środa, 2 czerwca 2010

Mojry - Marek Soból


Książka ukazała się 5 lat temu i wydaje mi się, że wśród zalewu innych premier pozostała niezauważona. Zupełnie niesłusznie, bo to dawka świetnej literatury, na dodatek debiut.

Tytułowe Mojry to trzy kobiety: Lachesis czyli polska Żydówka, która przeżyła Auschwitz, a obecnie prowadzi kawiarnię w Paryżu, Atropos czyli 33-letnia pielęgniarka, która w wypadku straciła niedawno miłość swojego życia oraz Kloto, prostytutka. I tak jak ich mitologiczne imienniczki przędły nić życia, tak one przędą opowieści. Idąc dalej tropem mitologii, można doszukać się następujących paraleli: Kloto z racji swojej profesji jak najbardziej decyduje o tym, kto ma się urodzić (lub raczej nie urodzić). Podobnie jest z jej sąsiadką z kamienicy na krakowskim Kazimierzu - Atropos pracująca na wydziale onkologii dziecięcej to niemal anioł śmierci. Lachesis jako prządka odmierzająca i strzegąca nici życia opowiada o ludziach mieszając i urabiając ich losy według własnego uznania. Wszystkie trzy spotkają się, a raczej otrą się o siebie, pewnego dnia na ulicy Szerokiej w Krakowie.

Na okładce autor zarzeka się, że to nie jest książka o kobietach, chociaż kobiety są jej głównymi postaciami. Nie jest to też książka o cierpieniu, śmierci ani o Holokauście. To jest książka o oswajaniu zła, umiejętności życia w jego kręgu, o cierpliwym i nieugiętym dążeniu do szczęścia. Nie do końca zgodzę się z autorem. Dla mnie to JEST książka o kobietach, bo płeć w życiu każdej bohaterki odgrywa istotną rolę. Gdyby nie ich seksualność, nie byłoby ich historii. Nie jest to dla mnie z kolei książka o oswajaniu zła, ale o oswajaniu cierpienia. Tak naprawdę tylko wiekowa Lachesis doświadczyła zła (podczas wojny), ale z bólem zmierzyć musiały się wszystkie trzy kobiety. W moim odczuciu jest to książka o godzeniu się z losem, o dźwiganiu się z dna i wypływaniu na powierzchnię życia. Bohaterkom Sobola to się udało, drobnymi krokami osiągnęły harmonię. Pięknie ujęła to Lachesis:

Od tamtej chwili jest mi wszystko jedno, którego dnia umrę. Mogłoby to być dziś lub jutro, albo dziesięć lat temu. Bez żalu bym odeszła, bo przecież wiem, że nic lepszego mnie nie czeka. Nawet gdyby mogło być równie pięknie, nawet gdyby coś jeszcze było możliwe, to chyba już bym nie chciała, bo nie trzeba być zachłannym, nie trzeba zawsze przebijać szczęśliwego dnia jeszcze szczęśliwszym [s. 64].

Całkiem piękną historię uprzędły sobolowe Mojry i duża w tym zasługa formy poszczególnych opowieści. Dwie z nich to monolog z klientem, trzecia - zapiski w dzienniku. Każda z wypowiedzi ma odmienny język i styl: u Kloto jest potoczny, niemal prostacki, u Lachesis - pełen dygresji, świadczący o kłopotach z pamięcią, u Atropos natomiast - literacki. Dodatkowego smaczku dodaje książce przewrotny chwyt zastosowany w jednym z opowiadań, ale jego odkrywanie pozostawiam ewentualnym czytelnikom.

Dla mnie "Mojry" to bardzo miłe zaskoczenie, zdecydowanie jedna z lepszych książek, jakie ostatnio czytałam. Pozostawia niezatarte wrażenie i robi apetyt na więcej podobnych lektur. Mam nadzieję, że Marek Soból jeszcze kiedyś coś napisze.

Marek Soból, "Mojry", Wydawnictwo W.A.B., 2005.

13 komentarzy:

  1. A ja mam nadzieję, że znajdę tę książkę w bibliotece:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli nie, to powinna być dostępna w taniej książce - w W-wie jest, więc może i w Krakowie na Grodzkiej się znajdzie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, że oglądałam "Mojry" kiedyś w księgarni rozważając zakup (seria "Archipelagi" gwarantuje zazwyczaj poziom sygnowanych tytułów, takie mam wrażenie przynajmniej), ale coś mnie zniechęciło widocznie, bo nie mam tej książki. Po Twojej recenzji dam jej jednak szansę - a co mi tam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobne odczucia co do serii Archipelagi;) I coraz bardziej chcę mieć własny egzemplarz;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Całe nasze życie zasadza się na nieustannym znajdywaniu drogi między zastawionymi przez zło pułapkami. Sztuką jest nie tylko w nie, nie wpaść, ale również to, aby nie pozwolić, aby pokrzyżowało nam plany, zmieniło obrany przez nas kurs. W końcu każdy z nas taki posiada. Cel, który może mieć wiele imion/nazw, ale w ostateczności jest ten sam - szczęście.
    Nie słyszałam o tej książce dotąd a zgadzam się z tobą, że treść brzmi bardzo interesująco i zachęcająco. Wydaje mi się również, że w większości zalewa nas szumna tandeta, chłam, podczas gdy te najlepsze pozycje ktoś lub coś, zdaje się nie zauważać.
    Trzeba więc ich szukać, aby nie przeminęły bez echa.

    Dzięki za podsunięcie ciekawego tytułu, za którym się rozejrzę. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że odgrzebałaś tą powieść, bo faktycznie wydaje się być zupełnie zapomniana, a szkoda, bo warta jest znajomości (a ja jeszcze miałam to szczęście znać autora osobiście)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anhelli -->

    Mnie w zupełności odpowiada takie szczęście, jak u Sobola - spokój ducha;) Ale jego dwie młodsze bohaterki pragną ździebko więcej;)

    Zosia -->

    Właśnie się zastanawiam, czy to powieść zapomniana czy po prostu niezauważona? Cieszę się, że nie jestem odosobniona w tej znajomości:)

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  8. Mojry przeczytałam pod wpływem powyższej recenzji i waszych opinii. Najbardziej podobała mi się opowieść Lachesis. Urzekła mnie tu próba określenia czym jest predyspozycja do przeżywania szczęścia, bycia spełnionym mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, ucieczka od cierpiętnictwa i narzekactwa. Naprawdę wspaniała ta pierwsza część.
    Podobał mi się też niejednoznaczny, pełen niedomówień flirt autora z czytelnikiem. Przekomarzanie się co jest prawdą w opowieści, co zmyśleniem, kto co opowiada, jak autor pozycjonuje się w utworze. Wspaniała gra pozorów i wywodzenie na manowce (najbardziej widoczne w opiwieści Atopos. Wg mnie nieco niedoeksploatowany ostatni wątek - Kloto. Zabrakło w nim według mnie głębokości przeżywania, zmierzenia się z odkłamaniem wizerunku dziwki, która mało czuje i niewiele przeżywa. Przeczytać na pewno było warto. Dziekuję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie;)
    Ładnie napisałaś o Lachesis. Mnie chyba najbardziej spodobała się część środkowa jako studium żałoby po stracie partnera.

    Wciąż liczę, że autor coś jeszcze napisze;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem w trakcie czytania...polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również - upływ czasu nie zmienił mojej oceny tej książki.

      Usuń
  11. Ja również jestem w trakcie lektury, póki co poznaję historię Atropos. Książka jest rzeczywiście całkiem niezła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba. Ta książka zasługuje na propagowanie.

      Usuń