykuł na temat tego, czym jest "Dom nad Oniego" i jak różni się od poprzednich książek Wilka. Aż nabrałam większej ochoty na "Wołokę", skoro ma tam być bardziej z pozycji przewodnika i etnografa:)
UsuńZapomniałam dodać, że zafascynowało mnie ilustrujące artykuł zdjęcie autora. Ok, jestem zen, ale czemu z taką miną?
UsuńTo moje ulubione zdjęcie!;)
UsuńO, to zaczynam mieć obawy, czy "Wilczy notes" będzie mi się tak podobał jak "Dom nad Oniego". Podobnie jak ZWL wolę te raczej intymne zapiski w dzienniku, notatki o codzienności; Rosja owszem, jest bardzo interesująca, ale nie pociąga mnie aż tak.
UsuńZdjęcie moim zdaniem super :-). Momarto, dzięki za link!
Myślę, że trzeba to po prostu sprawdzić. W "Wilczym notesie" nie jest tak źle z opisem codzienności.;)
Usuń1.
OdpowiedzUsuńZ przyczyn oczywistych (Płaszcz) czytam bardzo dużo dzienników i listów, co wprost uwielbiam. Najbardziej lubię pozytywne zaskoczenia, typu dziennik Manna czy listy Czechowa: mam obraz osoby twórcy, po czym okazuje się, że był zupełnie błędny.:) Na podstawie literatury pięknej nigdy w życiu nie dowiedziałabym się, że Mann był tak dowcipną osobą! Niestety, działa to również w drugą stronę - zdarzają się dzienniki boleśnie rozczarowujące, vide Tołstoj.
Myślę, że dla pełnego wyobrażenia o danej osobie warto przeczytać jeszcze wspomnienia innych - tu dopiero można się zdziwić! Wydaje mi się, że córka Manna ciekawe rzeczy o rodzicach pisała.
UsuńDzięki, będę musiała to koniecznie sprawdzić. I jeszcze wspomnienia jego żony.
UsuńDziennik Nałkowskiej jest równocześnie wspaniały i rozczarowujący. Dąbrowską czytałem w okropnie skróconej wersji, ale sądzę, że to jest ten typ dziennika, który mi odpowiada najbardziej: dużo o sobie, swoim pisaniu, ale też o ludziach i czasach, nawet jakaś ploteczka i anegdota. Ostatnio wielkie wrażenie zrobiły na mnie zapiski Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Usuń@ ZWL
UsuńDziennik Nałkowskiej rozczarowuje, bo burzy wyobrażenie o autorce czy z innych powodów?
Ja się osobiście poczułem rozczarowany, bo dostałem coś innego, niż miałem nadzieję dostać (czyli coś w rodzaju dzienników Dąbrowskiej). Więc to nie wina autorki, tylko moja.
UsuńAha. W takim razie na emeryturze zacznę od Nałki.;)
Usuń3. W ostatecznym rozrachunku autor mnie ani ziębi, ani grzeje. Momentami był okrutnie irytujący, by za chwilę czymś zachwycić. Wyraźnie widać, że żyje inaczej niż my (co też podkreśla - tak, to podkreślanie doliczam do listy rzeczy irytujących, jako że było czynione z pozycji osoby wywyższonej) i jego punkt widzenia jest zupełnie różny od naszego. Zazdroszczę mu jednak tego, że umie odważyć się na aż takie życie w zgodzie z naturą i dobrowolnie urządza sobie co dzień szkołę przetrwania. Dla ścisłości: zazdroszczę mu odwagi, a nie warunków bytowych:)
OdpowiedzUsuńZgadza się, odwagi można Wilkowi zazdrościć. Nie każdy zechce dzisiaj wyjechać w tak odległe strony i żyć w tak surowych warunkach. Pierwsze moje skojarzenie: zimno. Brr!
UsuńOj tak, autor bywa irytujący, ale zakres wiedzy równoważy tę przypadłość.;)
4. Wcześniej było długo, tu będzie krótko: marne. To, że jest tam zimno i ludzie piją, wiedziałam już wcześniej. Wiele więcej się nie dowiedziałam.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia. W zasadzie autor utwierdza stereotypy nt. Rosji. Odkryciem jest dla mnie Kiży (patrz wyżej).
UsuńZważywszy, że moja wiedza o Karelii jest żadna, nietrudno było mnie czymś zaskoczyć (Kiży też zaliczam do zaskoczeń).
UsuńCo do stereotypów o Rosji, wydaje mi się że akurat Wilk próbuje z nimi walczyć. Pewnych rzeczy nie zmieni (np. pijaństwa i specyficznego podejścia do pracy), ale całą resztę stara się przedstawiać bardzo "pro" (dla mnie aż za bardzo, ale za mało wiem, aby się tym bulwersować).
