Gdyby gogolowski rewizor ruszył dzisiaj w głąb Rosji, wzbogaciłby się w okamgnieniu. Właściwie nie musiałby nawet nigdzie wyjeżdżać, wystarczyłby patent więźniów z Konstantynowki, którzy podszywając się pod śledczych, dzwonili do przypadkowych urzędników z informacją o pojawieniu się przykrych dlań dokumentów i propozycją umorzenia dochodzenia za stosowną opłatą. Sukces gwarantowany – nawet uczciwi Rosjanie nie mogą mieć pewności, że organy ścigania nie spreparują potrzebnych dowodów, a wtedy i sąd przyzna im rację.
To tylko jedna z historii zamieszczonych w książce Radziwinowicza obejmującej jego dziennikarskie korespondencje z lat 1998-2012. Po lekturze wniosek nasuwa się jeden - Gogol miałby i dzisiaj o czym pisać. Kumoterstwo, łapownictwo i wszelkie rozpasanie zdążył opisać, być może zainteresowałyby go zatem inne zjawiska: płacząca ikona Putina, spór o pomnik Bułhakowa, ustawa zakazująca reklamowania wróżbitów i jasnowidzów, dobrowolne czuwanie przy mauzoleum Lenina czy moralna odnowa elit. Niewątpliwie mógłby zabłysnąć ograniczając się do poradników typu: jak poznać Czeczena po chodzie, jak uniknąć kary za nieprzepisowe wywieszenie flagi narodowej, jak gromadzić się zgodnie z prawem, jaki tworzyć sztukę i nie trafić do łagru albo jak wygrać rosyjską edycję programu Big Brother. Tematów pod dostatkiem, życia nie starszy, aby wszystkie zasygnalizować.
Zbiór tekstów Radziwinowicza daje solidny wgląd w życie dzisiejszej Rosji. Pojawiają się echa wydarzeń bardzo ważnych (m.in. zabójstw politycznych, wojny w Czeczenii, zamachów w Biesłanie i na Dubrowce) oraz tych mało istotnych, które jednak wiele mówią o Rosjanach. Jest i strasznie, i śmiesznie, ale z umiarem. Zdecydowanie lepsze są teksty dłuższe, jak np. ten o matce szukającej ciała żołnierza z łodzi podwodnej „Kursk” lub ten o dyrektorce szkoły w Biesłanie, która miała pecha przeżyć. Ta książka rzeczywiście pozwala zrozumieć naszego wschodniego sąsiada.
Te zdjęcia są świetnym uzupełnieniem tekstów Radziwinowicza.
____________________________________________________________________________________
Wacław Radziwinowicz „Gogol w czasach Google’a: korespondencje z Rosji 1998-2012”, Wyd. Agora, Warszawa, 2013
____________________________________________________________________________________
Co za koincydencja :-) - właśnie czytam inną gogolowską książkę - "Nikołaja Gogola" Nabokova, też niezgorsza :-)
OdpowiedzUsuńKoincydencja podwójna - mój Gogol właśnie w drodze.;)
UsuńSzczegółów zdradzać nie będę (na razie) ale jestem pod wrażeniem, pozytywnym oczywiście, chociaż myślę, że po "Karawanie literatury", którą ostatnio przeczytałem, wszystko, nie tylko Nabokova, odebrałbym pozytywnie :-).
UsuńWiem, o co chodzi - przeglądałam egzemplarz biblioteczny i tak mi się zawartość spodobała, że postanowiłam mieć własny egzemplarz na własność. Bardzo ciekawa rzecz.
UsuńSugerujesz, że wcześniej Nabokov nie podchodził Ci?
To Nabokov może nie podchodzić?! :-) Jak zwykle u mnie :-) miałem z nim intensywny kontakt w czasach licealno-studenckich i mój entuzjazm został powstrzymany dopiero przez "Blady ogień", na którym szybko odpadłem. Teraz chyba wezmę sobie Nabokova do powtórki.
UsuńZaniepokoił mnie wcześniej Twój zwrot wszystko, nie tylko Nabokova, odebrałbym pozytywnie.;)
UsuńMyślę, że akurat Nabokov zyskuje na powtórnych lekturach. Chętnie poszłabym na kurs "czytania" jego książek. Parę rzeczy czytałam i do dziś wydaje mi się, że wiele mi umknęło.;(
Też mam takie wrażenie, zwłaszcza że pamiętam opinię o nim jako o trudnym pisarzu a mi tak gładko te jego książki "wchodziły" :-).
UsuńOtóż to. Chociaż naturalnie można czytać na poziomie podstawowym, nie doszukując się piątego dna.;)
UsuńWidzę, że ostatnio masz kurs na nowości:) Też się zastanawiam nad zakupem tej pozycji, choć nie z uwagi na Gogola, a dlatego że bardzo lubię krótkie rosyjskie felietony Radziwinowicza w Wyborczej. Facet ma niesamowite oko, idące do tego w parze z umiejętnością atrakcyjnego opowiadania. Zastanawiałam się tylko nad tym, czy nie jest to zbiór za bardzo powtórkowy, trochę na zasadzie "odgrzewanych kotletów"?
