wtorek, 30 marca 2010

Aleja Niepodległości - Krzysztof Varga

Krystian Apostata umiera już na pierwszej stronie. A jednak to książka o nim, jego młodości durnej i chmurnej oraz smutnej dojrzałości. "Aleja Niepodległości" to opowieść o człowieku przegranym, któremu w życiu nic nie wyszło: ani kariera, ani życie damsko-męskie, ani cokolwiek innego. Krystian właściwie tylko wegetuje, jego codzienność ogranicza się do oglądania filmów w internecie, picia alkoholu, czasami jedzenia i wykonania drobnych projektów graficznych na zamówienie.

Apostata zupełnie nie odnajduje się w swoich czasach, zazdrości za to wcześniejszym pokoleniom tamtej Warszawy, wciąż nieodbudowanej, pełnej ruin, pustej po zmierzchu, zazdrościł Tadeuszowi Łomnickiemu obskurnej nory gdzieś na tyłach Nowego Światu, starego "Przekroju" czytanego na łóżku, skutera Lambretta, na którym jeździł po Warszawie w rozwianym płaszczu, zazdrościł mu muzyki Komedy, przy której upływało jego celuloidowe życie. Czuł, że pokolenie Łomnickiego i Cybulskiego miało przynajmniej jakąś biografię, jakieś przeżycie, które ich naznaczyło, choćby to była nawet wojna zapamiętana z dzieciństwa i życie w zrujnowanej Warszawie. Pokolenie Krystiana nie miało żadnego wspólnego przeżycia, nie miało powodu podpalać kieliszków ze spirytusem, nie miało powodu do niczego. Jego pokolenie ocalało, nikt go nie prowadził na rzeź. (s. 128)

Smutne i beznadziejne jest życie głównego bohatera, zwłaszcza że prawdziwe metafizyczne przeżycie to poranne stanięcie przed lustrem i zmierzenie się ze swoim powolnym umieraniem oraz zwalczanie narastającego obrzydzenia do siebie (s. 93). Śmierć i przemijanie są stale obecne w powieści Vargi, mimo ironii i dowcipnych skojarzeń atmosfera wionie melancholią, charakterystyczną już dla tego autora.

Książkę czyta się dość szybko, jednak mam wrażenie, że całość rozłazi się w szwach, jak dla mnie za dużo tu wątków pobocznych. W pewnym momencie chciałam jak najszybciej zakończyć lekturę i mieć ją za sobą, ponieważ zaczęła mnie wręcz nużyć. Owszem, jest tu kilka świetnych fragmentów np. rozważania o filmach polskich z lat 60-tych czy opis wyprawy po ekologiczny szpinak, to jednak ginie w natłoku dygresji. Cenię sobie natomiast topograficzną "warszawskość" tej powieści oraz metaforykę Vargi, a ponad wszystko jego wyczuwalną miłość do Warszawy, która nie tylko w autorze wzbudza ambiwalentne odczucia.

Moja ocena: 7/10

Krzysztof Varga, "Aleja Niepodległości", Wydawnictwo Czarne, 2010

10 komentarzy:

  1. O, nie wiedziałam, że Krzysztof Varga wydał nową powieść :) Bardzo lubię jego teksty w czwartkowym dodatku do "GW".
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również lubię felietony Vargi w Dużym Formacie. Mam nadzieję, że kiedyś zostaną wydane w formie książki;)

    Pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bym chciała Vargę wreszcie poznać. Felietony, wywiady, teksty o nim (jakieś strzępy dające mi mglistą orientację w temacie)- czytuję. Czas najwyższy na jakieś wydawnictwo zwarte;) "Tequilę" "Gulasz z Turula" czy "Aleję Niepodległości"...? Zachęcająco brzmi zapowiedź komentarzy do filmowej szkoły polskiej. Ton też może być interesujący. Tylko Apostata jakiś mało życiowy, nie dziwota, że mu się umarło.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z Vargi czytałam wszystko oprócz "Bildungsroman" i za najlepsze uważam "Tequilę" właśnie i "Nagrobek z lastryko". Specyficznym rodzynkiem jest "Karolina" czyli książka tak naprawdę o niczym;)

    Czy Apostata jest mało życiowy? Hm, jemu się chyba po prostu nie chce chcieć;)

    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. a moze czuje sie zagubiony?

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepiej przekonać się osobiście czytając powieść:) Ja bym jednak upierała się przy określeniu "zrezygnowany."

    OdpowiedzUsuń
  7. a może przekorny?

    OdpowiedzUsuń
  8. Żeby być przekornym, trzeba wykazywać ku temu nieco energii;) A Apostata jest taki zobojętniały... Zdaję sobie sprawę, że autor nadał postaci takie nazwisko z konkretnych powodów, jednak dla mnie oznacza ono właśnie człowieka, który porzucił wiarę nie w Boga, ale w siebie, przyszłość, życie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam ostatnio Aleję Niepodłegłości, spodobał mi się klimat Warszawy lat 80-tych i Warszawy podtanformacyjnej. Mieszkam blisko miejsc opisanych - dbałość o szczegół perfekcyjna, też jak bohater urodziłam sie w 68, a mój synek chodzi do tej samej podstawówki. Doskonale czytam w związku z tym wszystkie kody kulturowe zawarte w powieści. Apostata choć z pewnością przerysowany jest dla mnie prawdziwy, w każdym z nas, bez względu na to jak potoczyło się mu życie, około 40-sti pojawia się rodzaj melancholii i tęsknoty za minionym, apoteoza dzieciństwa, pytania o sposób w jaki zagospodarowaliśmy własne życie, lęk o domykające się drzwi (tutaj zamykające się foldery na pulpicie). I to poczucie osamotnienia chośbyśmy tkwili w tłumie ludzi i nie mogli się z niego wydostać. Około 40-stki już wiemy, że wszystkie nasze sprawy mają bardzo idiomatyczny charakter, tylko do pewnego stopnia przekładalny na rozumienie i empatię innych. Dla mnie Aleja to przede wszystkim książak o osamotnieniu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ładnie napisałaś;)
    Jestem tylko trochę młodsza i świat Vargi jest mi bliski. Refleksja nad przemijającą młodością jest u mnie na porządku dziennym, ale za dzieciństwem nie tęsknię. Za czasami licealnymi - tak, bo pamiętam je jako okres ciekawych wydarzeń i gwałtownego rozwoju.

    Apostata był w moim odczuciu samotny na własne życzenie, do tego parę rzeczy mu nie wyszło. Nie przystaje do zwariowanego i agresywnego świata. Na dodatek po 40-tce powinno się już zbierać plony wcześniejszej działalności,a tu krucho. Rozumiem te bolączki.

    OdpowiedzUsuń