poniedziałek, 4 marca 2013

On, ona i on, oni

Panie Barnes, nawet Pan nie wie, ile frajdy sprawiła mi Pańska książka. Niby temat oklepany, bo rzecz jest o trójkącie miłosnym, ale te postaci! Stuart – zakompleksiony, nieśmiały trzydziestolatek o umyśle księgowego, jego cudem zdobyta dziewczyna Gillian, której ulubionym słowem jest „praktycyzm” oraz wieloletni przyjaciel tego pierwszego, Oliver – mistrz ciętej riposty, tyleż inteligentny i przystojny, co nieprzewidywalny i uciążliwy.


Powieść „Pomówmy szczerze…” nie jest szczególnie głęboka ani odkrywcza, jest za to błyskotliwa i świetnie napisana. Spotkanie z trójką londyńczyków nie byłoby zapewne tak ekscytujące, gdyby nie udzielono im głosu. Każde wydarzenie jest komentowane przez głównych zainteresowanych, czasem odzywają się też drugoplanowi uczestnicy tragikomedii. I tu zaczyna się zabawa: nie dość, że każda osoba to indywidualność, co daje się odczuć po kilku minutach, to każda ma inny pogląd na sprawę. A skoro za motto powieści posłużyło przysłowie rosyjskie: „Kłamie jak naoczny świadek”, od początku wiadomo, że ustalenie prawdy będzie niemożliwe. Tak czy owak, pysznie się czyta o zawirowaniach miłosnych tej trójki – niegdyś – przyjaciół, po pewnym czasie - nieszczęśników. Śledząc ich podchody, śledztwa i nieczyste zagrania trudno o współczucie, w końcu sami bezustannie komplikują sytuację. Pozostaje tylko cierpliwie czekać, aż szaleństwo sięgnie zenitu jedna ze stron spasuje. Co naturalnie ma miejsce.

Dawno nie czytałam książki tak wciągającej i dowcipnej, oferującej jednocześnie rozrywkę na wysokim poziomie. Świetnie utrzymane tempo, barwne postaci, do tego duża swoboda w operowaniu językiem i wrażenie naturalności – oto główne zalety „Pomówmy szczerze…”. Dwa wieczory spędzone ze Stuartem, Gillian i Oliverem minęły w tempie zawrotnym. Dzięki, panie Barnes!

______________________________________________________________________________

Julian Barnes „Pomówmy szczerze…” przeł. Katarzyna Kasterka, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2002
______________________________________________________________________________

41 komentarzy:

  1. Barnes w ogole jest genialny - ostatnio czytalam jego "Poczucie kresu" i zaczarowalam sie bez reszty, czytalas? :-)
    (btw. nie jest to gruba ksiazka - moze nadawalaby sie na spotkanie klubu? :-) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nadawałaby się.;) Jest szansa, że przed wakacjami zostanie przez nas omówiony.;)

      Usuń
    2. Na to liczę - nabyłam bowiem w ramach promocji, ale bez klubowego bacika nieprędko wcisnę w grafik:))

      Usuń
    3. OK, może zatem już w maju?;)

      Usuń
    4. Ty tu rządzisz, a ja bronić się przesadnie nie będę:)

      Usuń
    5. Ale mnie cieszą takie propozycje i sugestie!

      Usuń
    6. Też nabyłem i jestem bardzo ciekawy autora, więc im prędzej, tym lepiej:)

      Usuń
  2. Świetnie utrzymane tempo, swoboda w operowaniu językiem - niby tak niewiele, ale czemu tak niewielkiej ilości pisarzy udaje się to osiągnąć, ha? (a piszę te słowa, będąc wymęczona i przeczołgana przez Johna Updike'a, który też podobno wielkim pisarzem jest...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;))))
      Ja lubię być czasem męczona przez Updike'a, zwłaszcza jeśli są to "Pary";) Z tego, co pamiętam, "Wyjdź za mnie" i "Farma" czytają się szybko i przyjemnie.

      Usuń
    2. Bardzo możliwe, kiedyś coś czytałam, ale było to dawno temu i nie pamiętam co to było (tak, też jestem sobą zażenowana!). "Po kres czasu" jednak nie polecam. Zdecydowanie nie!

      Usuń
    3. Zapisuję na twardym dysku mej pamięci.;) Na szczęście parę innych książek Updike'a jeszcze czeka na lekturę, więc mam nadzieję, że trafię na coś dobrego.

      Usuń
    4. O, to ja sobie zanotuję, by nie sięgać po "Po kres czasu" :)
      Z książek Updike'a najprzyjemniej czytało mi się "Gertrudę i Klaudiusza". Ciekawa, ładnie opowiedziana historia. Updike zupełnie inny niż w "Czarownicach z Eastwick" i w "Wyjdź za mnie".
      A Barnesa nie znam. Czytałam tylko "Papugę Flauberta" i wstyd przyznać, ale się przy niej wynudziłam.

      Usuń
    5. Koczowniczko, przy "Poczuciu kresu" nie da sie wynudzic - to ksiazka z zagadka, a chec poznania jej rozwiazania gna nas do ostatniej strony w przyspieszonym tempie ;-)).

      Usuń
    6. @ koczowniczka

      Naprawdę podobała Ci się "Gertruda i Klaudiusz"? Bardzo mnie to cieszy.;) Dla mnie to jedna z najlepszych książek o miłości, jakie czytałam.

