piątek, 15 kwietnia 2011

Klub czytelniczy (odc. 4) - Pełnia życia panny Brodie

Mini-powieść Muriel Spark została wydana po raz pierwszy równo 50 lat temu i do dzisiaj pozostaje jedną z najchętniej czytanych książek tej pisarki. Mnie jej popularność nie dziwi, ciekawe, czy Was również;) Myślę, że dyskusja pokaże, czy "Pełnia życia Panny Brodie" to tylko lektura lekka, łatwa i przyjemna czy coś więcej.


Pytania na dziś:

1. Jakie są Wasze ogólne wrażenia po lekturze? Czy podobał Wam się styl książki?

2. Główna bohaterka słynie z niekonwencjonalnych metod nauczania. Co o nich sądzicie?

3. Panna Brodie w powieści dwukrotnie mówi:

Znów dano mi do zrozumienia, że powinnam ubiegać się o posadę w jednej z tych postępowych szkół, gdzie moje metody byłyby znacznie stosowniejsze niż w Blaine. Ale nie mam zamiaru starać się o posadę w żadnej z tych zwariowanych szkół. Pozostanę w tej fabryce wychowania. Zdrowy ferment jest potrzebny. Dajcie mi jakąkolwiek dziewczynkę w okresie największej chłonności, a jest moja do końca życia. [str.10]

Dlaczego Waszym zdaniem nie chciała odejść do "postępowej" szkoły?

4. Jak wytłumaczyć fascynację głównej bohaterki faszyzmem?

5. Panna Brodie miała właściwie nadzieję, że Rose nawiąże romans z nauczycielem rysunku. Dlaczego?

6. Panna Brodie to bohaterka pozytywna czy negatywna?

7. Dlaczego Sandy zdradziła pannę Brodie?

8. Jak bardzo (w świetle powieści) różni się życie/sytuacja społeczna panny Brodie od życia dzisiejszych singielek?



Nie trzeba odpowiadać na wszystkie pytania, można natomiast zadawać własne.


Do dyskusji można się przyłączyć w dowolnej chwili - dzisiaj, jutro, za kilka dni...


Zapraszam;)

131 komentarzy:

  1. 1. Ogólne wrażenia- pozytywne, styl bardzo przemyślany (żadne słowo nie jest zbędne),podobały mi się także przeskoki czasowe, a jednocześnie dobrze się czyta.

    2. Metody rzeczywiście były nowatorskie, jeśli założeniem było wyjmowanie z głów uczniów, a nei wkładanie do nich, mi nieco kojarzyły się z eksperymentalnymi szkołami z późniejszych czasów. Natomiast być może panna Brodie jednak czegoś je nauczyła (chodzi mi o wiedzę czysto akademicką), bo jednak zdawały jakieś ezaminy.
    W jej metodach widze rozziew między deklaracjami, a wykonaniem. Niby liczą się Prawda, Dobro i Piękno, a faktycznie uczyła dziewczyny manipulacji i donosicielstwa (nie mówiąc już o tym, ze de facto pod koniec zabrała się za sutenerstwo).
    Poniżające uwagi w stosunku do uczennic (zwłaszcza do Mary), też stoją w sprzeczności z jej deklaracami).
    Natomiast jako nauczycielka życia, także jego ciemnych stron, radziła sobie całkiem nieźle. Tylko czy o to chodzi w formalnej edukacji?

    OdpowiedzUsuń
  2. 3. Dlaczego nie postępowa szkoła- może w głębi duszy, przynajmniej na początku swojej "pełni" była konserwatystką (patrz odmowa wejścia w związek z Teddym Lloydem, który pewnei nie miałby nic przeciwko temu). Drugą możliwość- wolała rolę piątej kolumny postępu w szkole konserwatywnej.

    OdpowiedzUsuń
  3. 4. Faszyzm- nie była to chyba fascynacja ideowa, bardziej estetyczna. Faszyści mieli te swoje czarne koszule, efektowne wiece, a do tego zlikwidowali problem tych nieestetycznych bezrobotnych.
    Nie szukałabym tu szukania akceptacji i przynależności, bo w swoim otoczeniu nie miała chyba innych zwolenników Mussoliniego.
    Zresztą inklinacje profaszystowskie to w Anglii lat 30-stych nic niezwykłego, nawet w rodzinie królewskiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja myślę, że właśnie wolała rolę piątej kolumny, w postępowej szkole jej obecność niczego by nie zmieniła, a w tej miała szansę wpłynąć w jakiś sposób na życie dziewcząt. nie sądzę, że była konserwatystką, pamiętajmy że to jest Szkocja lat trzydziestych, więc o żadnym związku z Teddym mowy być nie mogło, co najwyżej o romansie!

    OdpowiedzUsuń
  5. 5. Romans uczennicy z Lloydem- stwierdziła, że źle pokierowała tą historią, i postanowiła nieco namieszać. A romans Rose z Lloydem, zamiast ew. rewitalizacji własnego romansu, był bardziej awangardowy i w lepszym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bezszmer- to fakt. Jawny związek nie wchodził w grę, a romans skoczyłby się skandalem (i pewnie utratą pracy) szybciej niż w przypadku związku z p. Lowtherem, gdzie społeczność przymykała jednak na to oko, traktując to jak wstęp do ew. małżeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  7. 6. Być może na początku chciała dobrze- pokazać swoim uczennicom nieco prawdziwego życia. Ale potem się to wszystko wykoleiło.

    Acha- mimo, że była nominalnie tą faszystką, ja tu widze raczej kpinę z postepu i ideologii lewicowej.

    OdpowiedzUsuń
  8. 2. mi panna Brodie wydaje się bardziej egocentryczna niż postępowa. fakt, nauczyła dziewczęta przez to o wiele więcej, niż gdyby uczyła samych suchych faktów, ale wszystko tak bardzo kręciło się wokół niej. być może to właśnie była jej metoda, ale mi się nie za bardzo podobała.
    7. Sandy nie zdradziła panny Brodie, a przynajmniej sama tak mówi, że zdrada jest możliwa tylko tam, gdzie należy się bycie lojalnym (nie wiem jak to dokładnie brzmi w tłumaczeniu). być może Sandy czuła, że panna Brodie nie była lojalna w stosunku do nich, więc z ich strony też lojalność się jej nie należała?
    a ogólnie wrażenia bardzo pozytywne, bardzo podobała mi się formuła powieści i cieszę się, że mnie zachęciłaś do przeczytania Spark :)

    OdpowiedzUsuń
  9. 7. Musiałabym chyba jeszcze raz przeczytać, żeby rozgryżć Sandy.
    Mamy tu następujący ciąg wydarzeń-
    a) edukacja panny Broadie-
    b) romans Sandy
    c) denuncjacja
    d) przejście na katolicyzm i klasztor
    Zacznę od (d)- moim zdaneim była to forma samoukarania za punkt c. Nie widzę tutaj nawrócenia, co najwyżej czysto intelektualny wybór. I drobna pamiątka po kochanku, sama przyznaje, że przejęła jego wiarę.
    Sama zdrada mogłą być reakcją na wieloletnie pranie mózgu. Sandy była inteligentna, i być może jako jedyna ze stadka zdawała sobie sprawę z tego, że wychowanie panny Broadie mogło przynieść szkody stadku.
    Natomiast nie do końca rozumiem kwestię romansu z Teddym, ale być może kwestię można wytlumaczyć po prostu wiekiem Sandy (skłonnośc do eksperymentów i nieprzemyślanych decyzji) i atrakcyjnością nauczyciela podkręconą przez wieloletnia kampanię panny Broadie.

    OdpowiedzUsuń
  10. 9. Sytuacja singielek lata 30-ste a dziś różniła sie chyba mniej, niż przed i po pierwszej wojnie światowej.
    Panna Broadie robila w gruncie rzeczy co chciała, najwyżej musiała się z tym nieco kryć.
    Dużo bardziej mogła się zmienić sytuacja Deidre Lloyd i jakiegoś jej współczesnego ekwiwalentu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Iza -->

    Pkt 4 Celna uwaga co do ogólnej fascynacji faszyzmem w latach 30-tych;) Ten wątek był obecny m.in. w "Okruchach dnia". Myślę, że w Szkocji było podobnie. Mnie zastanawia właśnie, czy na Brodie działały głównie koszule i silni mężczyźni, czy sama idea. Rozumiem jej pociąg do wyrazistych, przywódczych mężczyzn - ona sama miała podobne ciągoty. Trzeba zauważyć, że latem 1938 r. była na wakacjach w Niemczech i Austrii, a wtedy polityka Hitlera była już bardziej klarowna niż w 1931 r.

    Bezszmer -->

    Tak, rola piątej kolumny mogła ją satysfakcjonować;) Była manipulantką i stręczenie mogło dawać jej poczucie władzy, a kierować, wpływać na innych lubiła jak mało kto.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pkt 7

    Zgadzam się z Wami, Sandy była po pierwsze inteligentna i dostrzegała knowania swojej nauczycielki. Po drugie miała ich już serdecznie dosyć, zwłaszcza że Broadie zachowywała się nielojalnie wobec uczennic (Mary) oraz innych nauczycieli.

    Romans Sandy z Teddym - myślę, że odezwały się hormony;) Dziewczęta dorastały i seks niezmiernie je interesował, więc czemu nie spróbować? Może też trochę na złość Brodie, żeby udowodnić jej, że nie jest Opatrznością i nie wszystko będzie tak, jak sobie zaplanowała?

    OdpowiedzUsuń
  13. Anka- Może widziała większy dobrobyt i porządek niż na Starym Mieście w Edynburgu i to już wystarczyło, żeby przeważyć szalę. Nie ma w jej słowach nic na temat Żydów. Ekspansja militarna zaczęła martwić Europę w 39, w 38 w kwestii Czechosłowacji nikt nawet słowa nie powiedział, nie mówiąc o kiwnięciu palcem.
    A to, że sama była takim Duce w skali mikro, ze swoimi 'faszystkami" w postaci stadka, to akurat nie wymagało żadnej ideologii.

    OdpowiedzUsuń
  14. O tak, spodobało jej się, że Duce rozwiązał problem bezrobotnych. O Żydach faktycznie się nie wspomina.
    Moim zdaniem Brodie była idealistką i romantyczką, i niestety brakowało jej często realistycznego podejścia do rzeczywistości. Przyjmowała tylko to, co w jakiś sposób było zgodne z jej widzimisię i tu faszyści nieźle się nadawali. Mogła nie chcieć dostrzegać pewnych niewygodnych faktów, jak zresztą tysiące innych Europejczyków.

