środa, 27 marca 2013

Aniela Dulska - reaktywacja

We wczesnych latach szkolnych Dulska miała dla mnie twarz Aliny Janowskiej, później została zdetronizowana przez Annę Polony. Musiało upłynąć ponad 30 lat, aby pojawiła się godna konkurentka. Owszem, zdarzały się po drodze inne odtwórczynie roli Anieli, niestety były najczęściej marną kopią swoich poprzedniczek. Dużą odmianę wprowadził bez wątpienia telewizyjny spektakl Marcina Wrony.


Drugim zaskoczeniem był pomysł na postać Dulskiej. To już nie jest niechlujnie ubrana megiera, ale dystyngowana pani domu, która swoim zachowaniem przypomina dyrektora zarządzającego przedsiębiorstwem: wciąż wydaje polecenia, podejmuje decyzje, rozlicza innych z wykonania zadań. Wszystko odbywa się szybko i sprawnie, niemal automatycznie, bez chwili odpoczynku – w salonie pani Anieli nawet kawa z kuzynką jest zawoalowanym spotkaniem biznesowym. Nieprzypadkowo chyba dom Dulskich przypomina firmę także swoją pozornie przyjazną atmosferą i luźnymi relacjami pomiędzy członkami rodziny.


Trzecia niespodzianka dotyczy scenerii i kostiumów. W czasach, kiedy dramaty klasyczne (z antycznymi włącznie) dopasowuje się do dzisiejszej rzeczywistości, Wrona postawił na epokę oryginału, dyskretnie podrzucając gadżety z XXI wieku: telewizor, telefon komórkowy, stepper, spryskiwacz do szyb. Pojawiają się stopniowo i, podobnie jak coraz nowocześniejsze stroje bohaterów dramatu, zgrabnie wtapiają się w krakowski salon sprzed wieku. Dopiero w finale zaistnieją en masse, tworząc płynne przejście do współczesności.


W stosunku do poprzednich adaptacja Wrony jest stonowana i wyciszona. Tekst Zapolskiej lekko okrojono i tak np. Felicjanowi (Robert Więckiewicz) pozostawiono do wypowiedzenia tylko jedną, acz znaczącą kwestię. Tu zresztą sporo dzieje się w sferze pozawerbalnej: wymowne spojrzenia, pauzy, powtórzenia tej samej czynności - nie bez powodu u Dulskich ściera się niewidoczne plamy na lustrze. O dramacie Anieli równie wiele co słowa mówi zmieniający się wyraz twarzy Magdaleny Cieleckiej.


W spektaklu nie wszystko przekonuje, głównie za sprawą upływu czasu. Tekst mocno się zestarzał i dawne skandale nie mają obecnie takiej siły rażenia jak sto lat temu. Ewentualne mezalianse nie bulwersują, a brudy coraz częściej pierze się publicznie. Wolę traktować telewizyjną „Moralność…” jako rzecz o rodzinie w ogóle, jej obraz wydaje mi się prawdziwy. Po jednokrotnym obejrzeniu spektakl Wrony uważam za całkiem niezłą adaptację z całkiem dobrą rolą Magdaleny Cieleckiej.


********************************************************
Gabriela Zapolska „Moralność pani Dulskiej”

Reżyseria: Marcin Wrona
Scenografia: Anna Wunderlich
Kostiumy: Aleksandra Staszko, Małgorzata Karpiuk

Obsada: Magdalena Cielecka (Pani Dulska), Robert Więckiewicz (Pan Dulski), Jakub Gierszał (Zbyszko), Jaśmina Polak (Hesia), Zofia Wichłacz (Mela), Dominika Kluźniak (Juliasiewiczowa), Agata Buzek (Lokatorka), Klara Bielawka (Hanka), Maria Maj (Tadrachowa)

Premiera 25.03.2013
Źródło zdjęć i więcej informacji o spektaklu TU.

