poniedziałek, 11 lutego 2013

Szaleniec z Placu Wolności

Nie często mamy szczęście spotkać kogoś tak z tak wspaniałą i ekscytującą opowieścią, jak opowieść tego niezwykłego mężczyzny. Lepiej powiedzieć „niezwykłego” niż „szalonego”, ponieważ „niezwykłość” przemawia do ludzi, w odróżnieniu od koszmarów, przerażenia i bólu. (s. 93)


Hasan Blasim zapewne wie, o czym pisze. Ten urodzony w Bagdadzie pisarz i poeta, od 2004 r. mieszkający w Finlandii, niejedno w życiu już widział i słyszał. Być może dlatego w każdym z jego czternastu opowiadań występują „niezwykli” bohaterowie. Jasnowłosi młodzieńcy regularnie przechodzący przez nędzną dzielnicę przyczyniają się do jej rozkwitu, porwany z karetki sanitariusz jest zmuszany do odgrywania terrorysty w filmach kręconych przez ekstremistów, redaktor gazety awansuje ubarwiając przeznaczone do druku listy żołnierzy, a sprzedawca z targu znajduje wśród owoców części intymne kobiety, która wcześniej się wysadziła przy pomocy ładunków wybuchowych.

O reżimie, wojnie i terrorze Blasim nigdy nie opowiada wprost, bolesne tematy pojawiają się mimochodem. Można się domyślać, że pod obłędem bohaterów skrywają się traumy i lęki, których skalę da się zmierzyć poziomem absurdu w przytaczanych opowieściach. Salim dokonujący przedziwnych rytuałów w celu zapanowania nad snami, emigrant Ali podróżujący z walizką zawierającą kości matki czy mężczyzna, który nie potrafi się nie uśmiechać to tylko kilka osobliwych przykładów. Szaleństwo czy też „niezwykłość” naznacza bohaterów również w inny sposób – są skazani na niezrozumienie i samotność, nie tylko w obcym kraju, ale i wśród najbliższych.

Siłą opowiadań Blasima jest dyskrecja, z jaką przemyca ponure treści, nadając im niecodzienny, niekiedy nawet szokujący wydźwięk. Nie jest to literatura zaangażowana politycznie, a jednak zmusza do pochylenia się nad tragedią zwykłych obywateli i czyni to skuteczniej niż setki obrazków z krajów arabskich, które można zauważyć w mediach, a które najczęściej ledwie przyjmuje się do wiadomości. Pisać o terrorze i jego ofiarach bez epatowania brutalnością i drastycznością to sztuka. Blasim najwyraźniej ją posiadł.

_________________________________________________________________________________________

Hasan Blasim „Szaleniec z Placu Wolności”, tłum. Agnieszka Piotrowska, Wyd. Biuro Literackie, Wrocław, 2013
_________________________________________________________________________________________

13 komentarzy:

  1. Towarzyszą nam podobne klimaty - dziś skończyłam czytać "Szaleństwo Almayera" Conrada. :)
    Nad opowiadaniami Blasima kiedyś medytowałam w księgarni, ale z noty i pobieżnych oględzin wynikło, że jak na mój ówczesny nastrój „Szaleniec z Placu Wolności” był zbyt przygnębiający. Widzę, że mimo wszystko warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szaleńcy to wdzięczny temat dla pisarzy, bardzo lubię ten wątek. Zaczekam na Twoją notkę, żeby sprawdzić, na ile (jeśli w ogóle;)) szalony jest bohater Conrada.;)
      W moim odczuciu opowiadania Blasima nie są przygnębiające, ratuje je właśnie absurd.

      Usuń
    2. To potrwa kilka tygodni, bo mi się znowu zrobiła kolejka książek oczekujących na recenzję. :) Wyznam tylko potajemnie, że mój podziw dla Conrada rósł z każdą przeczytaną stroną. Szaleństwo jest jak najbardziej, nie tylko w tytule.
      Podoba mi się Twoja recenzja i lubię absurdalny czarny humor, więc wzrasta prawdopodobieństwo, że ścieżki Blasima i moje się kiedyś przetną. Tym bardziej, że w Lublinie jest Plac Wolności. :)

      Usuń
    3. Na recenzję cierpliwie zaczekam, może zdążę poznać w międzyczasie fragmenty w gutenbergu.;)
      Nie miałam pomysłu na notkę, bo ostatnio coraz trudniej pisze mi się o opowiadaniach, na szczęście pomógł cytat. Tak czy inaczej miło mi, że notka Ci się spodobała. Oby i Blasim przypadł Ci do gustu.
      U mnie w mieście jest tylko Plac Zgody.;)

      Usuń
    4. W sumie lepsza Zgoda i Wolność niż Niebiański Spokój. :)

      [Przepraszam za literówkę w usuniętym komentarzu.]

      Usuń
    5. Na którym to po wiadomej masakrze wymieniono bruk. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie kiedyś ta informacja.

      Usuń
    6. Nigdy o tym nie słyszałam. Straszne.

      Usuń
    7. O tym chyba się nie wspomina. Ale do Chińczyków jakoś mi to pasuje...

      Usuń
    8. Mnie też, nawet bardzo.

      Usuń
  2. Ostatnio również wpadłam w wir czytania książek o podobnym wydźwięku, jaki przedstawia "Szaleniec z Placu Wolności". Jednym minusem jest to, że tekst ma formę opowiadań, a nie przepadam za tego typu konstrukcją powieściową :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie może bardzie spodoba Ci się "Czarny statek" Fataha? Region ten sam, ale powieść. Sama też wreszcie muszę przeczytać.;)

      Usuń
  3. Ostatnio miałam okazję rozmawiać z Libańczykiem, żyjącym od wielu lat w Polsce, który uczestniczył w trwającej tam onegdaj wojnie domowej na tyle intensywnie, że został poważnie postrzelony, czego konsekwencje ciągną się za nim do dziś, stale przybierając na sile. Już wtedy pomyślałam sobie, że jedyna szansa na to, by wyjść z takich przeżyć w miarę cało psychicznie, to obrócić to w makabryczny żart.
    Masz rację, że taka literatura z pewnością bardziej porusza niż obrazki, które spowszedniały, jako że wpisały się w pejzaż kolacyjnego seansu z włączonym telewizorem. Szkoda tylko, że tak mało osób po nią sięga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba mieć dużo sił, aby obrócić bolesna przeżycia w żart, ale na pewno jest to jakiś sposób. Niektórzy twierdzą, że tragedia + czas = komedia.
      Myślę, że literatura arabska jest dla większości mało atrakcyjna za sprawą stereotypów, jakie utrwalają w nas media. Przyjemniej poczytać o eleganckich kobietach z dużych miast niż o problemach sprzedawcy warzyw "z jakiegoś tam Iraku". Poniekąd przyzwyczaili nas do tego wydawcy.;(

      Usuń