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście, była idealistką, która nie nadążyła za swoimi ideami, i nieco zboczyła na manowce:). Stąd pewnie ten przeskok między '32 a '38- mamy pannę Broadie na początku pełni, i potem już w trakcie. I widać pewien kontrast.:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Brodie idealistką i romantyczką?! Odebrałam ją jako lodowato zimną manipulatorkę, którą upajała władza nad ludźmi. Egzaltacja była moim zdaniem narzędziem.
    Brak realistycznego podejścia do rzeczywistości? Ona tę rzeczywistość naginała do swoich potrzeb według własnego widzimisię.
    Tymczasem przechodzę do pytań.:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pytanie 1
    Powieść raczej podobała mi się, ale nie rzuciła mnie na kolana.
    Uważam, że problem z tą książką polega na tym, że autorka przerysowała postać panny Brodie czyniąc ją karykaturalną.
    Styl bardzo mi odpowiada. Początkowo drażniły mnie liczne powtórzenia: "creme de la creme". "pełnia mojego życia", "Dajcie mi jakąkolwiek dziewczynkę w okresie największej chłonności, a jest moja do końca życia". Potem uświadomiłam sobie, że panna Brodie sączyła im to do ucha nieustannie w celu uzależnienia od siebie, wdrukowania tych treści.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pytanie 2
    Te "metody" budziły we mnie żądzę krwi. :)
    Dziewczynki były poddawane praniu mózgu, słuchały historyjek z jej życia i uczestniczyły w tysiącach gierek. Brodie bezbłędnie nastawiła je wrogo wobec dyrektorki i nauczycielek dając im poczucie, że uczestniczą w konspiracji,. miały np. udawać, że uczą się z podręczników, gdyby ktoś wszedł do sali.
    Owszem, jakoś zdawały egzaminy, ale pamiętajmy o tym, jak starannej selekcji dokonywała Brodie wybierając członkinie swojego stadka! Bardzo dokładnie prześwietlała rodziców, ale wiedza i intelekt dzieci też na pewno były brane pod uwagę. W szkole uczestniczyły w tych "dyskusjach" , a przypuszczalnie materiał zgłębiały samodzielnie w domu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pytanie 3
    Dla mnie odpowiedź jest prosta. W postępowej szkole z inteligentną dyrekcją w trybie natychmiastowym przejrzano by pannę Brodie i jej "metody". Straciłaby pracę po kilku dniach. Najprawdopodobniej w ogóle takiej posady by nie otrzymała.
    Blaine to zupełnie inna szkoła. A dyrektorka też była fałszywą intrygantką prowadzącą gierki.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pytanie 4
    Faszyzm idealnie pasuje do panny Brodie. Kult jednostki, manipulowanie ludźmi opanowane do perfekcji, jej stadko jako grupka nadludzi, metody oparte na fałszu. W jej przypadku to był fałszyzm. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Pytanie 5
    Romans Rose byłby rodzajem kompensacji: skoro ona nie może zaangażować się w ten związek, niech jej miejsce zajmie członkini stadka. Był to też wyraz totalnej dominacji panny Brodie: ludzie jako bezwolne pionki na jej szachownicy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Lirael -->

    Ja będę się upierać, że Brodie miała naturę romantyczki - weźmy pod uwagę choćby historię jej nieszczęśliwej miłości, czystej, niespełnionej itd.;)

    Pkt 2

    Słuszna uwaga co do stadka - słynna śmietanka była dobierana nie ze względu na zdolności dziewcząt, ale poparcie ich rodziców.
    Co do egzekwowania wiedzy - sama idea nie jest zła, u Brodie zawiodło wykonanie;)

    Pkt 3

    Mam podobne podejrzenia. Tak naprawdę Brodie mogła jako tako błyszczeć w obecnej szkole, a do postępowej po prostu nie kwalifikowała się. Nie tylko ze względu na postępowanie, ale także wiedzę. Np. na str. 40 wspomina się o tym, że za jej czasów uniwersytet nie oferował tak szerokiego nauczania jak za czasów p. Mackay. W pewnym momencie Brodie każe dziewczynkom douczać jej m.in. Greki na zasadzie wymiany wiedzy (sama nie miała takich możliwości).

    Dla mnie Brodie to w ogóle dość tajemnicza osoba, taka PANNA ZNIKĄD. Nie macie takiego wrażenia, że tak naprawdę niewiele o niej wiadomo? Tylko to, co sama o sobie opowiada albo zmyśla;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Pytanie 6
    Moje spojrzenie na panną Brodie jest specyficzne, bo jestem nauczycielką. Pod pretekstem niekonwencjonalnych metod wyrządzała krzywdę dzieciom, czego apogeum była śmierć dziewczyny, którą namawiała do wyjazdu do Hiszpanii i udziału w wojnie. Omotywała wszystkich dokumentnie, a robiła to z dużym wdziękiem i urokiem. Odbieram ją jako samotną, nieszczęśliwą osobę, która swoje frustracje, niepowodzenia rekompensowała sobie bawiąc się ludźmi. Poraża mnie jej infantylizm (refleksja panny Brodie po wojnie: "jednak Hitler był dość niegrzeczny"(s. 124) połączony z perwersyjnym zamiłowaniem do instrumentalnego traktowania bliźnich. Była osobą pełną kontrastów.

    OdpowiedzUsuń
  24. Iza -->

    Tak, moim zdaniem ona padła ofiarą własnych poglądów, ideałów itp. Zresztą mnie Brodie wydaje się postacią mocno rozchwianą (ale może Lirael ma rację, że to kwestia przerysowania ze strony Spark).

    Osobiście najchętniej wysłałabym p. Brodie do psychiatry - ciekawe, jaką postawiono by diagnozę;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Lirael -->

    Mnie też się wydaje, że Brodie była osobą nieszczęśliwą. W ogóle zaczynam podejrzewać, że ona cały czas skrywała jakieś poważne braki i wcale nie była tak świetną nauczycielką, jak jej się wydawało;)

    Niemniej podoba mi się jej postać, bo wzbudza silne emocje;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Pytanie 7
    Sandy miała najbardziej rozsądny ogląd sytuacji. Świadczą o tym słowa, które kieruje do Lloyda: "Dlaczego jesteś taki opetany przez tę kobietę? Czy nie widzisz, że ona jest śmieszna?" (s. 123)
    Poza tym wiedziała, że panna Brodie uważa się za Boga, opatrzność, poza tym "pomyślała również, że ta kobieta jest podświadomą lesbijką" (s. 121). Myślę,że pozostałe dziewczynki i obydwaj panowie mniej lub bardziej zdawali sobie sprawę z jej niepokojących cech, ale się poddawali jej urokowi. Bo ta książka opowiada o tym, że nie tylko lubimy manipulować, ale też lubimy być manipulowani.

    OdpowiedzUsuń
  27. Pytanie 8
    Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach losy romansu singielki-panny Brodie z Lloydem mogłyby się potoczyć inaczej. Wówczas pozostawienie żony z liczną dziatwą było czymś niewybaczalnym, funkcja nauczyciela również łączyła się z estymą i dla panny Brodie i jej ukochanego oznaczałoby to koniec kariery.
    Sądzę, że w dzisiejszych czasach łatwiej jej byłoby przeżywać swoją pełnię. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. ~ Ania
    Nie odniosłaś wrażenia , że ta historyjka o czystej i niespełnionej miłości była zmyślona? Erotyczny temperament okazany rychło potem w czasie romansu z nauczycielem śpiewu jawnie kłóci się z tą niewinną historią.:)
    Uważam, że panna Brodie bywa nimfomanką i mówiąc dziewczynkom np. o Francuzie poznanym w pociągu do Biarritz, najwyraźniej rozładowuje napięcie.
    Metody panny Brodie są moim zdaniem fatalne. Pozornie to luźna dyskusja, postawienie na samodzielność, etc. Oto fragment "lekcji":
    "Kto jest najwybitniejszym włoskim malarzem?
    - Leonardo da Vinci.
    - Nieprawda. Właściwa odpowiedź brzmi Giotto, to jest mój ulubiony mistrz."(s. 12-13)
    Koszmar! :(

    OdpowiedzUsuń
  29. Mam też zastanawia seksualność Brodie - w sumie wydaje się zimna, bez głębszych uczuć, jakby nie była w stanie nikogo pokochać - z wyjątkiem siebie. Nimfomanka? Dla mnie jej związki z mężczyznami są podszyte fałszem, czegoś mi w nich brakuje.

    I zgodzę się z Tobą co do jej miłości - również miałam podejrzenia, że to była zmyślona historia (ale romantyczna;) - może chciała się dowartościować? Powtórzę się - o przeszłości Brodie wiemy tylko tyle, co sama wyjawi;)

    Pkt 8

    Myślę, że rozbijanie rodziny, zwłaszcza przez kobietę, jest zawsze źle widziane, tak więc ew. związek z Lloydem wyglądałby moim zdaniem podobnie - w okolicy byliby "skończeni". Natomiast Brodie jako kobieta miała dużo swobody, najwyraźniej była całkowicie niezależna finansowo. Zagraniczne wakacje, pęd do wiedzy - myślę, że odnalazłaby się w XXI wieku;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Aleście się rozpisały, Drogie Panie:) Na dodatek się spóźniłem i wszystkie złote myśli, które chciałem rzucić, już zostały rzucone, więc będę wtórny:P
    1) Podobało mi się, początek jednak nastawił mnie na takie nieco ambitniejsze czytadło, więc potem zacząłem się nieco gubić w tych półsłówkach, aluzjach i niedopowiedzeniach, w związku z tym pytania nr 5 i 7 pozostają dla mnie bez odpowiedzi:)
    2) To nie były żadne metody nauczania, panna Brodie robiła dzieciom wodę z mózgu, udając kogoś lepszego niż w rzeczywistości i każąc im wierzyć w swoją wyjątkowość. Niestety wykorzystywała ten okres dziecięcej największej chłonności. Zgadzam się z Lirael.
    3) Całkowitą rację ma w tej kwestii Lirael:) Wśród ślepych jednooki królem, wśród głupszych koleżanek panna Brodie musiała się uczennicom wydawać jakimś zjawiskiem, stąd pewnie też łatwość, z jaką im potrafiła zaimponować i wmówić to, co chciała.
    4) Co do faszyzmu, to ja bym stawiał na takie staropanieńskie dreszcze erotyczne na widok kolumny młodych mężczyzn w mundurach. Pewnie jeszcze do tego jakaś fascynacja silną ręką, gotowość do podporządkowania się. Bo panna Brodie chce uchodzić za silną, ale jak ma romans, to nagle karmi tego swojego faceta i nie dopuszcza do niego innych kobiet, nawet jako kucharek:)
    6) Dla mnie jest negatywna, nie umiem wskazać nic pozytywnego, co dokonała.

    OdpowiedzUsuń
  31. Rozpisałyśmy się, bo materiał ciekawy;)

    Widzę, że mamy podobne odczucia. Myślę, że Brodie wszystkim dookoła robiła wodę z mózgu, kreowała się na kogoś, kim nie była.