Akurat walka ze stereotypami nt. Rosji mi się podobała, chociaż nie powiem, żeby mnie jakoś szczególnie przekonał. Może to kwestia tonu, może stylu (w jakimś miejscu zanotowałem "wykład jak w Panu Samochodziku":P).
UsuńZ Panem Samochodzikiem mi się nie skojarzyło, ale masz rację, coś w tym jest:) Chyba bardziej ton, niż styl.
UsuńStrona 19, rozmowa ze Slepkowem: i ton, i styl:) Pan Samochodzik zawsze gadał tak, jakby z podręcznika/przewodnika czytał i tu tak samo, Wilk nawet tytuły przytacza:P
UsuńOwszem, stronę 19 oznaczyłam karteczką:) Ten fragment lekko zachwiał moim początkowym entuzjazmem wobec lektury; na szczęście szybko mu przeszło (Wilkowi, nie fragmentowi).
UsuńBędę musiała w takim razie wrócić do tego fragmentu, bo jedyne przejawy w zwalczaniu stereotypów, jakie zapamiętałam, to te dot. Putina i Czeczenów.;)
Usuń5. Jeszcze przed lekturą "Domu..." wypożyczyłam "Wołokę", więc pewnie przeczytam, jednak jeśli będzie to taki sam styl jak w "Domu...", to chyba odpuszczę, bo potrzebuję przerwy. Na pewno jednak nie jest tak, że postanowiłam rzucić wszystko i zająć się zupełnie nowymi lekturami (zdecydowanie bardziej inspirująca była w tym względzie Atwood).
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Atwood jest bardziej inspirująca. Zainteresowały mnie jednak lektury WIlka i kiedyś na pewno sięgnę po "Big Sur" Millera i "Kamienne wieże" Jagielskiego.
Usuń"Kamienne wieże" próbowałam czytać, ale byłam w złym momencie życia i poddałam się po kilkudziesięciu stronach. W ogóle nie wiem, czy jeszcze wrócę do Jagielskiego:(
UsuńO "Big Sur" też myślałam!
ha! u mnie identycznie! po Jagielskiego muszę sięgnąć koniecznie!
UsuńZ powodu tematyki wybieranej przez Jagielskiego, też mi niespieszno do jego książek.;( Ale skoro "Wieże..." mają być najlepszą książką o konflikcie rosyjsko-czeczeńskim, to chyba się przemogę.
Usuńad.3: jeśli chodzi o autora - mam mieszane uczucia - nie mogę powiedzieć, że go nie lubię- jestem pod olbrzymim wrażeniem jego erudycji, wiedzy - możliwe że taki był jego zamiar :> natomiast przyznaję, że często z jego poglądami ciężko się zgodzić, a niektóre stwierdzenia (m.in. przytoczona opowieść Biesłanie, bibliotekarce i Czeczenach) są mocno kontrowersyjne i / lub seksistowskie, co sprawia, że ciężko go polubić. Może to trochę poza, a może kreowanie się na wspomnianego wcześniej maczo. Zdecydowanie wolę wysłuchiwać jego opowieści dotyczących Karelii, piękna przyrody itd. niż politycznych wtrętów.
OdpowiedzUsuńKolejna rzecz, która trochę mnie denerwuje to te "przebłyski" pod tytułem: kogo to ja nie spotykałem i gdzie to ja nie byłem. Moim zdaniem trochę to nie potrzebne. Ja postulowałabym za trochę więcej życia nad Oniego w "Domu nad Oniego"
Mnie się wydaje, że "Dziennik..." jest jaki jest, bo był chyba pisany dla czytelników Rzeczpospolitej, więc może autor chciał po prostu przybliżyć Polakom Karelię? Stąd te mini-wykłady.
UsuńObawiam się, że to nie poza, on chyba taki jest. Takie wrażenie zrobił na mnie w telewizyjnym wywiadzie.
Zgadzam się z postulatem o większą dawkę codzienności.;)
~ Monia-w2
UsuńNie odniosłam wrażenia, że to jest puste szpanowanie nazwiskami, że Wilk nie przywołuje ich tylko, żeby robić wrażenie - zawsze towarzyszą tym wzmiankom jakieś anegdoty albo opisy. Na przykład dzieli się z nami radością, że było mu dane spędzić święta z Barańczakami. I nie chodzi tylko o wybornego indyka. :)
Wilk autentycznie był blisko tych wszystkich ludzi. Z sympatią wspomina o nim w swoim dzienniku Herling-Grudziński: oburza się tym, że Pilch w jakimś felietonie bezlitośnie skrytykował książkę Wilka. :)
Też mi się wydaje, że Wilk się nie chwalił. Z racji zawodu po prostu obraca się w takim, a nie innym towarzystwie.;)
UsuńA propos oceny książek Wilka przez innych: ponad 10 lat temu literaci sprzeczali się o Wilka. Pilch nie był zachwycony (czym tu się zachwycać: że pisze, że śnieg jest biały?), Stasiuk i Herling-Grudziński - bardzo. Chyba także Lem zabrał głos w tej dyskusji.