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym, że mam kurs na Rosję.;)
UsuńOko ma, a przy tym nie pisze o Rosjanach z wyższością, ani nie naśmiewa się z absurdów, których przecież jest tam niemało.
Powtórka jest to na pewno, ale np. w zbiorze nie ma artykułów o kluczowych wydarzeniach (zatonięcie Kurska, zabójstwo Politkowskiej, aresztowanie Chodorkowskiego), dowiadujemy się o nich przy okazji zupełnie innych tematów. Podobał mi się ten chwyt, bo pozwolił skupić się na innej stronie dramatu. Dla mnie było tu sporo nowości, zwłaszcza takich drobiazgów typu coraz słabsza sprzedaż wódki putinówki.;) Plus odkrycie, że kraj, który ma tak dużo świetnych ziem uprawnych, nie ma specjalistów do ich umiejętnego wykorzystania.
Obawiam się Aniu, że zaraziłam się od Ciebie kursem na Rosję, bo o ile wcześniej zapierałam się, że Radziwinowicza przeczytam "może kiedyś, przy okazji", tak teraz, po Twojej recenzji, mam chęć sięgnąć po niego znacznie szybciej.
UsuńMiło mi to czytać - będzie możliwość porównania wrażeń. Ostrzegam, że niedługo znowu coś rosyjskiego u mnie się pojawi.;)
UsuńRosja warta jest niejednej lektury, a i zobaczyć na własne oczy te "dziwa" też byłoby pięknie.;)
Wszędzie natykam się na reklamy tej książki, jakby mówiła do mnie "kup mnie, kup mnie". Zachęcona recenzją może spełnie jej prośby :-) a nic Gogola nie czytałam jeszcze, choć myślałam o tym intensywnie,szczególnie że ostatnio przez ponad cztery lata mieszkałam na ulicy Gogola :-)
OdpowiedzUsuń;) Na jednym portalu ma faktycznie sporą promocję.;) A zdjęcie zwraca uwagę, tak mi się wydaje.
UsuńTaki patron ulicy zobowiązuje - trzeba czytać.;)
Z opisu brzmi to zachęcająco, ze swojej strony polecam Hugo - Badera, czy mniej znanych autorów: Krystynę Kurczab - Redlich ("Pandrioszka", "Głową o mur Kremla") i Wojciecha Grzelaka ("Rosja bez złudzeń"). I polecam również mojego bloga ltura.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZa Hugo-Baderem nie przepadam, za dużo u niego zmyśleń jak na moje wyczucie. "Pandrioszka" Kurczab-Redlich b. mi się podobała, "Głową mur Kremla" wciąż czeka na swoją kolej. O Grzelaku wcześniej nie słyszałam, dziękuję za podpowiedź.;)
UsuńZaproszenie przyjęte.)
Bardzo podoba mi się tytuł tej książki, natychmiast zapada w pamięć. Czy pojawia się motyw grzybów podobnie jak u ziemniaczanego oligarchy?
OdpowiedzUsuńA wiesz, że liczyłam na takie pytanie? Grzybów nie znalazłam.;( Był artykuł o chlebie i ziemniakach, ale o grzybach niestety nie.;(
UsuńGogol i google stanowią ładną parę, prawda?;)
Może w książce Nabokova o Gogolu temat grzybowy doczekał się pełniejszego omówienia? :)
UsuńPara brzmi i wygląda świetnie.:)
Przeglądając Nabokova na grzyby jeszcze się nie natknęłam, ale może trzeba poczytać innych ros. pisarzy.;)
UsuńNa pierwszy ogień proponuję dramaty Gribojedowa. :) Nawet jeśli wiadomy motyw w nich nie występuje, można się go symbolicznie doszukiwać w nazwisku. :)
UsuńJak mogłam o bim nie pomyśleć.;)
UsuńKultową rzeczą może stać się "Grzybowstąpienie" Zincewa - szalona powieść.;) Muszę sobie ją przypomnieć.
Nie czytałam, ale to chyba kolejny dowód na to, że w grzybowej teorii na temat kultury rosyjskiej jest dużo prawdy. :)
UsuńChyba tak.;) Mała poprawka: autor ma nazwisko Zinik.
UsuńŁadnie, to teraz żałuję, że się nie skusiłam na tę książkę! Trochę się bałam, że zawiedzie, bo Radziwinowicza wcześniej nie czytałam, i teraz płacę za swoją ignorancję ;) No nic, poczekam do lata!
OdpowiedzUsuńTaka wyczekana może lepiej smakować.;) Co się odwlecze...
Usuń