    Mundury ewidentnie miały dla niej urok plus typ silnego mężczyzny. Wydaje mi się, że do swojego kochanka nie dopuszczała innych z zazdrości i poczucia zagrożenia, a nie z chęci usługiwania mu. Myślę, że jemu też chciała się wydawać najlepszą z najlepszych;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Myślę, że jednak mimo tej całej głośno obwieszczanej nowoczesności panna Brodie nie miałaby nic przeciwko zostaniu kurą domową przynoszącą kapcie mężowi. Musiałaby pewnie tylko trafić na odpowiednio silnego partnera, Hitler byłby dla niej akurat:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Dla mnie Panna Brodie byla postacią tyleż komiczną, co tragiczną. Samotność wynagradzała sobie "edukowaniem" dziewcząt. Być może miała rozwinięty instynkt macierzynski?
    To była kobieta, która lubiła wyróżniać się z tłumu, blyszczeć, pragnęła by o niej mówiono.
    W tej malej szkole to wszystko bylo możliwe, w postępowej szkole zginęlaby w tlumie.
    Co do faszyzmu zgadzam się, że bardziej pociagal ją ład porządek, czy estetyka, nie doszukiwalabym się w tym jakiejś głębi, czy utożsamieniem się z ideami.
    Nie pomyslałam nigdy o Pannie Brodie jako o manipulatorce. Kiedy próbowała wmanewrować dziewczęta w romans, to bardziej doszukuję się w tym dewiacji seksualnej ( podnieca ją myśl, że jej ukochany kocha się z jej wychowanką),nie wiem może działało to na jej wyobraźnię, trudno mi powiedzieć, natomiast niemal sobie ją wyobrażam podczas tych spekulacji, (kiedy to sie stanie) jak siedzi rozgorączkowana, z wypiekami, podniecona, a w głowie galeria obrazów.)
    Ta kobieta być może, miała rozległą wiedzę na rózne tematy, ale w moim przekonaniu nie grzeszyla inteligencją ( w koncu Sandy to zrozumiała, może zrozumiala też ze sama dała sie w to manewrowac i czuła się winna za swoje postepowanie, stąd ten klasztor). Motała się między teoriami a czynami, brakowalo jej kosekwencji. Teraz tak mi przyszlo do glowy, że Panna Brodie może nie chciała wypłynąć na szerokie wody, gdyz w postępowej szkole wytknieto by jej tą niekonsekwencję (ale wówczas to by oznaczalo, że jednak byla świadoma ...)
    zastanawiałam się również czy Panna Brodie nie podkolorowywała swoich opwieśc. Miala potrzebę imponowania, błyszczenia. Czyz to skomplikowane błyszczeć na tle młodziutkich niewinnych dziewcząt? a jak wspaniale zasokaja ego
    Jeszcze na koniec Panna Brodie skojarzyla mi sie z Panią Dulską:-)

    OdpowiedzUsuń
  34. @Dea: zupełnie nie umiem sobie wyobrazić panny Brodie z wypiekami i rozgorączkowanej czymkolwiek, nie wydaje mi się też osobą o rozległej wiedzy. Odebrała jakieś wykształcenie (z niedopowiedzeń wynika mi, że było to coś w rodzaju studium nauczycielskiego, na pewno żadne specjalistyczne studia, skoro uczyła młodsze klasy). Odnoszę wrażenie, że te wszystkie Giotty i Pawłowe to tak dla zaimponowania maluczkim: 'Patrzcie, jaka to jestem światła, ambitna i wybitna':)

    OdpowiedzUsuń
  35. A właśnie, jeszcze jedno: być może ten kompleks niższości w kwestii własnego wykształcenia kazał jej podważać autorytet nauczycielek-specjalistek. Ratowała się pewnie wmawianiem sobie, że one są wąsko wyspecjalizowane, a ona sama jest omnibusem:)

    OdpowiedzUsuń
  36. tak tak zacofany, w któryms momencie mojego monologu:-) doszlam ze
    a latwo jej bylo imponowac głupszym i mlodszym od siebie dziewczetom - tez to powiedziałes - ja w tym czasie usilowalam wyslac swój komentarz:-) mam spowolniony proces:-)
    b bala sie ze w postepowej szkole wyjdzie na jak jej niedokształcenie, niekonsekwencja i braki w wiedzy.
    Zauwazcie jak P Bordie pouczala dizewczyny i kazala im powtarzec to, co powiedzial, zazwyczaj bylo to jakies bzdurne nic nie znaczace zdanie

    OdpowiedzUsuń
  37. przepraszam za literówki i nieskładne zdania, ale pisze z wypiekami:-) a jak zaczynam sprawdzac to mi sie komp zawiesza i komentarz nie chce sie wysłac. Wybaczcie

    OdpowiedzUsuń
  38. Ad.1. Spodobała mi się ta książka, choć nie od pierwszych stron. Chciałabym umieć tak pisać – mnóstwo treści na ledwie stu dwudziestu stronach;). Poza tym lubię powieści, w których mnóstwo rzeczy można zinterpretować na wiele sposobów.

    Ad.2. O metodach nauczania panny Brodie wypowiedziały się już bardziej kompetentne osoby. Ja się na dydaktyce nie znam, ale swoje zdanie mam:). Sądzę, że te metody nie były tak do końca złe. Przypominały mi te stosowane przez Johna Keatinga ze “Stowarzyszenia Umarłych Poetów” (chodzi mi o film, książka była okropna). Panna Brodie starała się obudzić w uczennicach jakieś zamiłowania, pasje, rozwijać ich smak i wyobraźnię. Moim zdaniem to jest bardzo ważne, o wiele ważniejsze niż znajomość genealogii Stuartów.
    Inaczej ma się rzecz z jej zachowaniem po lekcjach. Naganne było to, że wikłała dziewczęta w swoje prywatne sprawy i że nimi manipulowała.

    Ad.4. “Za mundurem panny sznurem”. Jeśli ten jej narzeczony istniał i rzeczywiście zginął na wojnie, to może widok oddziałów włoskich czy niemieckich przywoływał miłe wspomnienia. Może po prostu rzeczywiście przeważyły względy estetyczne? A może czuła, że z Mussolinim i Hitlerem wiele ją, pod pewnymi względami, łączy? Choćby charyzma i egocentryzm.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ad.5. Może chciała go czymś, a właściwie kimś, zająć, żeby dał jej spokój.
    Może chciała mu wynagrodzić to, że go porzuciła na rzecz innego.
    Może Rose i Sandy miały dostarczać jej informacji o panu Lloydzie – panna Brodie nie chciała lub nie mogła z nim być, ale nadal go kochała i po prostu chciała wiedzieć, co u niego.
    Może chciała udowodnić sobie samej, że potrafi skutecznie wpływać na swoje wychowanki.
    Nie wiem, trudno rozszyfrować pannę Brodie:).

    Ad.6. Negatywna. I godna pożałowania. Wydaje mi się, że ona naprawdę lubiła uczyć czy może raczej wychowywać. Próbowała z tych dziewczynek zrobić kopie samej siebie. Dea ma chyba sporo racji pisząc o jej instynkcie macierzyńskim. Może nie mogła mieć własnych dzieci i w ten sposób sobie to rekompensowała?
    Chyba właśnie dlatego panna Brodie nie wyszła za pana Lowthera – wątpię, by mogła zachować posadę w takiej szkole już jako mężatka. Co prawda jej przyjaciel był właściwie dużym dzieckiem i mogła nim dowolnie manipulować, ale wolała chyba wpływać na grupy niż na jednostki.
    Nie polubiłam panny Brodie, ale przyznaję, że niewątpliwie była osobą wyjątkową i barwną.

    Ad.7. Śmierć Joyce Emily chyba przeważyła szalę I była głównym powodem denuncjacji, ale nie jedynym. Może Sandy doniosła na pannę Brodie, żeby pokonać ją choćby na tym polu, skoro nie udało jej się to na innym - pan Lloyd wciąż malował nauczycielkę. Poza tym w tym wieku bunt przeciwko autorytetom jest bardzo naturalny I skutkuje czasem chęcią ich upokorzenia.

    Ad.8. Nie wiem, jakie jest środowisko nauczycieli we współczesnej Szkocji, ale np. w Polsce wydaje mi się bardzo konserwatywne. Przynajmniej z pozoru. Wciąż natykam się w prasie na artykuły np. o tym, że jakąś nauczycielkę zwolniono, bo przyznała, że jest lesbijką. Albo o tym, że jakiś duchowny pisze list o tym, jaki zły jest Harry Potter, prosi o rozesłanie go do szkół i list jest naturalnie rozsyłany. Moim zdaniem pannie Brodie nie żyłoby się w Polsce o wiele łatwiej niż w latach trzydziestych w Szkocji.

    OdpowiedzUsuń
  40. To juz? zagapilam sie i nie zdazylam przeczytac. Trudno.

    OdpowiedzUsuń
  41. Mam dwa pytania:

    9. Czy oglądaliści ekranizację, a jeśli tak, to co o niej sądzicie?

    10. Co takiego mogło być w "dziwnej rozprawie psychologicznej o naturze percepcji moralnej" pt. “O przemienieniu codzienności”, którą napisała Sandy, a właściwie siostra Helena od Przemienienia Pańskiego?

    OdpowiedzUsuń
  42. Bardzo podoba mi się uwaga Zacofanego.w.lekturze o wstrząsanej rozkosznymi dreszczami pannie Brodie wpatrującej się w zachwycie w maszerujących młodzieńców. :) Ten widok musiał ją elektryzować. No i jeszcze koszule... "Niemieckie brunatne koszule, powiedziała, to dokładnie to samo co włoskie czarne, tylko bardziej godne zaufania." (s. 99)
    Małe uzupełnienie dotyczące pytania 5.
    Pomyślałam sobie, że ten romans Rose z Lloydem mógł być też rodzajem zemsty. Romans z uczennicą był chyba jeszcze bardziej "skandalogenny" niż związek z dorosłą kobietą.
    Mam jeszcze jedno zastrzeżenie dotyczące powieści, związane z prawdą psychologiczną. Otóż z moich obserwacji wynika, że gimnazjaliści - najczęściej będąc w drugiej klasie - przeżywają intensywny bunt przeciwko światu dorosłych. Jest wyraźny podział: "my" i "oni". Rodzice i nauczyciele postrzegani są jako postacie wrogie, śmieszne, irytujące. U Spark praktycznie to zjawisko nie występuje. Panna Brodie wciąż "odgrywała czołową rolę jako duchowy przywódca ich gromadki, jako rzymska matrona i reformatorka systemu nauczania(s. 112). Gdyby w szkole, w której pracuję, któraś nauczycielka na lekcji zaczęła zwierzać się uczniom z erotycznych fantazji przebranych w sentymentalne szatki, informując ich, że przeżywa pełnię, dzieciaki przypuszczalnie pękłyby ze śmiechu. :) Na pewno nie zyskałaby sobie sympatii, a o szacunku to już w ogóle zapomnijmy. Dziewczynki były młodsze, kiedy wpadały w jej wymanikiurowane (jak sądzę) szpony, ale z czasem ślepy zachwyt powinien blednąć, a dzieje się tak właściwie tylko u Sandy.

    OdpowiedzUsuń
  43. @Lirael: Nie porównywałbym ówczesnych uczennic z dzisiejszymi, które jednak mają szerszy dostęp do informacji i nie muszą mieć guru do wprowadzania w tajemnice wszechświata (a już na pewno nie w sekrety alkowy). A co do trwałości wpływu, to właśnie odnoszę wrażenie, że w pewnym momencie więzi między dziewczynkami a nauczycielką osłabły, co prawda chyba głównie dlatego, że sama Brodie zaczęła sobie odpuszczać mniej perspektywiczne ze swojego punktu widzenia wychowanki (rozmowa z Sandy połączona z ocenianiem dziewcząt).

    OdpowiedzUsuń
  44. Dea -->

    Myślę podobnie - w postępowej szkole Brodie sama mogła okazać się za mało postępowa;) Moim zdaniem zacofany.w.literaturze ma rację pisząc o kompleksach.

    Na pewno koloryzowała i lubiła być w centrum zainteresowania, być liderem grupy;)

    Zgodzę się, że ew. romans Rose z Lloydem nieco ją ekscytował, w ogóle była głodna wszelkich wiadomości dot. tego pana,. Ona jednak zachowuje się tak, jakby nie wiedziała, że seks nauczyciela z uczennicą to coś wyjątkowo niewłaściwego z różnych względów. Najwyraźniej w swoich knowaniach zatraciła poczucie realizmu (choć chyba w ogóle mało go miała;).