Ja nie zarzucam mu pustego szpanowania - wierzę, że te osoby spotkał i u nich gościł - moim zdaniem troszkę te fragmenty niepotrzebne - na mnie zrobiły wrażenie zbyt daleko idących dygresji, nie zawsze naturalnie wtrąconych
UsuńDla mnie były zapisem wydarzeń z życia autora, więc podobały mi się. Ile można czytać o mrozie.;)
Usuńad 5: Dzięki tej lekturze wyszukałam sobie trochę zdjęć i informacji zarówno o jeziorze Onega jak i o Wyspach Sołowieckich (poprzednim miejscu zamieszkania autora) - co więcej myślę, że z chęcią sięgnę po "Wilczy notes". To tereny zupełnie mi nieznane, a ciekawe.
OdpowiedzUsuńJa również pooglądałam zdjęcia - rewelacyjne krajobrazy! Może przekonam się do Rosji.;)
Usuń2.
OdpowiedzUsuńOczekiwania zostały spełnione z nawiązką, a książka bardzo mi się podobała, chwilami mnie wręcz zachwyciła.
Podziwiam oczytanie i erudycję Wilka. Swoimi pasjami potrafi zarażać. Po przeczytaniu fragmentów o literaturze japońskiej natychmiast udałam się na poszukiwania książki Kawabaty Yasunari, na szczęście jedną mam. :) Już się nie mogę doczekać, kiedy ją zacznę czytać.
Język jest niesamowity, wiele fragmentów sobie zaznaczyłam i na pewno będę do nich wracać. Czysta poezja. Na początku trudno mi było przywyknąć do maniery mieszania stylu poetyckiego, podniosłego, chwilami wręcz biblijnego, z językiem bardzo potocznym, co daje efekty groteskowe. Na przykład "Przeszył mnie bezwstyd tej foty". Ale wszystko się zmieniło w momencie, kiedy Wilk wyjaśnił, że to jest zabieg celowy i wypowiedział się o swoim stylu. Na pewno jego język drażni, ale jest charakterystyczny, rozpoznawalny natychmiast, swoją drogą czasem aż prosi, żeby go sparodiować. :) Gdybyśmy wycieli fragmenty z książek współczesnych pisarzy polskich i poprosili kogoś o identyfikację, na pewno byłby kłopot, Wilka rozpoznano by chyba błyskawicznie. :) W czasach urawniłowki językowej, to na pewno zaleta.
W książce jest mnóstwo słów, które są urokliwe już w samym brzmieniu: pustosz, posłusznica, piesznia, wiedun, skomorosza, etc.
Minusy dotyczą treści niektórych wypowiedzi autora, lekkiego kreowania się na macho i patrzenia na Polaków z lekkim poczuciem wyższości (w każdym razie tak do odebrałam), natomiast pod względem literackim: po prostu miodzio! :)
Hm, wczoraj z biblioteki wróciłam z "Krainą śniegu".;)
UsuńFakt, styl ma charakterystyczny, nikt u nas tak nie pisze. Zali jest świetnym pisarzem?;) Chwilami trąciło to jednak manierą, do tej pory mam mieszane uczucia.
Piesznia i mnie się spodobała, ale faworytką jest piecz i opowieść o niej. Niby pisanie o piecu, ale jak zajmująco o nim napisał. Podobała mi się również opowieść o Pleszczusze - chyba jedyny raz Wilk błysnął tu poczuciem humoru.
Tak, dało się odczucie pewną wyższość do Polaków z kraju. Ubawiło mnie, że Wilk stawia się w jednym rzędzie z Gombrowiczem.;)
Kromie niego nikt tak nie potrafi. :)
UsuńU Kawabaty oczywiście pomyliłam imię z nazwiskiem. :( Ciekawa jestem, jak Ci się spodoba "Kraina śniegu". Ja aż tak zachwycona nią nie byłam. Przede mną teraz "Tysiąc żurawi" i "Śpiące piękności".
Ja odnosiłam momentami wrażenie, że język Wilka jest trochę sztuczny - tak jakby bardzo się wysilał, starając się aby jego zdania brzmiały tak a nie inaczej. Brakowało mi lekkości i naturalności. Niewykluczone jednak, że tak rzeczywiście ma lub też - że po latach prób wypracowania własnego stylu wypracował właśnie taki i teraz dla niego jest on zupełnie naturalny. Jednak nawet jeśli dla niego tak, to dla mnie nie:(
UsuńA zachwyt Ani nad wątkiem z pieczą w pełni podzielam!