52 komentarze:

  1. Mnie nie przekonała ani Seniuk, ani Cwenówna (to była porażka). Niestety, tego spektaklu nie obejrzałem i już żałuję, bo Cielecką mnie reżyser zaskoczył:) Aha, Felicjan w ogóle mówi w sztuce jedno zdanie, w wersji z Seniuk chyba nawet tę jedną kwestię wycięto:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wersja z Seniuk też nie przekonała, nic nowego nie wniosła.
      Wydawało mi się, że Felicjan jednak coś więcej mówił, np. w scenie z córkami i (chyba) cukierkami. Ale podkreślam, że tylko wydawało mi się.;)
      Spektakl na pewno będzie powtarzany, to tylko kwestia czasu. Dla mnie Więckiewicz był równie dużym zaskoczeniem.;)

      Usuń
    2. Wersja z Seniuk wprowadziła jakieś niepokojące elementy erotyczne, ale faktycznie do niczego to nie prowadziło. Bo Hanuszkiewicz to chociaż rozebrał swoją żonę na scenie:P

      Usuń
    3. Tu było widać, że matka ma słabość do syna, ale w granicach normy.
      Rozumiem, że spektakl Hanuszkiewicza mimo Twoich zastrzeżeń miał jakoweś smaczki.;)

      Usuń
    4. Ze smaczków było dużo koronkowych peniuarów :)

      Usuń
  2. Cholera przegapiłem a pamiętałem ... eh, :-/. Dla mnie jednak Dulska to Alina Janowska, może dlatego że kojarzy mi się z baronową Krzeszowską a to przecież takie pokrewne dusze :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedział! Dla mnie Dulska i Krzeszowska w wykonaniu Janowskiej to jedna osoba.;)

      Usuń
    2. Przynajmniej raz się w czymś zgadzamy :-) biegnę zapisać to kredą w kominie :-)

      Usuń
    3. Sprawdź proszę, czy w kominie nie ma wcześniejszych wpisów, bo dam głowę, że kilka się znajdzie.;)

      Usuń
  3. Dla mnie godziny emisji Teatru TV są całkowicie niedostępne, ale nawet gdybym zamknęła dzieci w szafie i tak nie wiem, czy skusiłabym się na tę inscenizację.
    Z tego co widzę, uwspółcześnianie sztuki objawiło się też w figurach aktorek (powyżej rozmiaru XXS nie było?).
    Rozumiem też, że odbiornik telewizyjny, z którego korzysta Felicjan ma symbolizować rozdarcie między stylowością epoki a współczesnością?
    (tak się wyzłośliwiam, ale nie wykluczam że faktycznie mogło wyjść nieźle:P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, w spektaklu tylko jedna kobieta była innego rozmiaru niż XXS - Tadrachowa.;(
      Co dla Ciebie jest rozdarciem, dla mnie było zgrabnym pomostem między epoką Zapolskiej a wiekiem XXI.;) Oprócz gadżetów AD 2013 są też akcenty z PRL, głównie wyposażenie.
      Ja niestety źle znoszę klasykę zrobioną po bożemu, nawet dobre nazwiska rzadko pomagają w uratowaniu sztuki. Takie spektakle są dla mnie martwe.

      Usuń
  4. Obejrzałam z wielką przyjemnością. Cielecką lubię i wierzyłam, że da sobie radę (choć mocno mi nie pasowała zanim jej nie zobaczyłam). Podobał mi się zabieg ze zmianą czasu. Więckiewicz był uroczy. Szkoda, że miał prawie rolę niemą. Ja go tak lubię! Hesia i Mela były świetne. Trochę Gierszał niedomagał przy duecie Cieleckiej i Kluźniak, ale to nic. Dobra robota słowem:
    Dla mnie Dulska ma twarz Anny Seniuk:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie oprócz Cieleckiej b. podobała się Kuźniak i Bielawka. Maria Maj zresztą też.;) Teraz dopiero doceniłam scenę, w której Juliasiewiczowa negocjuje z Tadrachową - jak to jest świetnie napisane! Gierszał faktycznie niedomagał, ale tragiczny nie był.;)
      I podobnie jak Ty, oglądałam z dużą przyjemnością.
      Jednak Seniuk?;)