    OdpowiedzUsuń
  45. @Czytanki. Anki: a to aby nie tak, że Brodie czuła się jednak do pewnego stopnia Opatrznością, więc uznawała, że takie kwestie jak "niestosowność" romansu uczennicy z pedagogiem jej nie muszą obchodzić? Realizowała swój "boski" plan, nie przejmując się przyziemnymi kwestiami moralności.

    OdpowiedzUsuń
  46. Elenoir -->

    Pkt 1

    Mam b. podobne odczucia - dużo treści w małej objętości, wiele mówiące epizody.

    Do tego HUMOR - czy Was nie bawiły powieści układane przez Sandy? Ja kilkakrotnie zaśmiałam się w głos.

    Pkt 2

    Zgadzam się, że zamysł Brodie co do metod nauczania nie był zły, zabrakło sensownego wdrażania. Już na początku mówi się, że dziewczęta miały sporą pozaszkolną wiedzę co do bieżących wydarzeń, umiały liczyć na palcach (sic!), dbać o urodę;). Prowadząc je na Stare Miasto tłumaczyła np. kim są bezrobotni itp.

    Jeden z moich uniw. wykładowców twierdził, że rolą nauczyciela jest pobudzanie ucznia do samodzielnego szukania wiedzy, a nie wtłaczania jej, coś w tym jest;)

    Pkt 3

    Też myślę, że jako osoba z ambicjami przywódczymi Brodie przychylnie patrzyła na Mussoliniego i Hitlera.

    Pkt 6

    A jednak negatywna? Pisał już o tym zacofany.w.literaturze.

    Nie lubię ludzi tak surowo oceniać. Na pewno nie mogę uznać jej za postać pozytywną, to fakt. Dla mnie to osoba, która zbłądziła, i to bardzo. Jest przy tym żałosna, racja. Zaczynam dochodzić do wniosku, że tak naprawdę była GŁUPIA i to był jej główny problem..

    OdpowiedzUsuń
  47. zacofany.w.literaturze -->

    Ależ masz absolutną rację! Jej domniemana boskość, nieomylność itp. przesłoniły jej zdrowy pogląd na wiele spraw.

    OdpowiedzUsuń
  48. peek-a-boo -->

    Jakie późno? tu nie ma ram czasowych, rozmowa nadal trwa;) Może nas oświecisz w niektórych kwestiach;)

    OdpowiedzUsuń
  49. Lirael -->

    Myślę, że kiedyś nauczyciele cieszyli się znacznie większym prestiżem. I wierzę, że dla niektórych dziewcząt ze stadka (w końcu nie wszystkie były bystre) Brodie mogła być guru.
    Obecnie nie miałaby na to szans, dzieciaki są zbyt wyrobione - jak zauważył zacofany.w.literaturze. Jak dla mnie ona ciągle powtarza jakieś farmazony;)

    OdpowiedzUsuń
  50. Pytania ELENOIR

    Ekranizację widziałam wieki temu, zrobiła na mnie wrażenie głównie za sprawą kreacji M. Smith. Jakieś pojęcie mogą dać fragmenty zamieszczone w sieci;) Ogólnie mówiąc - stara, dobra sztuka filmowa.

    Praca s. Heleny vel Sandy “O przemienieniu codzienności” - muszę poszukać w tekście, też się zastanawiałam. A zwróciłaś może uwagę, że za każdym razem, kiedy mowa o s. Helenie i odwiedzinach gości, autorka podkreśla, że ona kurczowo ściska kraty w bramie? Ale nie dlatego, że chce się ich przytrzymać, odgrodzić od świata, tylko raczej je zniszczyć, a więc wyjść na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  51. @Czytanki.Anki: ja bym chyba nie zaryzykował twierdzenia, że Brodie była głupia; prędzej była ograniczona i niedouczona, co mogło wynikać z uwarunkowań społecznych (w końcu nic nie wiemy o jej pochodzeniu i życiu). Chętnie poznałbym opinię psychiatry, zapewne wynalazłby jej jakieś freudowskie świństwo:)

    OdpowiedzUsuń
  52. Pytanie odnośnie Sandy:
    dlaczego w zasadzie zmieniła wiarę, i dlaczego od razu klasztor i to klauzurowy?

    Co do tego buntu wobec autorytetów w wieku gimnazjalnym o którym pisała Lirael- może panna Brodie była elementem takiego buntu przeciw innym autorytetom? (nauczycielom , itd.)

    OdpowiedzUsuń
  53. Wzięłam pod uwagę fakt, że dzisiejsi uczniowie różnią się od małych Brytyjczyków w latach trzydziestych i ich bunt na pewno nie był wyrażany tak dobitnie, ale mimo wszystko oni go na pewno przeżywali. Taka jest ludzka natura.
    Osłabienie wpływu panny Brodie na pewno wiązało się też z ty, że przeszły na wyższy szczebelek edukacyjny i dołożono starań, by grupę rozbić. Chyba nie tylko po to, żeby utrzeć nosa pannie B., ale również dla ich dobra.

    OdpowiedzUsuń
  54. Większość osób wypowiadających się w dyskusji ocenia pozytywnie metody panny Brodie.
    Byłabym wdzięczna za jakieś uściślenie, bo ja czegoś rozumiem. :(
    Teoria "brodizmu" (s. 65) brzmi ładnie: "zgodnie z moimi zasadami edukacji daję z siebie maksimum tego, co mogę dać w pełni swego życia.(...) Dla mnie edukacja to to wydobywanie tego, co istnieje w umyśle ucznia."(s. 37)
    A jak to wygląda w praktyce?
    Oto przykładowy program dnia:
    "Na razie opowiem wam o moich ostatnich wakacjach spędzonych w Egipcie. Nauczę was, jak pielęgnować skórę i ręce...Powiem wam o Francuzie, którego poznałam w pociągu do Biarritz...aha, i muszę wam jeszcze powiedzieć o pewnym włoskim obrazie, który widziałam."(s. 11)
    Sama Brodie mówi o tych pożal się Boże metodach:"mój system nauczania, który w pełni mojego życia doprowadziłam do perfekcji"(s. 127).
    Jej wrażenia z pobytu w domu A.A. Milne'go: "W hallu wisi u niego reprodukcja obrazu Botticellego "Primavera", czyli "Wiosna". Miałam na sobie jedwabną suknię w duże czerwone maki, która znakomicie podkreśla moją karnację. Mussolini to jeden z najwybitniejszych ludzi na świecie"(s. 44-45). Uważam, że ten fragment "znakomicie podkreśla" porażającą pustkę w głowie mentorki stadka i jej narcyzm. jest ucieleśnieniem egocentryzmu. Co dobrego mogło wyniknąć dla uczennic ze słuchania tego strumienia podświadomości, by nie powiedzieć bełkotu, naszpikowanego modnymi nazwiskami?
    W czasie tej edukacji dziewczynki są kompletnie bierne, one mają tylko słuchać i podziwiać sfrustrowaną, toksyczną osobę, która mieni się ich mentorką.
    "Wy należycie do mnie. (...) Zostałyście przeze mnie urobione, aja przeżywam pełnię"(s. 98).
    To nie jest uczenie ani wychowywanie. To jest "urabianie".
    zasady moralne, jakie wpaja panna Brodie też wywołują moją niechęć"lepsza rozwaga niż odwaga" (s. 48)."W sytuacjach niepewnych najlepiej nic nie mówić: ani czarne, ani białe" (s. 14).
    Od czasu do czasu maseczka uczonej matrony i spolegliwego anioła opada i słyszymy na przykład taką uwagę wobec Mary: "Tępa jak zawsze."(s. 46)
    W tych trzech słowach panna Brodie mówi nam więcej o sobie niż w najdłuższych kipiących od poetyckich cytatów tyradach.

    OdpowiedzUsuń
  55. Lirael,
    masz rację. ja nie potępilam jej w czambuł, tylko dlatego, że rozdzieliłam aspekt edukacyjny (chodzi mi o wiedzę akademicką) i wychowawczy.
    W tym pierwszym nie wypadała źle, ale to pewnei dlatego, że wyręczyły ja w przekazywaniu wiedzy kolezanki z wyższych poziomów edukacji.
    Jej system nie ma nic wspólnego ze Stowarzyszeniem Umarłych Poetów, wymienionych przez Eleonor, tam było inspirowanie uczniów do myślenia i ODWAGI.
    Zresztą- sama miałam w życiu kilku inspirujących nauczycieli, ale zawsze byli to tacy, co zachęcali do większego wysiłku intelektualnego, czy kreatywności. Raczej otwarcia się, a nie zamknięcia jak u panny B.

    OdpowiedzUsuń
  56. ~ Iza
    W porównaniu z Keatingiem ze "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" panna Brodie wypada żałośnie!
    Tak jak napisałaś, on uczył chłopców aktywnego kształtowania rzeczywistości. Zarażał ich swoją pasją i imponował im rzetelną wiedzą. Żył w zgodzie z tym, czego nauczał, a to jest według mnie jedna z podstawowych cech dobrego nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
  57. Lirael -->

    Uważam, że sama metoda nauczania przez wyciąganie z ucznia wiedzy jest do przyjęcia, tyle że p. Brodie nie potrafiła jej sensownie wprowadzić. To co wyprawiała na lekcjach jest natomiast nie do przyjęcia. Zachowanie wobec Mary (istny mobbing) woła o pomstę do nieba.

    OdpowiedzUsuń
  58. zacofany.w.literaturze -->

    OK, przymiotniki "ograniczona i niedouczona" są stosowniejsze.

    O opinię psychiatry wnosiłam już wcześniej;)))))

    OdpowiedzUsuń
  59. Elenoir -->

    Co do "dziwnej rozprawy psychologicznej o naturze percepcji moralnej" czyli “O przemienieniu codzienności” - myślę, że Sandy mogła zamieścić w niej przemyślenia np. na temat lojalności - tak opacznie pojmowanej przez Brodie (słynna wypowiedź o zdradzie ze str. 128). Sandy przyznaje, że Brodie wywarła na nią ogromny wpływ w młodości (choć sprowokował bunt - str. 35) i myślę, że swoim postępowaniem "natchnęła" Sandy do rozważań natury moralnej. Tak na marginesie - w powieści dobrze, chociaż dyskretnie, pokazane jest dojrzewanie Sandy

    OdpowiedzUsuń
  60. @Czytanki.Anki: Faktycznie, wnosiłaś:) Ciekawe byłoby pokazanie książki jakiemuś fachowcowi, może by zdiagnozował coś na tej podstawie:P

    OdpowiedzUsuń
  61. Iza -->

    Pytanie, czy Brodie się buntowała czy po prostu uważała się za lepszą i dlatego podążała własną drogą?;) Mnie się wydaje, że ona o koleżankach ze szkoły i ich metodach miała złe mniemanie. Ci innego koledzy - po pierwsze mężczyźni, po drugie uczyli sztuki, a więc czegoś, co Brodie b. sobie ceniła. Myślę, ze to nie bunt, tylko przeświadczenie o własnej wyższości;)

    Religia - to jest wątek, którego za bardzo w powieści nie rozumiem.
    Przejście na inną wiarę - to się zdarza. Sandy była osobą inteligentną, więc może to był rezultat jej młodzieńczych doświadczeń i naturalnego rozwoju? Do klasztoru mogła wstąpić z powodu rozczarowania życiem albo w ramach pokuty za romans z Lloydem (który chyba jej wcale nie pociągał). Ale to są moje przypuszczenia;)
    Poza tym miałam wrażenie, że bardzo chciała się z tego klasztoru wydostać. Trudno mi uwierzyć w jej powołanie.

