No, dość tej kulinarnej scholastyki. Nadeszły ostatki. Henry wrócił z ekspedycji. Był pijany, cuchnął piwem i skarżył się na reumatyzm. Jego palce nie nadawały się już do gry. Przy takim cholernym mrozie musiał sięgnąć po alkohol, w stawach mu dosłownie wyło – twierdził.
– Sam posłuchaj – powiedział, przyciskając moje ucho do barku. Cisza jak makiem zasiał, nie słyszałem najlżejszego szmeru. To na pewno dlatego, że zaczyna mi się zapalenie ucha.
W każdym razie przyniósł pudełko semli, a ja uznałem za cud, że przez całą drogę do domu aż z Östermalm zdołał utrzymać w pionie i siebie, i torbę, nie niszcząc przy tym ciastek. W śnieżnej brei na mieście ludzie jeździli na piętach, buksowali i kręcili piruety z torbami albo całymi kartonami semli, a wszyscy z równym zawzięciem i koncentracją. Semli po prostu nie wolno traktować źle. Spłaszczona, przewrócona albo w jakikolwiek inny sposób zmaltretowana semla jest żałosna. Wystarczy minimalny odcisk palca na pudrowej powłoczce i cała przyjemność obraca się w niwecz. Semla musi zachować ortodoksyjnie świeży, nieskalany wygląd. Henry miał absolutną jasność co do semlowej etyki i całą drogę buksował z pudłem ciastek w swoistym chwycie żyroskopowym, gotów poobijać się niemiłosiernie, byle donieść je w znośnym stanie. Zupełnie jak dostawa dragów: święte i drogie.
____________________________________________________________________________
Klas Östergren "Gentlemani" przeł. Anna Topczewska, DodoEditor, Kraków 2010, s. 4-5-406
____________________________________________________________________________
Okrutna:) Jakiś czas temu u Momarty była dyskusja o semlach vel ptysiach vel psysiach, jak mawiał pewien detektyw, a tu proszę, znowu. To podchodzi pod znęcanie się psychiczne:P
OdpowiedzUsuńCzekałam z tym fragmentem od zeszłego lata, tak podziałał na moją wyobraźnię.;) Poza tym o Tłustym Czwartku było w tym roku dość cicho i poczułam niedosyt. Natomiast ostatki jakby w zaniku.
UsuńWykazałaś się anielską cierpliwością:) Podoba mi się ten obraz noszenia semli podczas ślizgawicy, na szczęście rodzime pączki są mniej wrażliwe na uszkodzenia, chociaż mocno spłaszczony pączek to też już nie to samo.
UsuńTaki opis wart był poświęcenia.;) Opis transportu przypomniał mi o eklerach - zniekształcają się już od samego pakowania w papier, zwłaszcza krem. Ale nagniecione pączki to rzeczywiście nie to samo.;)
Usuńcałe szczęście, żem już po obiedzie, i to z deserem. a ptysie uwielbiam!
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie.;) Ptysie b. lubię, inne kremowe ciastka zresztą też.;)
UsuńOne tak smakowicie wyglądają na tym zdjęciu, że chyba byłabym w stanie sama zjeść pół pudełka... o ile nie więcej ;-)
OdpowiedzUsuńKilka sztuk na pewno pochłonęłabym w try miga.;) Na dodatek nadzienie jest migdałowe, a nie zwykła bita śmietana - kolejny wabik. Jak żyć?!:)
UsuńJak żyć i gdzie smakować :)?
OdpowiedzUsuńMyślę, że życie jest zbyt krótkie, żeby się wciąż umartwiać.;)
UsuńNa szczęście z pączków i ptysiów to ja najbardziej lubię śledzie:) Wychodzi więc na to, żem ostatkowa staropolska tradycjonalistka!
OdpowiedzUsuń(chociaż u mnie bookfa tak zachęcająco pisała o semlach, że może, może bym się i skusiła)
W mojej okolicy tradycja ostatków w ogóle zanikła. Albo jest to wynik przejedzenia w Tłusty Czwartek.;)
UsuńJa na pewno bym się skusiła na degustację, lubię lokalne smakołyki.
Nieziemskie widoki! A na myśl o migdałowym nadzieniu dostaję ślinotoku. Jednak "semlę pływającą w ciepłym mleku" chyba bym sobie darowała.
OdpowiedzUsuńMnie też się wydaje, że w ciepłym mleku byłaby za słodka, ale do czarnej kawy bez cukru pasuje jak ulał. Może trzeba rozważyć wypad do Szwecji?;)
UsuńByłaby za słodka i rozciapana. :( Do Szwecji bardzo chętnie, nie tylko z powodu semli. :) Tymczasem można spróbować upiec namiastkę.
UsuńPrzepis jest dostępny tutaj.;)
UsuńA do Szwecji można pojechać z wielu powodów, także literackich.;)
dzisiaj to dopiero udręka patrzeć na ten wpis :)Choć z ciepłym mlekiem nie zjadłabym niczego, nawet tej apetycznej semli. A przy okazji, to czy takie słowo w gole w języku polskim istnieje? Nie powinna tłumaczka zamiast semli (czy tez semla?) zaserwować nam swojskiego ptysia?
OdpowiedzUsuńMleko dobre tylko schłodzone, zgadzam się.;)
UsuńObawiam się, że zwolennicy ptysiów mogliby się obruszyć - semle są jednak inne. Nazwa podoba mi się, kojarzy mi się z imieniem Selma.;)