Panie Barnes, nawet Pan nie wie, ile frajdy sprawiła mi Pańska książka. Niby temat oklepany, bo rzecz jest o trójkącie miłosnym, ale te postaci! Stuart – zakompleksiony, nieśmiały trzydziestolatek o umyśle księgowego, jego cudem zdobyta dziewczyna Gillian, której ulubionym słowem jest „praktycyzm” oraz wieloletni przyjaciel tego pierwszego, Oliver – mistrz ciętej riposty, tyleż inteligentny i przystojny, co nieprzewidywalny i uciążliwy.
Powieść „Pomówmy szczerze…” nie jest szczególnie głęboka ani odkrywcza, jest za to błyskotliwa i świetnie napisana. Spotkanie z trójką londyńczyków nie byłoby zapewne tak ekscytujące, gdyby nie udzielono im głosu. Każde wydarzenie jest komentowane przez głównych zainteresowanych, czasem odzywają się też drugoplanowi uczestnicy tragikomedii. I tu zaczyna się zabawa: nie dość, że każda osoba to indywidualność, co daje się odczuć po kilku minutach, to każda ma inny pogląd na sprawę. A skoro za motto powieści posłużyło przysłowie rosyjskie: „Kłamie jak naoczny świadek”, od początku wiadomo, że ustalenie prawdy będzie niemożliwe. Tak czy owak, pysznie się czyta o zawirowaniach miłosnych tej trójki – niegdyś – przyjaciół, po pewnym czasie - nieszczęśników. Śledząc ich podchody, śledztwa i nieczyste zagrania trudno o współczucie, w końcu sami bezustannie komplikują sytuację. Pozostaje tylko cierpliwie czekać, aż szaleństwo sięgnie zenitu jedna ze stron spasuje. Co naturalnie ma miejsce.
Dawno nie czytałam książki tak wciągającej i dowcipnej, oferującej jednocześnie rozrywkę na wysokim poziomie. Świetnie utrzymane tempo, barwne postaci, do tego duża swoboda w operowaniu językiem i wrażenie naturalności – oto główne zalety „Pomówmy szczerze…”. Dwa wieczory spędzone ze Stuartem, Gillian i Oliverem minęły w tempie zawrotnym. Dzięki, panie Barnes!
______________________________________________________________________________
Julian Barnes „Pomówmy szczerze…” przeł. Katarzyna Kasterka, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2002
______________________________________________________________________________
Barnes w ogole jest genialny - ostatnio czytalam jego "Poczucie kresu" i zaczarowalam sie bez reszty, czytalas? :-)
OdpowiedzUsuń(btw. nie jest to gruba ksiazka - moze nadawalaby sie na spotkanie klubu? :-) )
Absolutnie nadawałaby się.;) Jest szansa, że przed wakacjami zostanie przez nas omówiony.;)
UsuńNa to liczę - nabyłam bowiem w ramach promocji, ale bez klubowego bacika nieprędko wcisnę w grafik:))
UsuńOK, może zatem już w maju?;)
UsuńTy tu rządzisz, a ja bronić się przesadnie nie będę:)
UsuńAle mnie cieszą takie propozycje i sugestie!
UsuńTeż nabyłem i jestem bardzo ciekawy autora, więc im prędzej, tym lepiej:)
UsuńZatem ustalone.;)
UsuńŚwietnie utrzymane tempo, swoboda w operowaniu językiem - niby tak niewiele, ale czemu tak niewielkiej ilości pisarzy udaje się to osiągnąć, ha? (a piszę te słowa, będąc wymęczona i przeczołgana przez Johna Updike'a, który też podobno wielkim pisarzem jest...)
OdpowiedzUsuń;))))
UsuńJa lubię być czasem męczona przez Updike'a, zwłaszcza jeśli są to "Pary";) Z tego, co pamiętam, "Wyjdź za mnie" i "Farma" czytają się szybko i przyjemnie.
Bardzo możliwe, kiedyś coś czytałam, ale było to dawno temu i nie pamiętam co to było (tak, też jestem sobą zażenowana!). "Po kres czasu" jednak nie polecam. Zdecydowanie nie!
UsuńZapisuję na twardym dysku mej pamięci.;) Na szczęście parę innych książek Updike'a jeszcze czeka na lekturę, więc mam nadzieję, że trafię na coś dobrego.
UsuńO, to ja sobie zanotuję, by nie sięgać po "Po kres czasu" :)
UsuńZ książek Updike'a najprzyjemniej czytało mi się "Gertrudę i Klaudiusza". Ciekawa, ładnie opowiedziana historia. Updike zupełnie inny niż w "Czarownicach z Eastwick" i w "Wyjdź za mnie".
A Barnesa nie znam. Czytałam tylko "Papugę Flauberta" i wstyd przyznać, ale się przy niej wynudziłam.
Koczowniczko, przy "Poczuciu kresu" nie da sie wynudzic - to ksiazka z zagadka, a chec poznania jej rozwiazania gna nas do ostatniej strony w przyspieszonym tempie ;-)).
Usuń@ koczowniczka
UsuńNaprawdę podobała Ci się "Gertruda i Klaudiusz"? Bardzo mnie to cieszy.;) Dla mnie to jedna z najlepszych książek o miłości, jakie czytałam.