      Usuń
    2. Wpiszę się tutaj, bo mam nieco podobne uwagi jak Papryczka. Dla mnie też Dulska ma twarz Seniuk, niestety nie znam innych adaptacji.
      Cielecka też mi nie pasowała, ale jednak dała radę, z tą różnicą, że o ile Dulska w wykonaniu Seniuk była komiczna ( no i te rozmemłane szlafroczki, czepki...) to w wyk. Cieleckiej- budziła "przerażenie" w sensie, że tak na poważnie pokazywała widzom postawę bohaterki, jej mentalność/moralność, tak dobitnie to było widać, zwłaszcza przy jej elegancji ( jak wspomniano poniżej - niczym hrabina się prezentowała).
      Gierszał - najpierw mnie bardzo raził (niedomagał, fakt), potem przywykłam.
      Kluźniak - fajna! U Zapolskiej to taka jakaś ciotka była, a tu żwawa kuzyneczka! Odmłodzenie obsady tu najbardziej dało się odczuć.
      Hesia i Mela mnie nie ujęły, zbyt ekspansywne.
      Ale Buzek, nie zauważyłyście Buzek? Dla mnie była zjawiskowa!
      Więckiewicza było mało, ale i Felicjan D. nie szalał w sztuce.
      Wolałam jak dreptał wkoło stołu na Wawel, niż jak na bieżni zasuwał.
      W ogóle to uwspółcześnienie, te rekwizyty wprowadzane stopniowo wraz z coraz nowszymi meblami... jakoś nie bardzo... Jakby uznano, że trzeba "podpowiedzieć" widzowi, że wymowa sztuki uniwersalna, że Dulscy są w każdej epoce, w każdym czasie itp.

      Mimo wszystko, oglądałam z przyjemnością.

      Usuń
    3. Agnesto, ja też odebrałam te nawiązania jako nachalne, łopatologiczne wręcz, nie lubię czegoś takiego.
      Hesia i Mela według mnie koszmar, szczególnie Hesia. Nie znoszę, jak dorośli grają dzieci, a już zwłaszcza z taką sztuczną egzaltacją i histerią. Brrr...
      Moim zdaniem Buzek była jedyną osobą, która weszła w konwencję bezboleśnie, pozostali sprawiali wrażenie nie do końca zorientowanych w intencjach reżysera.
      Bińczycki też nie szalał w sztuce jednak pamiętam jego mimikę, spojrzenia, on właściwie nie musiał nic mówić. Więckiewicz po prostu był, a na aktora tej klasy to stanowczo za mało.

      Usuń
    4. @ Agnesto

      Masz rację - o ile wcześniej "Moralność..." była grana jako komedia, tu nie ma nic do śmiechu. Taka Dulska może przerażać, bo sprawia wrażenie osoby, która w białych rękawiczkach pozbędzie się wszelkich brudów i przeszkód.
      Buzek była OK, wg mnie ona zawsze reprezentuje dobry poziom (tak jak Cielecka, Więckiewicz i Kluźniak zresztą;)).

      @ Lirael

      Nachalne i łopatologiczne? No nie!;))))
      Co do Hesi i Meli - trudno byłoby chyba znaleźć nastolatki do podobnych ról. Ja tych dwóch postaci w ogóle nie lubię, więc się nie wypowiadam. A czy pamiętasz może Dymną w "Ich czworo" Z Seniuk i Pszoniakiem? To dopiero była pomyłka.
      Wydaje mi się, że Więckiewicz nie mógł zaszaleć, bo jego postać została zepchnięta na margines. Zabieg nie bez znaczenia: dom Dulskich jest sfeminizowany, mężczyźni są figurantami, przydatnymi tylko jako źródło dochodów.