    OdpowiedzUsuń
  62. zacofany.w.literaturze -->

    Też o tym myślałam, niestety nie znam żadnego psychiatry, ani psychologa;( Ale skoro powieść zawiera tyle humoru, to może i p. Brodie miała w zamierzeniu autorki rozbawić czytelnika?

    OdpowiedzUsuń
  63. Aniu,
    no właśnie, jedynym czynnikiem do zmiany religii własnie na tą, a nie inną jest osoba Teddyego, gdyby był buddystą, Sandy mogłąby zostać buddystką.
    A klasztor to rzeczywiście raczej wyraz jakiegoś zranienia, a nie powołania (jeśli takie było, to całkowicie jego slady zostały usunięte z narracji).
    A jedyna osobą, która mogłą ją doprowadzić do tego punktu była panna B., nie Teddy.
    Romans z nim był zresztą jakąś formą buntu, gdyby nei nauczycielka Sandy by się na niego nie zdecydowała.

    Jeśli chodzi o wątek psychiatryczny- specjalista jest w stanei znaleźć jakieś usterki u KAŻDEGO:).

    OdpowiedzUsuń
  64. Tak, okrężną drogą do klasztoru doprowadziła ją p. Brodie;)))) - stosowny fragment jest na str. 124-125.
    Też uważam, że romans był formą buntu, albo chęcią zagrania na nosie p. Brodie. A bunt pojawił się już wcześniej, kiedy prosiła Jenny, aby nie wspominała pannie B. o ekshibicjoniście (str. 70-72).

    Tak, psychiatra u każdego coś znajdzie, ale u p. Brodie było sporo tych usterek;))))

    OdpowiedzUsuń
  65. Hipoteza o chorobie psychicznej do mnie nie przemawia - wydaje mi się, że autorka podkreśla, że nie tu leży problem: Eunice jako dorosła kobieta stwierdza w rozmowie z mężem, że panna B. nie była chora na umyśle.
    Ciekawe zjawisko - rozmawiamy o niej tak, jakby była realną osobą - trudno chyba o większy komplement dla pisarki, która postać stworzyła.
    Mimo to nadal odnoszę wrażenie, że Spark nieco "przeszarżowała", bo osobiście wolałabym postać mniej jaskrawą i karykaturalną. Przeczuwam, że to traumatyczne wspomnienie jakiejś koszmarnej nauczycielki z dzieciństwa Muriel sprawiło, że panna Brodie została przedstawiona tak groteskowo.:)
    P.S.
    Szkoda, że panna B. po sesji dotuczania wzgardziła Lowtherem. Mężczyzna, który chce zabrać swoją wybrankę na miesiąc miodowy w takie miejsce: http://www.isleofeigg.net/visiting_eigg.html zdecydowanie zasługuje na uwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
  66. Pytania Elenoir
    Adaptacji nie oglądałam, nad czym ubolewam, ale widziałam fragmenty na YouTube.
    Bardzo cenię Maggie Smith, ale zastanawiam się, czy nie jest trochę zbyt dystyngowana do roli Miss Brodie. Widzę ją jako postać bardziej rozwichrzoną i rozchwianą, choć nie chorą psychicznie.
    Dysertacja Sandy na pewno w dużym stopniu poświęcona była pannie B., podobnie jak obrazy Lloyda, które z założenia miały być portretami innych osób, a i tak obsesyjnie przedstawiały twarz Brodie.

    A na koniec fragment streszczający erudycję i wiedzę mentorki stadka - oto jej definicja wymowy nosowej: "Wymowa nosowa polega na wymawianiu przez nos"(s.46). :D

    OdpowiedzUsuń
  67. Nie twierdzę, że Brodie była chora psychicznie (rozchwiana - owszem), ale ciekawi mnie, co specjalista by powiedział;)

    Bohaterka udała się Spark, jest wyjątkowo barwna. Przeszarżowanie przyjmuję z przymrużeniem oka, bo akcenty humorystyczne sugerują, że miało być trochę zabawnie.

    Lirael - a co by ją czekało po miesiącu miodowym? Stadko rodzinne, proza życia czyli dla niej chyba nuda;) Myślę, że Brodie wbrew temu, co powtarzała z uporem maniaka, była b. NIESPEŁNIONA.

    OdpowiedzUsuń
  68. ~ Ania
    To prawda, pan Lowther był dla niej stanowczo zbyt prozaiczny. :)
    Zresztą przypuszczam, że ona nie doceniłaby uroków wyspy Eigg. Była raczej nastawiona na wojaże zagraniczne, połączone z miłosnymi konkwistami. :)

    OdpowiedzUsuń
  69. @Lirael: Ciekawe, czy dziś byłaby zwolenniczką seksturystyki do Egiptu:P Miałaby co opowiadać po powrocie z wakacji:D

    OdpowiedzUsuń
  70. Lirael / zacofany.w.literaturze -->

    Też jestem zdania, że wołała wojaże zagraniczne.
    A nie wydaje Wam się, że te opowiastki o miłosnych podbojach to jej fantazje?

    OdpowiedzUsuń
  71. O jejku, jaka piękna dyskusja się rozwinęłą! Szkoda, że wcześniej byłam cała zajęta, mogłam się tylko przyglądać. Dziś pewnie nic owego nie powiem, ale cóż!

    Ad. 1 – jak można przeczytać w mojej recenzji – książka bardzo mi się spodobała i nawet przeskakiwanie w czasie mi, o dziwo, nie przeszkadzało!

    Ad. 2 - Wydaje mi się, że to źle, kiedy nauczyciel narzuca uczniom swoje poglądy (patrz cytat o Giotto, jej faworycie), a nie uczy tego, że można mieć odmienne zdanie. Poza tym opowiadanie uczennicom o swoich podbojach miłosnych, a nawet dawnych narzeczonych, jakoś nie przystoi.. Podobnie nauka kłamstwa i nastawianie przeciwko innych nauczycielom - w zasadzie p. Brodie zrobiła ze swoich dziewcząt niemal szpiegów...

    Ad. 4 – wydaje mi się, że fascynacja faszyzmem była związana z jej poczuciem estetyki... Nie tylko powstał w jej ukochanych Włoszech, ale i promował wartości, które mogły się jej spodobać. Poza tym mógł się jej spodobać kult Mussoliniego, Il Duce.

    Ad. 5 - wydaje mi się, że romans Rose z nauczycielem rysunku mógłby być romansem by proxy...

    OdpowiedzUsuń
  72. Jasne, że nie należy narzucać swojego zdania, ale Brodie w zasadzie operowała samymi ogólnikami, jej wiedza wydaje mi się b. powierzchowna.

    By proxy czyli w zastępstwie? Coś w tym jest;)

    A trochę z innej beczki: czy uważacie, że Brodie była zdolna kogoś pokochać? Jej romans z Lowtherem był zamiast romansem z Lloydem, ale czy ona Lloyda faktycznie kochała? Może wystarczyło jej, że on obdarzył ją uczuciem i w ten sposób zaspokoiła swoją próżność?

    OdpowiedzUsuń
  73. Ania -

    Racja, jej wiedza była powierzchowna, ale wydaje mi się, że narzucała im też swoje manieryzmy i swój sposób postrzegania pewnych rzeczy - na przykład zamiast tak powszechnego w szkole team spirit, dziewczynki były zainteresowane tylko własnymi indywidualnymi sprawami....

    Jeśli chodzi o miłość to wydaje mi się,że to co ona uważała za miłość było jakimś wynaturzeniem, raczej fascynacją seksualną, a nie prawdziwym uczuciem. Stąd Rose i jej romans. Zresztą miłości jakoś nie widzę także jej opowieściach o narzeczonym (zmarł, głupi, zanim się ożenił z nią i dlatego może ona musi byc nauczycielką...?), opowiada też dziewczynkom o spotkanych mężczyznach... Może to raczej wyrachowanie z jej strony, a nie uczucie kazało jej nie związać się z Lloydem - jeśli by go kochała, może by się odważyła na związek z nim? A tak, to chociaż pociągający, Lloyd dla niej nie spełniał podstawowego warunku - nie mógł się z nią ożenić i dlatego nie był warty pokładania w nim żadnych nadziei i był z góry "spaloną" inwestycją..

    OdpowiedzUsuń
  74. Narzucała, a jakże. Na dodatek krytykowała coś, co nie leżało w jej sferze zainteresowań, a dziewczynek - owszem. Np. harcerstwo, sport.

    Zgadza się, miała dziwne wyobrażenie miłości (wciąż się upieram, że w głębi duszy była romantyczką). Jakiekolwiek kontakty Brodie z mężczyznami (oprócz nauczycieli) znamy tylko z jej opowieści, więc mogą nie być miarodajne;)

    Co do Lloyda -może p.Brodie to taki typ, który woli miłości/romanse niespełnione, bo właśnie są bardziej romantyczne? Gdyby chodziło tylko o zamążpójście, pewnie zostałaby żoną Lowthera, on był gotów się z nią ożenić. Ot, skomplikowana kobieta;)

    OdpowiedzUsuń
  75. Ja tam nie jestem pewna, czy Lowther z nią by się ożenił... Co innego ktoś kto mu gotuje i grzeje łóżko, a co innego taka panna Brodie na stałe... Ja na jego miejscu żenić bym się z nią nie chciała. Poza tym jak sobie szybko znalazł inną żonę!

    OdpowiedzUsuń
  76. ~ zacofany.w.lekturze
    Myślę, że byłaby nie tylko zwolenniczką, ale i uczestniczką tego typu eskapad - oczywiście wyłącznie w celu gromadzenia materiałów dydaktycznych! :)

    ~ czytanki.anki
    Bardzo możliwe, że były to wytwory jej wyobraźni. Nawet obrosłego złotą legendą Hugh posądzam o grzech nieistnienia. :)
    Z drugiej jednak strony Spark podkreśla, że panna Brodie autentycznie robiła piorunujące wrażenie na mężczyznach, w dodatku tak różnych jak Lloyd i Lowther.

    OdpowiedzUsuń
  77. ~ Dabarai, Ania
    Moim zdaniem Lowther miał w oczach panny Brodie podstawową wadę. Był kawalerem i nic nie stało na przeszkodzie, by się z nim związać, a tymczasem Miss Brodie chciała odgrywać rolę chimerycznej heroiny.
    Fascynacja Lloydem była z góry skazana na niepowodzenie i przez to dla niej atrakcyjna: widzę w Brodie przede wszystkim duże, rozkapryszone dziecko - może dlatego też tak bardzo lubiła otaczać się dziewczynkami?
    Wobec Lloyda zachowywała się jak grymaśna pięciolatka, która widzi za szybą nieosiągalną zabawkę i urządza awantury, by ją zdobyć.
    Wydaje mi się, że Miss B. nie była w stanie obdarzyć uczuciem jakiegokolwiek innego człowieka oprócz samej siebie.

    OdpowiedzUsuń
  78. Dabarai -->

    Brodie mogłaby okazać się zbyt trudna w codziennym obcowaniu, fakt.