Pytanie na ile ten język jest świadomą autokreacją, a na ile wynikiem odcięcia od żywej polszczyzny, które trwa już 15 lat. Totalnego odcięcia, bez gazet, radia, telewizji. Natalia jest chyba Rosjanką.
UsuńJa miałem tak, jak Momarta. Wilk pisze, że daje się ponosić swojemu pisaniu, ale mam jednak dziwne wrażenie, że steruje tym pisaniem dość mocno. A język ciekawy, irytujący, nużący, pretensjonalny, błyskotliwy - wszystko zależy od fragmentu, od tego, co opisuje. Opisy przyrody np. bardzo plastyczne i nic mnie w nich nie raziło. Bardzo ciekawy fragment o poezji japońskiej zepsuł mi kompletnie użyciem słowa "żanr", no litości, nie wierzę, że zapomniał w tej głuszy słowa gatunek/rodzaj literacki.
UsuńLirael: Natalia na pewno jest Rosjanką i na pewno Wilk nie ma na co dzień kontaktu z językiem polskim. Barańczak też nie ma, ale jakoś lepiej sobie radzi...
UsuńZWL: chcesz coś o pokrewieństwie dusz albo jakoś tak?:P
Momarta: ja wiem, że Twoją bratnią duszą jest li i jedynie Bazyl, więc nie będę się wcinał w ten związek duchowy:)) Moim zdaniem język Wilka nie jest wynikiem odcięcia od żywej polszczyzny, tylko manierą obliczoną na robienie wrażenia. Na dodatek stosowaną niekonsekwentnie, bo jak Wilk chce (zapomni się?) to pisze doskonałą literacką polszczyzną.
UsuńAleż wcinaj się, proszę bardzo! Nietypowy związek, więc i konfiguracje mogą być dowolne:))
UsuńZaś co do języka Wilka - patrz strona 22, wątek na temat "utyskiwania na rusycyzmy": "kto to przeżył, będzie wiedział, o czym mówię, kto zaś tego nie doświadczył, no cóż..." Ja to czytam tak: "otóż, moi drodzy, być może jesteście za głupi by wszystko zrozumieć, ale cóż..." W tym kontekście Wilk zdecydowanie musi się pilnować, by nie wypaść z roli!
Tia, to ja jestem za głupi i nie wiem czego nie doświadczyłem. Bo akurat ze zrozumieniem nie było źle. Tak samo nigdy nie wiedziałem, dlaczego po latach w Ameryce Stanisław Barańczak operuje przepiękną polszczyzną, a Joanna Pacuła nie dość, ze ma obcy akcent, to jeszcze nie pamięta najprostszych słów:P Wilk w kilku kontekstach musi się pilnować, żeby nie wypaść z roli. Szkoda, najfajniej się go czytało, jak nie próbował mi imponować mistycyzmem, głęboką znajomością duszy rosyjskiej, literatury japońskiej i biografii Klujewa:)
UsuńTo ja pozwolę sobie przytoczyć ten fragment, w którym Wilk mówi o swoim stylu:
UsuńNierzadko zaskakują mnie spotkania słów i obrazów w metaforze, bywa, że rytm frazy wyłania z mojej głowy wyraz, o którym nie miałem wcześniej pojęcia, iż on w ogóle istnieje (wszak język to pamięć zbiorowa!), czasami też pozorną logikę zdania łamie raptem przypadek — zgrzytliwa zbitka spółgłosek, której chcesz uniknąć, wewnętrzny rym, żart...
Rzecz w tym — moim zdaniem — aby tekst nie sprawiał wrażenia martwego, lecz na odwrót — niespodziewane i raptownie zderzał słowa, zakręcał myśli i zawijał sensy, i wciąż od nowa radował i zaskakiwał — przy każdej lekturze.
Gdyby "żanr" był w celu pseudointelektualnego epatowania, zapewne nie byłby napisany fonetycznie. :) Nie traktowałabym tych zgrzytów w kategoriach błędów stylistycznych, choć mnie też momentami drażniły.
Nie sugeruję, że język Wilka uległ wykoślawieniu. Sytuacja, w jakiej jest, pozwala mu patrzeć na polszczyznę z zupełnie innej perspektywy. Zastanawiam się tylko, ile w tym wszystkim jego zasługi. :)
Przy okazji: Barańczak i Pacuła mają jednak trochę więcej możliwości czynnego uprawiania polszczyzny niż Wilk.