      Usuń
    5. Niestety, mimo szczerych chęci nie dostrzegłam w tym spektaklu finezji, której się spodziewałam. Apogeum rozczarowania to była publiczna kopulacja Zbyszka i Hanki na dywanie, po prostu ręce mi opadły. Wiem, że to miało być paląco ironiczne i groteskowe, ale moim zdaniem scena przeszarżowana do kwadratu.
      Przy całej wielkiej sympatii dla Dymnej jako człowieka nie jestem fanką jej poczynań aktorskich, więc pomyłka jak najbardziej mogła się zdarzyć.

      Usuń
    6. Fakt, scena kopulacji była niepotrzebna. Całe szczęście, że odbywała się w tle, w ogólnym rozgardiaszu.

      Usuń
    7. Może Więckiewiczowi nie chciało się starać...odpuścił więc mimikę i spojrzenia, poprzestając na byciu ciałem, a nie duchem. Może o nazwisko w obsadzie tylko tu chodziło, a nie o niuanse roli... Myślę tak sobie tylko głośno...



      Usuń
    8. Ja się upieram, że nie miał możliwości ruchu. Ale wymowne spojrzenie na syna b. mi się podobało: Zbyniek, tak trzymaj!;)

      Usuń
    9. Mnie i tak zafrapowała Cielecka i Klużniak, że na Więckiewiczu się zbytnio nie skupiłam. To spojrzenie na syna przeoczyłam
      Nic to1 Będą powtórki! ;-)

      Usuń
    10. Ojciec porozumiewawczo mrugnął do syna.

      Ja na pewno jeszcze sobie obejrzę tę inscenizację, jeśli TVP pozwoli.;)

      Usuń
    11. Tak, tak pięknie mrugnął:) Mnie Więckiewicz na bieżni rozbawił i bardzo zaskoczył. To znaczy sama bieżnia zaskoczyła i ten dresik. Oczekiwałam zabawy i przyjemności podczas oglądania i dostałam to. I Buzek faktycznie Buzek była wyśmienita. Ot tak po prostu:) Cieleckiej nie chciałabym spotkać na swojej drodze. Oj nie!

      Usuń
    12. Cieleckiej czy jej Anieli?;) Zastanawiałam się w pewnym momencie, jak pracowało się Gierszałowi z aktorką tego formatu.

      Usuń
  5. Obejrzałem z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony wydawało mi się to zbyt odległe, żeby mnie dotyczyło, a z drugiej w pewnych kwestiach było bardzo bliskie. Rzeczy takie jak "święty spokój" i Zbyszko, który stawia jakiś tam opór a jednocześnie wie, że jeśli oporem złamie świat stworzony przez matkę, to całe jego życie może stać się nie tak wygodne jak się do tego przyzwyczaił. Ten brak sił do buntu jest charakterystyczny dla naszych czasów. Nie ma motywacji żeby na szalę rzucić całe swoje życie, szybko orientujemy się, że łatwiej jest wejść w tryby tego co zastaliśmy i jakimiś tam drobnymi marzeniami rekompensować sobie to że poświęciliśmy te wielkie.

    Nawiasem mówiąc ponieważ piszę tu komentarz po raz pierwszy, więc przywitam się modnie, bo po papiesku: dobry wieczór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie.;)
      Cieszę się, że zabrałeś głos, zwłaszcza, że - jak piszesz - pewne kwestie są Ci bliskie. Konformizm ma się na pewno dobrze (choć słychać i protesty oburzonych;)), a sądząc po wzrastającej liczbie panów żyjących do 40-tki z rodzicami, takie podejście do życia może się utrwalać. Bo takie wygodnictwo też o czymś mówi, prawda? Przy czym w spektaklu (i u Zapolskiej) wychodzi na to, że mężczyźni zostali po prostu stłamszeni przez kobietę/y, co dodaje całości smaczku. Nie da się zaprzeczyć, że kobiety urosły w siłę.;)