    Lirael -->

    Otóż to - Lowther był zbyt łatwą zdobyczą:) Nie było pola do intryg;)

    OdpowiedzUsuń
  79. @Lirael: a ja nawet kiedyś czytałem forum, na którym by się mogła udzielać. Oczywiście w celach dydaktycznych:P

    OdpowiedzUsuń
  80. Przede wszystkim witam i dziękuję Aniu za ciekawą lekturę, książki jak i dyskusji tutaj :)

    Nawiazujac do wypowiedzi Lireal na temat zapatrzenia dziewczynek w pannę Brodie i właściwie, z wyjątkiem Sandy, brak jakiegokolwiek buntu, wydaje mi się że panna Brodie rozmyślnie dobierała sobie dziewczynki do stadka biorąc pod uwagę także ich walory intelektualne. A dobrała je sobie idealnie, co widać, gdy jako dorosłe już kobiety wspominają swoją nauczycielkę. Nawet z perspektywy czasu nie podważają jej metod, podkreślają jak wielki wpływ wywarła panna Brodie na ich życie. Inaczej sprawa ma się z Sandy, co do której panna Brodie się pomyliła, nie widząc jej dociekliwości i intelektu. Choć nie była na tyle inteligentna czy silna, żeby się wyrwać spod wpływu panny Brodie. Nawiazanie romansu z nauczycielem i późniejsze wstąpienie do kościoła wydaje się być objawem buntu przeciwko pannie Brodie. Co Sandy przyznaje w rozmowie z mężczyzną odwiedzającym ją w zakonie (str. 35).

    OdpowiedzUsuń
  81. I to wydaje mi się bardzo ciekawe, że Sandy zdaje sobie sprawę, że to panna Brodie nieświadomie sprowokowała ją do niektórych zachowań, buntując się przeciwko niej postąpiła w określony sposób, a jednocześnie powtarza jak mantrę: 'Panna Brodie, która przeżywała pełnię swojego życia'. Jakby mimo tej świadomości nie wyrwała się do końca spod wpływu nauczycielki.
    Zresztą postać Sandy wydaje mi się dużo bardziej ciekawa i złożona niż postać panny Brodie, która od pierwszych stron wzbudza raczej moją niechęć, miejscami politowanie.

    OdpowiedzUsuń
  82. Nie stawiałam na równi panny Brodie i Johna Keatinga. Może nie wyraziłam się jasno - chodziło mi o to, że oboje byli charyzmatyczni, prowadzili lekcje w sposób zupełnie inny niż pozostali nauczyciele w ich szkołach, no i oboje nie uznawali nudnych autorytetów (Keating na pierwszej lekcji kazał uczniom wyrwać z książki wstęp). Oczywiście Keating był o niebo, a nawet o dwa nieba, lepszym nauczycielem, ale ja panny Brodie nie mogę tak do końca skreślić. Lubię barwnych ludzi i osobiście wolałabym lekcje z nią niż z jakąś lepiej wyedukowaną i poprawną nudziarą.

    OdpowiedzUsuń
  83. Ekranizacja. Film powstał w 1969 roku, a Maggie Smith otrzymała za rolę panny Brodie Oscara. Znam tę aktorkę raczej z późniejszych ról (uwielbiam jej księżnę Trentham z "Gosford Park" i Charlotte Bartlett z "Pokoju z widokiem"), więc nie potrafiłam sobie jej wyobrazić w tym filmie. A jednak wypadła świetnie. Zresztą cały film jest bardzo dobry, zaimponowali mi Pamela Franklin grająca Sandy i Robert Stephens jako pan Lloyd.

    Książka Sandy. Książki o moralności, zwłaszcza pisane przez zakonnice, nie wbudzają na ogół powszechnego zainteresowania. Jestem niemal pewna, że Sandy nawiązała w niej w jakiś sposób do swoich młodzieńczych przeżyć, choć o pannie Brodie wprost nie wspominała.

    OdpowiedzUsuń
  84. A propos filmu i jej wpływu na stadko:

    Film obejrzałąm do połowy (nie wiem, jakoś mam problemy z oglądaniem telewizji w ogóle) ale podobała mi się Maggie Smith w roli panny Brodie - jeśli tak wyglądała "na prawdę", elegancka, zadbana, zawsze szykowna, dbająca o prezencję - to wydaje mi się, że łatwo byłoby dziewczynkom znaleźć się pod jej urokiem. Na pewno była odmienna od innych nauczycielek. Wydaje mi się, że dziesięcioletnie dziewczynki bardzo są "chłonne" i dlatego pozostawały pod jej urokiem, wchłaniając jej "wiedzę"...

    OdpowiedzUsuń
  85. ~ czytanki.anki
    Przewaga pana Lloyda polegała też na tym, że był praktykującym artystą, a to dla snobistycznej panny Brodie musiał być niesamowity afrodyzjak! :)

    ~ zacofany.w.lekturze
    Wydaje mi się, że opowieści byłyby zarezerwowane wyłącznie dla wiernego stadka. :)
    Ja też kiedyś natknęłam się na forum dla pań, które nawiązały romans w czasie wakacji w Tunezji lub Egipcie, ale one były ogromnie zaangażowane emocjonalnie i używały wobec swoich wakacyjnych ukochanych terminu "narzeczony".

    OdpowiedzUsuń
  86. aklat -->

    Nie ma za co dziękować, cieszę się, że inni chcieli poczytać "Pełnię..." razem ze mną i podyskutować;)

    Dobór stadka - w pierwszym rozdziale jest napisane, że bodaj najważniejszym czynnikiem byli rodzice dziewcząt - to mieli być z założenia zwolennicy metod panny B.;) Co do intelektu uczennic też mam obiekcje - czy nie wybierała tych, które na oko byłyby dobrym materiałem do urabiania?;))))

    Mam podobne wrażenie co do Sandy - dyskretnie, ale ciekawie zarysowana bohaterka, można powiedzieć - szara eminencja tej powieści;)
    Zgadzam się, że Sandy się buntuje czy też robi na przekór (czy tak się jeszcze dzisiaj mówi?:) pannie B.
    Myślę, że trudno zapomnieć o wyrazistych nauczycielach także w dorosłym życiu. W końcu te osoby stykają się z młodzieżą w b. chłonnym okresie rozwojowym, więc o pozostawienie piętna nie jest trudno;)

    OdpowiedzUsuń
  87. Elenoir -->

    Zupełnie przeoczyłam Oscara dla M. Smith. Ale nagroda mnie nie dziwi - dla mnie to była prawdziwa kreacja.

    Co do filmu "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" - pamiętam, jak na zajęciach z literatury nasz (młody i sensowny) wykładowca mocno skrytykował to dzieło. Początkowo byłam zaskoczona, ale musiałam się zgodzić: bohaterowie są tam przedstawieni na zasadzie czarne i białe, rodzice i nauczyciele są beznadziejni, tłamszą młodzież, jest tylko jeden "ostatni sprawiedliwy" w gronie dorosłych. Widz nie ma właściwie innej możliwości jak być po stronie Keatinga i "uciemiężonych" uczniów. Przyznam, że od tamtej pory zaczęłam inaczej patrzeć na filmy;)

    OdpowiedzUsuń
  88. Dabarai -->

    Myślę, że tak barwny ptak jak panna Brodie mógł fascynować 10-latki. Wyróżniający się strój nauczyciela może wzbudzać zainteresowanie, może nawet podziw. Pamiętam to z wczesnych lat szkolnych;)

    Lirael -->

    Snobistyczna - świetne określenie, pasuje do panny B. jak ulał;)

    OdpowiedzUsuń
  89. No właśnie – szara eminencja :) Wydaje się, że to panna Brodie jest tu główną bohaterkę, ale jednak większość czy też cała książka pisana jest z perspektywy Sandy. To ona jest obserwatorką, uczestniczką, komentatorką zdarzeń.

    Zwrócił też moją uwagę rozbieżności między edukacją chłopców i dziewczynek. W klasztorze odwiedza Sandy mężczyzna, który wspominając swoje lata szkolne, mówi że jego rówieśnicy fascynowali się wtedy Audenem, Eliotem, chcieli wziąć udział w wojnie w Hiszpanii. Przy tym metody edukacyjne panny Brodie wyglądają wręcz groteskowo, bo ona nawet nie trzymała się programu (który pewnie był i tak dużo uboższy, od tego który obowiązywał chłopców), tylko opowiadała im o swoich miłostkach czy o tym jak pielęgnować cerę. A o egzaminach i wiedzy, którą jej podopieczne powinny posiadać wypowiadała się z politowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  90. I w tym kontekście przypomniała mi się książka 'Klaudyna w szkole' Colette, której akcja dzieje się znacznie wcześniej na jakiejś francuskiej wsi, a której bohaterka jest wyedukowana na równi z chłopcami.
    I dziwi mnie, że dyrektorka szkoły miała takie trudności z usunięciem panny Brodie.

    OdpowiedzUsuń
  91. Masz rację, dyrekcja wyjątkowo długo tolerowała p. Brodie;) Strach pomyśleć, czego ona NIE nauczyła dziewcząt.

    Ale ten sam mężczyzna chyba wspomina, że chodzili po tym samym Edynburgu w latach 30-tych? Myślę, że program mógł być inny w szkole żeńskiej i męskiej, w końcu ten podział miał jakiś cel;)

    OdpowiedzUsuń
  92. Tak i ile pokoleń tak 'wyedukowanych' dziewczynek opuściło szkołę ;-) swoją drogą nie znalazłam informacji, czy to było jedyne stadko panny Brodie?

    a różnicę między szkołami żeńskimi i męskimi na pewno było, ale w kontekście nauczania panny Brodie to nie różnica ale wręcz przepaść ;)

    OdpowiedzUsuń
  93. Raczej to nie było jedyne stadko;(

    Mnie jeszcze nurtuje fascynacja kilku dziewcząt nauczycielką chemii - Sandy lubiła, kiedy ta kobieta trzymała ją za rękę itp.

    OdpowiedzUsuń
  94. ~ aklat
    Moim zdaniem dyrektorka szkoły nie miała trudności z usunięciem panny Brodie, bo nie miała ku temu podstaw. Nikt nie wnosił skargi, dziewczynki i rodzice byli wniebowzięci, kiedy panna Mackay zbliżała się do stadka, uczennice udawały, że pochłania je sumienna nauka. To było bardzo sprytnie urządzone. Mimo to dyrektorka krążyła nad grupą panny Brodie jak sęp. Może żywiła do Miss B. osobistą antypatię, a może przeczuwała, że coś jest nie tak.

    ~Ania
    Nauczycielka chemii była przeciwieństwem panny Brodie: była osobą racjonalną, naturalną, konkretną, nastawioną na uczenie dzieci, a nie nawiązywanie z nimi dziwnych relacji poprzez duchowe przewodnictwo. Może dziewczynki przez chwilę z ulgą w jej sali odpoczywały od rozszczebiotanej, ekspansywnej Miss B.

    OdpowiedzUsuń
  95. Dyrektorka krążyła, rzeczywiście. Brała też dziewczynki na spytki. I nawet przystała na podszept Sandy czyli powód do zwolnienia.

    Nauczycielka chemii miała dodatkową zaletę: "Wszystkie dziewczęta w pracowni chemicznej robiły właściwie, co chciały" (str. 25). Brodie mogła być uciążliwa także przez swoje ciągłe upominanie uczennic, fakt.