Mam wrażenie, że nigdzie nie napisałem, że Wilk popełnia błędy stylistyczne. Wymyślił sobie taki styl pisania i się go trzyma, choć niekonsekwentnie - mnie nie przekonuje, tylko drażni. A zacytowany przez Ciebie fragment dobitnie pokazuje, że autor nie ma żadnych problemów z pisaniem literacką polszczyzną. Pisząc "żanr" autor zda się mówić do mnie: "taki jestem oryginalny i mam w nosie ortografię" - po prostu kolejny element kreowania samego siebie. Człowiek zarabiający piórem nie może sobie pozwolić na utratę kontaktu z językiem, w którym pisze.
UsuńMnie też się zdaje, że autor zapędził się w rusycyzmach i używa ich z premedytacją, ale może po prostu tak lubi? Dla mnie było ich za dużo, ale jakoś poszło. Co do zapominania języka - znam osoby, które po roku spędzonym na obczyźnie miały kłopot ze znalezieniem polskich odpowiedników. Ku uciesze złośliwych znajomych, naturalnie.;)
Usuńad.4: Wilk w niektórych swoich zapiskach potrafi w zgrabne słowa ująć piękno karelskich krajobrazów - Karelia jawi mi się teraz jako miejscu przepiękne, dzikie, srogie, którego prawdopodobnie nigdy w życiu nie będzie mi dane zobaczyć (chociażby dlatego, że za zimnem nie przepadam) dlatego miło o nim choćby poczytać. Jako osoba, które interesuje się sztuką i historią - ciekawe były również fragmenty dotyczące starych "chramów" i "czasowni" nad jeziorem onieżskim
OdpowiedzUsuńMonia-w2, można zaplanować podróż latem ;-)
UsuńO właśnie, słowo "czasownia" też mi się podobało.
UsuńNa pewno opis scenografii mu się udał, widziałam i czułam to miejsce.;) Mimo zimna chętnie pojechałabym w tamte strony.
W lecie są okropne komary. :)
UsuńMnie często omijają, więc może dam radę? Poza tym lato trwa tam raczej krótko...
UsuńPrzy okazji można sprawdzić, czy dostępne w Polsce repelenty działają na karelskie komary ;-)
UsuńWłaśnie - muszę się zastanowić co lepsze: dać się zjeść komarom czy zamarznąć na sopelek. Chyba że trafię w te opisywane 4 czy 5 dni babiego lata... bo z zimy to ja lubię najbardziej ciepło "domowego ogniska" gdy za oknem śnieżyca :>
UsuńAniu - widziałam twój link do zdjęć cerkwi w Kiży - cudowne perełki architektury
Podobno przed wyjazdem w rejony obfitujące w komary warto pojeść przez tydzień witaminę B (chyba B). Nie próbowałam, tylko słyszałam.
UsuńZgadza się, to działa. Można też smarować się płynną witaminą B z ampułek, komary nie znoszą tego zapachu. Ja również :-(
UsuńCzyli mogę jechać do Karelii.;)
Usuń3.
OdpowiedzUsuńJuż trochę ten temat poruszyłam, więc postaram się zwięźle. :) Przede wszystkim podziwiam odwagę Wilka. Może są elementy sielankowe w tym wylegiwaniu się na pieczce i obserwacjach przyrody,ale zostawienie za sobą wszystkiego w Polsce i rozpoczęcie nowego rozdziału w tak mało przyjaznym miejscu na pewno łatwe nie było. Podoba mi się jego wrażliwość i poetycki ogląd świata, to jak posłuszne są mu słowa. Nie zachwyciły mnie jego kategoryczne, ostre wypowiedzi o wydarzeniach politycznych (Biesłan) - przecież sam wielokrotnie podkreśla, że nie docierają do niego żadne wiadomości na bieżąco. Sposób, w jaki pisze o Natalii jest ujmujący, ale uwagę o braku majtek jednej z rozmówczyń w kawiarni można było sobie darować. :)
Mnie przyszło do głowy coś jeszcze: może jego pobyt na odludziu ros. jest formą ucieczki od świata, w którym sobie nie radzi? Warunki są, owszem, trudne, ale pod wieloma względami życie jest tam chyba prostsze. Nie ma wyścigu szczurów, kryzys go chyba nie dotyczy... Tylko z czego on żyje? Z samego pisania?
UsuńPolecam ten artykuł: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PS/pejzaz.html. Zawiera m.in. wyjaśnienie, co sprawiło, że Wilk trafił do Rosji.
Usuń~ Ania
UsuńJa też się ciągle nad tym zastanawiałam. :) Utrzymanie na pewno jest tam śmiesznie tanie, ale mimo wszystko.
~ Eireann
Dzięki!