      Usuń
  6. Mnie ta adaptacja zupełnie nie przekonała. Sztukę Zapolskiej bardzo lubię i mam do niej sentyment: w trzeciej klasie liceum planowaliśmy nawet ją wystawić, ale ostatecznie skończyło się na projektach. Pamiętam, że mieliśmy już rozrysowany ruch sceniczny całego pierwszego aktu. :)
    Przede wszystkim moim zdaniem "Moralność pani Dulskiej" jest napisana z takim pazurem, tak dobra, że wszelkie udziwnienia zupełnie nie są potrzebne, doskonale obroniłaby się bez tego.
    Pomysł uwspółcześnienia tej sztuki nie jest czymś oryginalnym, były już wcześniej takie adaptacje.
    Bardzo przeszkadzało mi podobieństwo do filmowej "Anny Kareniny" - wprowadzenie groteski, "film" w "teatrze"/"teatr" w "filmie". Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, dla mnie zbieżności uderzające.
    Nie odebrałam tego przedstawienia jako stonowanego i wyciszonego, zmęczyło mnie i zirytowało. Bardzo drażniła mnie atmosfera histerii wywoływana przez rozbuchaną, wrzeszczącą Hesię. Zdziwiło mnie rozłożenie akcentów - Hesia i Mela były tu znacznie ważniejsze niż w sztuce, nie do końca rozumiem zamysł reżysera. Nawet Mela, która w sztuce jest zwiewna i subtelna, tu też była trochę karykaturalna.
    Uważam, że aktorzy po prostu prześliznęli się po swoich rolach. Cielecka wyglądała i zachowywała się jak Królowa Śniegu. Komizm postaci został totalnie wymrożony. Dulska Zapolskiej przy pozorach ogłady była prymitywna i grubiańska, Cielecka zachowywała się cały czas jak hrabina. Zbyszek prezentował się jak sobowtór DiCaprio, moim zdaniem przerysował swoją rolę do granic możliwości. Scena rozmowy z Julią w czasie wizyty matki chrzestnej położona kompletnie, nie było w nim żadnych wahań, zero walki wewnętrznej. Gra większości aktorów sztuczna i przejaskrawiona do granic możliwości, na granicy histerii. Doprawdy, są subtelniejsze środki wyrazu. Ich ubóstwo widać było jak na dłoni w scenach ze Zbyszkiem i Hanką – gdyby nie rozmowy o tym, co ich łączyło, nikt by się chyba tego nie domyślił. Groteska groteską, ale nie oszukujmy się, łatwiej jest biegać po scenie niż wyrazić coś samym spojrzeniem czy delikatnym gestem. Łatwiej jest wrzeszczeć niż mówić cicho, ale z nienaganną dykcją.
    Dulski na pewno mówi w sztuce tylko jedno zdanie. Więckiewicz sprawiał wrażenie kompletnie wyalienowanego. Pamiętam w tej roli Bińczyckiego, który mimo milczenia był wyraźnie częścią tego, co się działo.
    Ogólnie rzecz biorąc spore rozczarowanie. Obawiam się, że teraz pojawią się kolejne adaptacje z szokującą obsadą, dobraną według klucza "im mniej ktoś pasuje, tym lepiej" w celu nadania dobrze znanym sztukom nowatorskich sensów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zauważyłam to "wymrożenie", Seniuk była komiczna, Cielecka - poważna.
      Gierszał - Di Caprio? Fakt, coś w tym jest... Jak pisałam wyżej, najpierw mnie raziła jego postać potem przywykłam, ale nie chwalę.
      H&M zbyt ekspansywne, tu się zgadzamy.