    OdpowiedzUsuń
  96. Lireal masz rację, to było tak sprytnie urządzone że bardziej przypominało jakąś sektę niż szkołę. To urabianie dziewczynek, twierdzenie panny Brodie, że będą jej do końca życia itp. I to mnie niepokoi, że nie zwróciło to niczyjej uwagi, dyrektorki, nauczycieli czy rodziców.
    Choć wydaje mi się, że dyrektorka też nie była odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Powinna mieć lepsze pojęcie o tym co się dzieje w jej szkole, jak przebiega nauka. No chyba że ja mam wyidealizowany obraz tego jak powinna funkcjonować szkoła ;-)

    OdpowiedzUsuń
  97. ~ czytanki.anki
    Mógł to też być duch przekory ze strony dziewczynek, bo panna Brodie afiszowała się z niechęcią do nauk ścisłych. :)
    "Robiły właściwie, co chciały" - ona im pozwalała być sobą. Dawała im dużo przestrzeni w przeciwieństwie do apodyktycznej Miss B.

    ~ aklat
    Panna Mackay też jest ciekawą postacią, choć oczywiście w cieniu Miss B. We mnie budzi niechęć. Na pewno uwierała jej estyma, jaką cieszyła się Brodie wśród uczennic. Stosowała nieciekawe metody, by wyciągać od dziewczynek informacje na temat nauczycielki. Wyraźnie faworyzowała donosicielstwo. Zamiast rzetelnie zająć się sprawą, urządzała widowiskowe "naloty" na stadko.
    Zdecydowanie antypatyczna osoba. Masz rację, że jako dyrektorka też była nieporozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  98. Zgadzam się z Wami - panna Mackay nie była właściwą osobą na stanowisku dyrektorki. Wyobrażam ją sobie jako węszącego psa;)

    OdpowiedzUsuń
  99. Kilka luźnych uwag ode mnie (przepraszam, Aniu, że ignoruję Twoje pytania dyskusyjne :)):

    - Jean Brodie jawi mi się przede wszystkim jako nauczycielka bardzo ekstrawagancka, taka zdziwaczała stara panna. Owej ekstrawagancji nie potrafię jednak ocenić w kategoriach moralnych. Owszem, ponosi pośrednio odpowiedzialność za śmierć Joyce Emily, ale nie znaczy to przecież, że za jej zachętami kryły się złe intencje -- co najwyżej naiwność.

    - O ile dobrze pamiętam, Brodie uczyła w młodszych klasach, prawda...? W takim razie traci na sile zarzut, że pod pewnymi (wieloma? :)) względami odznaczała się ignorancją. Przecież dziewczęta z czasem (tzn. w starszych klasach) i tak nauczyły się tego, czego miały się nauczyć. Niewykluczone natomiast, że panna Brodie swoim stylem i sposobem bycia wpłynęła pozytywnie na ich charaktery i intelekty (w ogólnych tego słowa znaczeniach) wchodząc z nimi "w interakcję" miast pompować im do głów od najwcześniejszych lat podręcznikową wiedzę. W tzw. nauczaniu podstawowym nie chodzi chyba tylko o tę ostatnią...

    - Myślę, że znamienne są słowa zamykające książkę. Sandy, zapytana, kto wywarł na nią największy wpływ w dzieciństwie, wspomina właśnie pannę Brodie. A przecież była do niej nastawiona najbardziej sceptycznie ze wszystkich dziewcząt! Jeśli więc Brodie wpłynęła tak bardzo na Sandy, musi to oznaczać, że jej wpływ na pozostałe bohaterki również był wielki I przypuszczam, że summa summarum był to jednak wpływ pozytywny, nie negatywny.

    - W książce bardzo podobała mi się nieliniowa narracja, te wszystkie antycypacje, a także sposób, w jaki dziewczęca fantazja mieszała się z rzeczywistością.

    - Tytuł oryginalny książki brzmi "The Prime of Miss Jean Brodie", a ulubionym powiedzonkiem bohaterki jest "I am in my prime" (czytałem w oryginale). Polski tytuł przetłumaczono jako "Pełnia życia panny Brodie". Czy owo powiedzonko przełożono w takim razie jak... no właśnie, jak? :) "Jestem w swojej pełni"? Wydaje mi się, że "w kwiecie wieku" byłoby odpowiedniejsze.
    http://www.merriam-webster.com/dictionary/prime
    (znaczenie trzecie)

    OdpowiedzUsuń
  100. Nie ma za co przepraszać, zwłaszcza że komentarz ciekawy i można się trochę pokłócić;)

    Mnie też trudno jest ją jednoznacznie określić, dla mnie nie jest ani dobra, ani zła. Nawet jej intrygi (paskudne, fakt) nie miały na celu szkodzić innym, tylko pomóc ich autorce;) Natomiast określenie "zdziwaczała, stara panna" kojarzy mi się bardzo źle;) Co innego "ekstrawagancka";)

    Czy mam rozumieć, że nauczyciele w tzw. nauczaniu początkowym mogą być ignorantami? Osobiście nie chciałabym dostać się w ręce takiej osoby;)))) Zgodzę się co do interakcji z uczniem, wtłaczanie wiedzy mija się często z celem (jestem tego przykładem, mimo dobrych "wykutych" ocen z chemii, do dzisiaj jej nie rozumiem).

    Skoro kilka dziewcząt wspominało pannę B. i chodziły nawet na jej grób, to z pewnością zapamiętały ją pozytywnie. Może nie do końca idealną, ale ważną dla rozwoju. Ciekawe, co powiedziałaby biedna Mary;(

    Dziewczęce fantazje były zabawne, cały czas się dziwię, że prawie nikt z dyskutantów nie wspomniał o humorze w książce.

    "Przeżywam swoją pełnię" - tak to przetłumaczyła p. Marjańska. "Jestem w kwiecie wieku" mogłoby być niezłe, na pewno bliższe oryginałowi. Mnie przeszkadzało nieszczęsne stadko, ale na razie nic ciekawego nie przyszło mi do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  101. "Zdziwaczała stara panna" nie brzmi może najlepiej, ale to nie oznacza, że wszystkie zdziwaczałe stare panny muszą być evil. :)

    Nie, nauczyciele w nauczaniu początkowym oczywiście nie powinni być ignorantami, ale ignorancja na tym poziomie nauczaniu szkodzi chyba najmniej. Oczywiście nie mówimy o ignorancji skrajnej, kiedy to nauczyciel uczy ewidentnych bzdur, ale właśnie o "ignorancji umiarkowanej", jaką przejawiała panna Brodie. Po co dziesięcioletniej dziewczynce dokładna charakterystyka wymowy nosowej? :) Przypominają mi się te nieszczęsne onomatopeje, których uczyli mnie w drugiej klasie podstawówki. :)

    Z kolei autorytatywne wypowiedzi dotyczące sztuki ("Giotto") też nie są specjalnie szkodliwe, bo sztuka przecież z założenia jest subiektywna. :) IMO uczniowie od najwcześniejszych lat powinni stykać się z różnymi konkretnymi punktami widzenia, muszą tylko zdawać sobie sprawę, że są to *subiektywne* punkty widzenia innych osób. Problemem stają się więc nie tyle konkretne poglądy panny Brodie, co brak alternatywnych konkretnych poglądów u innych nauczycieli.

    "Stadko" chyba jest całkiem niezłym pomysłem, w oryginale było "set", czyli też dość nietypowe słowo jak na tamtojęzyczne warunki.

    Zapomniałem napisać, że jak dla mnie PŻPB mogłaby być książką zdecydowanie dłuższą, bo czytało mi się ją bardzo dobrze (miałaś więc, Aniu, swojego czasu rację :)). W obecnej formie przypomina raczej szkic książki o grupce dorastających dziewcząt i ich nietypowej nauczycielce. Szkoda, że szkic ten nie został rozwinięty w pełnowymiarową powieść.

    OdpowiedzUsuń
  102. Wymowa nosowa - tak, zbędna wiedza. Na drugiej stronie wspomina się o liczeniu na palcach tj. że dziewczynki - w odróżnieniu od innych, spoza stadka świetnie sobie z tym radziły. To jest dla mnie kuriozalne;)

    Otóż to - subiektywizm! Nie należy mówić, jak wytknęła to już Lirael, że Giotto świetnym malarzem był, bo MNIE akurat on najbardziej się podoba;) Może dlatego często spotyka się osoby, które mówią: "to głupie", jeśli czegoś nie rozumieją, albo coś im się nie podoba;(

    Szkic, powiadasz. Z tego, co widzę, p. Spark pisała powieści o objętości ok. 200 stron. Może to jest trochę jak z posiłkami - zdrowszy lekki niedosyt niż przejedzenie;)))

    Ze swojej strony nieśmiało polecam 'The Driver's Seat' - mroczny, ale moim zdaniem nawet lepszy od "Pełni życia...".

    OdpowiedzUsuń
  103. Już się martwiłam, że w tym miesiącu okazalo się, że krzywa lektur klubowych u Borysa opadła tak nisko, że nie dokończył lektury i się nie pojawi:).

    co do długości książki- mi pasuje ten lekki niedosyt, być może dlatego dyskusja się tak rozkreciła, bo można doprecyzowywać niektóre punkty.

    Nikt nei pisał o humorze, ale to nei znaczy, że go nie ma. tak mniej więcej w co drugim zdaniu;).

    OdpowiedzUsuń
  104. Co do określenia "zdziwaczałą' - coś jest na rzeczy, bo odbieram to właśnie tak, jakby Miss B. w miarę upływu czasu zachowywała się coraz dziwniej właśnie. Gdy dziewczynki miały 10 lat poprzestawała na historyjkach różnej treści, potem doszły intrygi i gierki, obiektywnie niepotrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  105. Iza, uspokoiłaś mnie;) Mnie stokrotnie ubawiły fantazje Sandy;)
    Miło, że są tacy, którzy pamiętają uwagi innych - patrz krzywa lektur;)
    Zdziwaczała stara panna kojarzy mi się z zakurzoną, szaro-burą, wysuszoną niewiastą;) Ale upierać się nie będę. Na pewno stała się zgorzkniała, zresztą nie ma się co dziwić.

    OdpowiedzUsuń
  106. Borys,
    nie moge się z tobą zgodzić, panna Brodie prawie nie przekazywała dziewczynkom wiedzy, miały głównie powtarzać slogany czy opinie nauczycielki, a dziesięcioletnie dziewczynki raczej same nie dojdą do wniosku, że to co im panna Brodie mówi jest tylko jej subiektywną opinią, a one mają prawo do własnego zdania
    panna Brodie tłamsiła i wyszydzała wszelkie objawy indywidualizmu i odstępstwa od jej światopoglądu więc wydaje mi się, ze w ostatecznym rozrachunku wyrządziła im więcej złego niż dobrego.
    i mogłabym na poparcie tego przytoczyć ten sam co ty argument ;-), nawet jako dorosłe kobiety nie potrafiły dojrzeć ułomności panny Brodie i jej sposobu edukacji :)

    OdpowiedzUsuń
  107. Aha a książka jest przesycona specyficznym humorem, który bardzo przypadł mi do gustu :) Te rózne fantazje Sandy i innych dziewczynek, świetnie opisane :) Kilka razy zaśmiałam się w głos :)

    OdpowiedzUsuń
  108. Uwaga o Giotcie nie jest szkodliwa? Dziewczynki dostały komunikat: "tylko to, co podoba się pannie Brodie jest piękne", a to wierutna bzdura, tłamsząca jakiekolwiek subiektywne odczucia.
    Ona nie zaprosiła stadka do dyskusji - uczennice dostały gotową, przeżutą papkę, którą miały gładko przełknąć.
    To nie jest subiektywizm. To jest totalitaryzm.