Nad kwestiami finansowymi też się zastanawiałam. Myślę, że z życiem codziennym nie ma wielkich problemów - Wilk nie wydaje się być sybarytą; reprezentuje raczej modny obecnie minimalizm:) Poza tym parę razy w tekście pojawiły się sygnały, z których wynika że np. żywią się tym, co złowią, co im wyrośnie - tak jak to było kiedyś na wsiach, kiedy jeszcze ich mieszkańcom "opłacało" i chciało się siać, sadzić i hodować.
UsuńA podesłany przez Eireann artykuł wymaga uważniejszej lektury - początek jest jednak bardzo zachęcający!
@ Eireann
UsuńArtykuł b. ciekawy, dzięki!
4.
OdpowiedzUsuńWprawdzie Wilk podkreśla, że Karelia jest tak bardzo inna niż Rosja, ale wiele elementów rosyjskiej mentalności brzmi swojsko. I tych dobrych (gościnność, serdeczność), i tych złych (lenistwo, alkoholizm, poczucie beznadziei: słowo "pejzan" wpisuję na stałe do swojego słownika). Z ludźmi nie jest najlepiej, ale przyroda zachwyca. Opisy jeziora zapierają dech. W czasie czytania opisów zimy i czterdziestostopniowych mrozów ciągle piłam gorącą herbatę. :) To chyba świadczy dość dobitnie o tym, jakie były sugestywne.
Bardzo sugestywne! Miałam podobne wrażenia, wciąż było mi chłodno. Dlatego rozdział o upale był dla mnie zaskoczeniem.;)
Usuń"Pejzan" i mnie się spodobał.;) Miałam wrażenie, że mużyki w Karelii są tacy, jak w literaturze ros. sprzed 100 lat. Trochę to stereotypowe, ale może on się faktycznie nie zmieniają?
Przy tak ograniczonym dostępie do mediów zmiany na pewno nie są szybkie.
UsuńNa pewno niestereotypowe jest to, że Wilk tak pozytywnie ocenia Putina. U nas pan prezydent raczej nie budzi entuzjazmu. Zdziwiła mnie też negatywna uwaga o Politkowskiej.
O Politkowskiej była chyba tylko jedna mała wzmianka, ale też mną drgnęło. Być może my tu w Polsce mamy niepełne spojrzenie na sprawę, ale odniosłam wrażenie, że spojrzenie Wilka jest zbyt jednostronne.
UsuńRzeczony fragment: "Co czyni, że niektóre damy (w Rosji na przykład Politkowska) ekscytują się makabrą, którą nie każdy mężczyzna zniesie." (s.112).
UsuńO Putinie jest kilka razy, w tym chyba dwa o czarnym pasie karate. :)
Mnie jego uwagi b. zaskoczyły, ale dobrze, że padły, bo pokazują wreszcie światopogląd autora.
UsuńO pasie Putina wspominał zdaje się w kontekście: kto uprawia judo (bo to chyba o judo była mowa?), ten jest skupiony, opanowany itp.;)
5.
OdpowiedzUsuńOdpowiadam bez wahania: przeczytam wszystkie pozostałe tomy dziennika z "czubku świata", jeno trochę odsapnę. :)
Miało być "z czubka". :)
UsuńWszystkie? Podziwiam, ale rozumiem. Wilkowe pisanie może się podobać. Ja raczej skończę na "Wilczym notesie". No, chyba że autor przeprowadzi się w zupełnie inne strony.;)
UsuńW każdym razie postaram się. :) Skojarzenia Wilka wędrują w tak niespodziewanych kierunkach, że miejsce zamieszkania autora nie ma większego znaczenia. :)
UsuńA ja mam dość, pod koniec tak się wymęczyłem, że nawet wyprowadzka autora na Borneo mnie nie skłoni do czytania:)
UsuńDla mnie końcowa opowieść o Klujewie to jeden z najlepszych fragmentów książki. :)
Usuń@ Lirael
UsuńJesteś wielka! Przez Klujewa przebrnęłaś?;)
Mnie się podobało skojarzenie Karelli z Japończykami, uważam, że ma sens.
1. po dziennikach oczekuję szczerości, przede wszystkim, bo chcę obejrzeć nie to, co widać w oknie wystawowym, tylko tak sobie popatrzeć przez dziurkę od klucza ;) dzienników nie czytam, raczej podczytuję, chociaż myślę, że z czasem to się zmieni, bo podczytuję ich coraz więcej. w tym momencie podczytuję dziennik Virgini Woolf, i robi na mnie niesamowite wrażenie, przede wszystkim ze względu na język, jakim Woolf opisuje najbardziej codzienne i najprostsze czynności.
OdpowiedzUsuńDziennik Woolf jest rewelacyjny. Uwielbiam jej poczucie humoru. Jej listy zresztą też zachwycają, poluję na nie od dawna.