      Cóż, różne są pomysły reżyserów, aktorów i całej reszty... Nie zawsze trafiają w dziesiątkę.
      Cieszę się jednak, że powstają nowe spektakle Teatru Tv.

      PS. Było nowe "Tango", nowa "Dulska...", ciekawe, co następne...

      Usuń
    2. Mam wrażenie, że Gierszał kompletnie nie "czuł" Zbyszka, że był w tej roli zagubiony.
      Ja też się cieszę, że nowe spektakle powstają, ale martwi mnie to, że udziwnianie zdejmuje z aktorów ciężar odpowiedzialności za rolę.

      Usuń
    3. @ Lirael

      My chyba oglądałyśmy dwie różne adaptacje.;)
      Dulska u Wrony jest Królową Śniegu, bo taki pewnie był zamysł reżysera. W czasach, kiedy różnice klasowe zatarły się, a obyczaje mocno zmieniły, Aniela nie może być taka jak ponad 100 lat temu. Mnie ta postać przekonuje, bo znam podobnie panie domu, które za wszelką cenę starają się zachować pozory i chodzą wiecznie z maską na twarzy.
      Porównania z ekranizacją "Anny Kareniny" nie narzucały mi się, nawet patrząc na kostiumy Dulskiej - a te były fantastyczne. Gierszał to dla mnie po prostu Gierszał, w pozytywnym znaczeniu. Widziałam go głównie w filmach, gdzie świetnie sobie radził. Może do teatru jeszcze się nie przyzwyczaił? Ale zgodzę się, że w scenach kluczowych dla jego postaci nie "wygrał" niuansów.
      Dla jasności: nie chcę Cię przekonać do swoich racji, bo mamy inne oczekiwania i upodobania, ale zgłaszam uwagi do Twojej opinii.;) Z pokorą przyjmuję Twoją krytykę.;)

      Usuń
    4. @ Agnesto

      Może następny będzie Witkacy?;)

      Usuń
    5. Hmm, a może nowe "Dziady"? Albo coś dla odmiany z Moliera? ;-)

      Usuń
    6. Oba pomysły b. dobre, chociaż Molier zdarza się od czasu do czasu.

      Usuń
    7. Zawsze można zrobić jeszcze nowszą wersję ;-)


      A jeszcze wracając do ról z "Moralności...", Gierszał zupełnie 'nie czuł" Zbyszka, a ja "nie czułam" Gierszała, bo go w sumie wcale nie znam, ot, ze słyszenia... Mam straszne braki w filmotece ;-)

      Zgłębić zamysły reżysera też sztuka, a ilu widzów - tyle odczuć.

      Usuń
    8. Mój problem polega na tym, że nie widzę sensu wystawiania "Moralności pani Dulskiej" tak, jakby napisał ją Mrożek, Witkacy lub Gombrowicz. Tę sztukę napisała Zapolska i zrobiła to moim zdaniem wyśmienicie. Oczywiście nie odmawiam reżyserowi prawa do eksperymentów, jednak jego ingerencje w tekst i ogólna wizja mnie nie porwały.
      Podtytuł dramatu "tragikomedia kołtuńska" wyraźnie wskazuje na to, że intencją autorki był między innymi komizm. Według mnie poniedziałkowy spektakl nie był śmieszny. Było tragi-, było kołtuństwo, ale komedii nic a nic. :(
      Ja też nie próbuję Cię przekonać do moich teorii, tylko dzielę się wrażeniami i z przyjemnością czytam o Twoich, chociaż różnice są zaiste spore. :)

      Usuń
    9. @ Agnesto

      Myślę, że Gierszała warto obserwować, dobrze się zapowiada.
      Tak, ilu widzów, tyle odczuć.;)

      @ Lirael

      Gdyby wystawiać tę sztukę zgodnie z pomysłem Zapolskiej, mielibyśmy kolejną b. podobną wersję. Z papilotami, szlafrokiem itp. Tego się przynajmniej obawiam.