    Wymowa nosowa. Nie chodziło mi o to, że panna Brodie powinna detalicznie wyjaśnić uczennicom ten proces. Chodziło mi o to, że jej wytłumaczenie tego terminu dowodzi, że nie jest nauczycielką, a hochsztaplerką. Przypomina mi bardzo "Pchłę Szachrajkę" Brzechwy. :)

    To że Sandy wymienia pannę Brodie jako osobę, która wywarła na nią największy wpływ w latach szkolnych, nie dowodzi, że jest z tego powodu zadowolona. Ona konstatuje fakt. Nie zapominajmy, że jest zakonnicą, która ciągle kurczowo zaciska dłonie na kratach, co mogłoby sugerować, że raczej nie jest osobą spełnioną i szczęśliwą.

    P.S.
    Przepraszam za usunięty post, ale za późno zauważyłam literówkę.

    OdpowiedzUsuń
  109. @Iza:
    Lekturę dokończyłem w porę, ale ponieważ nie miałem ostatnio za dużo czasu, nie chciałem rzucać się w wir dyskusji. Postanowiłem więc, że kilka uwag od siebie dorzucę "na koniec". :) Niewykluczone jednak, że będę miał problem z przeczytaniem "Nagiego sadu", bo i grube to, i trudno (z mojego punktu siedzenia) dostępne. Z drugiej strony od dawna mam ochotę poznać Myśliwskiego, więc może się uda...


    @Aklat:
    W gruncie rzeczy nie wiemy, jaką wiedzę i w jaki sposób przekazywała panna Brodie dziewczynkom. Na pewno spędziła z nim bardzo wiele godzin lekcyjnych, natomiast czytelnikowi pokazanych jest tylko kilka szkolnych momentów. Możemy na drodze ekstrapolacji uznać, że "stylówa" ;) panny Brodie zawsze tak wyglądała; ale możemy też przyjąć, że dziewczynki najlepiej zapamiętały jej skrajne "wyskoki" i dlatego właśnie te wyskoki zostały nam ukazane (przecież narracja prowadzona jest z punktu widzenia dorosłych już bohaterek).

    Poza tym, jak to właściwie było? bo już nie pamiętam. :) Ile razy obserwujemy pannę Brodie prowadzącą normalną lekcję z całą klasą, a ile razy spędza czas tylko ze swoim stadkiem? Czy "prywatne" pogawędki ze stadkiem nie stanowią tu przypadkiem większości?


    @Lirael:
    A czy Twoim zdaniem istnieje obiektywna odpowiedź na pytanie, kto był najwybitniejszym włoskim malarzem? :) Myślę, że w wieku dziesięciu lat wolałbym mieć nauczyciela, który przedstawia swój konkretny pogląd na dany humanistyczny temat (nawet jeżeli miałby go poniekąd narzucić), aniżeli nauczyciela, który w neutralny sposób wymienia tylko szereg nazwisk i faktów...

    Owszem, panna Brodie nie dyskutowała z dziewczynkami jak równa z równymi. Myślę jednak, że w 1930 r. w szkockich szkołach dla dziewcząt tego typu dyskusje w ogóle należały do rzadkości i wszystkich nauczycieli cechowało autorytarne podejście. A autorytaryzm panny Brodie był przynajmniej oryginalniejszy, ciekawszy, lepszy -- bo nie nudny.

    Wymowa nosowa -- to mogła też być ironia, na zasadzie: "bardziej szczegółowa wiedza na ten temat nie jest wam do niczego potrzebna".

    Ostatnie zdanie i Sandy -- cóż, trudno stwierdzić. Ja w tym ostatnim zdaniu z pewnością nie wyczułem rozżalenia, raczej pogodną zadumę nad szkolnymi latami. To, że jest zakonnicą zaciskającą kurczowo dłonie na kratach niczego tutaj nie sugeruje. :)

    OdpowiedzUsuń
  110. Utkwiły mi w pamięci sceny, gdy panna Brodie kazała dziewczynkom ustawiać książki i udawać że są zajęte nauką, i takich scen było w kilka, stąd wnioskuję, że panna Brodie właściwie nie prowadziła 'normalnych' lekcji

    poza tym wydaje mi się, że nauczyciel niezależnie od wieku uczniów nie powinien przekazywać własnych subiektywnych opinii jako prawdy absolutnej, tak jak to robiła panna Brodie, niczego konstruktywnego to nie wnisi

    OdpowiedzUsuń
  111. Zadawanie dzieciom pytania "kto był najwybitniejszym włoskim malarzem?" świadczy o dość ciasnych horyzontach Miss B. i przywodzi mi na myśl "Ferdydurke".
    Panna Brodie nie przedstawiała swojego poglądu. Ona go narzucała, a to jest moim zdaniem spora różnica.
    O ironię panny B. nie posądzałabym, bo zakłada dystans i poczucie humoru, a z tym nie było u niej najlepiej. :)
    Sandy bardzo drażniły tłumy, które nawiedzały ją po sukcesie "dziwnej książki psychologicznej" i w związku z tym "zaciskała ręce na prętach bardziej kurczowo niż zwykle"(s.129) Wydaje mi się, że pogodnie zadumane osoby reagują inaczej.:)

    OdpowiedzUsuń
  112. aklat -->

    Może w dorosłym życiu dawne uczennice p. Brodiie ni mówiły o niej źle, bo już nie żyła? Wiele osób stosuje się do powiedzenia "O zmarłych dobrze, albo wcale".

    Lirael -->

    Widzę, że p. Brodie zaszła Ci za skórę;) Skojarzenia z Pchłą Szachrajką również miałam, czytasz w moich myślach;)

    Borys -->

    "Nagi sad" to tylko 208 stron - może jakoś da Ci się go zdobyć? Jeśli jesteś w UK, to jest dostępny np. tutaj: http://www.ksiazka.co.uk/

    ***

    Kwestia przekazywania wiedzy przez p. Brodie pozostanie raczej sporna, jako że każdy z nas ma inne zapatrywanie na rolę i zawód nauczyciela;)

    OdpowiedzUsuń
  113. Ja nie nazwałabym panny Brodie "zdziwaczałą starą panną"; nie była zdziwaczała, była oryginalna.

    Wyrażenie "w kwiecie wieku" też mi się jakoś źle kojarzy - ze śmiercią. Mówi się, że ktoś "zmarł w kwiecie wieku". "Pełnia życia" to jednak lepszy wybór.

    Panna Brodie bywała czasem niekonsekwentna - krytykowała "team spirit" i udzielanie się w harcerstwie, zachęcała do indywidualizmu, a z drugiej strony narzucała swoje opinie i podziwiała żołnierzy. W ostatecznym rozrachunku jej uczennice (oprócz Joyce Emily rzecz jasna) nie wyszły na tym źle.

    OdpowiedzUsuń
  114. Faktycznie wyrażenie "w kwiecie wieku" jest chyba zarezerwowane dla nekrologów itp. Dopiero teraz do mnie to dotarło.

    Krytykowała harcerki, bo to była konkurencja;) Spotkania religijne też. Ech, co za kobieta!;)

    OdpowiedzUsuń
  115. @Ania:
    Nie, nie w UK. :) Poczyniłem pewne kroki, może uda mi się zdobyć i przeczytać. :)

    @Elenoir:
    Zdziwiłaś mnie, bo mnie "kwiat wieku" nie kojarzy się negatywnie. Szybki gugiel nie wyrzuca prawie wcale ponurych doniesień nekrologicznych:
    http://www.google.pl/#hl=pl&source=hp&biw=1366&bih=663&q=%22w+kwiecie+wieku%22&aq=f&aqi=g1&aql=&oq=&fp=903e64944d8cd4b1
    :)

    O, i jeszcze tutaj:
    http://pl.wiktionary.org/wiki/w_kwiecie_wieku

    Trzeba by zapytać Bralczyka. :)

    OdpowiedzUsuń
  116. ~ Ania
    U mnie występuje efekt pana Lloyda à rebours! :) Wczoraj na psim spacerze patrząc na pełnię księżyca natychmiast pomyślałam o Miss Brodie! Niech to będzie krótkim podsumowaniem wrażenia, jakie zrobiła na mnie wybrana przez Ciebie książka.

    OdpowiedzUsuń
  117. Borys -->

    Miło będzie Cię gościć, zwłaszcza, że męskie głosy na blogach książkowych to wciąż jeszcze rzadkość.

    Co do skojarzeń z wyrażeniem "w kwiecie wieku", to chyba dzisiaj częściej słyszy się np. określenie "dojrzała";)

    Lirael -->

    Myślę, że panna B. na wszystkich czytelnikach robi mocne wrażenie;) Coraz bardziej ciekawi mnie, czy inne bohaterki Spark również (Lise z The Driver's Seat jest również b. wyrazistą postacią).

    OdpowiedzUsuń
  118. Jeśli chodzi o ten "kwiat wieku" to pomyślałam jeszcze o jednym sformułowaniu- "najlepsze lata".

    OdpowiedzUsuń
  119. Bardzo dobre, bo neutralne. Przynajmniej w mojej opinii;)

    OdpowiedzUsuń
  120. Udało mi się ustrzelić dziś w antykwariacie autobiografię Spark;).
    Jak mi się uda, to spróbuję wrzucić fotki fragmentów o pierwowzorze Panny B.

    OdpowiedzUsuń
  121. A cóż to za wspaniały antykwariat, jeśli można wiedzieć?
    Oby się udało, ciekawa jestem bardzo;)

    OdpowiedzUsuń
  122. Warszawa Grochów/ul Zamieniecka (bazarek Szembeka)
    Jeśli byś kiedyś była w tych stronach (a Twój profil wskazuje na to, że masz do tego antykwariatu najwyżej 200 km), to myślę, że nie wyszłabyś stamtąd z pustymi rękoma:).

    OdpowiedzUsuń
  123. Wielkie dzięki, mam jakieś 20 km;) Na pewno w maju się tam pofatyguję. Antykwariacie - drżyj:)
    Sama często w lumpeksach niezłe książki znajduję.

    OdpowiedzUsuń
  124. Wypożyczyłam dziś "Girls of Slender Means" i ciekawa jestem, czy mi się tak samo spodoba, jak "Prime..."

    OdpowiedzUsuń
  125. A do mnie sunie już pocztą 'Loitering with Intent' - też jestem ciekawa porównania;)

    OdpowiedzUsuń
  126. Ja dziś przed południem byłam w bibliotece British Council i też wypożyczyłam... autobiografię Spark! :D "Curriculum Vitae". Iza, duch Miss Brodie nad nami czuwa. :)

    OdpowiedzUsuń
  127. Hahahaha, no i dobrze! Więcej takich książek do omawiania!

    OdpowiedzUsuń
  128. Lirael-
    to teraz szybciutko na stronę 56 (albo zbliżoną, jeśli masz inne wydanie), tam będzie 10 stron o pannie McKay:). czyli pierwowzorze panny B. O dziwo bardziej przypominała mi Keatinga.
    Aniu-
    niestety po zrobieniu zdjęcia tekst jest nieczytelny. Może dorwę jakiś skaner i wtedy popróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  129. Dabarai -->

    Też bym chciała;) Ale panna Brodie była jedyna w swoim rodzaju;) Może powinnam dać ogłoszenie: bohater literacki wzbudzający silne emocje pilnie poszukiwany;)

    Iza -->

    Czekam cierpliwie choćby na streszczenie;)

    OdpowiedzUsuń
  130. http://filetyzizydora.blogspot.com/2011/04/dla-miosnikow-panny-brodie.html
    Skany wklejone. da się czytać choć czasem trzeba wytęzyć wzrok:).

    OdpowiedzUsuń