@ czas-odnaleziony
Proszę nie uprzedzać faktów.;)
Czasie odnaleziony, zachęciłaś mnie, teraz nie będę bała się sięgnąć po "Poczucie kresu" :)
UsuńCzytanki.anki, tak, podobała mi się cała książka z wyjątkiem stron o sokolnictwie :)
Podobał mi się język, jakim została napisana, poruszane tematy, konstrukcja, bohaterowie. Spodziewałam się, że w "Gertrudzie i Klaudiuszu" będzie więcej o Hamlecie i o Ofelii, tymczasem Updike zajął się postacią, na którą oglądając kiedyś "Hamleta" nie zwracałam najmniejszej uwagi - przedstawił matkę duńskiego księcia.
Takie chwyty w literaturze b. lubię. Dla mnie matka Hamleta była zawsze ciekawą postacią, zwłaszcza że różnie ją w teatrze pokazywano.
UsuńW moim odczuciu Updike świetnie oddał namiętności i rozterki Gertrudy i Klaudiusza, nawet jeśli to zupełnie inna historia niż u Szekspira.;)
@czytanki.anki O nie, tylko nie Pary :)
UsuńO tak, głównie "Pary".;) Pamiętam, że była o nich mowa przy okazji "Amerykańskich apetytów", czytałam wtedy Twoją notkę o Updike'u. Cóż, książka wymaga dużego skupienia (i cierpliwości;)), ale moim zdaniem warto się poświęcić.
UsuńA ja pozostanę na stanowisku, że tę akurat wiwisekcję związków międzyludzkich, spokojnie mogłem sobie darować :)
UsuńNiech Ci będzie.;)
UsuńSłusznie prawi Padma, że blogi książkowe to zło. Weź teraz człowieku rzuć wszystko i czytaj Barnesa... ;-)
OdpowiedzUsuńSamo zło!:) W przypadku "Pomówmy szczerze..." było u mnie tak, jak piszesz - rzuciłam wszystko i czytałam Barnesa, bo tak mnie wciągnął. Zajrzałam na dwie strony i musiałam czytać do końca.;)
UsuńBarnes tu, Barnes tam.... sterty w domu leżą (niestety Barnesa brak), a i tak trzeba do biblioteki uderzyć (może coś mają tegoż)...
OdpowiedzUsuńJestem żywo zainteresowana poznaniem czegokolwiek z twórczości tego pisarza.
A podobny przypadek miałam z "Tristanem 1946" Kuncewiczowej, tylko chciałam zobaczyć początek i już nie odłożyłam na półkę, czytam z wielką przyjemnością, też głos oddany postaciom, różne światło na wydarzenia, sama fabuła może nie wielkie mecyje, ale ujęcie, emocje, narracja - dla mnie rewelacja!
Gorąco zachęcam, w bibliotekach na pewno coś się znajdzie. Na szczęście jest u nas wydawany od dawna, tylko nie cieszył się chyba wzięciem.;(
UsuńO tak, "Tristan 1946" wciąga, też mi się go dobrze czytało. A ile tam smaczków!;)
no proszę, Barnes sprzed bookera tez wielki. następny tytuł do wygrzebania, an dodatek nakład już pewnie wyczerpany. Ale rekomendacja zbyt kusząca, by odpuścić.
OdpowiedzUsuńBarnes zdecydowanie w dobrej formie, tak więc gorąco polecam.;)
UsuńMam nadzieję, że w bibliotekach można go zdobyć.
To już teraz rozumiem symbolikę trzech bucików na okładce drugiej części tej opowieści. :) Wielkie dzięki, Aniu, książka zapowiada się wyśmienicie.
OdpowiedzUsuńPrawda, że buciki są znaczące? Ich ustawienie chyba również.;) Nie mogę się doczekać, żeby sprawdzić, jak się potoczyły dalsze losy tej trójki, ale jeszcze się wstrzymam.
UsuńNie ma za co, oby i Tobie się podobała.
Ciekawe, czy na tym koniec, czy będą kolejne części.
UsuńMam nadzieję, że nie.;) To mogłoby być ciągniecie wątku na siłę.
UsuńA ja dotychczas żyłam w przekonaniu, że Barnes przynudzaPPP
OdpowiedzUsuńCzyżbyś czytała "Papugę Flauberta"?;) Ta mnie wymęczyła, przyznaję.
UsuńRzeczywiście. Tyle, że nie przypominam sobie, żebym ją skończyła:).
UsuńProtestuję, w "Papudze..." Barnes wcale nie przynudza! :)
Usuń:) Chyba muszę ponownie do niej zajrzeć.;)
UsuńA ja ostatnio przeczytałam Artura i George'a - nabytego trochę przypadkowo, bo akurat duża promocja cenowa się zdarzyła. Ksiażka bardzo mnie wciągnęła więc z chęcią sięgnę po inne powieści Barnesa
OdpowiedzUsuńO, Karolina:). Miło Cię widzieć).
Usuń@ Karolina
UsuńMnie "Artur i George" też się podobał. Na promocję, o której wspominasz, też się załapałam - prawdziwe skarby można było w niej nabyć.;)
Przychylam się do uwagi Izy - miło Cię widzieć.;)
Dostałam od męża tablet to zdarzają się (nieliczne) momenty podczas karmienia dzieci kiedy mogę posurfować po necie :-)
UsuńW takiej sytuacji tablet może być niezłym rozwiązaniem. I do parku na spacer można zabrać.;)
Usuń