UsuńCzekałam na kogoś, kto wymieni dziennik Woolf albo Plath.;)
UsuńPodobały mi się urywki (tylko te znam) E. Waugha i Warhola.
za dziennikiem Waugh też muszę się koniecznie rozejrzeć, czytałam urywki jego korespondencji z Nancy Mitford i są przewspaniałe, jeśli tylko dziennik byłby w podobnym guście, to rewelacja!
UsuńTrafiłam akurat na b. zabawne urywki i to mnie tak kręci.;)
UsuńAd 3. Autora nie polubiłem. Jak na człowieka, który jest taki zen, w zgodzie z naturą, ekologiczny, uduchowiony itp., to prezentuje momentami rażącą mnie nietolerancję, żeby nie powiedzieć pogardę wobec innych. O Biesłanie już pisałyście, o Politkowskiej też. Ja bym dorzucił mało sympatyczny opis Polaków - nie, żeby nie miał do końca racji, ale przebijało mi z tego takie samozadowolenie, że on sam już nie tkwi w tym ojczyźnianym bagienku, że go w gruncie rzeczy nic nie obchodzi, co się w Polsce dzieje. Polska gazeta ma mu płacić, resztę ma w pięcie.
OdpowiedzUsuńAż w pięcie to chyba nie. :) Niemniej jednak jego poczucie wyższości mnie trochę irytowało, a uderzyło mnie przede wszystkim w relacji z podróży do Polski.
UsuńZacofany w lekturze, w pełni się z Tobą zgadzam :)
UsuńPogardy nie zauważyłam, ale relacja z wizyty w Polsce nie była sympatyczna. Z drugiej strony poczytałabym więcej, co też Wilkowi w Polakach się nie podoba. Że zauroczenie UE, to już wiem.
Usuń2. Wcześniej już czytałam "Wilczy notes", więc mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać. Może jedynie w "Wilczym notesie" było mniej komentarzy do wydarzeń i świata polityki, jeśli dobrze pamiętam, i Sołówki zrobiły na mnie odrobinę większe wrażenie. Być może autor opisywał tam więcej codzienności (chociaż historii też tam było co niemiara), ale aż tak dobrze nie pamiętam.
OdpowiedzUsuń"Wilczy notes" tylko przeglądałam, ale mam wrażenie, że jest dokładnie tak, jak piszesz.;) Na wiosnę zacznę się nim delektować.
Usuń5. Uwielbiam Rosję, więc na pewno jeszcze sięgnę po Wilka, ale nie jestem wcale pewna, że gdybym nie miała jakiejś wrodzonej sympatii do Rosji, tak samo bym po niego sięgnęła, i czy by mnie w ogóle zainspirował, żeby Rosję polubić. Bo chyba żeby sie czuć zainspirowanym, trzeba również poczuć, że autor jest nam bliski, a z Wilkiem to jednak niemożliwe.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dotknęłaś istoty wilkowego problemu:) Ja też i bez niego mam sentyment do rosyjskojęzycznego Wschodu, ale po tej lekturze nic mi się nie zmieniło. Zdecydowanie lepiej pod tym względem działa Hugo-Bader (ze wszystkimi zastrzeżeniami wobec jego książek); za każdym razem kiedy go czytam, mam ochotę spakować walizkę i ruszyć. Wilk skłonił mnie zaś tylko do naciągnięcia kołdry na uszy.
UsuńŻeby kogoś zrażać miłością, trzeba ją samemu czuć, a relacja Wilka z Rosją to typowa love-hate relationship. :) Z jednej strony porywające piękno tego kraju, z drugiej "nie lica, ale ryła" i wniosek, że Rosjanom przydałby się ktoś w stylu Stalina.
UsuńJa do Rosji jestem uprzedzona (choć podziwiam ich bogatą kulturę), ale po lekturze "Domu..." patrzę na sąsiadów łaskawszym okiem. Niestety dotyczy to głównie krajobrazów.;(
UsuńI jeszcze jedno: chyba starzeję się w zastraszającym tempie, bo coraz bardziej nęci mnie przeprowadzka na odludzie i dlatego proste życie Wilka jest dla mnie kolejnym dowodem na to, że można tak żyć. Może nie koniecznie do Karelii, ale na Suwalszczyznę?
Lirael: myślę, że Wilk pokochał Rosję (może nawet bardziej niż Polskę) i nie w braku miłości widzę problem, tylko w sposobie prezentacji zjawiska. A przywołana przez Ciebie konstatacja na temat tego, co (kto) jest potrzebne Rosjanom mnie lekko zmroziła.