      Ale cieszę się, że Teatr TVP wzbudza emocje.;)

      Usuń
    10. Nie postuluję klonowania papilotów. Wietrzenie ramotek mile widziane, ale według mnie tym razem powiew nie był ożywczy, to było małe tornado. :)
      Jestem przekonana, że papiloty i Królowa Śniegu to nie są jedyne możliwości odczytania tej sztuki, bo pani Dulska niczym mityczny Grey ma wiele odcieni. :)

      Usuń
    11. Dla mnie tornado teatralne to "Balladyna" w Poznaniu .;) Czekam zatem na kolejne adaptacje, może za 20 lat coś ciekawego znowu się przydarzy.;)

      Usuń
    12. Miejmy nadzieję, że nie będzie trzeba czekać aż 20 lat. :)
      Z przykrością donoszę, że sprawdziłam program i najbliższy Teatr Telewizji chyba dopiero w połowie kwietnia. :(

      Usuń
    13. I najwyraźniej będzie to Fredro - 22.04.2013 r. Ze względu na obu Stuhrów na pewno obejrzę.;)

      Usuń
    14. Wspaniała wiadomość, nie mogę się doczekać! Szkoda, że to jeszcze 3 tygodnie.

      Usuń
    15. Zanim się obejrzymy, będziemy porównywać wrażenia - czas szybko płynie.;)

      Usuń
    16. To prawda. :) A 15 IV będą "Rozmowy z katem" z 2006 r.

      Usuń
    17. Widziałam, ale chętnie obejrzę jeszcze raz. Dziękuję za informację, nie znalazłam jej.

      Usuń
    18. "Moralnosc..."jest dla mnie dramatem przerazajacym i i jej podtytul mógłby brzmieć "nic śmiesznego".Cielecka aż za mało przerażajaca.Gierszal mnie też wydał się bez pomysłu na postać-taki mdly.Przywykłam,że zbuntowany etc.A potem pomyślałam,że dzieki temu nie mamy złudzeń,że to postać pozytywna-jego bunt to zrobieni Hance dziecka.Scena ma podłodze też nie w moim guście,ale pokazuje jak on uprzedmiotowuje ją,rozgrywa swój pseudobunt..Pierwszy raz też w słowach Zbyszka usłyszam prawdę o Dulskim-nie jest to pantoflarz itp,ale pozwala,by żona "odwalala brudna robotę".Tak jak Aniela która nie brudzi sobie rąk zalatwieniem spraw z Hanka.Cieszę się więc,że Dulski nie jest śmieszny,bo dobrze wie,co się dzieje,ale i jemu jest wygodnie umyć ręce.Role lokatorki i ciotki świetne!Postać Meli pomyslana jako jedynej,która widzi,czuje i nie potrafi pogodzić się z losem Hanki i tym,czego dowiedziała sie właśnie o swojej rodzinie,ostatnia scena ogromnie przejmująca,pozostawiła mnie z pytaniem czy ją zawsze zobaczę zło i co wtedy zrobię?Bo jeśli nie da się nic zrobić to trzeba o ty mówić,jak Mela.Przepraszam,że aż tyle.Pozostawiamiuu

      Usuń
    19. Wydaje mi się, że z buntem Zbyszka może być tak, jak powyżej napisał kinch1904: zwycięża wygodnictwo.;( Podoba mi się, co napisałaś o Dulskim - można i tak odczytać jego postać.
      Mela wydała mi się nieco infantylna jak na swoje lata (albo wygląd;)), dzieci nie są chyba dzisiaj aż tak naiwne?;)
      Nie ma za co przepraszać, konkrety i interpretacje innych są tu mile widziane.;)

      Usuń
  7. Nowe czasy, nowe przebrania (i stroje, i role) meritum to samo, nie Szata zdobi człowieka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak rzeczywiście należy do tego podejść?:)

      Usuń