      @ czas-odnaleziony

      Proszę nie uprzedzać faktów.;)

      Usuń
    7. Czasie odnaleziony, zachęciłaś mnie, teraz nie będę bała się sięgnąć po "Poczucie kresu" :)

      Czytanki.anki, tak, podobała mi się cała książka z wyjątkiem stron o sokolnictwie :)
      Podobał mi się język, jakim została napisana, poruszane tematy, konstrukcja, bohaterowie. Spodziewałam się, że w "Gertrudzie i Klaudiuszu" będzie więcej o Hamlecie i o Ofelii, tymczasem Updike zajął się postacią, na którą oglądając kiedyś "Hamleta" nie zwracałam najmniejszej uwagi - przedstawił matkę duńskiego księcia.

      Usuń
    8. Takie chwyty w literaturze b. lubię. Dla mnie matka Hamleta była zawsze ciekawą postacią, zwłaszcza że różnie ją w teatrze pokazywano.
      W moim odczuciu Updike świetnie oddał namiętności i rozterki Gertrudy i Klaudiusza, nawet jeśli to zupełnie inna historia niż u Szekspira.;)

      Usuń
    9. @czytanki.anki O nie, tylko nie Pary :)

      Usuń
    10. O tak, głównie "Pary".;) Pamiętam, że była o nich mowa przy okazji "Amerykańskich apetytów", czytałam wtedy Twoją notkę o Updike'u. Cóż, książka wymaga dużego skupienia (i cierpliwości;)), ale moim zdaniem warto się poświęcić.

      Usuń
    11. A ja pozostanę na stanowisku, że tę akurat wiwisekcję związków międzyludzkich, spokojnie mogłem sobie darować :)

      Usuń
  3. Słusznie prawi Padma, że blogi książkowe to zło. Weź teraz człowieku rzuć wszystko i czytaj Barnesa... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo zło!:) W przypadku "Pomówmy szczerze..." było u mnie tak, jak piszesz - rzuciłam wszystko i czytałam Barnesa, bo tak mnie wciągnął. Zajrzałam na dwie strony i musiałam czytać do końca.;)

      Usuń
  4. Barnes tu, Barnes tam.... sterty w domu leżą (niestety Barnesa brak), a i tak trzeba do biblioteki uderzyć (może coś mają tegoż)...
    Jestem żywo zainteresowana poznaniem czegokolwiek z twórczości tego pisarza.
    A podobny przypadek miałam z "Tristanem 1946" Kuncewiczowej, tylko chciałam zobaczyć początek i już nie odłożyłam na półkę, czytam z wielką przyjemnością, też głos oddany postaciom, różne światło na wydarzenia, sama fabuła może nie wielkie mecyje, ale ujęcie, emocje, narracja - dla mnie rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco zachęcam, w bibliotekach na pewno coś się znajdzie. Na szczęście jest u nas wydawany od dawna, tylko nie cieszył się chyba wzięciem.;(
      O tak, "Tristan 1946" wciąga, też mi się go dobrze czytało. A ile tam smaczków!;)

      Usuń
  5. no proszę, Barnes sprzed bookera tez wielki. następny tytuł do wygrzebania, an dodatek nakład już pewnie wyczerpany. Ale rekomendacja zbyt kusząca, by odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barnes zdecydowanie w dobrej formie, tak więc gorąco polecam.;)
      Mam nadzieję, że w bibliotekach można go zdobyć.

      Usuń
  6. To już teraz rozumiem symbolikę trzech bucików na okładce drugiej części tej opowieści. :) Wielkie dzięki, Aniu, książka zapowiada się wyśmienicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że buciki są znaczące? Ich ustawienie chyba również.;) Nie mogę się doczekać, żeby sprawdzić, jak się potoczyły dalsze losy tej trójki, ale jeszcze się wstrzymam.
      Nie ma za co, oby i Tobie się podobała.

      Usuń
    2. Ciekawe, czy na tym koniec, czy będą kolejne części.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że nie.;) To mogłoby być ciągniecie wątku na siłę.

      Usuń
  7. A ja dotychczas żyłam w przekonaniu, że Barnes przynudzaPPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś czytała "Papugę Flauberta"?;) Ta mnie wymęczyła, przyznaję.

      Usuń
    2. Rzeczywiście. Tyle, że nie przypominam sobie, żebym ją skończyła:).

      Usuń
    3. Protestuję, w "Papudze..." Barnes wcale nie przynudza! :)

      Usuń
    4. :) Chyba muszę ponownie do niej zajrzeć.;)

      Usuń
  8. A ja ostatnio przeczytałam Artura i George'a - nabytego trochę przypadkowo, bo akurat duża promocja cenowa się zdarzyła. Ksiażka bardzo mnie wciągnęła więc z chęcią sięgnę po inne powieści Barnesa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Karolina:). Miło Cię widzieć).

      Usuń
    2. @ Karolina

      Mnie "Artur i George" też się podobał. Na promocję, o której wspominasz, też się załapałam - prawdziwe skarby można było w niej nabyć.;)

      Przychylam się do uwagi Izy - miło Cię widzieć.;)

      Usuń
    3. Dostałam od męża tablet to zdarzają się (nieliczne) momenty podczas karmienia dzieci kiedy mogę posurfować po necie :-)

      Usuń
    4. W takiej sytuacji tablet może być niezłym rozwiązaniem. I do parku na spacer można zabrać.;)

      Usuń