UsuńAniu: starość i przeprowadzka na odludzie nie idą ze sobą w parze (chyba że zamierzasz być do końca wyłącznie krzepką staruszką). Ja też czasem myślę sobie o tym, jak byłoby fajnie gdyby żyć w zgodzie z naturą, ale nie jestem pewna czy mam w sobie gotowość wobec takich ekstremalnych przeżyć jak choćby tych opisanych przez Wilka w kontekście jego problemów zdrowotnych, które mogły skończyć się tragicznie.
Ja w ogóle nie zamierzam być staruszką.;) Uprawiać roli raczej bym nie chciała, ale kury mogę hodować. A na serio: rzeczywiście brak dostępu do służby zdrowia w chwilach zagrożenia lekko mnie przeraża, to w kontekście przeróżnych horrorów z naszego kraju.
UsuńBrak dostepu do sluzby zdrowia. Toc to najlepsze lekarstwo :) aby nie dac sie chorobie.
UsuńSuwalszczyzna, Aniu, jest wg mnie piekniejsza niz cala Karelia (nacisk na cala) bo Karelia ma swoja historie i kulture troche jakby rownolegla do rosyjskiej. Karelie pojmuje prawie jak cos odrebnego, troche jak skansen, ktory trwa wlasna odwewnetrzna sila.
O Kareli w moim obszarze pisze sie wiele, odwiedza sie ja z sentymentem do w trwodze opuszczonym domostwie, z ktorego pozostaje gdzies tylko omszaly kamien progu czy podstawy budynku.
Ogladam wiele ciekawych dokumentow z tamtych okolic i mysle sobie, ze nie zazdroszcze mieszkancom niczego, nie zachwycam sie a raczej zadziwiam. Mam mozliwosc wybrania sie tam na wycieczke ale stwierdzam, ze wole Suwalszczyzne (jako nazwe wlasna i symbol) i tam wlasnie jade.
Pana Wilka nie czytalam i nie przeczytam dlugo (jesli mnie nie zmusi koniecznosc). Sadze, ze nie trace az tak wiele. A.
Cóż, jedni wolą Suwalszczyznę, inni Karelię. Nawet jeśli ta druga to skansen, chętnie bym go obejrzała. Z czystej ciekawości.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAlicjo2010, bardzo proszę o konkretny cytat takiej wypowiedzi, która padła w tej dyskusji, mam na myśli wspomniane przez Ciebie pełne pogardy uwagi w komentarzach dotyczące ludzi otyłych. Zaznaczam, że nie chodzi mi o Twoje interpretacje i wrażenia, a konkretne słowa, które utwierdziły cię w przekonaniu, że ktoś złośliwie wyśmiewa się z chorych osób i żąda ich eutanazji.
UsuńProszę Cię też też o wskazanie komentarzy, które sieją pogardę i poniżają.
Ja już Ci mogę przedstawić dwa:
"Ty mu w tym wtórujesz, zamiast włączyć samodzielne myślenie"
"Taka niby inteligentna jesteś"
Proszę Cię również o zacytowanie konkretnych słów na podstawie których uznajesz mnie za rasistkę. Twierdzisz bowiem, że "komentarze szerzą rasizm". Które komentarze?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńI jeszcze jedno.
UsuńZanim następnym razem publicznie użyjesz wobec kogoś słowa rasizm, zapoznaj się z tym artykułem.
Alicjo2010, przeczytałam cytaty ze zrozumieniem i nadal nie widzę w nich rasizmu, żądania eutanazji i pogardy.
UsuńPoczątek Twojej wypowiedzi jednoznacznie wskazuje na to, że interesuje Cię wyłącznie wymiana złośliwości, którą ja nie jestem zainteresowana. Ten klub nie powstał po to, żeby ktoś mógł sobie wyładowywać frustracje na innych uczestnikach dyskusji. Powstał w zupełnie innym celu i proponuję tych zasad się trzymać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń1. Dzienniki edwarda stachury przeczytalem niedawno. podobaly mi sie, zrobily wrazenie, tylko smutek z nich starszny bije, nostalgia, melancholia. oczekuje chyba zauwazenia algorytmu na zycie, na sposob egzystowania w codziennosci przez opisujacego. jak uda mi sie, to wychwicic, to mam wiecej empatii do autora.
OdpowiedzUsuńczytalas moze ksiaszki R.Koperskiego, np Przez Syberię na gapę? bardzo dobrze sie czyta. Palkiewicz moze sie schowac.
Dzięki za przypomnienie o Stachurze, wciąż zapominam, że powinnam go poczytać.;) Szkoda, że wypadł z obiegu, przecież jego pisanie nie zestarzało się.
UsuńKoperskiego nie znam, a może powinnam.;) Pałkiewicza nie lubię, za dużo w nim szpanu.;(